Dziś jest:
Niedziela, 22 grudnia 2024
Twierdzenie, że Ziemia to jedyny zaludniony świat w nieskończonej przestrzeni jest równie absurdalne jak przekonanie, iż na całym polu prosa wyrośnie tylko jedno ziarenko.
/Metrodor, filozof grecki z IV wieku p.n.e./
Komentarze: 0
Wyświetleń: 27742x | Ocen: 3
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Czy nasi bliscy wcielają się w ciała… naszych dzieci?
Historia, którą chcemy tutaj przedstawić, dotyczy osoby, którą znamy. Jest to ważne, gdyż w oczywisty sposób poprzeczka „wiarygodności” jest tutaj ustawiona bardzo wysoko.
Czy zgodzi się opowiedzieć tę historię dla naszego zespołu NAUTILUS HD? Oczywiście nie, ale nie zmienia to faktu, że warto, aby zapoznali się z nią bywalcy „pokładu Nautilusa”. Oto fragment relacji, która została spisana w Bazie FN w 2002 roku:
/…/ Mam obecnie 33 lata i jestem matką dwójki wspaniałych chłopców. Nigdy jakoś szczególnie nie interesowałam się sprawami religii, choć jak wszyscy chodziłam do kościoła. Czy byłam wierząca? Prawdę mówiąc nie wiem, ale chyba nie. A już na pewno nie wierzyłam w reinkarnację.
Przed urodzeniem mojego pierwszego syna doszło w moim życiu do smutnego wydarzenia. Po długiej i ciężkiej chorobie zmarł mój ojciec, z którym była bardzo silnie związana emocjonalnie.
Po części dlatego, że ojciec wychowywał mnie i mojego brata samotnie. Był dla mnie wszystkim i nawet po wyjściu za mąż był częścią mojego świata. Po jego śmierci w moim życiu pojawiła się pustka nie do wypełnienia i wydawało mi się, że już zawsze będę przeżywała jego śmierć. Zaszłam w ciążę. Kiedy byłam w czwartym miesiącu przyśnił mi się mój ojciec i powiedział, że wkrótce znowu się spotkamy i że mam przestać płakać. We śnie zapytałam go, czy w takim razie ja także umrę i do niego dołączę, on jednak kiwał głową, że nie i się uśmiechał. Kiedy chciałam zadać kolejne pytanie – obudziłam się.
Kilka miesięcy potem urodził się Szymon. Tuż po urodzeniu zrobiło mi słabo, kiedy zobaczyłam jego prawą rękę. Miał delikatne znamię dokładnie w tym samym miejscu, co mój ojciec!
Oczywiście przyjęłam, że to geny, DNA i tego typu rzeczy. Ale wraz z upływem czasu zaczęłam dostrzegać w moim dziecku mojego zmarłego ojca. I nie w przenośni, ale dosłownie. Kiedyś, kiedy miał dwa i pół roczku nagle powiedział, że przyszedł do mnie tak, jak obiecywał, abym już więcej nie musiała płakać. Powiedział to tak naturalnie, że po prostu poczułam, jakby nagle znalazła się w jakimś odcinku Archiwum X!
Mogłabym opowiadać wiele godzin o przeróżnych przypadkach potwierdzających to, że w moje dziecko w jakiś kosmiczny sposób wcielił się duch mojego kochanego ojca. Opowiem tylko o jednej sytuacji. Ojciec miał zwyczaj w bardzo szczególny sposób siadać w kuchni na parapecie, po czym opierać się o ścianę plecami. Mógł wtedy obserwować to, co dzieje się na podwórku, a jednocześnie palić papierosa. Kiedy Szymon miał cztery lata nagle sam z siebie wdrapał się na ten parapet i usiadł dokładnie tak, jak zawsze siadał mój ojciec, z tym samym bardzo charakterystycznym ułożeniem nóg!
Pamiętam, że jak do mnie wtedy pomachał, to ja poryczałam się zupełnie, bo wiedziałam, że to jest dla mnie jakiś znak. Możecie mi mówić co chcecie, ja wiem, że jest to duch mojego ojca. Od tej pory interesuję się reinkarnacją, choć może nie mam na studiowanie tego tyle czasu, ile bym chciała. Myślę jednak, że wiele osób powinno uważnie spojrzeć na swoje dzieci, bo czasami można dostrzec w nich kogoś, kogo wcześniej tak bardzo kochaliśmy i kto do nas wrócił. /…/
Historia jakich wiele, ale właśnie kilka dni temu na pokład Nautilusa trafił kolejny e-mail, który wydaje się być z „tej samej półki”. Oto jego treść:
Witam drużynę NAUTILUS'a
Natrafiłam w internecie na artykuł z waszego serwisu o reinkarnacji, była to historia o dziewczynce z Indii, która oznajmiła swoim rodzicom, że nazywa się inaczej, ma męża, syna i mieszka w innym mieście.
Chciałabym opowiedzieć wam kilka przypadków z mojej rodziny i zapytać, czy to także mogła być jakiegoś rodzaju reinkarnacja...
No więc zacznę może od mojej osoby. Mieszkam w okolicach Michałowa, małego miasteczka na Podlasiu,teraz mam już 18 lat. Mój dziadek (tato mojej mamy) zmarł 2 lata przed moim urodzeniem. Kiedy moja mam była w ciąży nie można było ustalić mojej płci na usg, bo jak to powiedział lekarz "wstydzi się i zasłania się rączkami". Kilka dni przed moim urodzeniem moja mama miała sen: śniło jej się jakieś miejsce, gdzie nie było widać żadnych drzew, roślin, ani nic co można by rozpoznać. Wszędzie było biało. Zobaczyła długą kolejkę ludzi, która prowadziła (jak mam twierdzi) do św. Piotra. Ludzie przechodzili, kolejka przewijała się, aż moja mama rozpoznała jednego mężczyznę. Był nim mój dziadek. Gdy doszedł na początek kolejki pomocnik św. Piotra dał mu jakąś pieczątkę i wtedy św. Piotr powiedział do niego "a Ty, pójdziesz za córkę do twojej córki".
I faktycznie po chyba 2 dniach urodziłam się ja, byłam wcześniakiem. Mama mówiła, że jak się urodziłam miałam już ciemne kręcone włosy, tak jak dziadek. Z biegiem lat wychodziły inne rzeczy takie jak np. miłość do koni, mimo, że nie miałam z nimi większej styczności.
Pojechałam raz z tatą do sąsiada i zobaczyłam u niego śliczną klaczkę, jednak sąsiad powiedział "nie podchodź, ona nienawidzi dzieci, a obcych gryzie". Ja jednak do niej podeszłam, pogłaskałam ją po pysku, ona tylko lekko zarżała i podeszła bliżej żeby ją pogłaskać lub podrapać. Sąsiad powiedział, że nic takiego przedtem się nie zdarzyło, że każdego kto do niej podchodził gryzła, lub kopała.
Okazało się także, że tak jak dziadek lubię łowić ryby, rysować i mam bardzo podobny charakter...
Czy to możliwe, że dusza dziadka przy narodzinach weszła w moje ciało? /…./
Wszyscy na pokładzie Nautilusa kochamy dzieci. Są naszą radością, nadzieją, dają nam uśmiech i bardzo często nadają sens życiu. Narodziny dziecka oznaczają wielką zmianę w życiu. Nie tylko chodzi o kłopoty, nieprzespane noce czy zwiększone wydatki, ale także jest w tym jakieś misterium, tajemnica, której ludzki umysł nie ogarnie.
Jednym z pytań, które bardzo często stawiali sobie filozofowie było: skąd dzieci do nas przybywają? Jeśli bowiem założyć, że ludzie mają dusze, to natychmiast pojawia się pytanie: skoro tak, to kiedy dusza wchodzi w ciało?
Czy dzieje się tak w momencie poczęcia? W kilka tygodni po tym? A może w czasie pierwszego oddechu dziecka? Ale takie rozważania są tylko początkiem kłopotów. O wiele gorzej zaczyna być wtedy, kiedy pojawia się pytanie: skąd się wzięła dusza dziecka? Oczywiście jasne jest, że stworzył ją Bóg a nie człowiek, ale... kiedy to się stało? W którym momencie procesu powstawania małej ludzkiej istoty? A może dusza dziecka istniała już wcześniej, przed poczęciem, przed poznaniem się rodziców dziecka? Zgoda, można i tak przyjąć, ale wtedy natychmiast musimy odpowiedzieć sobie na pytanie: gdzie w takim razie była? Czy miała świadomość? Czy znała swoich przyszłych rodziców? Pokazujemy wam tylko mały „przedsionek” gigantycznego wieżowca o tysiącu pięter, który jest tak naprawdę rozważaniem na temat ludzkiej duszy.
Ci, którzy śledzą uważnie portal Fundacji Nautilus wiedzą, że w kilku sprawach wcale nie silimy się na „obiektywizm”, ale prezentujemy własne zdanie. Mówimy "tak, tak! - nie, nie!". Chcecie obiektywizmu? Wstukajcie hasło „zjawiska niewyjaśnione” w wyszukiwarkę, a wyskoczy wam ze czterdzieści adresów, gdzie także są serwisy o podobnej tematyce jak FN. My nie mamy nic przeciwko temu, a nawet wprost przeciwnie, żeby każdy natychmiast i w każdej chwili… ale wróćmy do głównego tematu.
Otóż w tej sprawie nie jesteśmy obiektywni. W oparciu o własne doświadczenia, zebrany materiał, osobiście zbadane przypadki z terenu Polski i nie tylko mówimy jasno i wyraźnie: jest reinkarnacja, jest wędrówka dusz. Ludzie, których spotykamy na naszej drodze życia, bardzo często są ludźmi, którzy już raz się na naszej drodze pojawili.
Nie wierzycie w to? Macie prawo. Nie zamierzamy nikogo do tego przekonywać, nie zamierzamy wyjaśniać, nie zamierzamy się sprzeczać. Nie mamy na to czasu, a poza tym to i tak nie ma sensu. Pozostańmy przy swoich zdaniach, ale pamiętajcie, że Fundacja Nautilus ma możliwości, których nie ma 99.99% ludzi wokół. Możliwości, aby sprawdzić i zweryfikować historie, które tak wiele mówią o prawdziwej, duchowej naturze naszej ziemskiej wędrówki. Kto z waszych znajomych ma czas, aby jeździć po Polsce i spotykać się z ludźmi, którzy pamiętają swoje wcześniejsze wcielenia? Komu się chce? Za darmo, tracić czas i pieniądze? O niedoczekanie!
W codziennym biegu szarego życia musimy się opierać na zdaniu innych, musimy wyrabiać sobie opinię na podstawie materiałów docierających do nas z prawa czy z lewa. Nam udało się to zweryfikować i stąd mówimy o reinkarnacji w taki sposób. Prosto, jasno, bez chwili zwątpienia.
Nawet w dobie najnowocześniejszych stacji kosmicznych warto pamiętać, że technika jest tylko nieistotnym drobiazgiem wobec pytań, które my stawiamy każdego dnia: skąd przychodzimy, dokąd zmierzamy... Po tylu latach badania zjawisk niewyjaśnionych mamy na ten temat ustalone zdanie.
/Mamy nadzieję, że nam to wybaczycie… ;) /
Komentarze: 0
Wyświetleń: 27742x | Ocen: 3
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
DRONY NAD USA
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie