Dziś jest:
Środa, 16 października 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 51004x | Ocen: 5
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Nowe fakty w sprawie śmierci JFK
Zagadka związana z zamachem na JFK jest uznawana na całym świecie za jedną z największych zagadek naszych czasów. Już sam zamach wzbudził emocje graniczące z histerią i zrodził dziesiątki teorii spiskowych. Podstawowym pytaniem, które pojawiało się we wszystkich analizach dotyczących zamachu na amerykańskiego prezydenta, było: „ilu było strzelców?”
Oczywiście nikt nie wierzył, aby był „tylko jeden strzelec” z osławionej składnicy książek. Jak grzyby po deszczu zaczęły się pojawiać książki sugerujące, że plac w Dallas był naszpikowany wyborowymi strzelcami jak wielkanocne ciasto rodzynkami. Wiele lat ta sprawa była uznawana za rzecz, której się „nigdy nie wyjaśni” i która jest i będzie koronnym dowodem wielkiego spisku na życie JFK. Tak było, ale... nikt nie przewidział jednej rzeczy. Ogromne postępy poczyniła bowiem kryminalistyka. Ostatnie lata przyniosły prawdziwy przełom w badaniu miejsca zbrodni, nawet takiej, która została popełniona wiele lata temu. Amerykańscy producenci programów dokumentalnych wpadli na prawdziwie rewolucyjny pomysł. Posiadając duże pieniądze na realizację programu postanowili wykorzystać postęp, jaki dokonał się w metodach analizy balistycznej lotu pocisków. Efekt? Jest tylko jedno słowo, aby określić uzyskany przez nich efekt: szok!
Strzelano tylko i wyłącznie ze składnicy książek
Nie sposób opisać metody i ogromnej pracy, jaką wykonali amerykańscy producenci, aby odtworzyć okoliczności ataku na JFK. Ten film trzeba po prostu zobaczyć na własne oczy i dlatego podjęliśmy decyzję, aby pokazać go naszym czytelnikom. Film nie pozostawia żadnych, nawet najmniejszych złudzeń – wszystkie strzały padły z tylko jednego miejsca, czyli składnicy książek. Nikt wcześniej nie brał pod uwagę tego, co może przynieść poproszenie o udział w programie zawodowego strzelca wyborowego. Efekty przeszły najśmielsze oczekiwania, a sprawę zamachu na JFK postawiły w zupełnie nowym świetle. Aby zrozumieć, na czym polega „przełom w sprawie JFK”, należy uważnie obejrzeć cały program, co naprawdę polecamy.
Analizując sprawę zamachu na JFK warto przypomnieć sobie, kim był naprawdę John F. Kennedy. A także przedstawić polski wątek w sprawie JFK.
Był bożyszczem amerykańskiej lewicy i obiektem westchnień kobiet. W rzeczywistości dziwkarzem i alkoholikiem, który został prezydentem dzięki głosom mafii. Po zamachu 22 listopada 1963 roku stał się półbogiem. Kto go zabił?!
Kiedy John Fitzgerald Kennedy został prezydentem Stanów Zjednoczonych, świat oniemiał z zachwytu. Młody, o atrakcyjnej aparycji, posiadający piękną żonę Jacquelin – wydawał się objawieniem dla Ameryki. Wiele osób miało nadzieję, że to on rozwiąże problem konfliktu w Wietnamie. Podobał się kobietom, które od wieków wyznają zaskakującą zasadę, że skoro mężczyzna jest przystojny, to „coś w tym musi być” i dlatego na niego głosują nie wchodząc w szczegóły... Nikomu nie przeszkadzało, że był znany ze skłonności do korzystania z luksusowych prostytutek, a jego romans z Marylin Monroe na oczach całego świata upokorzył jego „ukochaną małżonkę”.
Gorzej, bo zwycięstwo JFK w wyborach prezydenckich było wyjątkowo podejrzane, gdyż w kampanię wyborczą prawie oficjalnie zaangażowała się włoska mafia. Jego ojciec (który do majątku doszedł handlując lewym alkoholem) przyjaźnił się z Samem Giancaną, królem gangsterów, a tak naprawdę jego „kolegą z branży alkoholowej”. W telewizji Planete można zobaczyć francuski film dokumentalny (powtarzają go od czasu do czasu), w którym jeden z bliskich współpracowników Giancany ujawnił, że ojciec JFK zwrócił się do mafii z prośbą o pomoc w wyborze syna na prezydenta i mafia zadanie wykonała perfekcyjnie.
Ta sprawa była jednak przemilczana, gdyż to rzucało cień na „boskiego JFK”. Podobnie niewiele mówiono o fatalnym stanie jego zdrowia, skrywanej paranoi i lekomanii. Ostatnio ujawnione dokumenty potwierdzają tezę, że Kennedy nie powinien być z tego powodu dopuszczony do kierowania nawet małym urzędem pocztowym, a co dopiero mówić o supermocarstwie... Jego legenda urosła do niebotycznych rozmiarów po tragicznej śmierci. Kilka tygodni temu była kolejna rocznica tego wielkopomnego wydarzenia, warto przypomnieć sobie ten feralny piątek.
Kto strzelał? Oto najbardziej znane wersje wydarzeń.
Był 63 rok. JFK szykował się do wyborów prezydenckich w następnym roku i postanowił odwiedzić Teksas, gdzie jego notowania słabły. Odradzano mu to. Młoda narkomanka Rose Cheramie powiedziała policji, że „latynosi” chcą zabić JFK. Jej słowa uznano za narkotyczne majaczenia.
Jest piątek 22 listopada 1963 roku. W Dallas jedzie samochód prezydencki. Oprócz prezydenta i jego żony w samochodzie jadą gubernator Teksasu John Connally i jego małżonka Nellie. Jest wpół do pierwszej, kiedy kawalkada prezydencka wjeżdża na plac Dealey Plaza w Dallas.
Wtedy pada pierwszy strzał. Prezydent Stanów Zjednoczonych zostaje trafiony. Śmiertelnym okazuje się jednak strzał kolejny, który rozłupuje prezydentowi czaszkę. Jedna z kul trafia także gubernatora Connallego, który krzyczy: “Boże, oni nas wszystkich pozabijają”. W 30 minut po zamachu w szpitalu Parkland stwierdzono, że prezydent nie żyje.
Policja blokuje wszystkie ulice wokół miejsca zamachu. Podejrzenie pada na składnicę książek, skąd prawdopodobnie padł strzał. Policja ma nawet podejrzanego. Jest nim 24-letni szczupły młodzieniec, Lee Harvey Oswald. On pracował w składnicy, działał także w organizacjach kubańskich. O Oswaldzie wiadomo także, że przebywał w Związku Radzieckim, gdzie poprosił o obywatelstwo radzieckie. Później w tajemniczych okolicznościach wrócił do Stanów Zjednoczonych.
Po zamachu na JFK, jak grzyby po deszczu powstają teorie spiskowe. O zorganizowanie zamachu oskarżane jest CIA, mafia i Kubańczycy mieszkający w USA, którzy nie mogli wybaczyć JFK istotnie obłąkańczej decyzji o wstrzymaniu pomocy dla oddziałów żołnierzy w kubańskiej Zatoce Świń. Tę tezę starał się kiedyś udowodnić Wilfried Huismann, ceniony niemiecki dokumentalista, który wręcz przedstawił dowody, że Fidel Castro maczał palce w zabójstwie Johna Kennedy`ego. Ale my mamy prawdziwą sensację – polski wątek w tej sprawie!
Rubin... ja znam tego człowieka!
Paryż 24 listopada 1963 roku. W swoim apartamencie przebywa książę Lubomirski, polski arystokrata. Scena wyprowadzania Oswalda, domniemanego zabójcy JFK, jest transmitowana przez satelitę. To jedna z pierwszych tego typu transmisji w historii francuskiej telewizji. Razem z księciem w pokoju jest kilka osób. Widzą scenę, którą wszyscy dobrze znamy - nagle do Oswalda podbiega Jack Ruby i zabija go strzałem z pistoletu w serce. W tym momencie Książę zrywa się na równe nogi.
- Boże, ja tego człowieka znam! To Rubin, rodowity Rosjanin! Agent KGB!
W pokoju jego mieszkania w Paryżu zapanowała konsternacja. Po chwili Książę Lubomirski opowiedział zebranym zdumiewającą historię. W czasie wojny został zaaresztowany przez NKWD i wywieziony na Sybir. Tam w potwornych warunkach wraz z innymi polskimi patriotami spędził wiele lat w obozach pracy. Jako osoba mówiąca biegle obcymi językami był używany przez KGB do szkolenia ich agentów. Jednym z jego uczniów był... zabójca Oswalda, Rubin! Kiedy wyjechał do USA, zmienił swoje nazwisko na Ruby. Książę nie miał cienia wątpliwości – za zamachem na JFK stało KGB!
To był ich styl zabójstwa, ich morderczy sznyt rozstawienia snajperów – zdradził ich niczym niepowtarzalny podpis. Książę mówił także o tym, że JFK w latach studenckich dał się zwerbować przez wywiad sowiecki i przez krótki okres współpracował z Moskwą. Ta sprawa musiała być znakomicie znana amerykańskiemu wywiadowi, skoro zdecydował się utajnić akta związane z samym zamachem. Książę Lubomirski uważał, że w pewnym momencie CIA musiało zorientować się, że ich prezydenta zlikwidowało KGB, z którym kiedyś współpracował. W tej sytuacji musieli zatuszować całą sprawę w obawie przed reakcją amerykańskiego społeczeństwa, co groziłoby nawet wybuchem konfliktu nuklearnego...
Ten zaskakujący wątek historii zabójstwa JFK został kiedyś przedstawiony w znakomitym telewizyjnym programie „Rewizja Nadzwyczajna”, ale nie spotkał się z żadnym odzewem. Oto zapis wideo z naszego Archiwum FUNDACJI NAUTILUS.
/proszę wybaczyć za przesterowany dźwięk... materiał zostanie naprawiony/
„Spisek? Owszem, ale... trochę inaczej” – wywiad z prezesem Fundacji Nautilus Robertem Bernatowiczem.
JMZ: Kiedy tylko pojawił się ten program na Discovery, natychmiast zatelefonowałeś, że stało się coś ważnego. Dlaczego?
Robert Bernatowicz: Bo praktycznie z wrażenia zaniemówiłem. Tezy przedstawione w tym filmie są tak przekonująco udowodnione, że do góry nogami wywróciły moje wcześniejsze wyobrażenia o tym zamachu. Teraz nie mam cienia wątpliwości, że wszystkie strzały padły ze Składnicy Książek. W głowie mi się to nie mieści, zawsze wierzyłem w wielu strzelców, traktowałem to jako pewnik... ale teraz po tym programie zmieniłem zdanie. Oczywiście torpeduje to także teorię o całej siatce strzelców, którymi miał być usiany ten plac w Dallas. A może inaczej: strzelców mogło być wiele, ale do JFK strzelano tylko z jednego miejsca, czyli właśnie z owej Składnicy Książek. Pozostali strzelcy jedynie oglądali całe widowisko? To oczywiście jest bez sensu. Moim zdaniem mogło tak faktycznie być, że strzelał tylko Lee H. Oswald.
JMZ: Film rzeczywiście jest przekonujący. Wierzysz jednak, że jeden człowiek trafił prezydenta wiele razy?
RB: Mógł mieć po prostu ogromne szczęście, a prezydenta dosięgło śmiertelne przeznaczenie. Oczywiście wyobrażam sobie kolejkę strzelców wyborowych, którzy tworzą tłumek w oknie składnicy książek i „jeden po drugim” pakują ołów w prezydenta USA, ale ten obrazek raczej nie obroni się. Dlaczego? W moich materiałach dotyczących ataku na JFK mam relację więźniów z pobliskiego więzienia, którzy widzieli postać w oknie składnicy, postać razem ze sztucerem. Tę relację znalazłem w książce zakupionej w USA, gdzie są obszerne fragmenty z zeznań przed Komisją Warrena. Owi więźniowie zapamiętali tylko i wyłącznie jednego człowieka. Mógł to być właśnie Lee Harvey Oswald. Nie musiał, ale mógł być. Teraz tylko ta teoria wydaje mi się racjonalna.
JMZ: Czyli był tylko jeden strzelec do JFK?
RB: Wszystko na to wskazuje.
JMZ: Skoro był jeden, czyli... nie było spisku?
RB: O nie, nie... To nie ma nic do rzeczy. Moim zdaniem był spisek.
JMZ: Był?
RB: Nie mam co do tego wątpliwości. Historia opowiedziana przez księcia Lubomirskiego nie pozostawia złudzeń, że egzekucja Oswalda wykonana przez Jacka Ruby`ego nie była przypadkowa. Pytanie tylko, kto stał za tym spiskiem...
JMZ: No właśnie, kto?
RB: Uważam, że mając tyle przesłanek sprawa jest jasna. Ten styl, ten sznyt, zabijanie ludzi poprzez zlecanie tego dla innych agentów, ten szczególny sposób działania pokazywał wyraźnie, że w to wszystko musiało być zaangażowane KGB. Mam spore pojęcie o tym, jak wyglądały akcje likwidacji świadków, które wykonywał czerwony aparat terroru "państwa robotnika i chłopa", jak obłudnie nazywał się ten twór czerwonych gangsterów, czyli ZSRR. Odezwała się mroczna przeszłość Kennediego, jego młodzieńcze obwąchiwanie się z wywiadem radzieckim, fascynacja komunizmem i niewątpliwie współpraca z KGB.
JMZ: Robert, na twojej półce z książkami jest tak ze dwadzieścia angielskojęzycznych książek o zabójstwie JFK, w tym 90% o teoriach spiskowych. A tam aż roi się od wątków o CIA, wojsku amerykańskim, Kubańczykach i tak dalej... co z tym?
RB: Spisek? Owszem, ale trochę inaczej, niż w książce do czytania w samolocie, którą bez problemu kupisz na lotnisku w Londynie. Dobrze wiesz, że dobrze znam to amerykańskie środowisko ludzi piszących od lat o teoriach spiskowych i głównie obwiniających o wszystko swój naród i demokratycznie wybrany rząd. Uważam ich od lat za wyjątkowo szkodliwych durniów, którzy obłudnie przymykali oczy na prawdziwe zło, jakim był drapieżny i morderczy komunizm. Przez swój lewacki obłęd nienawiści do własnego kraju we wszystkim widzieli palce CIA, a zupełnie nie dostrzegali Moskwy i działalności radzieckiej agentury z jej wyrokami śmierci, bezgranicznym bestialstwem i chęcią rozlania tej czerwonej zarazy po całym świecie. Popłuczyny tego myślenia wciąż przelewają się w pustych głowach wielu zidiociałych wizjonerów mieszkających w USA, którzy także dzisiaj drą się w niebogłosy, że terroryzmu islamskiego nie ma, a zamachy w USA, na Bali, Londynie czy Madrycie robią pomalowani na arabów pracownicy tajnych, amerykańskich służb... Taki sam wrzask i skowyt oburzenia podnosił się w latach 50-tych czy 60-tych, kiedy ktokolwiek ośmielił się zasugerować, że aktorzy, pisarze czy lewicowi dziennikarze są po prostu opłacani z pieniędzy Kremla, co dzisiaj w świetle dokumentów z Moskwy jest oczywiste. Ale tego typu myślenie, tak często spotykane przecież także w XXI wieku, to jest jakieś schorzenie mózgu, jak to nazwał kiedyś mój ulubiony pisarz, rosyjski superszpieg Wiktor Suworow. Rozmowa zresztą z ludźmi dotkniętymi tym schorzeniem jest trudna, bo ich cała wiedza pochodzi z kilku durnowatych filmów, które są dostępne w sieci. Dla nich to wystarcza i nie potrzebują więcej... Szkoda nawet mówić o tym, wróćmy do zamachu na JFK.
JMZ: Dlaczego ten film dokumentalny wyemitowany przez Discovery tak Ciebie zachwycił?
RB: Bo pokazał kierunek, jakim należy iść, aby zajmować się takimi zagadkami jak zamach na JFK. W ten sposób wiele głupot można by raz na zawsze posłać tam, gdzie jest ich miejsce od dawna, czyli w daleki kosmos. Do takiej analizy jak ta pokazana w filmie potrzebne są duże pieniądze. Patrzyłem na moich amerykańskich kolegów „po fachu” z podziwem i zazdrością. Mój Boże, gdybym to ja miał takie możliwości, taki budżet... Teksty o przeróżnych teoriach, które były na naszych stronach, po prostu nie pozostawiły by nawet cienia złudzeń dla ludzi, którzy oszukańcze tezy cwanych naciągaczy z USA kupili w całości i jeszcze na koniec oblizali usta ze smakiem krzycząc, że chcą tych głupot więcej i więcej - tak im zasmakowały... A na taki apel oczywiście powstały kolejne filmy i książki, potem jeszcze kolejne i tak moja biblioteka zawierająca książki o teoriach spiskowych, jak sama zauważyłaś, po prostu zajęła mi już większość moich regałów i właśnie muszę kupić nowe. Nie tędy droga. W nowym roku chcę skontaktować się z producentami tego programu i nawiązać z nimi współpracę, a także – o ile to będzie możliwe - być obecnym przy nagraniu kolejnego odcinka programu. W Polsce jest także wiele zagadek kryminalnych, w których można by się posłużyć tą metodą. Przykładem może być zabójstwo małżeństwa Jaroszewiczów. Można by nawet zrobić taki program w polskiej telewizji... pomyślę o tym. Jedno jest pewne – postęp w kryminalistyce jest wręcz zbawienny dla takich ludzi jak my, którzy zbierają informacje o największych tajemnicach i zagadkach z przeszłości.
Rozmawiała JMZ.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 51004x | Ocen: 5
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie