Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 30707x | Ocen: 8
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Złudzenie, sugestia czy prawdziwe zjawisko?
Ta sprawa wydaje się dość osobliwa i temat ten do tej pory jeszcze nie był podejmowany na łamach portalu FN. Powód jest bardzo prosty – nie ma żadnych świadków oprócz osoby, która uważa, że przeżyła to niezwykłe zjawisko. Na milion sposobów można je podważyć i zanegować, a jednak… warto przedstawić jedną relację opowiadającą o fenomenie, który nazwaliśmy „głosem znikąd”.
Piszę ten list z nadzieją, że od razu go nie wykasujecie, gdyż możecie pomyśleć, że po prostu zwariowałem. Tak jednak nie jest, jestem poważnym człowiekiem, ojcem dwóch córek, który pracuje w dużej korporacji. Z wiarą u mnie zawsze było na bakier i jakoś nigdy nie ciągnęło mnie do kościoła i do religii. Dopiero to doświadczenie zmieniło mnie na tyle, że dziś interesuje się sprawami ducha, a także oczywiście czytam ten serwis. Ale zacznę może od początku. To wydarzyło się trzy lata temu, kiedy w moim życiu zaszła poważna zmiana. Wszystko przez tragiczny wypadek, w którym uczestniczyłem razem z żoną. Wyszliśmy z tego, ale wypadek był na tyle poważny, że do dziś mamy oboje kłopoty ze zdrowiem. To nie jest tak, jak ludzie myślą, że wypadek to tylko ta jedna chwila, a potem, to już się można wyleczyć i o sprawie zapomnieć. To ciężkie przeżycie, które dotyka każdy fragment naszego życia, każdą jego cząstkę. Przez ten wypadek o mało nie rozpadła się moja rodzina, a ja straciłem pracę. Koszty leczenia zwłaszcza mojej osoby okazały się zabójcze dla mojego budżetu. Ten wypadek sprawił, że bardzo oddaliliśmy się od siebie, gdyż żona uparcie mnie wini za to, co się stało, ale nie o tym chcę pisać.
To stało się jakiś rok po wypadku, kiedy byłem już po operacji w szpitalu. Czekał mnie jeszcze jeden poważny zabieg, który napawał mnie ogromnym lękiem i miałem żal do całego świata za to, co mnie spotkało. Moja praca związana jest z podróżowaniem po Polsce i niestety aby nie stracić pracy mimo dolegliwości i bólu musiałem znowu pracować. Tego dnia zakwaterowaniu się w kolejnym hotelu poszedłem na spacer. Poszedłem sam, a ponieważ miejsce było dość urokliwe, więc pomyślałem, że to dobry pomysł. Przez głowę przebiegały mi setki myśli dotyczące tego, co się stało i przyszłości, która jawiła mi się w czarnych barwach. Rozpadała mi się rodzina, straciłem coś, co wydawało mi się największą wartością, czyli zdrowie. Nagle nie wytrzymałem i zacząłem płakać. Miałem wszystkiego dość, miałem dość tego świata, mojego pecha, wszystkiego. Przez głowę przebiegła mi myśl, aby z sobą skończyć, gdyż czułem się potwornie sam z tym wszystkim, co zwaliło mi się na głowę. I nagle usłyszałem głos, który – tak mi się przynajmniej wydawało – rozlegał się zewsząd. To był męski, ciepły głos, który powiedział słowa, których nigdy nie zapomnę: „Nigdy nie jesteś sam”.
Te słowa nie były żadnym złudzeniem, żadnym zawyciem wiatru, co sugerował mi mój serdeczny kolega, któremu opowiedziałem tę historię. Słowa te były tak wyraźne i przejmujące, że w ułamku sekundy odzyskałem siłę. Rozejrzałem się wokół i nie było nikogo w promieniu minimum kilkuset metrów, więc ten głos nie był od żadnej osoby czy człowieka. Jego dźwięk był zresztą tak przejmujący, że do dziś słyszę każde słowo, które wtedy usłyszałem. Wracając do hotelu prawie biegłem. W moim notesie zanotowałem datę i dokładną godzinę tego, co się wtedy wydarzyło. Miałem bowiem poczucie, że chyba po raz pierwszy raz w życiu udało mi się dotknąć jakieś mistycznej sfery naszego życia.
Wiem, że moja historia nie jest tak atrakcyjna jak spotkania z UFO czy nawiedzone domy czym się zajmujecie, ale uznałem, że warto, aby ktoś jeszcze poznał tę historię. To wydawało by się bardzo drobne wydarzenie zmieniło moje podejście do życia, mam inny system wartości, interesuję się duchem. Wiem, że ów głos pochodził od kogoś, kto obserwuje ludzkie życie od początku do końca. Nie wiem, kto był autorem tych słów i myślę, że kiedy będę odchodził z tego świata, to autor tego głosu wtedy na pewno będzie przy mnie. Absolutnie wierzę, że te słowa są prawdziwe i że człowiek nigdy nie jest sam.
Nie oczekuję od Fn żadnego wyjaśnienia tego, co przeżyłem, gdyż tego wyjaśnić się nie da. Ciekaw może jestem tylko tego, czy ktoś jeszcze z czytelników przeżył coś podobnego. Ręczę, że nie piję alkoholu ani nie biorę narkotyków, a leki, które wtedy zażywałem, nie powodowały żadnych halucynacji (musiałem kierować samochodem).
Pozdrawiam całą Fundację Nautilus
M.
Postanowiliśmy opublikować ten tekst, gdyż sprawa istotnie pojawiała się wiele razy w korespondencji do FN. Ten przypadek opisuje sytuację, kiedy ów „głos znikąd” powiedział tylko jedno zdanie (zakładamy, że relacja jest prawdziwa), Zdarzają się jednak relacje, kiedy dochodziło do dłuższej „wymiany zdań”. Przeważnie taki głos ludzie słyszeli w momentach przełomowych dla ich życia, często tego typu wydarzenie towarzyszyło ich „spotkaniom ze śmiercią”.
„Głos znikąd” – złudzenie, fantazja, omamy, czy… rzeczywiste spotkania z mistyką naszego życia? Do tego tematu jeszcze wrócimy.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 30707x | Ocen: 8
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie