Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 24069x | Ocen: 3
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Straż miejska w Bielawie szuka szympansa, który miał zaatakować trzech mieszkańców tego miasta.
Na samym początku ważne zastrzeżenie: ta historia jest dla nas pretekstem do opowiedzenia innej, absolutnie prawdziwej i przez nas zweryfikowanej. Ta historia ma z pewnością banalne wyjaśnienie, ale... po kolei.
1 kwietnia już daleko za nami, stąd informacje o „ataku dziwnej małpy” raczej nie są żartem. Mieliśmy o tym nie wspominać, ale nasi „załoganci z Bielawy” poprosili nas, aby wspomnieć o tym wydarzeniu, gdyż mimo pozornej „banalności” jest ono ze wszech miar wyjątkowe. Oto, co na ten temat napisał portal
http://wroclaw.naszemiasto.pl
Trwają poszukiwania małpy, który rzuciła się na trzech mieszkańców Bielawy. Jeden z nich był tak poraniony, że trafił na pogotowie.
- Historia, choć początkowo brzmiała jak żart, została przez nas uprawdopodobniona i jesteśmy niemal pewni, że ktoś w Bielawie nielegalnie trzyma w domu szympansa – mówi Zbigniew Grubka, komendant miejscowej straży miejskiej.
Do zdarzenia doszło w ubiegłym tygodniu, wieczorem nieopodal lasu i zbiornika wodnego Sudety. 18-letniKamil z kolegami wracali do domu. Nagle chłopak poczuł na sobie owłosione dłonie. Coś z ogromną siłę zaczęło nim rzucać. Stracił na chwilę przytomność. Na szczęście koledzy chłopaka mieli przy sobie gaz łzawiący i udało im się zwierzę odstraszyć. Do domu wrócili jednak przerażeni, a poraniony Kamil trafił na pogotowie. O kudłatym zwierzęciu z łańcuchem na szyi mówi obecnie całe dzielnica miasta i choć wielu wciąż traktuje to w kategoriach żartu, nic śmiesznego w tym nie ma.
- Przyznaje, że kiedy zadzwoniła do nas 31 marca siostra ofiary, to dyżurny stwierdził, że się pomyliła, bo prima aprilis jest jutro, ale kobieta bała się o brata – dodaje komendant Grubka. - Chciała wiedzieć czy zwierzę było szczepione. Nie wiedziała nawet, że posiadania takiej małpy jest zabronione.
Komendant przedstawia też dowody na to, że historia nie jest żartem. Mężczyźni, którzy zostali zaatakowani przez zwierzę przedstawili jedną wersję wydarzeń, wzięli udział w wizji lokalnej, a jeden, ten najbardziej poszkodowany, miał obdukcję lekarską. – Szukamy szympansa, który może być niebezpieczny. Każdy kto może w tym pomóc i wskazać, kto jest właścicielem małpy proszony jest o pomoc – dodaje.
Historia zaatakowanych w ubiegłym tygodniu mężczyznę wywołała w mieście prawdziwe poruszenie. Do straży zaczęli dzwonić inni mieszkańcy, którzy twierdzili, że szympansa też widzieli, ale nie zgłaszali, bo wydawało im się to niemożliwe. - Przyszedł również do nas na komendę pan, który był pewien, że widział kilka tygodni temu, w lesie tuż obok dzielnicy willowej Bielawy, widział mężczyznę idące z szympansem na łańcuchu – podkreśla komendant.
Radosław Ratajczak, dyrektor wrocławskiego ogrody zoologicznego mówi wprost. - To najgłupszy pomysł, kupić sobie na czarnym rynku szympansa, bo to zwierzę śmiertelnie niebezpieczne, nawet dla samego właściciela – podkreśla i dodaje, że nie jest to tani „pupil”, bo trzeba za niego zapłacić nawet kilkadziesiąt tysięcy złotych. Na świecie legalnie posiadać szympansa może zaledwie w kilku stanach USA. W Polsce jest to surowo zabronione. Dyrektor opowiada też, że Szympans ma w naturze pozycje dominującą i nawet jeśli w młodym wieku jest łagodny, to potem staje się niebezpieczny. - A taki dorosły osobnik jest w stanie zabić człowieka jednym uderzeniem. Mam nadzieję, że służby szybko zwierzę znajdą, bo naprawdę może dojść do tragedii.
Magdalena Romanowicz z WWF, organizacji działających na rzecz ochrony środowiska naturalnego, przyznaje, że w Polsce nastała moda na egzotycznego zwierząt. Szybko przybywa też ludzi gotowych zapłacić każde pieniądze za wymarzone zwierzę, nawet jeśli to nielegalne, a zwierzę pochodzi z przemytu. Zachęca ich do tego również prawo, surowe tylko w teorii.
Wypowiedzi chłopców można znaleźć także na portalu tvn24.pl
http://www.tvn24.pl/-1,1698365,0,1,lapy-to-mialo-dwa-razy-takie-jak-czlowiek,wiadomosc.html
Sprawa jest prosta. Wersja pierwsza – jest to żart chłopców. Ot, za kilka dni zataczając się od śmiechu ujawnią, jak to „zrobili w konia” lokalne (i nie tylko media), a żartom i drwinom nie będzie końca. Wersja druga – była to ich wizja pod wpływem środków odurzających. Tu trzeba jednak wyrazić zdumienie, że taka sama wizja była dana trzem różnym osobom… A poza tym że po czymś takim zdecydowali się wystąpić przed kamerą i pokazać twarze. Wersja trzecia – ktoś trzymał „szympansa” i ten mu uciekł atakując ludzi. Tu także należy się zdumieć, gdyż trzymanie w domu takiej małpy wiąże się z koniecznością zamienienia domu w ogród zoologiczny – w Polsce byłby to chyba pierwszy przypadek. Czy to jest możliwe? Oczywiście, że tak. Ludzie są szaleni i nie sposób wykluczyć, że ktoś wpadł na pomysł hodowania w domu „szympansa”, a ten mu po prostu uciekł. Warto jednak zaznaczyć, że chłopcy mówią o zwierzęciu „człekokształtnym”, a dziennikarze wstawili potem owego szympansa. Wszystkie powyższe możliwości są bardzo prawdopodobne (pewnie pierwsza i ostatnia na 99%), ale jest jeszcze jedna możliwość. Że to, co przeżyli, nie było „żadną z tych możliwości”, a historia z małpą nigdy nie miała miejsca, choć cała trójka znakomicie to pamięta. Załóżmy, że kolejnej hipotezie dajemy 0.01% szans, ale… musimy wam o tym powiedzieć. Jest jeszcze hipoteza czwarta.
Na pokładzie Nautilusa już od kilkunastu lat przestaliśmy drwić nawet z najbardziej „dziwacznych historii”, gdyż wiemy, że ludzie czasami mają wprogramowane sztucznie jakieś wydarzenie, aby zamaskować „prawdziwy przebieg incydentu”. Ta historia z „atakującą małpą” niech będzie pretekstem do opowiedzenia historii absolutnie z „czołówki” najbardziej niezwykłych historii udokumentowanych przez FN.
Historię tę w 1996 roku opowiedział nam Jerzy P., mieszkaniec małej miejscowości w pobliżu rzeki Widawka. W 1974 roku wybrał się „na kajaki” razem ze swoją dziewczyną (obecnie żoną) i druga parą znajomych. Była znakomita pogoda, piękny majowy dzień. Rzeka Widawka to tak naprawdę „szerszy strumyk”, więc cała wycieczka kajakami miała być przyjemną i bezpieczną.
Było kilka minut po piątej rano, kiedy obie pary wsiadły do kajaków i wyruszyły w podróż. Wszystko było dobrze do momentu, kiedy nagle zaczęła przypływać gęsta mgła, która spowiła oba kajaki. Jak opisywali świadkowie, nie było dosłownie nic widać, z trudem widzieli nawet kajak obok. Kiedy mgła zaczęła się rozwiewać z przerażeniem graniczącym z obłędem spostrzegli, że znajdują się pośrodku... gigantycznego morza, a raczej jakiegoś martwego oceanu rodem z horrorów!
Niebo było ciemne i pozbawione chmur, a na wodzie nie było widać nawet jednej fali. Woda… woda była przeraźliwe zimna i ciemna. Nie było widać nigdzie horyzontu. Przez 5 godzin (!) próbowali płynąć w przypadkowo wybranym kierunku, ale wszystko na nic. Pan Jerzy (obecnie bardzo szanowany lekarz, człowiek poważny i nie skory do żartów) opisywał, że był przekonany, że przekroczyli w jakiś sposób „barierę łączącą nasz wszechświat z innym wymiarem”. Dziewczyny płakały i zaczęły się modlić, gdyż były przekonane, że już nigdy nie wrócą „do żywych”. Na owym tajemniczym „morzu” spędzili 10 godzin!
Nagle znowu zobaczyli mgłę, która osnuła oba kajaki. Kiedy rozwiała się okazało się, że oba kajaki oparły się o brzeg Widawki, która w tym miejscu miała ok. 8 metrów szerokości. Uczestnicy niezwykłego incydentu rzucili się do ucieczki zostawiając kajaki i torby z prowiantem. W domach rodziny były zdziwione, że owa „krótka wycieczka kajakami” zajęła im aż 12 godzin! Podjęli próbę opowiedzenia tej historii, ale napotykali jedynie śmiech i drwinę. Zaczęli milczeć.
Po raz pierwszy po 22 latach opowiedzieli to dla Nautilusa (mamy to unikalne nagranie audio, musimy je zamieścić na stronach). Powstaje tutaj kilka pytań. Żart? Zapomnijcie o tym. Poważni ludzie, posiadający rodziny, nie zabiegający o „sławę i rozgłos”, z przerażeniem wspominający tamte chwile… A więc niezwykłe znalezienie się w innym wymiarze? Może.
Ale najbardziej prawdopodobna jest możliwość trzecia, która ma – co ciekawe – ścisły związek z UFO. Tak się bowiem zdarza, że obcy podczas Bliskich Spotkań Trzeciego Stopnia przeprowadzają na ludziach eksperymenty, które czasami skutkują różnymi śladami na ciele. Aby ukryć prawdziwy przebieg CE III sztucznie wprowadzają w pamięć uczestników spotkania z UFO przebieg jakiś absurdalnych zdarzeń, które nigdy nie miały miejsca. W przypadku owej historii z Widawki nie mamy wątpliwości, że właśnie tak było. Wszystko bowiem zmieniło się po pytaniu, czy mieli jakieś dziwne sny po powrocie z owej „przygody z kajakami na martwym morzu”. Świadków kompletnie zaskoczyło to pytanie, ale przyznali, że było to bardzo dziwne, że w kilka tygodni po tym wydarzeniu cała „czwórka” zaczęła mieć takie same sny. Śniły im się bynajmniej nie kajaki, ale jakieś jasne postacie, które nachylają się nad nimi w rozświetlonym pomieszczeniu.
Oni zaś nie mogą zrobić nawet ruchu. W tym dziwnych snach pamiętają także światło, które opadało naziemię. I jeszcze mały drobiazg – cała „czwórka” przez kilka tygodni miała dziwny ślad w postaci trójkąta na skórze na szyi z tyłu. Potem ten mały „czerwony trójkąt” zniknął. Na początku nie przywiązywali do tego wagi, ale z czasem uznali, że owa poruszająca zdrowy rozsądek „wycieczka kajakami po morzu śmierci” musiała mieć jakiś związek z dziwnymi trójkątami na ciele i osobliwymi snami…
Śledząc poczynania UFO na Ziemi od tylu lat mamy „wyczulony zmysł” na historię, z których „krztusząc i dławiąc się od śmiechu” zanoszą się tzw. racjonalnie myślący ludzie, a które mogą zawierać w sobie owo „drugie dno”. Powtarzamy raz jeszcze – to nie oznacza, że tak było w związku z historią o „szalonej małpie z Bielawy”, ale warto jest przynajmniej wiedzieć, że jest zawsze owa niezwykła hipoteza, że tam nikt nigdy nie widział żadnego agresywnego szympansa z łańcuchem, z którym stoczyli zwycięską walkę… Aż tyle i tylko tyle.
I już na koniec kilka wiadomości „z pokładu Nautilusa”. Na pewno zauważyliście, że pojawiła się „zakładka z facebooka” po prawej stronie. Tam jest jednoznaczny link do naszej witryny na facebooku. Ten portal społecznościowy stał się absolutnym standardem na świecie i został przez nas wybrany jako dodatkowe narzędzie do komunikacji z czytelnikami.
Na świecie już dawno zanikają kiedyś bardzo popularne „fora dyskusyjne”, gdyż przegrywają sromotnie z facebookiem… Tak jest na świecie i tak będzie także na stronach FN.
Tam także będzie trafiać coraz więcej materiałów, które nie trafiły na zwykły serwis FN. I tak już za kilka godzin na witrynie facebook/FundacjaNautilus znajdą się zdjęcia Księżyca z 19 marca, które – na naszą prośbę – zostały sfotografowane przez czytelników. Najlepsze z nich pokażemy właśnie tam. W najbliższym czasie obiecujemy zająć się także Twitterem, a także jeszcze jedną niespodzianką stworzoną przez naszych informatyków… sprawa wyjaśni się wkrótce.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 24069x | Ocen: 3
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie