Dziś jest:
Niedziela, 22 grudnia 2024
Twierdzenie, że Ziemia to jedyny zaludniony świat w nieskończonej przestrzeni jest równie absurdalne jak przekonanie, iż na całym polu prosa wyrośnie tylko jedno ziarenko.
/Metrodor, filozof grecki z IV wieku p.n.e./
Komentarze: 0
Wyświetleń: 57142x | Ocen: 9
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wineta – legendarne zatopione miasto-widmo
„Miasta Widma” to bardzo szczególny i unikalny dział zjawisk niewyjaśnionych, który w dużej mirze opiera się na relacjach świadków, którzy mieli podobno okazję obserwować to niezwykłe zjawisko. Chodzi o miasta, które kiedyś były wielkimi centrami kultury i nauki, ale ze względu na upadek moralny ich mieszkańców zostały przez „siły wszechświata” zniesione z powierzchni ziemi. Od tej pory ich widma są widywane przez ludzi, a dzieje się to przeważnie w czasie najgorszych burz czy sztormów. Mało osób zdaje sobie z tego sprawę, że takie „Miasto Widmo” było na Bałtyku. Fundacja Nautilus od wielu lat zbiera materiały na ten temat i planujemy odwiedzić miejsca związane z miastem-widmem, a także nagrać świadków, którzy mieli okazję zobaczyć „widmo budynków na morzu”. Legendarne miasto miało nosić nazwę Wineta.
Aby naszym czytelnikom przybliżyć nieco temat owego miasta przedrukowujemy tekst z naszego archiwum.
Legenda zatopionej Winety
Od wielu już dziesięcioleci na zachodnim wybrzeżu Bałtyku, znana jest legenda zatopionego, wspaniałego miasta Winety. Odbicie tej legendy pozostają do dzisiaj w nazwach wielu hoteli, pensjonatów, restauracji, klubów sportowych w wielu miejscowościach na wyspie Uznam. Istnieje nawet gatunek ziemniaka o tej nazwie.
Także w Świnoujściu była swego czasu przy ul. Bohaterów Września restauracja „Wineta”, w której to serwowano znakomite golonki i napoje bardziej wyskokowe. W pobliskim Wolinie był i chyba do dzisiaj jest hotel noszący tę nazwę. Oczywiście wiele jachtów i stateczków jest tak nazwane.
Legenda tajemniczego zatopionego miasta inspirowała uczonych historyków do podjęcia badań, a pisarzy, poetów malarzy do tworzenia dzieł związanych z tym tematem. Czarowi legendy uległ także nasz kompozytor Feliks Nowowiejski, który zetknął się z nią podczas pobytu w Świnoujściu przed I wojną światową. W 1924 roku na kanwie tej legendy, stworzył operę „Legenda Bałtyku”.
O czym opowiada ta legenda ? Znanych jest wiele jej wariantów różniących się w detalach. Jedną z tych wersji, najbardziej popularną, opowiem.
Oczywiście bardzo, bardzo dawno temu, przed więcej niż tysiącem lat u północnych wybrzeży wyspy Uznam znajdowało się wielkie portowe bogate miasto. Miasto Wineta, bo tak je zwali, było niewiarygodnie bogatym i największym wówczas znanym miastem. większym nawet niż leżący na styku Europy i Azji, Konstantynopol. Żyli tam przedstawiciele wielu nacji, mówiący różnorodnymi językami ówczesnego świata: Grecy, Słowianie, Wenecjanie, Sasi i inni. Wierzyli oni w różnych bogów, jedynie Sasi byli chrześcijanami, ale nie było im wolno głosić ich wiary. Głównym zajęciem mieszkańców był handel na wielką skalę. Ich kramy i składy były przepełnione najrzadszymi i najbardziej kosztownymi towarami, które każdego roku przywozili na statkach kupcy z najdalszych nawet zakątków świata. Dlatego też w mieście znajdowało się nieprzebrane bogactwo, pędzono niezwykłe luksusowe życie, o którym tylko marzyć można było.
Mieszkańcy Winiety w której znajdowały się nieprzebrane dobra, byli rzec można obrzydliwie wręcz bogaci, a bogactwo swe okazywali na każdym kroku. Bramy miasta wykonane były ze spiżu, dzwony licznych kościołów z czystego srebra. Srebro było w mieście tak powszechne, że najbardziej pospolite przedmioty były zeń wykonane, a dzieci na ulicach bawiły się talarami. Konie nawet podkuwano srebrnymi podkowami. Takie bogactwo, a przy tym pogańska bezbożność, przywiodły w końcu to piękne i wielkie miasto do zguby.
Nad wyraz bogaci mieszkańcy Winiety pławili się w zbytkach i rozkoszy wszelkiej, w sposób niebywały a potępienia godny. Tak mężowie jak i niewiasty oddawali się rozpuście wręcz nieopisanej, za nic mając cnotę i wierność małżeńską. Nie szanowano też żadnych świętości ani przykazań. Kpiąc z bogów i przykazań wszelkich i w wielki piątek powszechnie jedzono mięso. Ale nie tylko. Z czystej rozpusty nawet ludzkie mięso jeść próbowano. To wywołało niebywały gniew bogów, którzy zesłali na rozpustne miasto ogromne fale morskie, które je niemal w mgnieniu oka zatopiły. Nastąpiło to wczesnym rankiem dnia pierwszego świąt wielkanocnych. Nad to zatopione rumowisko, przybywali następnie z wyspy Gotland na wielu statkach Szwedzi i wydobywali stamtąd nieprzebrane ilości złota, srebra i cyny, a nawet przepiękne marmur. Odnaleźli także, wydobyli i wywieźli do Visby na wyspie Gotland spiżowe bramy miejskie. Tam też przeniósł się handel z Winiety. Po rozpustnej Winecie pozostało jeno rumowisko skryte pod falami Bałtyku.
Miejsce, gdzie niegdyś znajdowało się zatopione miasto, można jeszcze ponoć dzisiaj oglądać. U brzegów wyspy Uznam na wysokości wsi Koserow w odległości około 1 mili od brzegu rozciąga się wielka kamienista płycizna nazywana Vinete Riff.
Według okolicznych mieszkańców gdy morze jest spokojne, w głębinach morskich widzi się wielka ilość kamieni, marmurowe kolumny i fundamenty. To są gruzy zatopionego miasta Winieta. Dawne małe uliczki wysypane są kamykami, a kamienie wielkie ukazują, gdzie były narożniki ulic i fundamenty domów. Niektóre rumowiska są wielki i wysokie, to były świątynie i ratusz. Wiele kamieni leży w takim porządku, jak by przygotowane do budowy nowych domów, gdy miasto ponownie wydobędzie się z głębin morskich. Gdy panuje wieczorna cisza, można usłyszeć srebrne dzwony miasta, dzwoniące na nieszpory. W wielkanocny ranek, kiedy to nastąpił koniec Winiety, można widzieć całe miasto, jakim ono niegdyś było. Wychodzi ono z wody, jako cień tego miasta zniszczonego za bezbożność i rozpustę, z wszystkimi domami, kościołami, bramami, mostami, powstałymi z ruin. Jeśli jednak nadchodzi noc, względnie sztormowa pogoda, nie może się do tego rumowiska zbliżyć żaden człowiek czy statek. Każdy statek zostanie rzucony na skały, gdzie bez szansy na ratunek zostanie rozbity, nikt z tych kto się tam znajdzie nie ujdzie z życiem z morskich głębin.
Z pobliskiej wioski Loddin prowadzi jeszcze dzisiaj stara droga do tego rumowiska nazywana jak niegdyś „ drogą do Winiety”.
Wyłowiony z nurtu Świny w końcu XIX w. dzwon uznawany za dzwon z Winety. Obecnie w Muzeum Narodowym w Szczecinie. (fot. Archiwum)
Co łączy miasto Świnoujście, które jak to mówiono „ z morza powstało” z tym miastem, które pochłonęło morze ? Jest jednak coś co je łączy. I nie chodzi tu w żadnym wypadku o morale mieszkańców. Wszak Swinoujscie i jego mieszkańcy to ostoja wszelkich cnót. Poza tym, ludzkiego mięsa się tu nie jada. Jeśli już, to żywcem zjada się oponentów politycznych. Otóż tym „czymś” co łączy nasze miasto z legendarną Winetą są wzniesione w początkach XIX w. falochrony, które to do dzisiaj dają dobre świadectwo mistrzom, którzy je zbudowali. Kamienie, z których zbudowano owe konstrukcje, w przeważającej części pochodziły właśnie z miejsca, gdzie jakoby znajdują się ruiny Winety. Przekonanie w tym względzie było tak silne, że z petycją o wstrzymanie „dewastowania ruin historycznej Winety” zwróciła się do ówczesnego następcy tronu, grupa miejscowych obywateli. Sprawa potraktowana została nawet poważnie i na około 2 miesiące eksploatacja owego rumowiska została wstrzymana. W tym czasie w sprawie tej mogli się wypowiedzieć znawcy przedmiotu, czyli historycy i archeologowie. Ekspertyza musiała chyba być niezbyt korzystna dla „historycznych ruin”, jako że po owej przerwie, roboty żwawo potoczyły się dalej i dzieło doprowadzono do końca. Coś jednakże wraz z kamieniami Winety ponoć do Świnoujścia przyszło. Powiadają niektórzy, że kiedy w sztormową, wietrzną noc spacerujemy po molo, szczególnie tym wschodnim, to przez wycie wiatru słychać krzyki, lamenty i płacze mieszkańców rozpustnej Winety...
Jak to już w naszych czasach jest legenda Winety jest także towarem, na którym można zarobić. W związku z tym, coraz więcej miejscowości, podpierając się naukowymi autorytetami udowadnia, że właśnie w ich okolicy się ona znajdowała.
Szczególnie aktywnym jest niemieckie miasteczko Barth, gdzie istnieje muzeum Winety i każdego lata organizowane są festiwale. Również pobliskim nam Zinnowitz od kilku lat organizowane są festiwale teatralne z tematem Winety. Do pretendentów schedy po Winecie należy też nasz Wolin.
źródło: www.iswinoujscie.pl
Dr Józef Pluciński
W ostatnich dniach pracujemy nad skompletowaniem naszego wyposażenia fotograficznego, bywamy na giełdach fotograficznych, zamawiamy sprzęt w specjalistycznych sklepach.
Kierując się wskazówkami naszych amerykańskich kolegów kupujemy specjalne filtry i aparaty, które mają pozwolić na fotografowanie obiektów UFO. Okazuje się bowiem, że pola ochronne, którymi często otaczają się UFO (dzięki czemu są niewidzialne gołym okiem) przy odpowiednim sprzęcie "można ominąć" i nagle widać taki obiekt wyraźnie i bardzo dokładnie. Pierwsze doświadczenia mamy już za sobą, są bardzo interesujące. Niestety lista zakupów jest dosyć długa, ale jak będziemy już gotowi, to przedstawimy na stronach nautilus.org.pl raport po naszych doświadczeniach.
Wiele wskazuje, że wreszcie wiemy, jak "ICH" zobaczyć! Sprawa jest bezprecedensowa i na pewno projekt FN w tej sprawie będzie jednym z bardziej fascynujących. Na pewno powinien być kolejnym ważnym elementem obrazu naszej rzeczywistości związanym ze zjawiskiem UFO. Na czym polega nasz projekt? Jak wyglądają doświadczenia z fotografiami "ukrytego wymiaru naszej rzeczywistości"? Dość dobrze to pokazuje nasz dobry znajomy z Meksyku, Jaime Maussan w trakcie swojego wykładu w 2005 roku (Jaime pozdrawia wszystkich czytelników portalu FN!).
Oto fragment jego wykładu, w czasie którego pokazuje dokładnie tę technikę:
Komentarze: 0
Wyświetleń: 57142x | Ocen: 9
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
DRONY NAD USA
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie