Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 21437x | Ocen: 6
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Seanse spirytystyczne są niczym drzwi, przez które może wejść każdy.
Wywoływanie duchów przed wojną było jedną z ulubionych form spędzania wolnego czasu. Nie było internetu, nie było telewizji, a ludzie spotykali się wieczorami w domach i szukali różnych rozrywek. Jedną z nich była bardzo prosta „zabawa”. Okrągły stół, położone na blacie ręce, pośrodku zwykły spodek. Po pewnym czasie spodek – ku bezgranicznemu zdziwieniu ludzi sceptycznie nastawionych do tego typu zjawisk – samoczynnie zaczynał przemieszczać się po blacie. Jeśli na stole były na przykład namalowane litery, to łatwo dało się odczytać wyrazy, czy nawet zdania, które w ten sposób były przez „kogoś” układane. Tego typu doświadczenie jest może i znakomitą lekcją pokory dla tych wszystkich mądrali, którzy „nie uwierzą, jak nie zobaczą”, ale niestety wiąże się to z ogromnym ryzykiem.
Oto otwiera się drzwi, przez które może wejść każdy. Dobry czy zły. A najczęściej ten drugi. Konsekwencje? O nich za chwilę. Jedna z naszych stałych czytelniczek wspomniała sprawę słynnego seansu spirytystycznego, który odbył się w sprawie
Droga Załogo Nautilusa,
Przesyłam Wam swój artykuł,który zamieściłam na eioba.pl. Myślę, że Tylko Wy jesteście tak odważni, że moglibyście spróbować zrealizować ten pomysł, o ile nie wydaje się Wam zbyt szalony.
Serdecznie wszystkich pozdrawiam
Anna Modrzejewska-załogantka.
W miesięczniku Nieznany Świat z sierpnia 2010 roku http://www.nieznanyswiat.pl/ , został wydrukowany artyukuł Szymona Kazimierskiego pod tytułem "Katastrofa sterowca R -101 i seans spirytystyczny,który wstrząsnął światem". Jest to artykuł o katastrofie sterowca R-101 zbudowanego przez Royal Airskip Works w Cardington, UK i o tym,jak na seansie spirytystycznym pojawiły się duchy kapitana sterowca i załogi witając się z żywymi i prowadząc z nimi rzeczową rozmowę. Medium, która pośredniczyła między duchami zmarłych pilotów a żywymi uczestnikami seansu, była Eileen Garett, kobieta o nieposzlakowanej opinii.
Ponieważ artykuł porusza poboczne wątki,acz bardzo ważne dla meritum sprawy, polecam przeczytanie go w miesięczniku Nieznany Świat http://www.nieznanyswiat.pl/. Wyniki seansu podano do wiadomości publicznej. Oczywiście starano się wyśmiać sprawę, okreslając ją jako bzdurę, ale się nie udało.
Medium, mówiąca głosem kapitana Irwina, podawała wiele szczegółów technicznych o których nie miała najmniejszego pojęcia. Martwi lotnicy, na podstawie pokazywanych im przez żywe osoby planów sterowca, określali miejsca,które były wadliwie wykonane. Rządowa Komisja powołana do wyjaśnienia przyczyn katastrofy potwierdziła fakty podane przez duchy pilotów.
Kiedy przeczytałam ten artykuł, natychmiast, jak błyskawica pojawiła się myśl: "A czemu by nie spróbować tego sposobu?" A potem przestraszyłam się tych wszystkich kpin, uśmieszków i drwin, które mnie niechybnie czekały i odłożyłam pomysł na półkę pod nazwą "Niewykonalne". Ale myśl natrętnie wracała i nie dawała mi spokoju..
Jest tyle problemów z wyjaśnieniem katastrofy smoleńskiej, niejasności, oskarżeń bez dowodów i całej masy hipotez niemożliwych do sprawdzenia. Więc może by spróbować zorganizować taki seans? Może historia się powtórzy?
Na pewno będzie dużo czytelników, którzy określą to co piszę, jako "bełkot zabobonnej Baby". Ale mam też nadzieję, że Ci, którzy zgodnie z mottem Nieznanego Świata, myślą i czują więcej niż inni, potraktują moją propozycję poważnie. Kiedy piszę te słowa, słyszę w telewizji komunikat, że w śledztwie w sprawie katastrofy smoleńskiej pojawil się zastój i blokady trudne do wytłumaczenia.
Może więc los sam tworzy sytuację, w której, przy odrobinie dobrej woli, można by moze dostać wytłumaczenie wprost ze źródła. Dlaczego więc nie spróbować i nie zorganizować takiego seansu?
Anna Modrzejewska
Pruszków
Latające talerzyki i przywoływanie duchów... Tyle razy pisaliśmy o tym, jak bardzo niebezpieczne są tego typu eksperymenty. Oczywiście, mamy ogromne doświadczenie i znamy bardzo dobre medium, tylko pamiętamy również historie związaną z jedną z podwarszawskich miejscowości. Tam 11-letni chłopiec zainspirowany opowieściami własnej babci razem z kolegami z podwórka postanowił „przywołać ducha”. Wzięli stolik, talerzyk, świece. Przez godzinę nic się nie działo, talerzyk nawet nie drgnął. Nagle jednak usłyszeli kroki na pustym poddaszu. Kiedy weszli na górę z latarką, nikogo nie było. Koledzy opuścili dom zawiedzeni, ale od czasu tej nieszczęsnej zabawy sprawy nabrały tempa. Chłopiec zaczął być w nocy atakowany przez niewidzialną siłę w wyjątkowo nikczemny sposób. Rodzice byli zrozpaczeni. Gdzie z tym pójść? Do lekarza? Wysłuchają pogadanek o przywidzeniach chłopca i jego psychicznych dolegliwościach. Tymczasem oni sami byli świadkami czegoś, co było niewidzialne i atakowało ich dziecko, w tym potrafiło go podnosić do góry, dzięki czemu widzieli na własne oczy klasyczną lewitację. Potem stało się najgorsze. Chłopiec, kiedyś urocze i grzeczne dziecko, zerwał wszystkie krzyże w domu i męskim, charkliwym głosem oświadczył, że teraz „to on tu będzie rządził, a jeśli się komuś nie podoba, to zabije małego”. Było to pełne największych i najobrzydliwszych przekleństw, jakich tych mały chłopiec nawet nie był w stanie nigdzie usłyszeć. Rodzice, ludzie wykształceni i światli, musieli zaakceptować to, że w ich synu jest coś lub ktoś, który doprowadzi wcześniej czy później do samobójstwa ich syna. Zdarzało się bowiem, że chłopiec w napadzie szału chwytał za nóż i groził, że wbije go sobie w serce. Jego głos, jego oczy, jego charczenie było tak przejmujące i tak nieludzkie, że nawet nasz znajomy ksiądz, wytrawny egzorcysta, uznał za coś absolutnie wyjątkowego, a ten facet widział już naprawdę sporo. Historia zakończyła się szczęśliwie. Po odbyciu egzorcystów chłopiec odzyskał pełnię świadomości, demon opuścił go na zawsze. W momencie opuszczenia ciała chłopca pękły w proch wszystkie szyby w oknach tego budynku. Do dziś boi się sam zostawać w domu i nie ogląda żadnych filmów, na których jest choćby wspomniane o duchach. Mieliśmy okazję obserwować dramat tej rodziny, jej bezradność, wykpiwanie jej przez lekarzy, u których początkowo szukali pomocy.
Trzeba przyznać, że oparcie znaleźli u księdza, którego doświadczenie okazały się w tym wypadku bezcenne. Po tego typu historiach wiemy, że organizowanie wszelkich seansów spirytystycznych jest igraniem z ogniem. Otwiera się bowiem drzwi do domu, przez które może wejść każdy. A niestety przeważnie otwarte drzwi przekraczają nikczemnicy. We wszystkich światach, także niewidzialnych.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 21437x | Ocen: 6
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie