Śr, 6 kwi 2005 00:00
Autor: FN, źródło: FN
W polskich mediach ukazuje się wiele relacji, które idealnie pasują do naszego archiwum. Tym razem relacja pochodzi z tygodnika Agora. Uznaliśmy, że powinna ona zainteresować czytelników naszego serwisu. Przedstawiamy ją w całości. Z listów Czytelników do redakcji ANGORY (Angora nr 13 z 27.03.2005) Wydarzenie, któremu chcę poświęcić parę słów, miało miejsce około 60 lat temu, a napisać o nim postanowiłem po przeczytaniu artykułu o tajemnicach fatimskich (ANGORA nr 10) oraz po obejrzeniu w telewizji filmu dokumentalnego o cudach. O wydarzeniu, które spróbuję opisać, z nikim wcześniej nie rozmawiałem. Myślami jednak wracałem do niego wielokrotnie. Miałem wtedy 9 lat, mieszkałem na wsi, w dawnym powiecie opoczyńskim. Był gorący, sierpniowy dzień. Południe. W odległości około 1,5 kilometra od wioski pasłem owce na ściernisku. W zasięgu wzroku, na sąsiednich polach nie było widać nikogo. Zagon, na którym pasły się moje owce, stykał się bezpośrednio z lasem sosnowym. Drzewa rosły od siebie w dość dużych odstępach. Część tego lasu rosła na pagórku. Postanowiłem tam pójść na grzyby. Wchodząc między sosny, nagle, na wspomnianym wzniesieniu, w odległości około 40-50 metrów, ujrzałem niewyraźnie zarysowaną, białą postać kobiety. Miałem wrażenie, że chce do mnie cos powiedzieć. Przestraszyłem się i szybko zawróciłem. Obejrzałem się po chwili, ale niczego już nie zobaczyłem. Ogarnął mnie strach. Nie było nikogo oprócz mnie i moich pasących się owiec, które szybko spędziłem i zagnałem do zagrody. W domu chciałem opowiedzieć o tym zdarzeniu, ale wcześniej usłyszałem rozmowę trzech kobiet. Były to moja św. pamięci babcia, ciotka i sąsiadka ze wsi. Rozmawiały o gorączce panującej na dworze. Moja ciotka Pulka w pewnym momencie powiedziała, że w czasie takich upałów ukazują się czasem, niektórym ludziom południce. Pomyślałem sobie, że pewnie i mnie coś takiego spotkało. I na ten temat z nikim nigdy nie rozmawiałem. Wracałem jednak myślami do tego wydarzenia. Czasami przychodziła mi ochota wrócić w to samo miejsce. Mieszkałem i mieszkam jednak gdzie indziej. Wydarzenie, które mnie spotkała ma jednak jakieś odbicie w moim życiu. Zastanawiam się czasem, co to takiego było naprawdę. Wiem na pewno, że to nie był sen, a biała postać mocno utkwiła mi w pamięci. Franciszek Wodniak (adres do wiadomości redakcji) Mamy jeszcze kilka relacji mówiących o jasnoświecących postaciach, które ukazywały się przy drodze lub w lesie. Czasami są nawet fotografie, jedną z nich prezentujemy. Zdjęcie przedstawia niezwykłe zjawisko na niebie widoczne gołym okiem, które było widziane nad jedną z małych wiosek w Portugalii w 1916 roku. Ocenę tego, co widać na zdjęciu, pozostawiam bez komentarza.
Śr, 6 kwi 2005 00:00
Autor: FN, źródło: FN