Dziś jest:
Sobota, 23 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 22896x | Ocen: 2
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Mieszkanka gminy Kadzidło twierdzi, że ma kontakt z duchami.
Wiemy, że takie osoby zdarzały się w ludzkiej populacji od tysięcy lat, od kiedy tylko istnieją ludzkie zapiski dotyczące historii ludzkości. Chodzi o ludzi, którzy potrafią kontaktować się z duchami. Wiemy, że są takie osoby, bo przykładem takiej osoby jest Krzysztof Jackowski. Czy taką osobą jest p. Elżbieta, którą opisał Tygodnik Ostrołęcki? Na razie warto zapoznać się z tym tekstem.
I nagle duch pojawia się przede mną. Nie wiem jak to opisać - widzę taką mgłę, cień, zarys człowieka. Nie słyszę jego głosu, ale ten głos jakby pojawia się od razu w mojej głowie. Widzę przy tym różne obrazy, widzę śmierć tych ludzi - opisuje pojawianie się duchów pani Elżbieta.
Pięćdziesięciokilkuletnia kobieta mieszka w niewielkiej miejscowości w gminie Kadzidło razem z mężem i synem. Ich skromne gospodarstwo nie wyróżnia się niczym szczególnym - niewielki dom oraz stodoła i chlew, przy którym na łańcuchach pilnują pozbawionej płotu zagrody dwa psy. Wnętrze domu również jest takie, jakich wiele. Jedyne, co przyciąga tam uwagę, to ściany pokoju, w którym stoi łóżko kobiety. Wisi na nich mnóstwo wizerunków świętych i krzyże. To właśnie w tym pokoju odwiedzają panią Elżbietę pokutujące duchy zmarłych, które proszą ją o pomoc.
Nie wiem jak to opisać
- Wszystko zaczęło się kilkanaście lat temu. Pierwszym duchem, który mnie odwiedził, był duch mojego teścia. Było to jakieś trzy tygodnie po jego śmierci. O nic nie prosił, tylko powiedział mi, czego mogę spodziewać się w przyszłości. I to zaczęło się sprawdzać. Później byli następni - opowiada kobieta.
Jak twierdzi, zmarli pojawiali się potem w jej mieszkaniu wielokrotnie. Ostatnio - na początku tego roku.
- To są duchy ludzi, którzy zmarli tragicznie. Przychodzą i proszą o wstawiennictwo tutaj, na ziemi. Zazwyczaj chodzi o jakąś drobną przysługę, jakiś gest, dzięki któremu będą mogły wreszcie opuścić nasz świat i przedostać się na drugą stronę - mówi pani Elżbieta.
Pewien sąsiad, który spłonął w stodole, prosił o poświęcenie miejsca swojej tragicznej śmierci. Inny - samobójca - chciał, żeby najbliższa rodzina pomodliła się za jego duszę w kościele. Kiedy kobieta spełnia te prośby, lub przekazuje je rodzinom zmarłych, duchy więcej się nie pojawiają. Ale po nich przychodzą inne.
- Odwiedzają mnie zawsze w nocy. O różnych godzinach, jednak tylko wtedy, kiedy jest ciemno. Dobrze wiem, że zaraz pojawią się w domu - żeby ktoś widział i słyszał jak zachowują się wtedy psy na podwórku, to też nie miałby wątpliwości, że za chwilę musi nastąpić coś niezwykłego. One strasznie ujadają, wyją, a w tym ujadaniu czuć strach. I nagle duch pojawia się przede mną. Nie wiem jak to opisać - widzę taką mgłę, cień, zarys człowieka. Nie słyszę jego głosu, ale ten głos jakby pojawia się od razu w mojej głowie. Widzę przy tym różne obrazy, widzę śmierć tych ludzi - opisuje pojawianie się duchów kobieta.
Mówię o szczegółach śmierci
Wydawałoby się, że osoba, która chodzi po wsi i opowiada o tym jak odwiedzają ją duchy, może liczyć jedynie na litościwe popukanie się w czoło albo drwiące uśmiechy sąsiadów. Nic bardziej mylnego. Rodziny zmarłych, u których pojawia się pani Elżbieta, aby przekazać im prośby duchów, traktują te wizyty poważnie i spełniają życzenia zmarłych.
- Kiedy mówię o szczegółach śmierci ich najbliższych, kiedy opisuję w jakiej pozycji znaleziono ciało, czy też opowiadam o innych sprawach, o tajemnicach, które mogą znać tylko członkowie bliskiej rodziny, to byłoby dziwne, gdyby ludzie reagowali inaczej - tłumaczy. W domu również nikt nie kpi z jej opowieści o duchach - mąż i syn zdążyli się już do tego przyzwyczaić i uważają, że odwiedzające żonę i matkę dusze to całkiem normalne zjawisko. Jedyną osobą, która jak dotąd zignorowała, a wręcz wyśmiała jej niecodzienne historie, był miejscowy proboszcz. Od tamtej pory kobieta straciła zaufanie do księży. Ale z chodzenia do kościoła nie zrezygnowała i zapewnia, że nie zrezygnuje nigdy.
- To są dwie zupełnie różne sprawy, które ja potrafię oddzielić. A bez możliwości odwiedzania świątyni moje życie straciłoby sens - mówi kobieta.
Duchy potrafią się odwdzięczyć
Chociaż odwiedziny wyjątkowych gości trwają już kilkanaście lat, pani Elżbieta nigdy nie odczuwała lęku. Nie boi się, bo jak twierdzi wie, że nic jej ze strony pokutujących dusz nie grozi.
- One nie przychodzą po to, żeby mnie skrzywdzić, tylko oczekują pomocy. Czego więc mam się bać? - mówi kobieta i zaraz dodaje. - Poza tym, duchy którym pomagam, odwdzięczają się i otaczają mnie jakąś szczególną opieką, jakimś niewyrażalnym wsparciem. Kiedy tylko jestem w kłopotach, modlę się do odwiedzających mnie dusz i wtedy ogarnia mnie taki przedziwny spokój - jestem pewna, że wszystko będzie dobrze. Zresztą ja się w intencji pokutujących dusz modlę nieustannie. Na pytanie, dlaczego to właśnie ją duchy obdarzyły zaufaniem, pani Elżbieta nie potrafi znaleźć odpowiedzi.
- Nie wiem, dlaczego tak się dzieje, nie wiem, dlaczego właśnie ja. Kiedyś pewna staruszka, która również miała kontakt z duchami, powiedziała mi, że mam taki szczególny dar i muszę z nim żyć. Żyję więc z tym darem, bo tak najwyraźniej chce Bóg, a ja nic na boską potęgę nie poradzę. Tak po prostu być musi - kończy swoją opowieść pani Elżbieta.
Kościół zna takie przypadki
To na pewno nie jest sprawa demoniczna ani opętanie i moje doświadczenie egzorcysty oraz wiedza z zakresu demonologii, na nic się tu nie przydadzą. Jest natomiast w historii Kościoła osoba - Maria Simma (1915-2004) - która miała przeżycia podobne do tych, o jakich mówi bohaterka artykułu. Simma, od dziecka osoba głęboko religijna, kiedy pewnego razu położyła się do łóżka, tuż przed zaśnięciem zauważyła, że po jej pokoju ktoś chodzi. Myślała, że to złodziej i chciała go pochwycić, ale jej dłonie natrafiły jedynie na pustkę. Po tym zdarzeniu udała się do swego spowiednika, a ten polecił jej modlitwę. Kiedy zastosowała się do polecenia, zaczęły przychodzić do niej dusze cierpiące w Czyśćcu, prosząc ją o pomoc. Od tej pory Simma niestrudzenie modliła się i pokutowała, służąc im dniem i nocą. Tyle o Marii Simmie. Dla prawdy muszę tu wspomnieć, że również ja sam, w trakcie swojej praktyki duszpasterskiej, spotykałem ludzi, którzy podobnych przeżyć doświadczali. Trzeba zatem powiedzieć, że takie przypadki się zdarzają i Kościół je zna. Po prostu są pomiędzy nami osoby o bardziej wyczulonych zmysłach, które mogą więcej odkrywać i więcej poznawać, ale żeby mieć pewność, z czym mamy do czynienia, konieczna jest bardzo dokładna weryfikacja. Musimy wiedzieć czy pochodzi to od Boga, czy od złego. W pierwszym przypadku należy możliwość obcowania z duszami przyjmować, w drugim - zdecydowanie odrzucać.
W opisywanej historii wskaźnikami, że nie mamy kontaktu z czymś złym, jest całkowity brak lęku u bohaterki tekstu oraz skuteczność jej modlitwy - jej doświadczenia ustają po modlitwie właśnie, lub po poświęceniu wskazanego miejsca. Można zatem uznać, że doświadczenia opisywane w artykule pochodzą od Boga i są przejawem jego łaski, na którą kobieta musiała się jednak zgodzić. Taka sytuacja będzie zapewne budująca dla ludzi, którzy z osobą obdarzoną łaską bożą się spotykają. Ale jeśli u takiej osoby wystąpi brak pokory, to natychmiast pojawi się też prawdopodobieństwo, że może nią zawładnąć zły. Jeżeli tylko pojawi się pycha, jeśli tylko ta osoba uzna, że jest lepsza od innych i zacznie się z tego powodu wywyższać, to jest to właśnie pierwszy przejaw oddawania się we władzę innych mocy. Warto więc jeszcze raz powtórzyć - im więcej pokory, tym mniej możliwości działania złego.
Tygodnik Ostrołęcki, 2008
Miejscowość Kadzidło będzie jednym z miejsc, gdzie zatrzyma się nasz konwój Nautilusa. Obiecujemy nagrać z bohaterką reportażu w „Tygodniku Ostrołęckim” materiał wideo. Na pokładzie naszego „pojazdu” będzie także silne medium, więc... będzie to ciekawe spotkanie.
Na zakończenie jeszcze jedna historia, którą opublikowała „Przyjaciółka”. Aby się z nią zapoznać, warto plik ściągnąć na swój komputer, otworzyć plik i powiększyć.
/kliknij na link poniżej!/
http://img201.imageshack.us/img201/7549/artykulduchprzemowilust.jpg
Na koniec jeszcze na chwilę wracamy do sprawy chupacambry, która rzekomo pojawiła się na Ukrainie. Mamy już nowe informacje i postaramy się je przedstawić w kolejnym tekście, ale w oczekiwaniu na materiał wideo warto przedstawić e-mail z przemyśleniami od naszego stałego czytelnika.
Wydał nam się na tyle interesujący, że postanowiliśmy go przedstawić na łamach naszego portalu.
Szanowni Państwo,
Z zamiłowania interesuję się kryptozoologią i ogólnie zjawiskami niewyjaśnionymi. Chciałbym podzielić się z Wami moimi uwagami dotyczącymi zagadkowej istoty zwanej Chupacabra. Nie chciałbym mówić tego, co zostało już powiedziane na ten temat. Uważam, że stworzenie to przejawia instynkt zabijania w formie innej niż w świecie drapieżników, tzn. że albo zabija nie tylko po to, aby się nasycić, albo ma tak silne pragnienie krwi, że potrzebuje jej stale, zważywszy, że to zwierzęca krew stanowi jego jedyne źródło pożywienia.
Nasuwa się pytanie, tzn. czy takie stworzenie mogło ewoluować z jakiejś innej formy? Przejawia nienaturalne zachowania, a dodatkowo cechy jego wyglądu są tak specyficzne i nie za bardzo do siebie pasujące. Skąd się wzięło?
Po drugie uważam, że widoczne u Chupacabry, pewnie bardzo ostre kły, służą do wysysania krwi poprzez umieszczone w ich środku kanały, bo gdyby miał być to język ze ssawką, otwory w martwych zwierzętach byłyby bardziej rozległe i z pewnością takie wysysanie trwało by dłużej. Moim zdaniem ta istota jest inteligentna, przy czym poluje sama. Sądzę też, że musi być bardzo silna i zwinna. Osobiście twierdzę, że potrafi wykonywać wielometrowe skoki. Zaskakujący jest ten element zaskoczenia. Dlaczego w tym jednym
przypadku ofiary nie wyczuwają zbliżającego się zagrożenia? Może to kwestia zapachów?
Kolejną sprawą są oczy i fakt, że Chupacabra ma je żółte. Prawdopodobnie widzi doskonale i nocą, i za dnia. Być może ma też jakieś fenomenalne zdolności widzenia.
Twierdzę, że ma zdolność kamuflażu, zmieniając kolory. Bo jak wytłumaczyć to, że potrafi podejść stado zwierząt gospodarskich w środku dnia i na otwartej przestrzeni?
A może wyczuwa ciepło ofiar ( poluje na ssaki)?
Myślę, że skoro żywi się krwią, ma specyficzną, uproszczoną przemianę materii, a co za tym idzie - pewnie długo żyje. Być może krew zwierząt naprawia jakieś braki w jej układzie krwionośnym, jakieś reakcje łańcuchowe w składzie chemicznym jej krwi.
Z wyrazami szacunku dla Fundacji,
Paweł xxxxxx
Gliwice
/czekamy na materiał wideo z Ukrainy/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 22896x | Ocen: 2
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie