Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 37035x | Ocen: 3
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Małe dzieci widzą coś, czego potem „nie widzą dorośli”
Dzieci widzą więcej – tej tezy nikt nie musi udowadniać, bo jej prawdziwość zweryfikowaliśmy wielokrotnie. W korespondencji, którą otrzymuje Fundacja Nautilus, pojawiają się także relacje, które wyraźnie zawierają element „postrzegania małych dzieci”, które potem wraz z przyjściem wieku 6, 7 lat zatracają ten dar. Wybraliśmy dwa przykłady z listów, tym samym zaczynając cykl publikacji na ten temat. Na początek list od A.
Droga Fundacjo,
Czytam Wasz serwis […] przeżyłam mając 5 lat, był wtedy rok 1984. Opowiadałam to wiele razy mojej rodzinie, ale naprawdę nikt nie wierzył w to, co mówiłam, gdyż moi rodzice byli przekonani, że były to fantazje dziecka. Ale może po kolei opiszę, co się stało.
Kiedy miałam 5 lat, przeżyłam bardzo nieprzyjemny wypadek. Użądliła mnie pszczoła, którą wypiłam z sokiem i okazało się, że jestem uczulona na jad pszczeli w taki sposób, że mogę stracić życie. Natychmiast straciłam przytomność i samego zdarzenia nie pamiętam, gdyż rodzice zawieźli mnie do szpitala, gdzie trafiłam na oddział intensywnej opieki medycznej, co uratowało mi życie. Okazało się, że miałam sparaliżowane płuca i musiałam oddychać przez respirator. Pamiętam sam wypadek jak przez mgłę, ale jedno wydarzenie szczególnie utkwiło mi w pamięci. Kiedy już zostałam przeniesiona na normalną salę z innymi dziećmi, przeżyłam dziwne wydarzenie.
Zobaczyłam, że w nocy do naszej sali weszła starsza pani, która życzliwie uśmiechała się do mnie. Pamiętam, że była ubrana w taką czarną sukienkę. Ta pani powiedziała, żebym nie przejmowała się jej przyjściem, bo ona przyszła do innego dziecka. Zapytałam ją, czy jest jego rodziną, a ona odpowiedziała, że tak, ale ten chłopiec za chwilę będzie szedł tam, skąd ona przyszła i ona chce mu w tym pomóc. Powiedziała mi, że kiedyś się spotkamy, a teraz już czas, abym poszła spać. Mówię o tym dlatego, że ta pani po prostu zamieniła się w taką mgiełkę i znikła, ale ja byłam dzieckiem i myślałam, że dorośli ludzie tak potrafią znikać. Zasnęłam. Na drugi dzień dowiedziałam się, że zmarł chłopczyk, który trafił do szpitala po wypadku samochodowym i w nocy trwała jego operacja. Opowiedziałam tę historię moim rodzicom, ale jak już wyjaśniałam, nie przejęli się tym zbytnio, a bardziej ich zajmowało to, jak się czuję. Teraz po wielu latach tamte wspomnienia są bardzo żywe, pamiętam wszystko, nawet ten dobrotliwy uśmiech tej pani. Mam nadzieję, że ta historia wam się przyda. Ona może być też jakimś dowodem, że być może dzieci widzą więcej niż dorośli.
Codziennie odwiedzam Wasze strony
Pzdr
I jeszcze jedna historia z tych „nadesłanych do FN”. Tu także występuje element „postrzegania pozazmysłowego małych dzieci”.
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Pamięć dziecka i dziwne zjawisko
Witam Szanowną Redakcję FN.
Mam na Imię Łukasz. Od kilku lat regularnie odwiedzam Waszą stronę.
Przejdę do konkretów…
Mam 24 lata. Urodzony w 1986r, w wieku 1,5 roku (1988r) zostałem w trybie natychmiastowym położony na stół operacyjny, gdzie usunięto mi pęcherz moczowy (rak). Szybka akcja, przelot śmigłowcem z Chełma lubelskiego do kliniki onkologicznej w Warszawie. ( w Chełmie byłoby już po mnie). Do tej pory jestem urostomikiem (chyba najmłodszy w Polsce) i takie tam, to nieistotne.
Ważne dla mnie jest to, co zapamiętałem! A zapamiętałem dziwne szczegóły. Z reguły 1,5 roczne dziecko pamięta niewiele. Ja zaś pamiętam niezmiernie dużo rzeczy. Swoje dzieciństwo, zabawki, wystrój pokoju, meble…
Niemniej jednak któregoś razu siadłem z moim ojcem przy stole. Jako, że byłem po piwku
i język mi się rozwiązał, poruszyłem z nim kwestię pamięci dziecięcej.
Rozmowa brzmiała następująco: T/J
J -Tato, czy szpital, w którym leżałem znajdował się Warszawie?
T - No tak. (nic w tym dziwnego, zaglądałem w dokumentację medyczną)
J - Czy lekarz mnie operujący miał na nazwisko Gruchalski?
T - Tak (w dokumentacji tego nazwiska nie znalazłem, ale może to nazwisko zasłyszane, choć w ojcu zauważyłem pewne poruszenie)
J - Czy lekarz nadzorujący miał na nazwisko Żmudzki?
T – Nie, ale to była Pani doktor o nazwisku Żmudzka. Skąd to wiesz?
J – Nie mam pojęcia, ale skądś to wiem. Powiedz mi, czy ten szpital, no nie wiem, sala/poczekalnia była w barwach zielono białych, a na ścianach był jakiś rysunek rodem z bajek Disney’a?
T – Owszem, była na ścianie namalowana Myszka Mickey, a ściana górą była malowana na biało, a dół farbą olejną na zielono.
J – Czy w sali, w której leżałem było 8 łóżek, nie było drzwi lecz łuk, a ja leżałem jako pierwszy po prawej? Czy na wprost wejścia było duże okno?
T – No tak, po prawej 4 i po lewej cztery a na wprost… Fakt duże okno. (Zauważyłem wręcz niepokój). Zaczynam się ciebie bać…
J – Tato, pamiętam, że kiedyś wziąłeś mnie na ręce, do okna… Pamiętam widok miasta, ale widziałem coś, czego bardzo się bałem. Coś jakby postać wyrysowana ogniem
T – Pamiętam… Patrzyłeś w okno jak zaczarowany, później zauważyłem dziwną minę na Twojej twarzy. Strach, może fascynację. I raptem ryyyyk. To nie był normalny płacz. Pierwszy raz coś takiego widziałem. Zachodziłeś się, nie mogłeś złapać tchu, pół personelu postawiłeś na nogi. Ja w oknie nic nie widziałem.
Temat jakoś się urwał, więcej z Ojcem na ten temat nie rozmawiałem…
Do tej pory nie wiem, co to było. Często mam ten widok przed oczami. To wyglądało jak Diabeł z wyraźnymi rogami, ustami i oczyma rysowany w Paincie. Kontur w czerwieni i żółci jakby był rysowany ogniem. Choć nie płonął. (coś jakby palnikiem ciąć blachę – taka jasna smuga) na tle miasta nocą. Szukałem w internecie podobnego zjawiska, ale takowego nie znalazłem. Wiem, że widziałem to tylko ja. Dziwi mnie fakt ponadprzeciętnej pamięci tak młodego osobnika. Pamięć do szczegółów, zabawek, wnętrz, kolorów…Być może to było pod wpływem stresu. Ale czym była ta postać?
Nie szukam żadnej sensacji, rozgłosu, tylko mam nadzieję, że Fundacja jako organizacja „z branży” miała kiedyś styczność z takim zjawiskiem.
Ciężko mi wytłumaczyć to zjawisko, więc wysyłam taki photoshopowy (choć się na nim nie znam) zarys.
Wiem, że to wygląda głupio, ale coś takiego właśnie pamiętam.
Sam kontur głowy, bez jakby wypełnionego ciała. Sala, okno, noc i ten kontur…Oczy w pionie, usta w idealnym poziomie.
Zaręczam, że to, co napisałem, nie jest absolutnie żadnym kłamstwem. Być może inni userzy, którzy piszą do Was, spotkali się lub doświadczyli czegoś podobnego.
Albo jestem psycholem, albo jakieś niewytłumaczalne zjawisko naprawdę utkwiło głęboko w mojej pamięci.
Jeśli tekst kiedykolwiek zostanie opublikowany, pragnę pozostać anonimowy.
Jeśli jednak moje personalia będą wyznacznikiem prawdomówności, nazywam się /pełne dane osobowe do wiad. Red/.
Pozdrawiam Szanowną Redakcję Pokładu.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 37035x | Ocen: 3
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie