Dziś jest:
Czwartek, 28 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 24581x | Ocen: 3
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Nadal nie wyjaśniono sprawy tajemniczej smugi nad Kalifornią.
Sprawa wydawała się banalna na początku, ale z czasem… stała się coraz bardziej intrygująca. Zaczęło się wszystko od tego, co 9 listopada zarejestrowała kamera telewizji KCBS. Około godziny 9 (czasu polskiego), załoga helikoptera amerykańskiej stacji KCBS dostrzegła na niebie szybko poruszający się obiekt. Zostawiał on za sobą smugę bardzo podobną do tej, którą zostawia za sobą pocisk balistyczny. Po wykonaniu kilku telefonów do ekspertów dziennikarze KCBS ustalili, że niezidentyfikowanym obiektem jest rakieta, wystrzelona z wód Pacyfiku, ok. 50 kilometrów na zachód od Los Angeles i na północ od wyspy Catalina.
W materiale telewizji KCBS przez pomarańczowoczerwone popołudniowe niebo mknie niezidentyfikowany obiekt, zostawiając za sobą potężny, skłębiony ślad. Nagranie wideo ukazuje rozszerzającą się smugę nad oceanem około 50 kilometrów na zachód od Los Angeles i na północ od wyspy Catalina. Domniemane wystrzelenie pocisku kierowanego zostało zarejestrowane w poniedziałek wieczorem czasu lokalnego. Tajemniczą "rakietę" wypatrzyli reporterzy ze śmigłowca telewizji KCBS i mimo wielu prób nie udało im się wyjaśnić, czym był ten obiekt. Nie wiadomo, czy start obiektu nastąpił z lądu, czy z morza. Nie wie tego również Pentagon.
Zdumieni tą sytuacją dziennikarze natychmiast skontaktowali się z marynarką wojenną oraz lotnictwem USA. Te stanowczo zaprzeczyły, jakoby wystrzelenie rakiety było częścią testów lub manewrów wojskowych, czy innych działań w tym rejonie Pacyfiku.
Warto zobaczyć, jak wyglądał „zapis” tego, co zobaczyła ekipa helikoptera KCBS.
Głos zabrał nawet Departament Obrony USA. W specjalnym oświadczeniu poinformowano, że siły zbrojne nie mają nic wspólnego z lotem tajemniczego obiektu. Bardzo szybko pojawiło się wiele spekulacji na temat pochodzenia oraz przeznaczenia niezidentyfikowanej dotąd rakiety.
Były ambasador USA przy NATO oraz były zastępca sekretarza obrony USA Robert Ellsworth, po obejrzeniu nagrania stacji KCBS, powiedział, że "może to być test międzykontynentalnej rakiety balistycznej, wystrzelonej z okrętu podwodnego".
Dodał także, że wystrzelenie pocisku ma po prostu "zademonstrować, głównie Azji, że Ameryka może to zrobić". Ellsworth po obejrzeniu wideo określił smugę kondensacyjną jako "naprawdę dużą". Stwierdził też, że nie wygląda ona na taką, jaką pozostawia np. pocisk manewrujący Tomahawk.
Ellsworth przypomniał również o podobnych testach rakiet dalekiego zasięgu, które wykonywane były na Atlantyku w czasie Zimnej Wojny, by zademonstrować Związkowi Radzieckiemu obecność i wojskową potęgę USA w tym rejonie świata".
- Na razie nie mamy żadnego wyjaśnienia tej sprawy. Rozmawiamy z innymi agendami rządu USA. Czynimy wszystko, co możliwe, by sprawdzić, czy ktokolwiek dysponuje jakąś wiedzą o tym, czym mogło być to zjawisko - oświadczył rzecznik ministerstwa obrony, pułkownik David Lapan. Dodał, że start wojskowej rakiety z morza wymaga wcześniejszego ogłoszenia ostrzeżeń dla żeglugi i ruchu lotniczego oraz zamknięcia okolicznej przestrzeni powietrznej. Podobne zabezpieczenia są stosowane przy lotach rakiet cywilnych.
- Z niczym takim nie mieliśmy do czynienia - oświadczył rzecznik. Zaznaczył jednak, że, nie ma powodów do przypuszczeń, by wystrzelenia dokonali obcy intruzi.
- To wygląda na dużą rakietę - stwierdził. Dodał, że dopóki wojsko oficjalnie nie potwierdzi, czym był nieznany obiekt, można tylko spekulować na jego temat. Stwierdził także, że "mógł to być testowy pocisk balistyczny wystrzelony z łodzi podwodnej".
Zwrot sytuacji nastąpił kilka dni temu, kiedy rzecznik ministerstwa obrony stwierdził w wypowiedzi publicznej, że owa tajemnicza smuga najprawdopodobniej pochodziła od samolotu
- Wszystkie informacje na temat smugi kondensacyjnej, jakie zebraliśmy w ciągu półtorej doby, nie dały nam żadnych dowodów, by sugerować, że było to coś innego niż ślad samolotu - powiedział rzecznik ministerstwa obrony, pułkownik David Lapan. Tak naprawdę jednak widać wyraźnie, że nikt nie wie, czym była owa „tajemnicza smuga”, a raczej obiekt, który ją pozostawił.
Kilka miesięcy temu pewien czytelnik stron FN mieszkający na stałe w USA ustalił wszystko co możliwe na temat pocisków Tomahawk. Okazało się, że wystrzelenie takiego „drobiazgu” jest związane z co najmniej kilkoma elementami. Po pierwsze jego lot jest błyskawicznie widoczny na setkach radarów, zarówno wojskowych, jak i prywatnych. W USA są prywatne lotniska wyposażone w znakomite stacje radiolokacyjne, które jakością przewyższają wiele „dużych lotnisk” w Europie.
Pojawienie się takiego pocisku doprowadziłoby do natychmiastowego alarmu w rejonie, w którym on by się pojawił. Wszelkie gadanie o „ukryciu przed opinią publiczną jego odpalenia” to brednie wobec takiej ilości prywatnych stacji radiolokacyjnych, które bezbłędnie śledziłyby jego lot. Sam pocisk może poruszać się tuż nad ziemią, ale wtedy wydaje bardzo osobliwe efekty akustyczne, które alarmują praktycznie wszystkich mieszkańców okolicy, nad którą „przelatuje”.
W USA próby z pociskami balistycznymi są związane z bardzo zaostrzonymi procedurami właśnie przez sieć znakomitych, prywatnych stacji radiolokacyjnych. Władze wojskowe muszą o wiele wczesniej uprzedzić, że taki pocisk zostanie wystrzelony, aby nie wywołać „przypadkowego alarmu”. Oczywiście jest inna sytuacja, kiedy start następuje z morza, ale nie zmienia to tego, że każda nawet najmniejsza próba jakiegokolwiek pocisku jest bezbłędnie odnotowywana przez „prywatnych pasjonatów radiolokacji”. Tym razem w tej sprawie jest absolutna cisza, co... rzeczywiście jest zagadkowe.
W USA pojawiła się natychmiast cała gromada teorii spiskowych „wyjaśniających” ten incydent. Jedna z nich zakłada, że dawni Hitlerowcy mający swoją bazę na Florydzie wypróbowali nowy pocisk odpalony z U-boota, który zamierzają użyć przy próbie zniszczenia Brukseli w nadchodzącej operacji „Barbarossa 2”. O sprawie wie wojsko amerykańskie, ale milczy, aby uniknąć paniki. Co ciekawe, na czele tej operacji ma stać sam… Adolf Hitler, którego klon jest przygotowywany do przejęcia dowodzenia. Klon przywódcy III Rzeszy miał powstać w Korei Północnej 20 lat temu i w tej chwili w pełnym umundurowaniu przygotowuje operacje w podziemnej bazie.
Oryginalne, choć zupełnie sprzeczne z "faszystowską teorią" wyjaśnienie przedstawiła także Coleen Thomas uważająca siebie za osobę, która jest w kontakcie z rasą Plejadian (to obca rasa przebywająca na Ziemi). Jej zdaniem cały incydent to nic innego jak storpedowanie przy pomocy „techniki obcych” pocisku wysłanego przez USA na Iran. W sprawę zamieszani są starzy, dobrzy „Bad Guys” z takich instytucji jak Klub Bilderberga i Rada Iluminatów, na których usługach jest „chłopiec na posyłki”, czyli Barack Obama.
Co ciekawe, Coleen Thomas utrzymuje, że rozgoryczony niepowodzeniem operacji Barack Obama zaatakował następnie pociskami… statki Plejadian, ale wszystko „spaliło na panewce”. Oto zapis rozmowy z Coleen Thomas, którą na pokład Nautilusa przysłał „załogant”.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 24581x | Ocen: 3
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie