Dziś jest:
Niedziela, 22 grudnia 2024
Twierdzenie, że Ziemia to jedyny zaludniony świat w nieskończonej przestrzeni jest równie absurdalne jak przekonanie, iż na całym polu prosa wyrośnie tylko jedno ziarenko.
/Metrodor, filozof grecki z IV wieku p.n.e./
Komentarze: 0
Wyświetleń: 33920x | Ocen: 3
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Duch za pomocą ektoplazmy potrafi tworzyć trójwymiarowe twarze czy postacie.
Fundacja Nautilus od ponad 10 lat zajmuje się tworzeniem największego w Polsce archiwum przypadków „zjawisk niewyjaśnionych”, filmów, zdjęć, ale przede wszystkim książek. Nasza Biblioteka FN to prawdziwa kopalnia przeróżnych „białych kruków”. Do takich pozycji należy zaliczyć znakomitą książkę Norberta Okołowicza „Wspomnienia z seansów z medjum Frankiem Kluskim”, która została wydana przed II Wojną Światową w 1926 roku.
Książka to zbiór dokumentów z seansów z tym niezwykłym człowiekiem, który potrafił kontaktować się z duchami równie łatwo, jak my dziś wykręcamy numer telefonu komórkowego.
Franek Kluski (właściwie Teofil Modrzejewski, ur. 1873, zm. 22 stycznia 1943) to było jedno z najsilniejszych „mediów” w historii naszej planety. Świadkami jego możliwości była cała elita przedwojennej Polski z marszałkiem Józefem Piłsudskim na czele. Setki osób raz na zawsze wyleczyły się z „ateistycznego, marksistowsko-leninowskiego spojrzenia na świat” po tym, kiedy na własne oczy widzieli to, co Kluski wyprawiał podczas seansów. Podobno słów brakowało. W jego obecności natychmiast pojawiały się mgliste postacie, które wykorzystywały jego niebywałą energię, którą on na czas seansu im „pożyczał”. Z ust i nosa zaczynała mu się wydobywać niezwykła substancja, kleista i przypominająca gęsty biały dym, która natychmiast tworzyła postacie lub twarze.
Według świadków Kluski potrafił zmaterializować m. in.: rękę i twarz bytu duchowego (woskowy odcisk), ptaka (lelek kozodój - na zdjęciu obok), zwierza podobnego do lwa, zwierza przypominającego łasicę (w trakcie seansów zwierzę chodziło po stole oraz dotykało uczestników) oraz humanoida przypominającego wyglądem człowieka pierwotnego.
Franek Kluski zasłynął także tym, że w czasie jego seansów materializujące się duchy potrafiły wkładać swoje „zmaterializowane dzięki ektoplaźmie kończyny” do parafiny, dzieki czemu powstawały idealne, trójwymiarowe odlewy, które nigdy i w żadnym „warsztacie” nie mogły być wykonane, gdyż wymagały by „zdematerialozowania się” dłoni lub stopy. Wiele z tych odlewów było przechowywanych jako dowód tego, że są „rzeczy na niebie i ziemi, które nie śniły się filozofom”. II Wojna Światowa sprawiła, że wszystkie „odlewy Kluskiego” zaginęły. Na szczęście w posiadanej przez nas książce są zdjęcia z tymi odlewami.
Franek Kluski potrafił także tworzyć "wiązkę ektoplazmy", która wydobywała się z jego dłoni.
Seanse Franka Kluskiego były tak niesamowite, gdyż jego „medialność” miała wręcz nieziemską moc. Funkcjonował przesąd, że ektoplazma woli ukazywać się w obecności osób wierzących w jej istnienie i raczej unika sceptyków. Któregoś dnia Kluski raz na zawsze rozprawił się z tym twierdzeniem.
W tamtych latach za pieniądze Rosji Radzieckiej podsycany był w Polsce (podobnie jak we wszystkich innych państwach Europy) ruch komunistyczny, który – jak wiemy – głosił „naukowy i zdroworozsądkowy” pogląd na świat. Nienawiść do kościoła i wszystkich, którzy śmiali się z materii nazywając ją „wierzchołkiem góry lodowej, pod którą kryje się duchowość” – tego typu myślenie było typowe dla polskich komunistów zapatrzonych w „antyimperialistyczny sowiecki raj” za naszą wschodnią granicą, kiedy tak naprawdę był jednym wielkim obozem koncentracyjny z milionami ludzi umierającymi z głodu na Ukrainie czy Białorusi.
I właśnie jeden z takich komunistów (znany lewicujący przedwojenny dziennikarz) postanowił przyjść na seans Franka Kluskiego i go „zdemaskować”, pokazać „fałszerza i oszusta”, wyśmiać „taniego kuglarza”, który „sztuczkami i prostymi zabiegami” mami ludzi, zbijając na tym „kokosy”. Nie przekonało go to, że Kluski nie pobierał żadnego honorarium i nigdy nie prowadził działalności komercyjnej ze swojego talentu. Ten człowiek przyszedł „zdemaskować i ośmieszyć”. Był 1933 rok. Nasz dzielny „demaskator” usiadł możliwie najbliżej medium, aby wykazać, że „z nosa nie wydobywa się żadna tam ektoplazma, ale wcześniej uformowana wata”.
Nagle na własne oczy zobaczył, że owa „ektoplazma” to coś, czego nie można porównać z niczym innym, co do tej pory widział. Potem było coraz ciekawiej. Po kilku minutach seansu Franek Kluski zmaterializował humanoida, którego on nazywał „pitekantropusem”. Nasz dzielny komunista przeszedł przez owego stwora niczym przez „mgłę”, co doprowadziło go prawie do zawału. Ale to był dopiero początek!
Franek Kluski dokończył materializację, miał pełną kontrolę nad stworem, który wykonywał jego polecenia. „Pitekantropus” bez problemu przesunął ciężką, drewnianą bibliotekę, uniósł kanapę na wysokość głowy, a następnie podniósł krzesło z siedzącym na nim mężczyzną. Świadkiem tego wydarzenia był m. in. znany polski pisarz Tadeusz Boy-Żeleński. Komunista pragnący „ośmieszyć i wykazać prymitywne oszustwo” był sparaliżowany ze strachu. Podjął jeszcze dwie próby przejścia przez niezwykłego stwora, ale zawsze była to „tylko mgła”. Za trzecim razem natrafił jednak na „materię”, co przekonało go, że materia duchowa może przekształcić się w jakiś niezwykły sposób w zwykłą materię wyczuwalną ręką. Tego dnia raz na zawsze pożegnał się z „leninowsko-marksistowskim” spojrzeniem na sprawy „ducha i materii” stając się zajadłym antykomunistą, który zresztą po wojnie był prześladowany przez organa bezpieczeństwa „antyimperialistycznego raju chłopa i robotnika”. To jedna z wielu opowieści, które towarzyszyły życiu tego niezwykłego człowieka, jakim był Franek Kluski. Wraz z tą publikacją zapowiadamy, że zagości jego postać na naszych łamach już na stałe.
Nasz czytelnik Krzysiek przysłał „na pokład okrętu” zdjęcia ze Słowacji, na których widać coś, czym mistrzowsko posługiwał się Franek Kluski. Chodzi o wspomnianą wyżej ektoplazmę.
Istotnie ektoplazma jest wykorzystywana przez duchy do trójwymiarowych materializacji. To tak naprawdę zagadkowa "gęsta bio-energia" wydzielana przez żywe organizmy, a która jest czymś, z czego składają się duchy, jeżeli w ogóle można to tak sformułować.
Ektoplazma wypływa z różnych części ciała medium podczas seansu. Przybiera czasami postać twarzy, kończyn lub nawet całej postaci, jednak nie może się zmaterializować, póki nie opuści ciała medium. Typowy kolor ektoplazmy to kremowa biel. Zwykle jest opisywana jako ciepła w dotyku, jednak zdarza się, że jest lodowato zimna. Substancja ta może być ulotna jak dym lub gęsta i lepka jak syrop. Niektórzy twierdzą, że pachnie jak ozon. Wydaje się, że ektoplazma woli ukazywać się w obecności osób wierzących w jej istnienie i raczej unika sceptyków. Aby ta „duchowa” substancja się pojawiła, światło powinno być przygaszone. W jasny, świetle znika zupełnie lub szybko cofa się do ciała medium, z którego wypływa.
Kiedy ektoplazma zaczęła pojawiać się na seansach spirytystycznych, najczęściej przyjmowała postać dłoni lub dłoni z częścią ramienia. Manifestacja taka nazywana była pseudopodem. Często potrafiła poruszać się tak jak realna ręka. Mogła trzymać i podnosić przedmioty, pokazywać je ludziom zebranym dookoła. Czasami nawet taka widmowa ręka ściskała dłonie uczestników seansu. Niektóre z tych ektoplazmatycznych form były bardzo realistyczne w szczegółach, inne - zamglone i ledwie zarysowane, z grubsza tylko przypominające ludzkie kończyny..
Jedna z teorii na temat ektoplazmy twierdzi, że powstaje ona dzięki energii medium i formuje się na jego skórze. Daje to duchowi dostatecznie wiele siły, aby zmaterializować się kompletnie. Inna hipoteza zakłada z kolei, że dziwna substancja pochodzi od samego ducha i jest jego siłą życiową, schwytaną gdzieś między wymiarami.
Niektóre manifestacje podczas seansów robionych przez największe światowe media miały tę niezwykłą cechę, że w ektoplaźmie widać było twarze lub ludzkie sylwetki. Oto przykład takiego zdjęcia:
Dzisiaj nie znamy medium pokroju Franka Kluskiego, które potrafiłoby podczas publicznego pokazu wydobyć z siebie ektoplazmę. Słyszeliśmy jednak, że czasami dochodzi do samoistnego uwolnienia się ektoplazmy z człowieka. I chyba mamy na to dowód!
Był rok 2006. Jeden z naszych ludzi był na przyjęciu, na którym była także młoda dziewczyna. Czy interesowała się zjawiskami niewyjaśnionymi? Zero. Czy wierzyła w istnienia świata „duchów i ektoplazm”? Zero. Czy w ogóle interesowała się czymkolwiek innym poza „zabawą i karierą”? Zero. A jednak prawdopodobnie posiada silne zdolności medialne, z czego sobie pewnie nie zdaje sprawy. Na zdjęciu wykonanym podczas tej imprezy doszło do niezwykłego incydentu. Za sprawą „oficera FN” pojawił się tam w dyskusji temat niezwykłych manifestacji duchów.
Dziewczyna reagowała typowo: z rozbawieniem i umiarkowanym pogardliwym wyśmianiem, choć temat ją jakoś zaintrygował. Jakieś było zdziwienie obecnych podczas tego incydentu, kiedy na zdjęciu (nie jest to żaden fotomontaż, żaden „dym z papierosa” ani żadna „chusteczka” ani żadna substacja naturalna, co widać - mamy nadzieję) nagle okazało się, że prawdopodobnie pojawiła się właśnie ektoplazma, która uwolniła się z tej dziewczyny dokładnie w sposób, w jaki opuszczała ciała największych mediów z Frankiem Kluskim na czele.
Jak przyjęła to zdjęcie? Ze złością. Wiedziała jednak, że nie było to żadne „oszustwo” ani „dym z papierosa”, gdyż papierosów nie pali, a zdjęcie było wykonane aparatem cyfrowym i praktycznie natychmiast wzbudziło ogromne zdziwienie autora zdjęcia, który zaczął je pokazywać zdumionym świadkom całego incydentu.
Czy kiedykolwiek ta dziewczyna zrozumie, że być może ma w sobie „boski dar”? Być może tak, a być może nie. Jest prawdopodobne, że jako „oczytana, wykształcona i postępowa” zawsze będzie reagowała drwiną i kpiną na wszelkie informacje o tym, że jest „inny, niewidoczny świat ducha”. Ale w życiu układa się różnie, a tego typu dar przeważnie „nie dostaje się przypadkowo”.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 33920x | Ocen: 3
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
DRONY NAD USA
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie