Dziś jest:
Czwartek, 28 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 29255x | Ocen: 20
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 4/5
„Całe życie w jednej chwili przed oczami!” – oto kolejne historie.
Nasza ostatnia publikacja dotycząca filmu z różnymi scenami z naszego życia, który miały okazje zobaczyć osoby przeżywające chwile „na granicy życia i śmierci” wzbudziła odzew u naszych czytelników.
Dostaliśmy kilka e-maili z opisami własnych przeżyć, spośród których wybraliśmy trzy. Pokazują one bowiem bardzo poruszające doświadczenia stanu, w którym nagle przed oczami człowieka wyświetla się „film zawierający różne sceny z naszego życia”.
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Film z życia
Drogi Nautilusie :)
Chcę Wam opowiedzieć swoją historię dotyczącą "wyświetlenia filmu" z mojego życia.
Zdarzyło się to latem 1990 roku w Gdańsku. Lekkim popołudniem wracałem wtedy swoją Hondą (motorem) samemu od mojego kolegi. Nastrój miałem wtedy bardzo słaby, gdyż rozstałem się parę dni wcześniej ze swoją dziewczyną. Jechałem ulicą Pomorską dość wolno jak na japoński motor, bo około 50-70km/h. W drodze rozmyślałem sobie, byłem bardzo smutny i generalnie w ogóle odechciało mi się żyć, bo wydawało mi się już wtedy, że nic gorszego mnie akurat już nie może spotkać, dodatkowo jeszcze miałem poważne kłopoty rodzinne...Wymyśliłem wtedy nawet takie powiedzonko:
"NIESZCZĘŚCIA CHODZĄ... PARAMI? NIE!!! - TYRALIERĄ :))))
Pomyliłem się i to bardzo, bo już za kilkadziesiąt sekund wydarzyło się coś, co będę pamiętać do końca życia. Otóż jadąc na jednokierunkowej jezdni prawym pasem i przejeżdżając obok starego Forda, który poruszał się w tym samym kierunku co ja, dokładnie w chwili kiedy byłem na wysokości jego środkowego słupka, Ford zrobił nagle niespodziewany manewr omijania (wjazdu na mój pas) z powodu obawy, że samochód jadący jezdnią dla przeciwnego kierunku zaczął gwałtownie manewr skrętu w swoją lewą, co wiązałoby się z wymuszeniem pierwszeństwa na owym Fordzie. Tyle tylko, że w ostatniej chwili tamten samochód zatrzymał się, ale kierowca Forda przestraszył się i wjechał na mój pas i we mnie!!! na motorze.
Wszystko dokładnie w chwili, jak byłem obok, i go z niewielką różnicą prędkości wyprzedzałem z prawej. Uderzenie było dość mocne - potem okazało się, że to swoim ciałem wgniotłem drzwi i staranowałem słupek w Fordzie. Ja zostałem katapultowany do przodu a motor jak piłeczka odbił się w bok pod ukosem i sam (już beze mnie) pojechał na torowisko tramwajowe, idące wzdłuż drogi i tam w pobliżu przystanku na szynach się wywrócił. Ja w tym czasie wykonałem parę salt w powietrzu i uderzyłem ciałem i głową (na szczęście w dobrym kasku) o asfalt paręnaście metrów dalej.
Jak twierdzi ojciec mojego innego kolegi, który akurat czekał na tramwaj i widział całe zdarzenie, przeleciałem w powietrzu dosłownie o centymetry od betonowego słupa trakcji tramwajowej.
Wszystko to trwało oczywiście jakieś ułamki sekund i to chyba w tym czasie jeszcze przed ocknięciem się wyświetlił mi się film ze wszystkimi scenkami z mojego życia. Co prawda nie było żadnego narratora/istoty ani komentarza kogokolwiek, ale całe moje życie w tej jednej chwili przewinęło mi się przed oczami, a właściwie w moim umyśle!
Miałem prawie pewność, że już nie żyję... a całe te życie było takie króciuśkie i na dodatek bez jakichś dokonań i głębszego sensu. W czasie tego "pokazu filmowego" chyba nie byłem świadomy tzn. nie rejestrowałem, co się ze mną dzieje w realu w danej chwili. Za moment (musiało to trwać maksymalnie parę sekund) ocknąłem się leżąc płasko na asfalcie i jeszcze nie wiedziałem, że żyję i to bez większych urazów, nie licząc stłuczeń, otarć skóry, zniszczonej odzieży, kasku i oczywiście totalnie rozgraconej mojej ukochanej Hondy.
Najpierw zacząłem poruszać wszystkimi członkami, jeszcze leżąc, by sprawdzić "czy wszystko działa". Po chwili zacząłem się podnosić powoli i podbiegli do mnie ludzie pytając czy wszystko ze mną ok. Natomiast najgorsze dopiero teraz miało nastąpić...
Otóż po paru/parunastu sekundach od wstania i ściągnięcia kasku zaczęło mi się robić biało (jak rozlane mleko) przed oczami - pomimo ich otwarcia!!!
Zacząłem sobie tłumaczyć, że widocznie jakaś błyskawiczna mgła zaczęła zachodzić stąd z każdą sekundą mam coraz bardziej biało przed oczami. Spytałem tego ojca kolegi, który do mnie podszedł z przystanku, czy rzeczywiście jest w tym momencie mgła na dworzu, bo już nic nie widzę, tylko "mleko", pomimo otwartych oczu.
Zaprzeczył oczywiście, że widoczność jest doskonała. Pomysłałem - no to ładnie: żyję ale wyniku wypadku straciłem wzrok :(((( Uwierzcie mi jakie to straszne uczucie... Ogarnęła mnie panika, a sprawca wypadku zapakował mnie do swego Forda, by zawieźć mnie do szpitala. No i... słuchajcie, jadąc już w samochodzie z otwartymi oczami i widząc nadal tylko biel, w ciągu paru minut, w odwrotnej kolejności, wzrok zaczął powoli wracać :)))
Nawet nie wiecie jak się cieszyłem, dziękowałem Bogu za życie i zdrowie, pomimo tego wypadku i całej tej historii :)
Widocznie wtedy jeszcze nie był mój czas...
Reasumując:
Wydaje mi się, że "wyświetlenie filmu" niekoniecznie musi się wiązać tylko z sytuacją śmierci fizycznej/ klinicznej, czego mój przypadek może być dowodem, bo pomimo chwilowej utraty świadomości i śmiertelnego zagrożenia (słup trakcyjny), ani przez chwilę jednak nie umarłem. Taka sytuacja może zaistnieć w chwili bezpośredniego zagrożenia życia, kiedy to być może dusza "jest w blokach startowych i jest gotowa do ewakuacji z ciała fizycznego do wyższych światów"...
Pozdrawiam Was serdecznie, kapitana, oficerów i całą załogę Nautilusa :))
Tomek
(Nazwisko do wiadomości redakcji).
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject:
Witam
Odnosząc się do artykułu: „Gdy nadchodzi śmierć, ludzie widzą przed oczami niezwykły „film z życia”.
Ja miałem podobną sytuację bardzo dawno temu. Byłem akurat kierowcą, stałem w korku. Zostałem storpedowany przez Autosan. Uderzenie było tak potężne, że wyrwało mi fotel z podłogi samochodu. W momencie wypadku poczułem na całym ciele, że samochód się kurczy i ja zaraz zginę. Po chwili się wszystko uspokoiło i pierwsze myśli, jakie mnie naszły to radość z tego, że przeżyłem. Jednak po tym jak podniosłem się z trudem z fotela (gdyż leżał on tak jakbyście krzesło przewrócili) spojrzałem przez szybę przednią i zauważyłem odłamki szkła z samochodu, który był przede mną. Te odłamki wisiały w powietrzu. Zerknąłem przez boczną szybę i zauważyłem, że nic się nie rusza. Tak jakby ktoś włączył pauzę w DVD. I wtedy zrozumiałem, że nie żyję! Tak mocno się zdenerwowałem, że poczułem jak fala ciepła sunie mi prosto ze stóp w stronę głowy, pomyślałem, że zaraz dostanę wylewu do mózgu (choć to głupie bo niby podejrzewałem, wręcz byłem tego świadomy, że umarłem).
Znikąd usłyszałem ogarniający mnie głos (męski, stary, ciepły, spokojny), który powiedział do mnie "....spokojnie" i wtedy zobaczyłem tak jakby z zaciemnionego pokoju patrzeć do pokoju, w którym jest jasno siebie w różnych sytuacjach.
Sytuacje te były powyrywane z kontekstu, nie były to pełne zdarzenia z mojego życia. Przelatywały bardzo szybko, pamiętam że odczuwałem i rozumiałem je zarazem. Po chwili znowu spostrzegłem, że siedzę w samochodzie, nadal nic się nie ruszało poza samochodem. Znowu usłyszałem głos, który zapytał wprost "....i co ty o tym sądzisz? " odpowiedziałem: "....nijakie to moje życie, nie zrobiłem nic złego ale nic cudownego też nie."
usłyszałem ponownie męski głos "....no to jak zostajesz czy wracasz? " ja na to ...wracam!,
głos znowu zapytał "...Dlaczego?"
Odpowiedziałem "...bo tam są moi rodzice i nie mogę sobie wyobrazić jak zareagują na wieść o mojej śmierci. Muszę im jeszcze pomóc nie chce ich zostawić, nie poradzą sobie. No i jeszcze nikogo tak naprawdę nie kochałem a chciałbym to poczuć"
usłyszałem tylko "...dobrze"
i auto ruszyło, wszystko dalej zaczęło się ruszać i uderzyłem w lampę. Mój kolega, który leżał jako pasażer zaczął kopać w drzwi, więc ze stoickim spokojem powiedziałem mu żeby po prostu złapał za klamkę i je wypchnął. Zrobił to, po czym uciekł przez pole w kierunku domu. (Wypadek miał miejsce tuż za granicą miasta). Ja również otworzyłem siłą drzwi od samochodu i wyszedłem. Byłem tak nafaszerowany miłością, że uwierzcie mi - zakochałbym się w pierwszej napotkanej kobiecie. Po moim wyjściu z auta okazało się że to właśnie Autosan we mnie uderzył, a ja z siły jego uderzenia rozbiłem 5 samochodów które stały przede mną (wybiło mnie z szeregu, wyprzedziłem je) i uderzyłem lekko w lampę.
Przed samym tym zajściem doszło do jeszcze jednego ciekawego zjawiska. Samochód ten remontowałem cały miesiąc, był to Wartburg z silnikiem dwusuwowym, który ojciec mi kupił, bym na studia mógł dojeżdżać. Pomalowałem go całego, pochromowałem felgi itp....to był pierwszy dzień po remoncie w którym jeździłem tym samochodem więc nie omieszkałem zabrać ze sobą jednego, a potem drugiego kolegę na wspólną przejażdżkę. Powiem szczerze jechaliśmy do kolejnego naszego kolegi, by się tym cudeńkiem pochwalić. I nagle jeden z moich pasażerów kazał się wysadzić mówiąc "....ja idę do domu". Byłem zdumiony jego decyzją gdyż mieliśmy chyba 2 godziny do wykładów, a miejsce, do którego podążaliśmy było wręcz uwielbiane przez moich znajomych. Po długich negocjacjach wypuściłem kolegę, który siedział z przodu a pasażer z tyłu przesiadł się na jego miejsce, czyli na przedni fotel. Po 10 min od chwili wysadzenia mojego znajomego mieliśmy ten ciężki wypadek. Jeżeli ktoś siedziałby z tyłu to na pewno nie przeżyłby tego zdarzenia.
Z miejsca wypadku na siłę zabrano mnie karetką do szpitala na badania, nie wierzył nikt, że nic mi nie jest. Byłem zdrów jak ryba, miałem tylko zadrapanie na prawej dłoni.
Pozdrawiam
Z poważaniem
Michał
/nazwisko do wiad. Redakcji/
To: nautilus@nautilus.org.pl.
Subject: FILM ŻYCIA
Miałem dziesięć może jedenaście lat, gdy oddaliłem się samowolnie od domu na zbiornik wody przemysłowej aby się pokąpać z kolegami - nie umiałem jeszcze pływać. Towarzystwo zmarzło w wodzie i wyszło na brzeg wygrzać się w słońcu, ja natomiast chciałem zobaczyć jak daleko zajdę w głąb basenu. W pewnym momencie straciłem grunt pod nogami i zaczęło się, odruch płuc na powietrze a tu woda, raz, drugi, trzeci i kolejny, w uszach potworny szum, jestem sam, nie ma mamy, księdza, nikogo, nie ma też dla mnie miejsca w ciele, coś mnie wypycha, jestem przerażony, cała wiedza religijna w tym momencie nie istniała. Nagle widzę swoje ciało z góry, czubek włosów tylko nad wodą, krzyczę do kolegów, aby mnie ratowali, nie reagują.
Z boku moja siostra z koleżankami bawiła się w sklep, a nieco dalej na kocu opalał się starszy pan - też nie reagują. Jest też tunel i światło pełne ciepła i miłości. Ach to Bóg, gdy ochłonąłem pełen pretensji rzuciłem "gdzie jest ksiądz, przecież papież jest pierwszy po Bogu, potem biskup, a najbliżej człowieka ksiądz, a ja w tym tragicznym momencie byłem sam".
Wówczas światłość pełna miłości i dobroci z rozbrajającym spokojem przekazała "tam na ziemi ........"- tego nie mogę powiedzieć. Był też film - nie jestem pewien czy dokładnie w tym momencie, bo minęło pięćdziesiąt lat, ale kadry filmu były robione z góry, a nie moimi oczami gdyż zobaczyłem moment jak zgubiłem klucze przez dziurawą kieszeń w spodniach, były tam uczynki dobre i niedobre. Po filmie ujrzałem moje dobre uczynki po mojej prawej stronie, złe po lewej i mocno pamiętam towarzyszące mi wówczas uczucie, te prawe otwierały mi nieba, nobilitowały mnie wręcz, natomiast nieprawe były dla mnie tak żenujące, bolesne i tak bardzo było mi przykro przez nie, ale zarazem uzyskałem świadomość że wszystkie te złe uczynki można wymazać rozpuścić tylko na ziemi, tam nie mają one wstępu, nawet najokrutniejszy może być odpuszczony tylko na ziemi.
Nie znałem wówczas pojęcia reinkarnacji i karmy ale tak to odebrałem. Ponieważ byłem już uspokojony zapragnąłem zobaczyć miejsca o których wiedziałem że są poza życiem, zostało mi wszystko pokazane i wytłumaczone, nawet to którym najbardziej szafują kaznodzieje podporządkując sobie wiernych - byłem nim mocno zaskoczony - to nie to (Bóg jest wszechogarniającą i wszechobejmującą miłością). Na koniec zadano mi pytanie czy zostaję, w tym momencie zrozumiałem jaką przykrość wyrządziłem moim rodzicom i ... obudziłem się w ciele. W międzyczasie ktoś zauważył że mnie nie ma, zauważono też moje ciało w wodzie. Starszy pan gałęzią przyholował moje ciało do brzegu, wyciągnął za włosy, fachowo wypompował wodę, sztuczne oddychanie, masaż serca, odzyskuję świadomość, wstaję pełen pretensji mówię do kolegów "przecież ja was wołałem żebyście mnie ratowali" - cisza, nagle jeden z kolegów Czesiu B krzyczy "pier.... on był w wodzie co nam tutaj gada". Oniemiałem, zatkał mi usta na dwadzieścia parę lat. Próbowałem jeszcze uzyskać potwierdzenie moich doznań u paru księży w konfesjonale i niektórych nauczycieli do których miałem zaufanie ale wszyscy traktowali mnie jako dziecko które ma halucynacje po niedotlenieniu mózgu. Zrozumiałem, że muszę o tym mocnym przeżyciu zapomnieć i nie wolno o nim wspominać bo się ośmieszam.
Pod koniec lat siedemdziesiątych wpadła w moje ręce książka Moddiego "Życie po życiu" - ach więc to prawda, ja nawet miałem więcej doznań jak tam opisane, ach... . Z nową werwą zacząłem drążyć temat odmiennych stanów świadomości, zrozumiałem, że to doznanie nie było przypadkowe, a ponieważ w księgarniach powstały nowe półki z tematem parapsychologii, materiału było coraz więcej, przyjąłem plan po pół roku na temat: ziołolecznictwo, radiestezja, teleradiestezja, magia, religia - ale tu abym się nie zagubił i nie zechciał zmienić wiary( wówczas nagminne) postanowiłem trzy razy przeczytać biblię celem uniknięcia fascynacji inną religią - i tak po koleibuddyzm, hinduizm i islam. Nauczyłem się też medytacji, stanowią one treść mojego wewnętrznego życia. Mam teraz sześćdziesiąt jeden lat i jak na razie umiem zapanować nad stresem i nad ciałem, moja pani doktor jest fascynowana moimi wynikami i moją postawą, nie dotykają mnie wszelkie traumy życiowe. Tak sobie czasami mówię że życia nie zmarnowałem tylko na przerabianie pokarmu w g... .
Fundacja Nautilus właśnie po to kiedyś powstała, aby ludzie mogli opowiedzieć takie historie. Wszystkie trzy historie są piękne i nie mamy cienia wątpliwości, że są prawdziwe. Nasza organizacja od wielu lat konsekwentnie stara się przekazać wszystkim ludziom wokół najważniejszą ze wszystkich informację, że jesteśmy istotami nieśmiertelnymi! Takie historię są jednym z wielu dowodów, które to wykazują. „Pamiętaj, że jesteś duszą! Bądź duszą poruszając się w świecie materii, a wszystko będzie dobrze! To jest bowiem tylko rozpadająca się materia, a Twoja dusza jest nieśmiertelnym światłem.” – to jedno z naszych ulubionych zdań, które jest gdzieś zapisane w Bazie Nautilusa. I bardzo często je sobie przypominamy pracując w Bazie nad nowymi dowodami na "życie po śmierci".
Jeszcze raz pięknie dziękujemy wszystkim, którzy opisali nam swoje doświadczenie śmierci klinicznej. Na koniec przypominamy jeden z naszych materiałów zamieszczonych na www.youtube/FundacjaNautilus
Przy okazji informujemy, że właśnie minęliśmy granicę 250 filmów zamieszczonych na naszej witrynie. Jest ona w pierwsze setce najbardziej oglądanych witryn w tej sieci. A oto ten materiał, który choć już nieraz przez nas przypominany, to zawsze mamy poczucie, że... nigdy dosyć!
Na koniec na chwilę zmieniamy temat. Nasza Fundacja miała spotkanie w Zabrzu w Młodzieżowym Domu Kultury. Spotkanie odbyło się pod hasłem „Spojrzeć w oczy tajemnicy”, a jego uczestnicy mieli okazję zapoznać się z kilkoma „elementami” z naszego archiwum. Wszystkim bardzo dziękujemy za spotkanie!
Naprawdę to niezwykle budujące, że są ludzie – podobnie jak my – szukający odpowiedzi na proste, ale bardzo ważne pytania. Po takich spotkaniu zawsze podchodzą osoby, które same także przeżyły „historię z pogranicza” i zawsze takie rozmowy są niezwykle cenne. Bez osobistych spotkań z ludźmi nasza działalność nie miałaby sensu, a sama Fundacja nie byłaby tym, czy jest obecnie.
Nasz grafik Piotr przysłał na pokład ciekawostkę „z sieci”. Oto bowiem jest adres, pod którym można zobaczyć salę do projekcji filmów zrobioną tak, jakby była „na pokładzie Nautilusa”. Ten pomysł obiecujemy wziąć pod uwagę przy okazji tworzenia „projektu nowej BAZY FN”. :)
http://www.hemagazine.com/node/Inside_the_Nautilus
Komentarze: 0
Wyświetleń: 29255x | Ocen: 20
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 4/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie