Dziś jest:
Wtorek, 3 grudnia 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 28308x | Ocen: 5
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 4/5
Hipnoza potrafi być niebezpieczna!
Chcecie definicję hipnozy? Proszę bardzo.
Hipnoza to stan psychiczny częściowego wyłączenia świadomości, pomiędzy snem a jawą, charakteryzujący się wzmożoną podatnością na sugestię. Termin hipnoza pochodzi od greckiego słowa hypnos, czyli sen.
Ta definicja banalizuje hipnozę sprowadzając ją jedynie do takiej ot ciekawostki związanej z „częściowym wyłączeniem świadomości”. Sprawa jest jednak o wiele bardziej intrygująca. Ekipa FN wielokrotnie uczestniczyła w seansach hipnozy przeprowadzanej przez bardzo uzdolnionych hipnotyzerów z Rosji (ich umiejętności są szokujące).
Widzieliśmy rzeczy, w które trudno nam jest uwierzyć nawet wiele lat po takich seansach. Ludzie wykonywali najdziwaczniejsze polecenia hipnotyzera. Jego słowa były niczym rozkaz, a dotyczyło to nawet tych, którym wydawało się wcześniej, że „ich takie tam bzdury nie dotyczą”. Nie wierzcie w opowieści, że „hipnoza to banał i medycyna już to wyjaśniła”, bo naprawdę nie wyjaśniła niczego. Hipnoza pokazuje także, jak niebezpieczne potrafią być techniki hipnotyczne wyłączające świadomość całym grupom ludzi.
Oto jeden z wielu przykładów tego, jak można wprowadzić grupę ludzi w stan, w którym będą wykonywały polecenia hipnotyzera. Film został zarejestrowany w USA, a grupa ludzi dostała polecenie „jazdy samochodem”. Oto efekt:
Z szerokiej palety filmów zbiorowej hipnozy i tak wybraliśmy jeden z bardziej "delikatnych", gdyż na niektórych jest przekroczona granica, która oddziela seans hipnotyczny od poszargania ludzkiej godności.
O hipnozie piszemy od czasu do czasu, choć cały czas to niezwykłe zjawisko nas fascynuje. Warto jednak pamiętać, jak bardzo jest niebezpieczne zwłaszcza wtedy, kiedy ktoś stosuje hipnozę jako „zabawę”. Oto przykład „z naszej poczty”:
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Działanie na ciała innych ludzi
Witam!
Mam nadzieję, iż nie zajmę zbyt dużo cennego czasu. Pisząc ten list chciałbym coś dowiedzieć się o moim doświadczeniu i móc je zweryfikować.
Oto i moja historia. Zdarzyła się ona 2 lata temu podczas kolonii w Łebie. Miałem wtedy 14 lat. Była to normalna kolonia. Ale 2 dni przed jej zakończeniem, albo dzień (już nie pamiętam), koledzy zaczęli pokazywać na sobie jakieś sztuczki. Otóż pewna osoba z koloni z Połańca zaczęła robić taki, że tak to ujmę „bajer” że wpływała na ciała innych.
Mówiąc jaśniej. Całość polegała na tym, iż stawał przed osobą, kazał się jej odprężyć, uspokoić, kręcił jej rękami, w ruch nożyc ileś razy, potem obchodził osobę i tak zdaje się 3 razy. Następnie swoimi rękami, dłońmi wskazywał rękom drugiej osoby, żeby szły ku górze. O dziwo, one podnosiły się!
W związku z tym wszystkim sami zaczęliśmy tak próbować, z różnymi częściami ciała - nogi, ręce. Wszystko grało. Potem wpadłem na pomysł, aby w ogóle nie kręcić niczym tylko, dotknąć to miejsce. Na końcu doszedłem do tego, iż wcale nie trzeba było dotykać. Wtedy poszły w ruch prawie wszystkie części ciała.
Różne osoby, różnie reagowały na to. Na mnie i jeszcze na jednej osobie nic nie działało, ale sami potrafiliśmy działać. Jak dla mnie, zależało to, czy na kogoś działa to, czy nie, od jakiejś wewnętrznej siły. Można by to porównać do poziomu "charyzmy" czy siły duszy, czy umysłu.
(...)
Nawet można było obudzić człowieka takim czymś. Działało to na wszystkie praktycznie mięśnie.
Osoby te, na których te sztuczki były przeprowadzane, mówiły, że czuły jak gdyby uścisk np. na nadgarstku, w przypadku podnoszenia ręki. Można było to stosować nawet tak, iż można było podnieść komuś (przykładowo jak siedział) ręce, nogi, i obrócić głowę.
(...)
Zdaję sobie sprawy, iż posiadanie takich rozbudowanych umiejętności oddziaływania na innych jest niebezpieczne
Serdecznie pozdrawiam
Krzysztof
I na koniec ciekawostka, która dotyczy zagrożenia związanego z tzw. autohipnozą. Niezwykły wypadek wydarzył się londyńskiemu „połykaczowi mieczy”. Helmut Kichmeier na co dzień pracuje w cyrku i w czasie swoich pokazów stosuje autohipnozę, aby zmusić swoje ciało do efektownych pokazów. Był jednak moment, kiedy nagle owa „potężna siła” wymknęła mu się spod kontroli.
Tekst z "Daily Telegraph" przedrukowany w dzienniku „Rzeczpospolita”
Gdy żona znalazła go, stał przed lustrem, wyglądał jak zombie. Próbowała pytać, co się stało, ale nie reagował
Helmut Kichmeier /na zdjęciu obok/, cyrkowiec z Londynu znany również jako Hannibal Helmurto, ćwiczył wprowadzanie się w trans.
Trening miał mu pomóc w nowym pokazie połykania mieczy. Pechowy artysta zahipnotyzował się o 10 rano i pozostał w tym stanie przez kolejne 5 godzin. Wtedy odnalazła go żona. Początkowo wpadła w panikę, ale szybko po zwężonych źrenicach męża rozpoznała stan hipnozy.
Na szczęście odnalazła otwartą książkę o hipnozie oraz list od doktora Robertsa, mentora Hannibala Helmurto. Zadzwoniła do niego z prośbą o pomoc. Roberts, mówiąc do Kichmeiera przez telefon, powoli przywrócił pechowca rzeczywistości.
Od tej pory artysta ma zgodę na ćwiczenia tylko pod czujnym okiem żony, która zna słowo klucz wyprowadzające go z transu.
Wiceprezes polskiego Towarzystwa Hipnozy Terapeutycznej i Badań nad Hipnozą dr Jerzy Korzewski przestrzega przed samodzielnymi próbami nauki autohipnozy. – Są ludzie bardzo na to podatni, a mogą o tym nie wiedzieć.
Ponadto niektóre techniki, na przykład oddechowe, stosowane przy medytacji w jodze, mogą być niebezpieczne. Zalecana jest opieka specjalisty. Zahipnotyzowany nowicjusz może natrafić na wiele pułapek – wyjaśnia ekspert.
Na koniec jeszcze Piotr Jaskulski z FN o swoich doświadczeniach z hipnozą.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 28308x | Ocen: 5
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 4/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie