Dziś jest:
Sobota, 23 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 29211x | Ocen: 17
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Osoby zmarłe proszą, aby nie rozpaczać po ich odejściu ze "świata materii"
Sprawa rozpaczy osób żyjących po utracie bliskiej osoby często powraca na stronach FN. Nie ma wątpliwości, że pewność o istnieniu „życia po śmierci” bijąca wręcz z serwisu Fundacji wielu osobom daje nadzieję, że „życie mimo zaskakującego końca ma sens i ciąg dalszy”. Jednak jest oczywiste, że nagły brak bliskiej osoby powoduje pustkę, która jest nie do zapełnienia. Jest rozpacz, ból, ciągłe zamartwianie się.
Wielokrotnie mieliśmy sygnały od czytelników, że w swoim życiu mieli wydarzenia związane z kontaktem z duchami, które mówiły im wyraźnie: „Wasza rozpacz nam przeszkadza w dalszej drodze po tamtej stronie”.
Sprawa jest istotna, gdyż pokazuje, że ważne jest, aby po odejściu z naszego świata osoby bliskiej mieć silną wiarę i przekonanie, że „nasz bliski żyje dalej”. Nie jest to łatwe, ale próbować trzeba.
Oto dwa przykłady z tych, które ostatnio trafiły na pokład Nautilusa.
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Droga redakcjo ! ;)
Witam
Chciałabym przedstawić wam niezwykłą historię mojej rodziny.Bardzo dużo osób w mojej rodzinie miało do czynienia z niezwykłymi rzeczami. Ja zawsze interesowałam się zjawiskami nadprzyrodzonymi. Ale ta historia moim zdaniem jest bardzo ciekawa i chciałam się z wami nią podzielić. Jak zawsze babcia mi opowiada ciekawe rzeczy które wydarzyły się mojej rodzinie. Bardzo lubię gdy razem siedzimy i gawędzimy o duchach i w ogóle ;)
Było to bardzo dawno temu. Nie wiem dokładnie, kiedy. Moja Ciocia miała bardzo młodą córkę. Miała na imię Wiktoria. Niestety zachorowała na gruźlicę i po kilku miesiącach umarła. Ciocia (czyli jej matka) bardzo rozpaczała z tego powodu. Nie mogła w to uwierzyć. Nadszedł dzień pogrzebu. Wiktoria, ponieważ była panną, musieli ją pochować na biało. Ciocia nie miała dla niej białych butów, bo ciężko było je dostać. Więc trampki pomalowała białą krędą. (może to trochę głupio zabrzmiało). I tak została pochowana.
Już parę miesięcy po pogrzebie gdy Ciocia robiła obiad bardzo płakała. Wnet ujrzała w drzwiach Wiktorię. Mało co nie zamarła. Powiedziała jej, że nie może już więcej płakać bo ona nie może tego znieść. Że bardzo ciężko jej, gdy nosi te łzy. I na drzwiach narysowała "kółko" tym trampkiem z kredy, żeby pamiętała że nie może już więcej rozpaczać, a potem rozpłynęła się w powietrzu.
Ciocia przestraszona wyszła na dwór, bo nikogo nie było w domu. Poczekała, aż wszyscy przyjdą z pola. Gdy przyszli nie mogli uwierzyć, a gdy zobaczyli to "kółko" na drzwiach to dopiero wtedy zrozumieli Ciocię. Możecie myśleć że ta historia jest wyssana z palca, ale ja wierzę mojej babci która opowiadała mi tą historię. Sama nie znam tej Cioci, ale jest to jakaś moja bliska rodzina . Pochodzi ona z okolic Szczecina.
Pozdrawiam serdecznie
Patrycja
Kolejny list do FN jest “z ostatnich godzin” i nadesłał go nasz stały “tekściarz”, Robert Buchta.
Sent: Sunday, February 28, 2010 10:26 AM
To: nautilus
Subject: Nadchodząca śmierć zawsze uprzedza o swym przybyciu.
Szanowna Fundacjo,
1 stycznia 2010 r. Radłów (woj. małopolskie) otrzymał status miasta. Akt przekazania praw miejskich i symbolicznych kluczy do miasta otworzył nowy rozdział w dziejach tej miejscowości. Z tej okazji przygotowano wiele wystaw tematycznych, prezentujących m.in. materiały ilustrujące wielowiekową historię ziemi radłowskiej. W tym klimacie utrzymane jest stale aktualne zaproszenie Gminnej Biblioteki Publicznej do zapoznawania się z dziełami dra Franciszka Gawełka (1884-1919) - radłowskiego etnografa i etnologa, poświęconymi dawnym zwyczajom i obrzędom ludu polskiego.
Wspominam o tych wydarzeniach w kontekście materiałów, które jakiś czas temu opublikowano na stronach Fundacji pod wspólnym tytułem : "Nadchodząca śmierć daje zawsze ludziom znak". Wspierających tezę, że śmierć każdorazowo uprzedza ludzi o swym przybyciu.
Gdy w zaciszu Gminnej Biblioteki sięgniemy po jedną z prac F. Gawełka pt. : “Przesądy, zabobony, środki lecznicze i wiara ludu w Radłowie, w pow. Brzeskim”(wyd. 1910 r.), zauważymy, że podobne przekonanie towarzyszyło także naszym dziadkom i pradziadkom. Będziemy zaskoczeni tym, ile z nich zachowało się do naszych czasów.
Jeden z podrozdziałów książki w całości poświęcony jest zjawiskom zapowiadającym nadejście tego, co nieuniknione. Gawełek pisze, iż śmierć wróżyło m.in. pianie kura przed północą, wycie psa, pohukiwanie sowy, czy brak głowy u czyjegoś cienia na ścianie. Etnograf przytoczył także wiele przesądów rozpowszechnionych na galicyjskiej wsi tyczących się zachowania żyjących wobec zmarłego. Jeden z nich na przykład zabraniał "kobiecie w ciąży (...) dotykać umarłego, by noworodek nie miał ciała zmarłego". Kolejny zalecał, żeby nie płakać zbyt długo "nad zmarłym, gdyż obciążając go łzami, utrudnia mu się przez to rychłe dostanie się do nieba".
Ostatni z tutaj wymienionych zilustrowany został bardzo ciekawą opowieścią. Jednak wymaga ona wcześniejszego komentarza. Otóż, na przełomie XIX oraz XX wieku uważano, iż "w nocy z pierwszego na drugi listopada o godz. dwunastej wychodzą umarli z grobów, by udać się do kościoła na nabożeństwo. Celebruje zmarły proboszcz danej parafii, a usługują mu kościelni i organista."
Zawsze wielką tragedią dla rodziców jest śmierć dziecka, zwłaszcza jedynego. Pogrążeni w żałobie, zwykle zastanawiają się, co się z nim dzieje. Jeśli nie wystarcza im nadzieja płynąca ze świętych tekstów, uporczywie zaczynają szukać kontaktu ze zmarłym. I taką drogą podążyła - nie mogąc pogodzić się za śmiercią córki - bohaterka opowieści zanotowanej przez F. Gawełka :
"Jedna matka - opowiada lud - po stracie jedynej córki popadła w ogromną rozpacz; ani chwili nie było, w którejby nieszczęśliwa nie zalewała się łzami. Wreszcie postanowiła się z córką zobaczyć. W nocy z pierwszego na drugiego listopada ukryła się za drzwiami kościoła w tem przekonaniu, że gdy dusze pójdą na nabożeństwo, pozna wśród nich swą córkę. O północy poczęły się snuć niezliczone tłumy duchów, a wśród nich wyróżniała się jedna postać obarczona naczyniami z wodą. Z przerażeniem poznała matka w owej postaci swą córkę, ale zamiast radosnego przywitania, spotkała się z surową twarzą córki, która wskazując na naczynia, rzekła : "to są matko twe łzy, któremi mię obciążasz" - to powiedziawszy wylała na matkę wodę, poczem znikła gdzieś w tłumie. W kilka dni po tem zdarzeniu kobieta owa umarła."
Książka “Przesądy, zabobony, środki lecznicze i wiara ludu w Radłowie, w pow. Brzeskim” oparta jest w pewnej mierze na opowieściach zasłyszanych przez F. Gawełka w dzieciństwie. Oprócz tych dotyczących śmierci zawiera także przekazy o czarownikach, płanetnikach, topielcach, ludowych sposobach leczenia chorych, obrzędowościach związanych z różnymi świętami, wierzeniami i zwyczajami. Warto po nią sięgnąć tylko z tego powodu, by ocenić ile z tej tradycji dziewiętnastowiecznej wsi galicyjskiej nadal obecnych jest we współczesnej kulturze.
Pozdrawiam !
Robert Buchta
PS. Cytaty pochodzą z książki Franciszka Gawełka “Przesądy, zabobony, środki lecznicze i wiara ludu w Radłowie, w pow. Brzeskim”, wyd. Kraków 1910. Zachowano w nich oryginalną pisownię.
Obie historie mają punkty wspólne i dotyczą tego samego zagadnienia. Osoby, które przeszły granicę życia i śmierci i są już „pod drugiej stronie” odczuwają bardzo wyraźnie rozpacz osób, które są w świecie materialnym. Wiele wskazuje na to, że ich zbyt wielki ból po „odejściu bliskiej osoby” jest zbyteczny, a nawet szkodliwy. Nie tylko dla żyjących, ale także i przede wszystkim dla tych, którzy „odeszli w stronę światła”. Łatwo powiedzieć, trudno zrobić... Jesteśmy bowiem tylko ludźmi, którzy nigdy nie byli i nie będą przygotowani na przejście owej granicy dwóch światów przez naszych bliskich. Ale trzeba mieć nadzieję. I czytać uważnie strony FN!
W ramach naszego wręcz „policyjnego śledztwa”, które dotyczy różnych aspektów tematu życia po śmierci, zbieramy materiał dowodowy, którego zadaniem jest przekonanie do "istnienia niematerialnego wymiary ludzkiego bytu" jak największej ilości osób. I natrafiliśmy na ważny ślad! Jeden z naszych oficerów pisze unikalny tekst na temat tego, co się dzieje podczas operacji, kiedy pacjent przeżywa śmierć kliniczną. Postaramy się przedstawić wam naprawdę poruszające historie, kiedy to osoba leżąca na stole operacyjnym nagle zaczyna widzieć swoje ciało „z jakiegoś punktu zawieszonego pod sufitem”, a następnie swobodnie przemieszcza się po szpitalu.
Takie osoby relacjonują dokładne przebiegi rozmów, których byli świadkami, kiedy przebywali poza „materialnym ciałem”. Historie te naprawdę ścinają z nóg (jedna z osób słyszała rozmowę w zupełnie innej części szpitala) i nie ma w ogóle co nawet podnosić argumentu, że „mózg ich mimowolnie coś tam rejestrował”. Ich podróże w ciele astralnym mogą być koronnym argumentem na rzecz tezy, że po śmierci ciało ludzkie opuszcza duch, który napędza tę niezwykłą biologiczną maszynerię, jaką jest ludzki organizm.
Jedna z historii została przez nas „wyłapane” na zagranicznym kanale telewizyjnym i wkrótce zostanie przetworzona na potrzeby naszej witryny www.youtube.com/FundacjaNautilus
I jeszcze jedna sprawa. Ostatnim tekstem opublikowanym na stronach FN był materiał o tym, że znane postaci po swojej śmierci wracają w jednym z następnych wcieleń i znajdują się „w bardzo podobnym miejscu”. Tego typu powtórne inkarnacje tej samej istoty zdradzają szczegóły, czasami niesłychane zbiegi okoliczności, kiedy okazuje się, że dany człowiek jest w czymś podobny do kogoś, kto wiele lat temu zajmował podobne stanowisko lub był w podobnej sytuacji. Mało osób wie, że genialny pod każdym względem francuski przywódca Napoleon Bonaparte zawsze powtarzał, że jest reinkarnacja, zaś on sam w jednym z wcześniejszych wcieleń był Karolem Wielkim. Ten wątek biografii Napoleona jest bardzo często bagatelizowany, a szkoda.
Oto jednak e-mail, który trafił na pokład okrętu N.
Sent: Saturday, February 27, 2010 11:58 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: dotyczy zbieżności dat z życia Lincolna, Kenedy`ego.
Witam
To właśnie z waszego artykułu jakiś czas temu, dowiedziałem się o zaskakujących podobieństwach długości przedziałów czasowych pomiędzy znaczącymi wydarzeniami w życiu Napoleona i Hitlera. Dzisiaj z kolei dowiaduje się o podobieństwach dotyczących Kenediego oraz Lincolna, oczywiście na waszym portalu. Informacja ta przypomniała mi pewne zdjęcie, które odnalazłem na jednej ze stron internetowych. Zdjęcie to przedstawia Mussoliniego i Berlusconiego, obaj z opatrunkami na twarzy.
Nic w tym dziwnego gdyby nie to, ze sam kształt, okoliczności w jakich się tam znalazły a także ich umiejscowienie budzi co najmniej konsternacje z powodu zaskakującego podobieństwa. Mało tego, sami panowie na tym zdjęciu są zadziwiająco do siebie podobni i można powiedzieć, obaj zadziwiająco bezczelni i pewni siebie :) Zainspirowało mnie to do tego aby porównać kilka ważnych dat z ich życia, ale niestety nic interesującego nie udało mi sią znaleźć. Może po obejrzeniu tego zdjęcia przez załogę sami postaracie się dopatrzeć kilku innych analogii, nie koniecznie już na zdjeciu.
Sprawa jest bardzo ciekawa i naszym zdaniem jest prawie pewne, że jest to kolejne wcielenie tej samej istoty. Analogii jest zresztą więcej, ale nie czas i miejsce teraz, aby je analizować przy okazji tego tekstu.
A oto i oba zdjęcia, o których wspomniał nasz czytelnik:
Komentarze: 0
Wyświetleń: 29211x | Ocen: 17
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie