Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 34958x | Ocen: 5
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Mamo… ja już kiedyś zginąłem w samolocie który spadł i wróciłem znowu…
Jak często zdarzają się takie historie? Z pewnością częściej niż możemy przypuszczać, choć większość z nich nigdy nie ujrzy światła dziennego. Rodzice bowiem nigdy nie przyznają się do tego, że ich dziecko nagle zaczęło mówić o „poprzednim wcieleniu”, a dzieci w wieku 6-8 lat zapominają wszystko i po latach nie mogą uwierzyć, że kiedyś mówili o „innym życiu i śmierci”. Na pokład Nautilusa takie historie pojawiają się, choć wśród nich mamy tzw. „ekstraligę”, które przechowujemy na lepsze czasy, kiedy będziemy mogli je dokładnie udokumentować.
Do takich przypadków należy zaliczyć historię małego chłopca z Warszawy. To zawsze wygląda podobnie – dziecko w wieku ok. 2 lat zaczyna od czasu do czasu wspominać, że „już kiedyś coś widziało i przeżyło”. Tym razem historia jest wyjątkowa, bo chłopiec pamiętał swoje imię i nazwisko z poprzedniego życia! Opowiadał o tym, że zginął w katastrofie lotniczej.
Mamo… ja już kiedyś umarłem w samolocie który spadł i wróciłem znowu… - to słowa, które mały wypowiedział kiedyś pokazując rączką na zdjęcie samolotu w gazecie. Ta historia jest warta dokładnego opisania, ale trzeba uczciwie powiedzieć, że podobne opowieści są znane na całym świecie. Warto przy tej okazji wspomnieć o historii, która jest niewątpliwie jedną z najgłośniejszych z ostatnich lat, o której także wspominaliśmy w serwisie FN. Chodzi o historię małego chłopca z Wielkiej Brytanii, Jamesa Leiningera.
Już w wieku dwóch lat wykazywał niesamowite zainteresowanie samolotami, ale nie to była najciekawsze… on znał nazwy samolotów z czasów II Wojny Światowej! Swoich rodziców potrafił wprawić w zdumienie tym, że określał na przykład doczepiane zbiorniki z paliwem słowem, które było znane jedynie w slangu pilotów RAF. Zapytany, skąd to wszystko wie odpowiedział, że kiedyś był pilotem i zginął w walce. Jego samolot zaczął płonąć, a w płomieniach ginął on razem ze swoją załogą. Podał nawet swoje imię i nazwisko z poprzedniego życia: James McCready Huston.
Oto jeden z rysunków, które wykonał mały chłopiec opisując, jak wyglądały walki wtedy, kiedy on sam „walczył w samolocie”.
I jeszcze fragment rozmowy z chłopcem przeprowadzonej w czasie, kiedy jeszcze „pamiętał poprzednie życie”:
- Co się stało z Twoim samolotem?
- Został zestrzelony!
- Jak to się stało?
- Trafili nas w silnik... później wszystko zaczęło się palić.
- I co się stało z samolotem?
- Spadł do wody.
- Kto trafił w silnik?
- Jak to kto? Japończycy! Kto inny mógł to zrobić?
- A skąd wiesz, że to byli Japończycy?
- Bo to małe słońce...
- Jakie słońce?
- Takie małe, czerwone słońce na samolocie... To był japoński samolot, który nas zestrzelił...
Warto dodać, że symbol „czerwonego słońca” to był symbol umieszczany na samolotach japońskich w trakcie II wojny światowej. Historia tego dziecka obfituje w tysiące szczegółów. Na jego temat powstała nawet książka, która znajduje się w „Bibliotece FN” w naszej Bazie i z której pochodzi powyższy dialog.
Pewnego razu chłopiec zaczął opowiadać swojemu ojcu Bruce'owi historię pewnego pilota, którego maszyna została ostrzelana przez Japończyków. Jeden z pocisków trafił w silnik samolotu i doprowadził do katastrofy. Maluch powiedział, że był to samolot Corsair, a statek z którego pilot wystartował swoim myśliwcem nosił nazwę Natoma. Powiedział także, że pamięta innego pilota, który uczestniczył w tamtych wydarzeniach. Był to Jack Larson. Według podanych przez chłopca informacji, 3 marca 1945 r. samolot został zestrzelony w rejonie Iwo Jimy.
Ojciec chłopca postanowił wówczas przeprowadzić rozpoznanie i zaczął poszukiwać informacji w Internecie. Okazało się, że mały James przybliżając historię pilota, który zginął nieopodal Iwo Jimy nic nie zmyślał. Natoma Bay była nazwą lotniskowca, który prowadził operacje podczas II wojny światowej, a Jack Larson to mieszkaniec stanu Arkansas. Po zebraniu wszystkich informacji i dogłębnym zbadaniu sprawy okazało się, że jedyną osobą, pasuje do opisu malucha jest James M. Huston Jr.
Teraz zarówno rodzice małego Jamesa Leiningera, jak i siostra zmarłego podczas wojny pilota wierzą, że chłopiec jest wcieleniem Jamesa M. Hustona. "Dziecko było tak przekonujące podczas przedstawiania tych wszystkich szczegółów, że nie ma innej możliwości, by mógł się o tym wszystkim dowiedzieć." - uważa Anne Barron, siostra zmarłego pilota.
Na temat tego przypadku w sieci www jest bardzo ciekawy materiał wideo. Warto jest go obejrzeć ze względu na możliwość obejrzenia tego dziecka podczas opowieści o „wojnie i śmierci w samolocie”. Dlaczego? No cóż, po prostu widać, że dziecko nie kłamie ani nie jest zmanipulowane… Jeśli ktoś uważa inaczej – nie ma sensu nawet podejmować dyskusji, ale my możemy porównać ten materiał z tym, co mieliśmy okazję badać jako Fundacja Nautilus. Takie historie są jak najbardziej prawdziwe i rzeczywiście się zdarzają.
Na koniec jeszcze kilka historii z cyklu „z poczty do FN”:
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Sprawa reinkarnacji lub coś innego
Szanowni Państwo,
Piszę w sprawie według mnie ciekawej, a mianowicie reinkarnacji. Czytam już od pewnego czasu wasze artykuły ale nie moglem się zdecydować na napisanie do Was. Ale wracając, chciałbym opisać najlepiej jak umiem historię, która została mi opowiedziana przez członka mojej rodziny. Otóż ta osoba rozmawiała kiedyś, z dość przypadkowo napotkaną osobą, która opowiedziała jej historię o sobie.
Mówiła o dość ciężkiej sytuacji materialnej i rodzinnej, o braku bliskich (dzieci) , a także o mężu. Opowiadała o tym, że przeżyła zawał i jak to określiła: "była na drugim końcu tunelu" - zanim ją zabrano do szpitala i uratowano. Po tej ciężkiej sytuacji i powrocie do domu w niedługim czasie zmarł jej mąż (ok. 85 lat). Opowiadała ona, że przez 5 pierwszych lat od śmierci męża właśnie on jej się ukazywał, normalnie z nim rozmawiała. Po tych 5 latach spotkał się z Nią po raz ostatni podczas snu. Powiedział, że już się więcej nie spotkają (oznajmił, że "po tamtej stronie nic nie ma"), a on musi wracać bo minął jego czas i czekają go nowe narodziny, w nowym ciele.
Od tamtej pory mąż już się nie pojawił. Wiem, że historia może wydawać się nieprawdopodobna, a co najwyżej naciąga i zmyślona. Ale tak nie jest są to relacje wiarygodnej osoby złożone w "moje' ręce. Piszę o tej sprawie bo wiem, że Państwo nie pokpicie sprawy i będziecie starać się wyjaśnić choć cześć tajemnic tego świata :).
Z Poważaniem xxxxxxxxxxxxx (Imię, Nazwisko oraz adres poczty elektr. do wiadomości Szanownej redakcji.)
Witam!
Mam 23 lata i miałam nietypowy sen, było to w październiku 2010 roku. We wrześniu ub roku miesiąc przed moim ślubem zmarł mój dziadek. Wszyscy bardzo to przeżylismy. Ja byłam wówczas w ciąży. Pewnej nocy miałam sen: Byłam u dziadka w domu, rozmawiałam z innym domownikami, którzy tam mieszkają. W pewnym momencie przeniosłam się w śnie na korytarz (chociaż wcześniej siedziałam w kuchni) i zobaczyłam dziadka jak wchodzi do łazienki. Zdziwiła mnie jego obecność ale nie bałam się. Zapytałam co tu robi? Przeciez umarł. Ale nic mi nie odpowiedział. Wtedy dotknął mnie w biodro i obudziłam się z przeraźliwym krzykiem bo poczułam zimną a wręcz lodowatą rękę na biodrze. Dodam tylko, że w pokoju byłam całkiem sama. Pod koniec grudnia urodziłam syna i dałam mu imię po moim dziadku. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu w szpitalu zobaczyłam, że Franek ma czerwone znamię na tym samym biodrze, w który dotknął mnie dziadek we śnie... Nie wiem co to może znaczyć, ale może to jakiś znak... Pozdrawiam całą Załogę!
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: XXI piętro-Moja historia
Od kiedy pamiętam przydarzają mi się dziwne rzeczy. Kiedy miałam parę lat 3 do 7 śnił mi się uporczywie często jeden sen. Wiem, że jestem mężczyzną, żołnierzem.Siedzę sama w okopie, wszyscy moi towarzysze zginęli, nie wiem co ze mną będzie. Nagle widzę naprzeciwko mnie biegnie żołnierz - Wróg. O dziwo wiem, że jest Niemcem, widzę hełm, wykrzywioną złością twarz. Dostaję kolbą broni w twarz. Czuję jak umieram. Nie wiem jednak, która to wojna I czy II. Sen powtarza się wyjątkowo często. Teraz mam 37 lat, ale bardzo dobrze pamiętam wszystkie odczucia jakie temu wydarzeniu przypadły. Z czasem zaczęłam interesować się reinkarnacją. Może to było zdarzenie z przeszłości? Dowiedziałam się z którejś książki, że dusza odradza się co ok.70 lat. Ja jestem z 1972. Więc jest to wojna z początku wieku. Ale podobno dusze mogą odradzać się częściej, więc nie wiem czy uda mi się trafić na ślad mojej zaginionej, z przeszłości.
Monika
Na pokładzie Nautilusa mówimy od zawsze, aby nie wrzucać reinkarnacji jak leci do wora „zjawiska niewyjaśnione”, gdyż sprawa jest zbyt poważna. Dotyczy bowiem jednej z największych zagadek naszego życia, owego słynnego pytania o „sens życia człowieka”. Z punktu widzenia zebranego przez nas materiału w ogóle nie ma nawet dyskusji: wędrówka dusz jest faktem czy to się komuś podoba, czy też nie. Jest wiele osób, które wymachują nam przed nosem „dogmatami religijnymi, które wykluczają lub negują”, inni śmiejąc się mówią, że „oni w takie tam bzdury jak odradzanie się ponowne nie wierzą i już – może mówić co chcesz i przytaczać nieskończoną ilość historii i reinkarnacji”. Z oboma grupami nawet nie ma sensu podejmować dyskusji.
Tak się składa, że w najbliższym czasie wiele różnych pism poprosiło nas o teksty na tematy zjawisk niewyjaśnionych, gdyż mamy wakacje, a te tematy uważane są za "atrakcyjne dla masowego czytelnika". Będziemy w miarę możliwości informować, gdzie i kiedy będą te publikacje, ale na chwilę zatrzymamy się przy jednej z nich. Chodzi o pismo o milionowym nakładzie, którego tematyka jest dość odległa od "zjawisk niewyjaśnionych" i dla którego czytelników sprawy związanego z "wędrówką dusz" są być może prezentowane po raz pierwszy w życiu...
Chodzi o ostatni numer miesięcznika „Poradnik Domowy” /nr 8 sierpień 2011/, kiedy jest opisana flagowa historia reinkarnacji małego Marcinka, która została naprawdę wnikliwie zbadana przez FN. Po tej publikacji dostaliśmy listy od czytelników „Poradnika Domowego”, którzy byli wyraźnie wstrząśnięci tą historią. Niektórzy z nich sugerowali nam „podstęp i tzw. tani chwyt”.
O co chodzi? Ot, że niby rodzice z jakiegoś tam tajemniczego powodu (sława, chęć zarobienia (?!), potrzeba żartu czy niekonwencjonalnego zabicia czasu w weekendy) wbijali go głowy dziecka „jakieś bzdury”, żeby potem ludzi FN zadziwić i aby gdzieś za kilka czy kilkanaście lat ukazał się właśnie taki artykuł w wysokonakładowym czasopiśmie. Widać jednak wyraźnie, jak bardzo nikła jest wiedza o ludziach, którzy opowiadają o „przypadku pamięci reinkarnacyjnej”. Ostatnią rzeczą, której chcą tacy rodzice, to popularność czy sława… Wręcz błagają, aby ich nazwisko czy nawet imię dziecka nie dostało się do mediów.
Pieniądze? Wolne żarty… Chęć zrobienia dowcipu? Komu? Nam? Tacy ludzie spotykają się z nami, poświęcają swój czas, a bardzo często materiał o takiej historii najczęściej trafia do naszego archiwum. Myślicie, że komuś zależałoby na tym, aby takie dziecko mozolnie uczyć i trenować, aby potem „opowiadało o poprzednim życiu”? Nie ma takiej możliwości. Oczywiście są ludzie, którzy nienawidzą doktryny reinkarnacji podają najróżniejsze hipotezy/dziwolągi tłumaczące takie przypadki, ale dla nas sprawa jest poza dyskusją – reinkarnacja jest faktem, Ladies and Gentlemen!
Komentarze: 0
Wyświetleń: 34958x | Ocen: 5
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie