Dziś jest:
Sobota, 23 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 26732x | Ocen: 15
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
W snach można zobaczyć i przeżyć wydarzenia, które dopiero się wydarzą
To zdarzenie ma wielu świadków i jest absolutnie dowodem na to, że zjawisko snów z wizjami przyszłości jest faktem. Był 25 grudnia 2004. Jeden z dziennikarzy TOK FM, którego znaliśmy z czasów prowadzenia w tym radio audycji, zadzwonił z bardzo nietypową sprawą. Oto po raz pierwszy w życiu miał dziwny sen.
Śniła mu się zalewająca wszystko fala wody, która pochłonie życie wielu setek osób. Był jeden element, który go zdumiał. O co chodziło? O to, że tam palmy!
Śniła mu się irracjonalna scena, kiedy potężna ściana wody uderza w wybrzeże, na którym rosną palmy. Potem widział już tylko zniszczenia i setki ofiar. Sam był zdziwiony, gdyż nigdy podobnego snu nie miał. Nie bardzo potrafił go także wytłumaczyć, stąd zadzwonił do ludzi FN.
My też byliśmy zdziwieni jego telefonem, bo nigdy wcześniej nie podejrzewaliśmy akurat tego człowieka o to, że przywiązuje wagę do rzeczy tak „nieistotnej” jak sny. A jednak kilkanaście godzin później wydarzyło się coś, co sprawiło, że nasz znajomy – jak sam się wtedy wyraził – zaczął się bać.
26 grudnia 2004 roku trzęsienie ziemi o sile 9 stopni w skali Richtera wystąpiło na Oceanie Indyjskim w pobliżu wybrzeża Sumatry i w jego następstwie potężne fale tsunami zabiły ponad 200 tys. ludzi w południowym i południowo-wschodnim rejonie Azji. To wydarzenie z udziałem dziennikarza radia TOK FM może być śmiało przez wszystkich podawane jako dowód na to, że sny prorocze są faktem.
Z historii przysyłanych do FN warto przytoczyć kilka snów, które rzeczywiście mogą być uznane za „prorocze”. Jedna ze spraw dotyczy wydarzenia z 2004 roku, którego bohaterem był trener reprezentacji polskich biathlonistów Roman Bondaruk.
Teraz ciekawa historia z „ostatnich dni”. Nie spotkaliśmy się z tym, aby ktoś miał sen o przeglądaniu internetu, ale... kto wie? ;) Naprawdę historia zasługuje na uwagę ze względu choćby na swoją oryginalność.
Sent: Friday, March 05, 2010 10:52 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: sny prorocze
Witam Serdecznie!
Chciał bym opowiedzieć Państwu o bardzo dziwnym zdarzeniu które miało miejsce niedawno. Na wstępie chciał bym zaznaczyć że podchodzę niezwykle sceptycznie do tematów snów i wizji proroczych. Bardzo trudno było mi w coś takiego uwierzyć...do niedawna.
Cała sytuacja rozegrała się 27.02 tego roku. Byłem w pracy do 22.00 i po powrocie do domu, zjedzeniu kolacji i prysznicu normalnie położyłem się spać. (W pracy mam dosyć dużo wolnego czasu który spędzam siedząc w internecie na portalach informacyjnych, Nautilusie, itd.) Wstałem rano ok. godz 9.00. Żona wstała trochę wcześniej i weszła do pokoju oznajmiając mi że było potężne trzęsienie ziemi. Ja jej na to, że wiem. Powiedziałem jej, że było w Chile i że miało 8,8 stopnia w skali ale że w porównaniu z Haiti to nie zginęło dużo ludzi. I w tym momencie zauważyłem bardzo dziwny wyraz na twarzy mojej żony i po krótkiej chwili konsternacji spytała czy mogę jej powiedzieć skąd to wiem. A ja jej na to, że czytałem to na onecie przed wyjściem z pracy, i o co właściwie jej chodzi bo wyraz twarzy nie zmieniał się specjalnie.
A ona mi na to że chyba mi się to przyśniło bo trzęsienie rozpoczęło się ok 7.40 czasu polskiego czyli w momencie kiedy jeszcze smacznie spałem. Wtedy na mojej twarzy pojawił się ten sam wyraz i pobiegłem to sprawdzić i jak się okazało informacja na onecie była dokładnie taka jak ta którą "czytałem" w pracy z tym że pojawiła się na portalu ok 8.00 rano!
Nie wiem w jaki sposób to sobie wytłumaczyć. W zasadzie ranga wydarzenia nijaka ale odmieniła moje spojrzenie na wszelkie objawy przewidywania przyszłości. Może jeszcze kogoś moja historia skłoni do przemyśleń na ten temat?
Pozdrawiam!
Adam
Dostajemy sporo listów wysłanych do redakcji FN. Czasami nasi czytelnicy opisują także sny, które ich zdumiały swoim przebiegiem albo tym, co działo się już po nich. Na potrzeby tego tekstu wybraliśmy kilka „na chybił trafił”, choć – trzeba przyznać – materiału wystarczyłoby na pokaźną książkę. Każdy z takich e-maili jest starannie opisywany i trafia do naszego archiwum.
Żadna, ale to absolutnie żadna historia nie ginie! Warto to przypominać wszystkim, którzy kiedykolwiek zdecydowali się do nas napisać e-mail czy list.
A oto kilka wybranych snów z korespondencji „do FN”. Nie tylko tych proroczych, ale także takich, które z jakiś powodów wydały się interesujące jakiemuś oficerowi Nautilusa.
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Rzeczy dziwnych c.d.
Dzien dobry.
Uwierzycie albo i nie w moim zyciu bywalo wiele dziwnych przypadkow. Jestem osoba nadwrazliwa i ogolnie jest mi z tym zyc ciezko. A teraz do rzeczy. Dziesiec dni temu wybieralem sie w podroz samochodem. W nocy w przeddzien wyjazdu snilo mi sie, ze jadac szosa wyprzedzalem CZARNE Renault Clio.
Takie akurat auto posiada moj znajomy - zreszta niezbyt mi zyczliwa osoba. I podczas tego wyprzedzania owego Clio (we snie ) doszlo do wypadku. Sen byl bardzo sugestywny, wrecz taki jakis dziwnie niepokojacy. Wyjechalem rano i po dwoch godzinach podrozy, niedaleko celu, pojawilo sie przede mna na trasie identyczne CZARNE Renault Clio. Przypomnial mi sie ten sen sprzed kilku godzin i nawet w mysli usmiechnalem sie do siebie. (ze moze np. jeszcze na dodatek, to auto prowadzi ten moj znajomy - spojrzalem, ale nie). Wyprzedzilem go i w ciagu nastepnych kilku sekund zaczalem wyprzedzac kolejny samochod. I wowczas auto, ktore wyprzedzalem zjechalo na mnie powodujac wypadek i tylko cudem skonczylo sie na uszkodzeniach samochodow . Ciekawy PRZYPADEK - czyz nie? pzdr. serdecznie. tb.
PS. Nie moglem sie oprzec pokusie, aby Wam to opisac.
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: smierc moich najblizszych..
W roku 2004 mojej mamie przyśniła sie starsza kobieta, nie mieszkająca już na naszej ulicy, ani w naszym mieście, która to powiedziała: przyszedł czas na was. Mama bardzo się wystraszyła, gdy mi o tym powiedziała, pomyślałyśmy o babci ( oczywiśce od razu było większe zainteresowanie jej zdrowiem). Jednak ok. 3 tygodni później tragedia dotknęła mojego taty. Po uderzeniu głową o beton, tata zapadl w śpiączkę, nastepnie zmarl. Był zdrowym. Silnym i młodym mężczyzną. Myslałam, że nic już gorszego nas nie spotka w życiu…a jednak…
Półtora roku później mama miała kolejny sen: widziała mężczyznę ubranego w czarna szatę, z kapturem na głowie, zasłaniającego nekrolog.
Po tym snie słuchaliśmy od mamy, ze to ona teraz umrze..tak nie było..
Mieszkałam w innym mieście, tego wieczoru nie wiem czemu, wyłączyłam telefony ( nie chciałam, aby ktoś mnie budził) i tej wlaśnie nocy miałam sen: śniła mi się cala moja rodzina, ale w bardzo dziwny sposób, gdyż mój młodszy brat był na środku jeziora, wokół niego jacyś nieznani mi ludzie, ale wszyscy jakby za mgłą, bratu wystawała nad powierzchnią wody tylko głowa i patrzył w naszą stronę, ale widział tak jakby tylko ś.p. naszego tatę. Uśmiechali się do siebie..
Obudziłam się i nie wiedziałam jak mam to rozumieć. Włączyłam telefon – kilkanaście nie odebranych połączeń od siostry… Mój kochany braciszek zginął z dwójką znajomych w wypadku samochodowym, przeżył tylko kierowca.
Babcia codziennie modliła się o śmierć, zmarła pół roku później.
Moje życie jest już inne…
Joanna
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Sen i Misterium
Bardzo serdecznie Witam!
Jestem częstym czytelnikiem Waszej strony internetowej, a jednocześnie od 10 lat współuczestniczę w przedstawieniu Misterium Męki Pańskiej na Poznańskiej Cytadeli. Już kiedyś pisałem w związku ze zdjęciem, na którym były widoczne plamy, ale teraz piszę w zupełnie w innej sprawie. Dzisiaj pragnę się podzielić moim snem, który zapamiętałem dzisiaj rano, choć często nic nie pamiętam, bardzo ciekawym snem, a tematem nawiązującym do często publikowanych artykułów na Waszej stronie... I tu nie zdradzę jeszcze o co chodzi. Za chwilę wszystko się wyjaśni. Sen był jak błysk pioruna szybki i bardzo wyraźny!!! Jeszcze nigdy nie widziałem we śnie tylu szczegółów tak szybko i tak wyraźnie, jakbym tam był na prawdę. Sen zaczyna się sytuacją, w której zbliżam się do okna, oczywiście nie zwracam uwagi na okno, tylko na to, co za oknem. Okno jest jakieś inne, niż to, które mam u siebie w domu, skierowane na zachód Słońca. U mnie zachód Słońca jest nie możliwy do oglądania, ze względu na sąsiadujące domy. A to co widzę we śnie, to zachodzące Słońce tuż przy samym horyzoncie, który jest idealnie równy, tak jakby to była woda, albo lód. Słońce u nas na Ziemi, przy zachodzeniu, powiększa swą objętość i świeci na czerwono. Tu też widziałem we śnie czerwone Słońce, ale zupełnie malutkie, tak jakbym oglądał to zjawisko z planety na odległej orbicie wokół Słońca. I czekam, aż koniuszek tarczy Słońca zbliży się do horyzontu i korona słoneczna przestanie tworzyć idealny kształt koła. Nagle Słońce zaczęło błyskawicznie się zapadać. Nastąpiła kolapsacja Słońca pod wpływem niewyobrażalnie ogromnej energii. I czułem, że w wyniku tej kolapsacji nastąpi ogromny wybuch i w tym momencie, gdy mała kropka będąca Słońcem znikła, nastąpił Wielki Wybuch. W tym momencie zobaczyłem coś dziwnego, wydawało mi się, że jednak jestem na Ziemi i widzę przed sobą olbrzymi przeźroczysty Księżyc, a tło otaczającego kosmosu, z czarnego zrobiło się zupełnie jasne. Pomyślałem, że to nie dobrze, że Księżyc stanął pomiędzy Słońcem a Ziemią. Przecież siła wybuchu spowoduje zderzenie Ziemii z Księżycem. Ale nic takiego się nie stało. Księżyc jakby znikł, a Ziemia przemieściła się gdzieś poza orbitę Urana, albo Neptuna, tak jakby wróciła w miejsce mojej początkowej obserwacji. W tym ruchu Ziemi jakby do tyłu, równocześnie towarzyszył ruch o ogromnej szybkości innych planet, tak jakby wracały na swoje dawne miejsce, jakby w innym wymiarze, "W PRZEJŚCIACH KWANTOWYCH". Materia planet stała się jasno-biała, a odległości między planetami skórczyły się kilkaset razy. Planety też powiększyły się kilkaset razy i ułożyły się w harmonijną strukturę i stanęły nieruchomo.
Pozdrawiam
Ziemowit /xxxxxxxxxx/
P.S. Bardzo dziękuję wszystkim twórcom za wspaniałe tematy artykułów.
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Sen
Witam załogę!
W nawiązaniu do historii o dziewczynce i jej śnie chciałabym opowiedzieć o tym co kiedyś mi sie przydarzyło. Nie jest to tak spektakularne i cudowne ale warte chyba opisania. Mając jakieś 11 lat, a było to na poczatku lat 80-tych, zgubiłam legitymację szkolną. Strasznie mnie to męczyło. Bałam się nawet powiedziec o tym rodzicom. Po jakichś trzech tygodniach miałam bardzo wyraźny sen, w którym to w kuchni, na wieszaku, w siatce, wyczułam przez materiał, że w środku jest moja zagubiona legitymacja. Rano po obudzenieniu pamietałam ten sen bardzo dobrze ale nie wzięłam go poważnie. Po kilku dniach kiedy to mama wysłała mnie po zakupy zaczęłam szukać wolnej reklamówki i jak nie trudno się domyślić w jednej z nich siedziała moja legitymacja. Wszystko było zgodne z moim snem (kuchnia, wieszak) z jednym wyjątkiem. We śnie legitymacja była w szmacianej siatce a w rzeczywistosci w reklamówce. Osłupiałam. Zaczęłam wierzyć we sny.
Dopiero po kilku latach po przeczytaniu jakiejś ksiażki dowiedziałam się, że sen był odpowiedzia podświadomości na mój dzieciecy problem.
Pozdrawiam
Iwona
-----Original Message-----
From: Marek xxxxxxxx
Sent: Wednesday, January 30, 2008 11:01 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Sen - proroctwo
Witam całą załogę, robicie kawał dobrej roboty!
Na pewno dostajecie takich opisów snów na pęczki, ale na pewno też wszystko zbieracie i archiwizujecie, dlatego zdecydowałem się wam przesłać i mój. Dlaczego uważam mój sen za proroczy? Z powodu uczucia w czasie snu jak i przez cały dzień jakie mi towarzyszyło, z którym to uczuciem spotkałem się pierwszy raz w życiu. To właśnie to uczucie, którego nie da się opisać słowami mówiło mi w trakcie snu, aby się na nim skupić i zapamiętać z niego jak najwięcej bowiem we śnie jest mi przedstawiane coś bardzo ważnego. To samo uczucie po przebudzeniu przez cały dzień nie dawało mi spokoju póki nie spisałem całego snu w notesie. Zdarzyło mi się to w pierwszej połowie grudnia zeszłego roku, parę dni temu przepisałem sen z notesu do komputera chcąc się nim podzielić między innymi z Wami. Nie wiem czego on dotyczy i co pokazuje, ale wolę go przesłać przed wydarzeniem, z którym się może wiązać niż po tym zdarzeniu twierdząc, że je przewidziałem. Oto jego opis:
Wszedłem do jaskini. Idąc korytarzem doszedłem do wysokiej (około 20m) i bardzo szerokiej (50m) groty. Środkiem prowadziła ścieżka szerokości mniej więcej 2 metrów, po jej obu stronach była przepaść, nie wiem jak głęboka lub płytka, nie zwróciłem na to uwagi. Prowadziła ona na koniec tej groty (około 100m długości) gdzie łączyła się z półką skalną ciągnącą się od jednej bocznej ściany do drugiej i mającą długość może 10 metrów. Tu grota się kończyła pionową ścianą z litej skały, na której na wprost mnie był ogromny zegar. Brakowało na nim kilku cyfr i obu wskazówek, które leżały obok. Zacząłem wkładać cyfry na swoje miejsce na tarczy zegara, która miała 7 do 10 metrów wysokości. Po lewej stronie stronie zegara w pobliżu stał diabeł, który to wszystko obserwował (miał skrzydła; nie z piór lecz błoniaste), lecz czułem, że gdzieś czaiło się coś znacznie bardziej groźnego, ogromnego o potwornym, budzącym grozę kształcie trudnym do opisania (później to widziałem). Wyczuwało się, że było to straszniejszą, bardziej plugawą istotą niż sam szatan. Diabeł pozwolił mi układać czy raczej składać zegar mimo, iż jego ułożenie miało spowodować coś co nie jest mu na rękę. Cały czas układając pozostała mi już tylko jedna cyfra i wskazówki do umieszczenia na tarczy, gdy z drugiego końca groty (od wejścia) w moim kierunku zaczęła poruszać się ta nienazwana straszna istota. Zacząłem się poważnie bać i czym prędzej próbowałem włożyć na miejsce pozostałe elementy. Dobrze wiedziałem, że owa istota chce mi w tym przeszkodzić. Zdążyłem włożyć ostatnią cyfrę (chyba 5) oraz krótką wskazówkę, ale była źle włożona nie na ta godzinę co trzeba, przestawiłem ją na trzecią. Znajdowałem się na rusztowaniu lub drabinie, inaczej bym nie dosięgnął, została mi jeszcze długa wskazówka, miałem ja wstawić na godzinę dziesiątą. Podniosłem ją i zacząłem wspinać się po drabinie (umownie) w górę, istota była już obok półki skalnej, wiedziałem, że nie zdążę, złapała mnie czymś (szponami lub macką), uniosła jeszcze wyżej i zaczęła się oddalać ze mną w kierunku wejścia groty. W tym momencie przemówił do niej diabeł, żeby choć raz zrobić coś jak należy (w sensie coś dobrego, prawego), istota go usłuchała i postawiła mnie na ziemie a sama zaczęła się oddalać. Nie pamiętam, ale chyba wsadziłem na miejsce ostatnia wskazówkę, otworzyły się kamienne drzwi obok zegara. Było to wejście do jakby pomieszczenia z sarkofagiem. Diabeł coś do mnie mówił, mniej więcej, że idzie spać na 2000 lat. Czułem, że wchodząc tam nie będzie mógł wyjść z tego pomieszczenia ot tak. Będzie tam musiał przebywać dopóki ktoś go nie wypuści (np. z woli Boga). Wchodząc okazywał jakby skruchę. Dało się wyczuć, że jeśli by tam nie wszedł uległby zniszczeniu lub czemuś nawet gorszemu. Natomiast druga istota nie chciała lub może nie mogła (tego nie wiem) wejść do tego pomieszczenia i będąc już na drugim końcu tej ogromnej groty rozpadła się na tysiące kruków, nietoperzy a może kawałków czegoś tam, które odleciały. Czując zagrożenie, że i mnie może coś takiego spotkać czym prędzej wybiegłem z jaskini."
W czasie snu i po przebudzeniu bardzo silnie odczuwałem, że bardzo ważna rolę odgrywa tu godzina ułożona na zegarze 14:50, ale należy ją odczytywać jako za dziesięć trzecia i nie inaczej, był na to położony szczególny nacisk. Nie wiem czego może dotyczyć sen, ale może was zainteresuje.
Pozdrawiam, Marek (Nazwisko do wiadomości redakcji)
SEN
Życie człowieka jest bardzo zagadkowe. Czasem nie potrafimy odpowiedzieć sobie na wiele pytań, właśnie "dlaczego tak się dzieje", jednak z czasem, pojawia się coś co potrafi rozwiązać naprawdę wiele niewiadomych zagadnień, które na pewno każdy z nas, coś tam ma zachowane w swojej pamięci.
Do Wilna jeździłam co roku od małego dziecka. Ponieważ mieszkała tam rodzina mojego Tatusia, który urodzony był w tym wyjątkowym mieście. A przede wszystkim swoje kroki kierowałam do mojej Babci Anny, która kochała mnie bardzo, a ja zawsze z niecierpliwością czekałam wakacji aby zobaczyć się z nią.
Jak przyjeżdżała do Polski, to wtedy byłyśmy razem. i dłużej. Pamiętam jak czesała moje warkocze i całowała mnie czule. Mogłam godzinami siedzieć na jej kolanach, wtedy już nawet żadna zabawa mnie nie interesowała. Babcia była na pierwszym planie. Ale przyszedł czas, że Bóg powołał moją Babcię do siebie. Babcia Anna zmarła w pięknym wieku 92-lat, i jej śmierć była prawdziwym ciosem dla mnie. Tym bardziej, że już nie żył też mój ukochany Ojciec. Nie mogłam pojechać na jej pogrzeb, ponieważ urodziłam drugie dziecko i nie mogłam zostawić malucha. Więc na pogrzeb pojechała tylko moja Mamusia.
W następnym roku w nocy przyśniła mi się Babcia, że przyszła do mnie, i powiedziała "dziecko kochane, znasz cmentarz na Zwierzyńcu" [dzielnica Wilna], tak Babciu znam odpowiadam, "to pójdziesz do końca nowej części cmentarza, czwarty rząd, od góry ósmy grób, jest mój", uśmiechnęła się i w tym momencie się obudziłam !. Pierwsza moja myśl to była, że muszę jechać do Wilna to było wołanie w głos mojej duszy. Jadę do Wilna, to były moje pierwsze słowa jakie powiedziałam z samego rana ja muszę jechać. No a mały ?, pyta Mamusia, mały ma 18-miesięcy, dacie sobie z nim radę, chociaż na tydzień, ale muszę jechać. Uparłam się, i w takich przypadkach wszyscy w domu wiedzieli, że nie ustąpię.
Po przyjeździe brat mój stryjeczny mówi, "wrócę z pracy trochę wcześniej, i pojedziemy zaraz do Babci". Jednak z samego rana, kiedy wszyscy pojechali do pracy, ja też pojechałam sama na cmentarz, chciałam być sama i sprawdzić sen przyjścia w nim mojej Babuni.
Ponieważ miasto znałam bardzo dobrze, więc nie miałam problemu poruszać się po nim. Kto potrafi wyobrazić sobie moje zdumienie, kiedy klęczałam na zaśnieżonej ziemi przy grobie mojej Babci. Plan, i jego instrukcja którą podała mi Babcia we śnie, sprawdziła się w stu procentach. Wtedy byłam jeszcze młoda, i nie rozumiałam jak to jest możliwe.
Minęło wiele długich lat, dopiero na pogrzebie mojego męża, ksiądz Wilhelm, który celebrował Mszę świętą. Słowami kazania otworzył moje oczy i moja zagadka nabrała realnego sensu. Oto te słowa: "istnieje świat żywych i świat duchowy, a modlitwa to jest taki pomost, który łączy właśnie te dwa światy". I to właśnie jest to, co czasem nie rozumiemy, a wiara i modlitwa otwiera nam oczy, i odkrywamy pełnię prawdy.
Pamięci mojej ukochanej Babci, wnuczka
Krystyna /nazwisko do wiad. Red./
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: śmierć sąsiada , przeczucie i sen?????
WITAM SERDECZNIE
Chciałbym napisać o mało spektakularnym zdarzeniu ....ale tak naprawdę istotnym dla mnie. Otóż niedawno t.j. 16.07.2007 zmarł sąsiad mojej ukochanej babci. Był człowiekiem bardzo samotnym i biednym, utrzymywał się ze zbierania złomu i zasiłku z Mops-u.
Odkąd tylko pamietam zawsze jak tylko byłem u babci on przewijał się gdzieś na podwórku, często również przychodził do babci na obiad ...albo pozyczyc pieniędzy.
Nie stronił od alkoholu ale był bardzo pracowitym człowiekiem.Z uwagi na to że zajmuję się między innymi pracami budowlanymi często sam załatwiałem mu tzw. ,,fuchę'', która polegała na wywiezieniu złomu , sprzątaniu, itp. Ponadto był człowiekiem bardzo słownym (jeżeli chodzi o pracę) i terminowym. Np. Jeżeli umowiłem się z nim na konkretną godz. on już był w umówionym miejscu kilka minut przed czasem.
Na dzień przed jego śmiercią byłem jak zwykle w niedzielę u babci na obiedzie.Mój wujek, który mieszka z babcią poinformował mnie, że Kisi (tak go nazywano) leży w domu chory. Szkoda mi się go zrobiło i poprosiłem wujka, aby zaniósł mu rosołu.Następnego dnia będąc u babci dowiedziałem się ,że Kisi jest w szpitalu a kolejnego dnia że zmarł. Informacja ta dziwnie mną wstrząsnęla jakoś we mnie to siedziało, nic nie mogłem robic, trudno było mi się z tym oswoic i jakoś nie mogłem w to uwierzyc. Jakoś miałem przeczucie, że jeszcze go zobacze i byłem przekonany, iż mi się przyśni. Kilka dni byłem tym dziwnie przybity
Z uwagi na obowiązki w pracy nie mogłem byc na pogrzebie, złożyłem się tylko na wieniec z sąsiadami.
Równo siedem dni po jego śmierci sąsiad mojej babci przyśnił mi się .
W trakcie snu rozmawiałem z nim mając pełną świadomośc tego iż on nie żyje . Był ubrany jak zwykle w swoje brązowe, charakterystyczne spodnie, dokładnie widziałem jego twarz, która wydawała mi sie jakaś młodsza i mniej zniszczona. Pytałem się go ,,Jak mu tam jest" po czym on albo odpowiedział albo dał wyraźnie do zrozumienia (tylko tego dokładnie nie pamiętam czy porozumiewaliśmy sie za pomocą mowy czy czytania myśli) -że dobrze. Powiedziałem mu również aby do nas wracał na co on odpowiedział że nie chce wracac. Następnie spytałem czy jedzą tam coś lub piją na co on z kolei odpowiedział , że pije tam piwo. (?????) I to w tym śnie wydało mi się dziwne, jakby zupełnie odstawało od sensu snu. Ale czy sny muszą byc poukładane i miec logikę?Prosiłem go również w tym śnie o to , że skoro uważa że tam jest tak dobrze , aby nie zabierał tam nikogo z moich bliskich ( miałem na mysli głownie moją babcię i ojca, który ostatnio nie za dobrze się czuł), po czym on dał mi do zrozumienia żebym sie nie bał , że nie zrobi tego.
Dodam jeszcze, że prawie nigdy nie pamietam swoich snów. Zawsze rano wstaję do pracy i pierwsze co myślę to o tym czy nie zaspałem a ten sen dokładnie pamiętałem i pamiętac chyba bedę.
Dodam również, ż w sumie był mi osobą zupełnie obcą , był tylko sąsiadem mojej babci. Najbardziej zaskakując e jest to , że byłem pewien że mi się przyśni i to że ten sen tak naprawdę mnie uspokoił.
Pozdrawiam
Robert /......./
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Instynkt macierzyński
Witam nazywam się Piotr xxxxxxxxx i jestem studentem mechaniki na Politechnice Gdańskiej, sprawa w jakiej do was pisze niepokoi mnie oraz zaskakuje już od wielu lat, Mianowicie chodzi o instynkt macierzyński jeśli można tak to zjawisko nazywać. Moja mama ma już 55 lat i od wielu lat kiedy przyśni się jej surowe mięso (wiem że to dziwne :D) zawsze łapie mnie jakaś choroba lub coś mi się złego dzieje, im więcej tego mięsa tym zazwyczaj jest gorzej.
Staje się to już od wielu lat praktycznie cyklicznie. Zawsze, gdy mówi mi żebym uważał na siebie bo miała taki sen, to mimo tego iż to robie, zawsze cos mnie dopadnie i zazwyczaj nie jest to zwykłe przeziębienie - chorowałem kiedyś na zapalenie żołądka które lubi często powracać - praktycznie każdy nawrót tej choroby zostaje przez moja mamę przewidziany. Podobnie miała kiedyś moja babcia i jej śniło się to samo zawsze gdy tylko coś złego miało spotkać kogoś bliskiego. Czy można mówić tu o jakimś 6 zmyśle pomagającym rodzicom przewidzieć cierpienie swoich dzieci?
Pozdrawiam Piotrek
Następny odcinek dotyczący snów będzie poświęcony bardzo szczególnemu rodzajowi przeżyć sennych, które do FN przysyłają czytelnicy. Chodzi o wizję katastrof, jakie mają podobno nawiedzić naszą planetę.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 26732x | Ocen: 15
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie