Dziś jest:
Środa, 22 stycznia 2025
Twierdzenie, że Ziemia to jedyny zaludniony świat w nieskończonej przestrzeni jest równie absurdalne jak przekonanie, iż na całym polu prosa wyrośnie tylko jedno ziarenko.
/Metrodor, filozof grecki z IV wieku p.n.e./
Komentarze: 0
Wyświetleń: 31892x | Ocen: 5
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 4/5
Duch samobójcy zostaje na miejscu tragedii
Zajmujemy się nawiedzonymi domami już tyle lat, że możemy wysnuć na podstawie tego jakieś wnioski. Widać także prawidłowości. Jedna z nich wskazuje wyraźnie na związek nawiedzonych domów z przypadkami samobójstw. Kiedy ekipa FN przyjechała na miejsce, odbyła wywiady ze świadkami i dokładnie próbowała ustalić, kim jest ów „tajemniczy byt” nękający mieszkańców domu, bardzo często natrafiamy na ślad śmierci samobójczej.
W 1995 roku była głośna sprawa domu w okolicach Poznania, w którym rodzina była prawie sterroryzowana przez niewidzialny byt. Był to wolnostojący dom, w którym przed wojną doszło do strasznej tragedii. Ojciec rodziny najpierw zamordował własną żonę, a potem targnął się na życie. Od tego czasu w domu działy się rzeczy, które urągały zdrowemu rozsądkowi. W nocy w pokoju dzieci pojawiała się postać smutnego mężczyzny w średnimi wieku, który miał przestrzelone lewe oko. Relacje przerażonych dzieci były tak zgodne, że nie ma mowy o przypadku.
Tą sprawą zajął się wtedy jeden z fanów audycji „Nautilus Radia Zet”, który z redakcji Nautilusa dostał kontakt do tych ludzi. Zaczął od tego, że spędził w tym domu noc, a raczej próbował spędzić. Około pierwszej w nocy usłyszał kroki na korytarzu, a potem poczuł delikatne uderzenie w ramię. Mimo silnych nerwów poprosił rodzinę o zapalenie wszystkich świateł w domu, po czym natychmiast wycofał się z tego miejsca. Rodzina nie znała historii tego miejsca. Na szczęście zachowały się zapiski w niemieckich gazetach. Okazało się, że w 1936 roku doszło w tym domu do rodzinnej tragedii. Co było najbardziej zdumiewające, morderca popełnił samobójstwo w ten sposób, że strzelił sobie z pistoletu w lewe oko. Do momentu znalezienia wycinków przedwojennych gazet ta informacja była całkowicie „poza zasięgiem” tej rodziny.
I jeszcze jedna historia z cyklu „Duch Samobójcy”. Tym razem opisał ją Superekspress.
Ksiądz boi się ducha
Trzaskają drzwi, światło samo się włącza i coś przeraźliwie... charczy! Co najgorsza, te wszystkie straszliwe rzeczy dzieją się w miejscu świętym, bo na plebanii, w której urzęduje proboszcz Rąbinia (woj. wielkopolskie) Ryszard Jankowski. Doszło nawet do tego, że duchowny tak się przestraszył duchów, iż na mszy świętej poskar-żył się swoim parafianom i poprosił ich o modlitwę.
Struchlały ze strachu plebanię zabezpieczył kamerami i stara się jak najmniej czasu spędzać w domu. Kiedy nowy ksiądz proboszcz pojawił się na plebanii w Rąbiniu, mieszkańcy wsi tylko czekali, kiedy pęknie.
- Poprzedni ksiądz proboszcz wytrzymał na plebanii ponad 20 lat. Dla niego obecność duchów nie była problemem - mówią ludzie. Ale ksiądz Ryszard Jankowski napięcia nie wytrzymał. Po kilku tygodniach od chwili objęcia parafii swoimi doświadczeniami z duchami podzielił się z wiernymi. Opowiedział o istotach, które nie dają mu spać i normalnie funkcjonować.
- Poprosił nas o modlitwę, podobno po tej mszy miał trochę spokoju - mówi jedna z mieszkanek wioski. Ale duch za wygraną jednak nie daje. Włącza i wyłącza światło, bawi się telewizorem księdza, przytrzymuje drzwi. Najgorsze są jednak te dźwięki.
- Tam coś niemiłosiernie charczy - zdradza nam jedna z parafianek, która miała wątpliwą przyjemność słyszeć ducha. - Mnie do śmiechu nie jest, księdzu proboszczowi też nie. Ale są ludzie, którzy księdzu nie wierzą - mówi zatroskana kobieta. Cały Rąbiń zachodzi teraz w głowę, czyj duch nawiedza nocami księdza. Wszystko wskazuje na to, że hrabianka Zofia Chłapowska, która w 1853 roku z powodu depresji popełniła samobójstwo właśnie w budynku, w którym dzisiaj jest plebania.
Sam proboszcz na temat ducha rozmawiać nie chce. Uważa, że to wewnętrzna sprawa parafii. - Tylko, żeby przez te duchy parafia właśnie nie ucierpiała - mówi jedna z mieszkanek Rąbinia.
Popełnienie samobójstwa tylko pozornie wydaje się wybawieniem z kłopotów. Tak naprawdę ono dopiero powoduje problemy! Po pierwsze taka osoba jest tak bardzo związana z problemami doczesnego świata (w końcu przez nie targnęła się na własne życie), że nie zamierza tego świata porzucać. Już jako duch pozostaje na miejscu samobójstwa zmuszając osoby postronne do rozpamiętywania jego tragedii. Tak powstają przypadki „nawiedzonych domów”. Nie jest to reguła, ale tego typu przesłanki wyjaśniające te historie zdarzają się bardzo często. Na pokładzie Nautilus od samego początku apelujemy do ludzi, którym życie "nabrało smaku i koloru popiołu", aby nigdy nawet przez chwilę nie myśleli o samobójstwie. Nie jest to wcale wybawienie, ale początek prawdziwego dramatu.
Nieprzypadkiem przed samobójstwem jako "pozorną ucieczką od problemów" przestrzegają wszystkie największe na świecie religie. Nasze doświadczenia wskazuje jednoznacznie, że mają rację.
Pozostaje jednak pytanie, jak sobie radzić, kiedy "życie wali się na głowę". Nasz znajomy, bardzo dobry bioenergoterapeuta radzi, aby w ogóle nie używać słowa "problemy", a jedynie "przygody". Wszelkie nasze potknięcia i porażki w zmaganiach z losem to jedynie nasze "przygody", a nie żadne "problemy". Nasza wędrówka po Trzeciej Planecie od Słońca trwa i tak bardzo krótko, że skracanie sobie jej z powodu jakieś "trudnej przygody" nie ma sensu. Potraktowanie trudności życia jedynie w kategorii "przygód" sprawia, że naprawdę jest łatwiej.
Wiedza, którą można zdobywać m.in. na stronach FN, wiedza o duchowości, ludzkiej nieśmiertelności, reinkarnacji czy sensie życia powinna być niczym "tarcza", od której powinny odbijać się wszelkie "troski i cierpienia". Jeśli mamy "taką tarczę", wtedy możemy z uśmiechem przechodzić największe życiowe zawieruchy. Nic nas nie ruszy, bo czy może cokolwiek na tej zabawnej planecie załamać nas, "wieczne istoty światła"? Wielu tylko "miłych przygód" życzymy naszym czytelnikom. A kiedy pojawią się te trudniejsze? Wtedy trzeba napić się kawy czy herbaty, oczyścić buty i ruszać dalej delektując się tym, co będzie dalej. Uwierzcie nam, że owa filozofia "życia jako wspaniałej przygody" ma ogromny sens... ;)
Komentarze: 0
Wyświetleń: 31892x | Ocen: 5
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 4/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
HENRYK BRONOWICKI O UFO w 1984
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie