Dziś jest:
Sobota, 23 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 28608x | Ocen: 5
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Czy w bloku może dojść do pojawienia się duchów?
/powyżej jedna z naszych nowych grafik przysłana nam przez jednego z naszych flagowych grafików, Eganysa/
Jak sobie wyobrażamy nawiedzony dom? Najczęściej jako stary, zniszczony przez życie i mocno doświadczony losami mieszkańców, który posiada jakąś „mroczną historię”. Większość czytelników FN mieszka w blokach i wiele osób zadaje nam pytanie:
Droga FN, a co z blokami? Czy w mieszkaniu na 9-tym piętrze może dojść do nawiedzenia przez ducha?
Odpowiedź jest bardzo prosta: oczywiście tak, ale jest kilka zastrzeżeń. Generalnie ludzie, którzy po śmierci z jakiś powodów nie odeszli w stronę „światła”, unikają budynków typu „dziesięciopiętrowy dom” czy wszelkich dużych skupisk ludzkich. Dlaczego? Tu można tylko snuć przypuszczenia. Faktem jest, że w naszym archiwum mamy kilka przypadków silnych opętań demonicznych, które zaczęły się właśnie od zabawy „w wywoływaniu duchów” właśnie w mieszkaniu w bloku. A więc nie ma reguły.
Oto dwa przykłady historii, które wydarzyły się w miejscach zamieszkałych przez duże grupy ludzi. Na początek historia zamieszczona w portalu www.zyciejarocina.pl
Z duchem pod jednym dachem
Niestworzone historie o duchach i nawiedzonych domach zna każdy. Nie każdy mógł poobcować z siłami nadprzyrodzonymi tak, jak pani Justyna, która twierdzi, że przez dwa lata mieszkała w nawiedzonym przez duchy mieszkaniu. - Słychać było stuknięcia, kroki i czułam wciąż, że nie jestem w tym mieszkaniu sama - opowiada zdenerwowana kobieta.
O tym, dlaczego wyprowadzała się w błyskawicznym tempie, nie powiedziała nawet właścicielowi lokalu, od którego wynajmowała wraz z mężem pokój. - I tak by w to nie uwierzył i spojrzałby na mnie, jak na wariatkę - tłumaczy kobieta.
Czy wierzymy w duchy? Wielu z nas wierzy, ale wstydzi się przyznać, żeby uniknąć drwin i pukania się w czoło przez otoczenie. - Ja wierzę w duchy od zawsze, ale nigdy nie sądziłam, że zamieszkam kiedykolwiek w domu, w którym straszy - opowiada Justyna, która mieszkała dwa lata w „nawiedzonym” domu przy ul. Moniuszki w Jarocinie. Wynajmowała jedno z mieszkań w wielorodzinnym budynku. Był to duży pokój na samej górze domu. W wydzielonym na odrębne mieszkanko pomieszczeniu była łazienka oraz kuchnia. A w niej piec. Piec, który przyczynił się ostatecznie do wyprowadzki rodziny pani Justyny z nawiedzonego domu...
Stukanie, pukanie i kroki
Z feralnego pokoju na poddaszu rodzina pani Justyny wynosiła się w pośpiechu niecały miesiąc temu. W mieszkaniu przy ul. Moniuszki żyła z mężem i córeczką przez ponad dwa lata. Kobieta wspomina, że od początku nie czuła się w wynajmowanym mieszkaniu komfortowo.
- Na dzień dobry otworzyły mi się ze skrzypieniem drzwi od skrytki. Myślałam, że umrę! Były jakieś stuknięcia i odgłosy. Czasem brzmiało to, jakby ktoś włączał i wyłączał światło w przedpokoju, ale cały czas było tam ciemno - opowiada. Niejednokrotnie, będąc z mężem państwo B. słyszeli różne dziwne dźwięki. Małżonkowie próbowali sobie to jakoś tłumaczyć. - Nieraz klepki z parkietu odskakują i przypomina to dźwięk kroków. Tak sobie to tłumaczyłam na wstępie - mówi Justyna B. Celowo nie chce podawać nazwiska, aby nie narażać się na złą opinię wśród rodziny i znajomych. Nie chce też odciągnąć potencjalnych lokatorów, którzy będą chcieli wynająć pokój, który opuściła.
Otwierały się drzwi, ale nikogo nie było
Z czasem „upiór” dawał się im coraz mocniej we znaki. Pani Justyna ma niemiłe wspomnienia zwłaszcza z chwil, kiedy musiała przebywać w mieszkaniu sama z dzieckiem, w oczekiwaniu na powrót męża z pracy.
- Mąż pracuje w luźnym zawodzie i zjawia się w domu o różnych porach. Gdy czekałam na niego z córką, to nieraz słyszałam, jak otwierają się, a następnie zamykają drzwi do naszego mieszkania. Biegłyśmy z córką uradowane przywitać tatę, ale gdy dobiegałam do przedpokoju, to paraliżował mnie strach, bo nikogo tam nie było - relacjonuje z wypiekami na twarzy kobieta.
Mamo, pan!
Legendy i podania głoszą, że dzieci i zwierzęta widzą znacznie więcej, niż dorośli. Może dlatego dwuletnia Julia, córeczka pani Justyny, wielokrotnie zwracała się w stronę drzwi i mówiła mamie, że kogoś tam widzi. - Kilka razy zdarzało się, że podczas zabawy Julka zaczęła patrzeć w stronę drzwi wejściowych, tak jakby tam kogoś widziała. Nieraz gapiła się bez mrugnięcia okiem przez trzy minuty. Przeraziło mnie nie na żarty, gdy raz pokazała paluszkiem w kierunku drzwi i powiedziała do mnie: „mamo, pan” - opowiada mama dwulatki. Dodaje, że osobiście niczego nie zauważyła, ale wówczas była już pewna, że w jej mieszkaniu jest duch. - W środku nocy włączyła się nam zabawka, leżąca na samym dnie kosza. Mąż wstał z łóżka i ją wyłączył. Gdy wrócił z powrotem do łóżka, zabawka znów zaczęła przeraźliwie hałasować - zdradza. Moment, który zadecydował o wyprowadzce z „upiornego” mieszkania nastąpił przed miesiącem.
- Byłam w domu z córką. Nagle usłyszałam, jak by ktoś wziął haczyk i jeździł nim po całym piecu. Przerażający, metaliczny dźwięk. Wzięłam w rękę laczek i poszłam przestraszona do kuchni to sprawdzić. Oczywiście haczyk wisiał tak samo, jak go przed chwilą zostawiłam - opowiada pani Justyna. Po tym zdarzeniu od razu zadzwoniła do męża. Jeszcze tego samego dnia spakowała najpotrzebniejsze rzeczy i wyprowadziła się z domu. Obecnie wraz z mężem szuka lokalu do wynajęcia i dopóki czegoś nie znajdzie, będzie pomieszkiwać u rodziny i znajomych.
Na samą propozycję, aby odwiedzić nawiedzone mieszkanie, reaguje panicznym strachem. - Nie ma mowy! Nie chcę wchodzić już do tego domu, a na pewno nigdy, przenigdy nie wejdę do niego sama. Mam tam jeszcze trochę rzeczy do zabrania - kończy.
TOMASZ SŁABOSZEWSKI, „Życie Jarocina”
Teraz przenosimy się do Suwałk. Tam w „Gazecie Współczesnej” został opisany przypadek bloku, w którym wyraźnie zamieszkał „niewidzialny byt”.
wspolczesna.pl
dodano: 1 listopada 2009
Duchy są wśród nas!
Helena Wysocka
Suwałki:
Straszy w blokach, kamienicach i mieszkaniach.
W centrum miasta stoi duży, biały dom. Przed laty mieszkała tam rodzina.
- Pewnej nocy mężczyzna poczuł, że ktoś go dusi - opowiada Adrian. - Siedziała na nim wielka kobieta z kucykiem, ale bez twarzy. Rano opowiedział o tym żonie, a ta zaczęła go wyśmiewać. Dzień później znaleziono ją martwą. Zginął też policjant, który prowadził śledztwo. A dlaczego? Bo nie wierzył w duchy.
Dom, choć jest do wynajęcia wciąż stoi pusty. Nikt nie chce w nim mieszkać.
- Kościół nie zajmuje się tego typu zjawiskami, ale dowodzi ono, że istnieje życie pozagrobowe - uważa ks. Lech Łuba, proboszcz parafii pw. św. Kazimierza Królewicza.
Przychodzą po śmierci
Opowieści o duchach jest wiele. Starsi ludzie potrafią godzinami snuć, jak nocą, po ich mieszkaniu spacerują zmarli krewni.
- Bardzo długo przychodziła do mnie mama - przyznaje Maria Gałazin. - Skąd wiem? Czułam jej obecność. Poza tym, wychodząc z sypialni zawsze odwracała swoje zdjęcie, które stało na stole.
Pani Barbara natomiast miała złe doświadczenie z duchami. Kobieta, kilkadziesiąt lat temu, w podsuwalskiej wsi kupiła niewielkie gospodarstwo.
- Może ten majątek na cudzej krzywdzie powstał - zastanawia się dziś. - Faktem jest, że duchy noc w noc spokoju nam nie dawały.
Waliły drzwi od stodoły, fruwały garnki i miski.
- Pewnej nocy ktoś wypuścił nam z chlewa zwierzęta. Innym razem rozbił w kurniku wszystkie jaja - dodaje. - Sąsiad? Nie, to niemożliwe. Mieliśmy bardzo groźnego psa.
Pani Barbara wytrzymała na gospodarstwie zaledwie pół roku. Później sprzedała je i przeprowadziła do Suwałk. Twierdzi, że nie ma pojęcia, co dzieje się z majątkiem.
- Nawet myśleć o tym nie chcę - dodaje.
Straszy też, jak twierdzą internauci, w piwnicy jednego z bloków przy ulicy Kowalskiego w Suwałkach.
- Z koleżanką poszłyśmy zobaczyć, co tam się dzieje - opisuje na forum Majka. - Była północ, gdy usłyszałyśmy pukanie i nagle zobaczyłyśmy światło. Zaczęłyśmy uciekać, a "to coś" goniło nas. Już nigdy w życiu nie odważymy się wejść do tego bloku.
Adrian z kolei opowiada o domu, którego nie można zburzyć. Znajduje się on na obrzeżach miasta. Właściciel posesji kilkakrotnie już zamawiał pługi. Na próżno. Urządzenia wciąż się psuły, a robotnicy odmawiali zlecenia.
- Kiedyś poszliśmy tam z kolegą - wspomina Adrian. - Na strychu było pełno rybackich sieci. Przypominały szubienice. Na nasz widok zaczęły spadać ze sznura, jedna po drugiej. Przestraszyliśmy się i uciekliśmy. Nie mam odwagi, by tam znowu zajrzeć.
Z kolei, w jednej z kamienic przy ulicy Sejneńskiej, na starym lustrze, niemal każdej nocy pojawia się wielka, czarna plama. Ludzie opowiadają, że w przeszłości, na tym placu znajdowały się baraki, w których mieszkali żołnierze. Pomieszczenia spłonęły, ocalało tylko to lustro.
- Może to duch tych wojaków - przypuszczają mieszkańcy kamienicy.
Pani Ewa natomiast opowiada, że jej babcia miała psa. Wabił się Gucio. Staruszka lubiła siadać w fotelu, a czworonóg układał się u jej stóp.
- Po śmierci babci Guciusiowi zdarzało się służyć przed pustym fotelem i radośnie machać ogonem - mówi. - Co to zwierzę tam widziało?
Boją się, albo chwalą
Lucyna Bubrowska, Powiatowy Inspektor Nadzoru Budowlanego w Suwałkach przyznaje, że rozpatrywała dwie związane z duchami skargi mieszkańców. W jednym przypadku, nocą, mimo sprawnej instalacji, wyłączała się lodówka. W drugim - pojawiał się dziwny wiatr, który "zmiatał" z talerzy jedzenie.
- Oba postępowania zostały umorzone - dodaje inspektor. - Nie ustaliliśmy bowiem przyczyn, z których wynikałyby te problemy.
Ksiądz Łuba nie ukrywa, że ludzie często informują go o różnych zjawach. Czasem proszą o modlitwę, albo poświęcenie mieszkania.
- To nie jest jedyny dowód na istnienie Boga, ale na życie pozagrobowe - tak - dodaje duszpasterz.
W jego ocenie ludzie opowiadają o duchach z kilku powodów. Boją się, bo dzieje się coś, czego nie rozumieją. Bywa też tak, że kieruje nimi pycha. Chcą się pochwalić, że mają kontakty ze światem pozaziemskim.
- To zjawisko nie jest groźne - uważa ks. Łuba. - Co innego czarna magia, czyli wywoływanie duchów. Ingerujemy wówczas w cudze sprawy. A tak nie można.
Na koniec ciekawostka, którą „znalazł w sieci” nasz oficer i specjalista od duchów, Piotr Jaskulski. Chodzi o film na stronach arabskich, który został nakręcony w domu nawiedzonym przez „istotę z zaświatów”. Takich filmów w sieci jest mnóstwo. Czy są prawdziwe? Siedząc w Bazie FN naprawdę nie sposób rozstrzygnąć...
Komentarze: 0
Wyświetleń: 28608x | Ocen: 5
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie