Dziś jest:
Sobota, 23 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 40592x | Ocen: 7
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Tajemnicze kamienne kule z Kostaryki
Do napisania tego tekstu skłonił nas e-mail od jednego z czytelników. Chodzi o słynne kule z delty rzeki Diquis w Kostaryce. Ostatnio tekst o tych kulach napisała Polska Agencja Prasowa, a przedrukowały go polskie portale niestety bez zdjęć. Nasz „załogant Nautilusa” poprosił nas, czy nie mamy zdjęć owych tajemniczych kul i trochę więcej informacji niż to, co opublikował PAP. Zdjęcia oczywiście mamy, informacje o nich także, a o samym kulach nigdy nie wspominaliśmy na naszych stronach, więc... najwyższy czas naprawić błąd.
Zacznijmy od tego, co na ten temat napisał PAP.
Polska Agencja Prasowa 2010
Na Kostaryce znaleziono około 300 dziwnych kamiennych kul. Badaniami tych tajemniczych obiektów zajmuje się John Hoopes z University of Kansas, który ma przedstawić UNESCO ekspertyzę na ich temat w związku z propozycją wpisania kul na Listę Światowego Dziedzictwa.
Większość kul znaleziono w delcie rzeki Diquis na Kostaryce. Największa ma ok. 2,4 m średnicy i waży ok. 16 ton.
- Najwcześniejsze doniesienia o tych kamieniach pochodzą z końca XIX w. - wyjaśnia Hoopes, cytowany przez serwis Eurekalert dodając, że kule zaczęto odkrywać podczas karczowania terenu pod przemysłowe plantacje bananowców.
Naukowcy interesują się nimi od lat 30-tych ubiegłego wieku i oczywiście zadają sobie pytania: kto, kiedy i po co je wykonał. Niestety nie da się wydatować momentu powstania kuli z kamienia na podstawia analizy jej samej.
- Datujemy kule na podstawie stylów ceramiki i badań radiowęglowych przedmiotów z warstw archeologicznych związanych z kulami - tłumaczy naukowiec.
Na tej podstawie przyjmuje się, że kule zaczęto produkować ok. 600 roku, najwięcej ich powstało jednak po roku 1000, ale przed podbojem Ameryki przez Hiszpanów. Ludy, które je wytwarzały padły ofiarami najeźdźców, a jako że nie pozostawiły po sobie źródeł pisanych, wszelkie informacje co do przeznaczenia tajemniczych kul zabrały ze sobą do grobu.
Opis tych dziwnych kul znajduje się w książce naszego dobrego znajomego ze Szwajcarii, Ericha von Danikena. Nikt tego lepiej nie zrobi jak autor książki „Z powrotem do Gwiazd”. O tych kulach zresztą wspomniał w wykładzie, który wygłosił Daniken w Warszawie. A oto fragment tej książki poświęcony właśnie niezwykłym kulom z Kostaryki:
[...] Lecz właściwa archeologiczna sensacja w postaci kuli czeka na odszyfrowanie w małym środkowoamerykańskim państewku Kostaryka. W sercu dżungli i na szczytach wysokich gór, w deltach rzek i na wzgórzach spoczywają setki, jeśli nie wręcz tysiące sztucznych kamiennych piłek. Ich średnica waha się od kilku centymetrów do dwóch i pół metra. Najcięższa z odkopanych dotąd kul waży 16 ton!
Słyszałem o tej sensacji, dlatego pojechałem na dziesięć dni do Kostaryki, typowego państwa rozwijającego się, do którego jak na razie nie dotarły jeszcze masy turystów, toteż poglądowa lekcja, jaką sobie zaplanowałem nie należała do lekkich, łatwych i przyjemnych. Niemniej jednak to, co zobaczyłem, z nawiązką wynagrodziło mi wszelkie trudy. Pierwsze kule jakie zobaczyłem, bez żadnej widacznej przyczyny leżały sobie na płaskim terenie. Następnie ujrzałem kilka skupisk kul na szczytach wzgórz. Kilka z nich leżało zawsze pośrodku podłużnej osi wzgórza. Brodziłem po mulistej rzece napotykając całe gromady kul ułożonych w dziwne, niezrozumiałe konfguracje, w których widać jednak było pewien celowy porządek.
Na rozżarzonej równinie Diquis w bezlitasnych promieniach słońca od niepamiętnych czasów leży 45 kul. Czy miały powiedzieć nam coś, czego nie potrafiliśmy dotąd i nadal nie potrafimy pojąć? Abym mógł zaspokoić swoją ciekawość i zobaczyć oraz sfotografować
Kule pod Piedras Blancas, na południowy wschód od Coto River - także w Kostaryce - musieliśmy pokonać niecałe sto kilometrów, ale nasz Landrover potrzebował na to całego dnia. Co chwila musieliśmy usuwać z drogi jakieś przeszkody, podnosić we czterech nasz pojazd, na siłę przeciskać się przez niektóre zakręty. W pewnym momencie nie mogliśmy już jednak jechać dalej. Bubu, półkrwi Indianin, który był naszym przewodnikiem, szedł przodem oczyszczając drogę. Gdyby nie jego znajomość rzeczy, dwa razy wplątalibyśmy się w pajęczyny o niewyobrażalnych wręcz rozmiarach. Czyhające w nich obrzydliwe pająki są jadowite i mogą stanawić zagrożenie dla życia. Wreszcie stanęliśmy przy dwóch potężnych kulach w środku pierwotnej dżungli, a każda z nich sięgała wyżej naszych głów.
Chciałem je zobaczyć na własne oczy właśnie dlatego, że leżą w głębi dżungli. Istnieje opinia, że kule mają zaledwie kilkaset lat. Ktoś, kto jak ja raz się przy nich znalazł, nigdy w to nie uwierzy. Sama dżungla jest tutaj niewyobrażalnie stara, a w moim przekonaniu kule leżały w tym miejscu jeszcze zanim rozpleniła się bujna roślinnaść. Wprawdzie potrafimy dziś przy zaangażowaniu olbrzymich środków"przesadzić" w inne miejsce świątynię Abu Simbel, ale wydaje mi się wątpliwe, abyśmy potrafili zdeponować takie kule w dżungli, jak to zobaczyłem pod Piedras Blancas.Widziałem w Kostaryce jeszcze inne kule:- w Golfo Dulce leży 15 gigaratycznych piłek ułożonych idealniew linii prostej,
- na północ od Sierra Brunquera, w pobliżu miasteczka Uvita,napotkałem 12 kul,
- w mulistym korycie rzeki Esquina odkryto 4 kule,
- na wyspie Camaronal leżą 2 kule,- liczne kule znajdują się na szczytach Cordillera Brunquera w okolicy Rio Diquis.
Większość tych zagadkowych kul wykonana jest z granitu lub lawy. Z pewnością nie da się już ustalić dokładnej liczby istniejących pierwotnie kul. Wiele z tych okazów zdobi dziś ogrody i parki lub też budynki użyteczności publicznej. Ponieważ w jednej ze starych legend jest mowa o tym, że w środku tych kul ukryte jest złoto, wiele z nich roztrzaskano. Warto przy okazji zauważyć, że mimo tak licznych znalezisk nigdzie nie ma śladu kamieniołomu, z którego mogłyby pochodzić kule.
Tak jak w wielu podobnych przypadkach tak i tutaj brakuje śladów, które mogłyby nas doprowadzić do ich "wytwórców". W latach 1940--1941, w czasie kultywacji trzęsawisk i lasów u stóp Cordillera Brunquera po obu stronach Rio Diquis przez United Fruit Company, archeolog Doriz Z. Stone odkryła wiele kamiennych kul. Napisała potem obszerną relację z tego odkrycia, kończąc ją pełnym rezygnacji stwierdzeniem: "Kule z Kostaryki trzeba uznać za kolejną nierozwiązaną zagadkę megalityczną."I rzeczywiście nie wiemy, kto stworzył kamienne piłki, nie wiemy, jakimi narzędziami wykonano tę pracę, nie wiemy, w jakim celu wykuto z granitu kule i nie wiemy też, kiedy się to stało. Wszystko co archeologowie potrafią dziś powiedzieć na wyjaśnienie sprawy "indiańskich piłek", czy też "piłek z nieba", jak nazywają kulę miejscowi, to czysta spekulacja.
Miejscowa legenda powiada, że każda z kul symbolizuje słońce - jest to interpretacja, na którą można by się ewentualnie zgodzić. Badacze starożytności odrzucają jednak tę wersję, ponieważ akurat w tych szerokościach geograficznych słońce od dawien dawna przedstawiano jako złotą tarczę, krąg lub dysk, nigdy natomiast jako kulę, i to ani u Majów, ani u Azteków.
Jedno jest chyba pewne: kule nie mogły powstać bez pomocy urządzeń mechanicznych. Odznaczają się bowiem taką perfekcją wykonania, o jakiej można tylko marzyć - są doskonale kuliste i mają doskonale oszlifowane powierzchnie. Archeolodzy badający kule z Kostaryki stwierdzili, że w żadnej z nich nie ma najmniejszych odstępstw od przyjętej średnicy. Dokładność wykonania pozwala przypuszczać, że ich twórcy dysponowali dobrą znajomością geometrii oraz specjalizowanymi narzędziami.
Gdyby prehistoryczni kamieniarze zakopywali surowiec w ziemi i obrabiali po kawałku wystające części, z konieczności pojawiłyby się nierówności i niedokładności, ponieważ nie można byłoby kontrolować kształtów ukrytych pod ziemią części. A więc tę prymitywną metodę trzeba całkowicie wykluczyć. Trzeba też było dużym nakładem sił sprowadzić skądś surowiec, ponieważ nigdzie w pobliżu nie było kamieniołomów. Ponadto skalne bloki trzeba było wycinać bądź odszczepiać od masywu.
W wyniku rozważań doszedłem do wniosku, że musiała być w to zaangażowana ogromna ilość robotników dysponujących w dodatku narzędziami, bez których ta praca jest całkowicie nie do pomyślenia. Nawet jednak przy takich założeniach pozostaje niepojęte, dlaczego gotowe kule umieszczano w dowolnie wybranych miejscach, na przykład na szczytach wzgórz. Cóż za absurdalny pomysł i jaki gigantyczny nakład sił i środków! Wymyślono rozwiązanie tej zagadki, ale raczej na potrzeby bardzo powierzchownych przewodników: otóż kule miały być podobno wtaczane korytami rzek!
Gdyby nie chodziło o tak poważną dla mnie kwestię, to skwitowałbym tę naiwność śmiechem. W mulistych - częściowo także żwirowatych - rzekach ciężkie kule po prostu utknęły, zapadły się! Jest pewien fakt, który dość bezceremonialnie wchodzi w paradę zwolennikom teorii "rzecznej" i który istniał niezmiennie przez wieki: otóż na całym obszarze między granitowymi górami, z których musiano pozyskiwać materiał na większość kul, a miejscami w delcie Diquis, gdzie je zmajdowano, rozciąga się tylko i wyłącznie parująca dżungla - trzy niewielkie rzeczki stanowią zaś dość poważną przeszkodę w transporcie tak potężnych bloków skalnych, jeśli nie dysponuje się podnośnikami, dźwigami i specjalnymi łodziami transportowymi. Nie dość na tym. Patrząc od strony granitowych skał stwierdzamy, że większość kul znajduje się dodatkowo na drugim brzegu Rio Diquis!
Przewoźnicy musieliby zatem przetransportować materiał w czarodziejski sposób przez wody tej rzeki. Zauważyłem, że ilekroć archeologowie nie potrafią wyjaśnić gigantycznych osiągnięć transportowych, uciekają się do teorii "toczenia". Niestety ponosi ona sromotną klęskę w obliczu gigantycznych kul na szczytach wzgórz!
Pewien fachowiec powiedział mi, że dla sporządzenia kamiennej kuli o wadze 16 ton konieczny jest materiał wyjściowy o wadze 24 ton. Biorąc pod uwagę niezliczoną ilość kul można sobie mniej więcej wyobrazić jak gigantyczną ilość surowca kiedyś na nie zużyto. Widziałem ten fantastyczny świat kamiennych kul, przekonałem się o jego niepokojącym istnieniu. Teraz spróbuję odnaleźć rozwiązanie jego zagadki. Kiedy zapytać Kostarykańczyków o pochodzenie i znaczenie kamiennych kul, napotyka się milczenie i nieufność. Choć nawróceni przez działalność misyjną Kaścioła i "oświeceni" przez kontakty z Zachodem, mieszkańcy tego kraju pozostają w głębi duszy zabobonni.
Dwóch archeologów z Museo Nacional w San Jose, do których zwróciłem się z pytaniami wyjaśnili mi, że kamienne kule są wyrazem kultu gwiazd, może stanowią też coś w rodzaju kalendarza lub też są ewentualnie symbolami religijnymi bądź magicznymi. Uporczywie pytałem dalej, ponieważ wyjaśnienia te wcale mnie nie zadowalały, w końcu jednak przyszło mi stwierdzić, że owo misterium kamiennych kul wciąż stanowi pewnego rodzaju niezgłębione dla mych interlokutorów tabu. Ponieważ kompetentni archeologowie nie mogli lub nie chcieli mi pomóc, próbowałem wypytywać samych Indian.
Wyćwiczony rozlicznymi kontaktami z ludnością tubylczą wielu krajów świata szybka wyczułem, że gdy tylko rozmowa schodziła na sprawę kul, zaczynali się czegoś bać. Jest rzeczą w najwyższym stopniu zdumiewającą, jak ci biedacy, zazwyczaj chciwi każdego grosza nawet za całkiem pokaźną sumę nie okazują chęci zaprowadzenia mnie na odległą o niecałe600 m skałę z trzema kulami. Bubu stanowił wyjątek! Pewien Niemiec, który od ponad czterdziestu lat jest właścicielem pensjonatu "Anna" w San Jose, uchodzi za człowieka, dysponującego najbogatszymi materiałami na temat kul. Długo rozmawiałem z nim o ich tajemnicy. Człowiek ten pokazał mi sporo robiących wrażenie zdjęć, ale przez cały czas zachowywał się tak, jakby kazano mu strzec tajemnicy drogocennego skarbu. Pokazał mi szkice sytuacyjne, schematy ustawienia kul, odmawiał jednak dokładnego podania lokalizacji. Nie pozwolił mi nawet skopiować swoich szkiców.
- Nie, nie wolno! - brzmiała stereotypowa odpowiedź. Gdybym nie wiedział tego wcześniej, to najpóźniej podczas pobytu w Kostaryce musiałbym sobie uświadomić, że sprawę kul okrywa jakaś tajemnica. Nie zdołałem wprawdzie uchylić jej rąbka, wzmocniło to jednak moje przypuszczenie, że prehistoryczne kule jak też wszystkie ich przedstawienia na reliefach oraz skalnych ścianach, pozostają w przyczynowym związku z wizytą obcych istot rozumnych, które wylądowały na Ziemi w kulistym pojeździe.
One już wiedziały i sprawdziły, że kula to najodpowiedniejszy kształt dla międzygwiezdnego statku kosmicznego. Długa wyprawa z powrotem do gwiazd, jaką podejmiemy z naszej planety pewnego, nie tak już pewnie odległego dnia, również odbędzie się przypuszczalnie w kulistym pojeździe - ponieważ ze wszystkich form geometrycznych właśnie kula w najbardziej naturalny sposób nadaje się do podróży kosmicznych.
Erich von Daniken
Komentarze: 0
Wyświetleń: 40592x | Ocen: 7
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie