Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 44006x | Ocen: 7
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 4/5
Małe dzieci pamiętające swoje wcześniejsze wcielenia to zjawisko fascynujące i… dość powszechne.
Ostatnio jeden z naszych oficerów udzielał wywiadu dla dużej gazety. Dziennikarka była ciekawa, które zjawisko z tych „niewyjaśnionych” robi największe wrażenie.
- Duchy? UFO? Nawiedzone domy? – pytała dociekliwie.
- Żadne z nich! Wszystkie bledną przy dzieciach. – odpowiedział nasz człowiek.
- Dzieciach?!
- Tak. Zwykłych dzieciach, które pamiętają swoje wcześniejsze wcielenie.
Odpowiedź zdumiała dziennikarkę. Bo przecież ani to nie jest „lądowanie UFO”, ani „stuki w nawiedzonym domu”. Ale ktoś, kto choć raz przeżył spotkanie z dzieckiem, które pamięta swoje „życie przed życiem” dobrze wie, że jest to tak nieprawdopodobne przeżycie, które jest nieporównywalne z niczym innym. Na pokład dostaliśmy ciekawą historię od pana Piotra, którą prezentujemy na końcu. Wcześniej warto pokazać kilka podobnych przypadków z naszego Archiwum.
Na początek dzieci, które nagle wprawiają swoich rodziców w bezgraniczne zdumienie mówiąc o tym, że „już żyli na ziemi”. Mamy w swoim archiwum przypadki stawiające wszystkie włosy dęba na głowie, z którymi nie ma się co równać ani „UFO”, ani „pojawienia się duchów”, ani nic innego. Jeśli ktoś choć raz w życiu miał okazję zobaczyć na własne oczy przypadek dziecka pamiętającego swoje wcześniejsze wcielenie, to tego typu przeżycie już na zawsze odmieni jego spojrzenie na świat. Wątek owej dziwnej „pamięci małych dzieci” pojawia się także w e-mailach do FN.
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Dzięcięce wspomnienia reinkarnacyjne - przykład Kamila G.
Witam Państwa,
Chciałbym sie podzielić kwestią wspomnień reinkarnacyjnych mego syna Kamila, wypowiadanych przez niego bezbłędnie kilkakrotnie w tygodniu o różnych porach dnia w latach 2,5 - 3,0 swego życia. Otóż nasze dziecko na zapytanie:"Kim byłeś, jak byłeś duży" - niezmiennie odpowiadało przez 1/2 roku tak samo: "Było tutu (tj. pociąg), było auto, był pies i ja. Ciemno i jestem u was". Po 3-cim roku życia na takie pytanie zbywał nas i nic już podobnego nie mówił. Prawdopodobnie żył w ciepłym kraju, bo praktycznie przez pierwsze 8-10 lat swego życia nie sypiał pod kołdrą, tylko w polarze i skarpetkach. Widząc po raz pierwszy w tv moskitierę podskoczył z wrażenia. Pierwszą książkę, którą musiałem mu koniecznie wypożyczyć, to była książka - album o wulkanach. Obecnie ma 14 lat i nie zwraca na takie sprawy uwagi twierdząc, że to my konfabulujemy...
Pozdrawiam serdecznie całą Załogę "Nautilusa"
Janusz G.
Oczywiście, dzieci zapominają o tym, co mówiły jako trzylatki. Potem świat rówieśników, telewizji MTV i Ipodów sprawia, że przestają się tym interesować, co mówiły kilka lat wcześniej. Na szczęście świadomi wagi tego typu relacji ich rodzice opisują do nas historie ich dzieci. Oto kolejny przykład takiego e-maila:
To: nautilus
Subject: ciekawy przypadek dziecka
Witam,
Piszę do Was ze względu na to, że poruszyła mnie i moją ciekawość historia mojej znajomej. Ma ona wnuka, kilkulatka (ok. 3 lat). Chłopczyk jest bardzo poważny, jak dorosły człowiek. Powiedział ostatnio swojej babci, a mojej znajomej, że kiedy był duży, jechał przez pole na traktorze, wpadł w dziurę, leciał z traktora, uderzył się w głowę i umarł. Może jest to wyobraźnia dziecka, może nie. Ogólnie chłopczyk jest ciekawym przypadkiem. Dodatkowa niezwykła sprawa jest taka, że po urodzeniu miał z tyłu głowy czerwoną plamę, jakby znamię, które już mu się chyba zagoiło i najbardziej lubi się bawić traktorami
Pozdrawiam
Piotr
Bardzo często jest tak, że dany człowiek wciela się w kolejnej generacji danej rodziny lub grupy ludzi, aby „dokończyć lekcję lub zadanie”. Być może tak było w tym przypadku.
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: rozbroiliscie mnie tą historią...
Czytam własnie historie o tej dziewczynce.... i powiem szczerzę, aż się boje bo to by było naprawdę niesamowite... U mnie w rodzinie ze mną jest coś podobnego, musze jeszcze tylko podzwonić do mamy, popytac o jakies daty... w każdym razie, powiem tyle. Jestem jakby to powiedziec nie podobny do reszty bliskiej rodzny, wszyscy w rodzinie sa mali, niscy, drobni itd, a ja jestem stosunkowo wysoki, i taki jakby potężniejszy w budowie od reszty. Nie za bardzo jestem podobny do kogokolwiek.. kogokolwiek bliskiego... Kiedyś zdarzyła się historia, jak mama z ciocią przeglądała u babci stare albumy, ciocia zapytała "a W co wy żeście tego tomka przebrali?". Okazało się ze w nic, bo to nie ja byłem na zdjęciu.... Było tam zdjęcie dwóch dalekich "kuzynów dziadka" z lat 50-60, a jeden z nich był bardzo, ale to bardzo podobny do mnie z oczu i twarzy (ja jestem z 83). Historia została jako ciekawostka w rodzinie... a mama ją tłumaczy moją "inność w wyglądzie", ze niby geny jakoś tak dziwnie chodzą i mam coś po pra-pradziadku. Nigdy się tym zbytnio nie interesowałem... A przypomniała mi się ta historia, bo niedawno mój dziadek zmarł i na pogrzebie był jeden z tych dwóch kuzynów ze zdjecia (ten drugi do mnie nie podobny), w kazdym razie budową ciała byłem do niego podobny. Też "duży" i z ciemną karnacją. Po pogrzebie zapytałem mamy, gdzie jest ten drugi kuzyn co miał być podobny do mnie. Mama wtedy powiedziała, że zginął on jakoś wcześniej w wypadku w wodzie czy jakoś tak...
A teraz historia, która trafiła do nas „w ostatnich godzinach”.
W Indiach, gdzie jeździłem dosyć regularnie przez ostatnie 20 lat takie historie sa na porządku dziennym. Dzieci opowiadają je ca do 7 roku życia, ale nikt tego nie traktuje jako bajki, dlatego zachęcone zainteresowaniem opowiadają dużo więcej. W tradycji chrześcijańskiej macha się na to ręką, lekceważy i wyśmiewa, dlatego dzieci zamykają się i przestają o tym mówić rodzicom, choć często rozmawiają między sobą.
W połowie lat 70' pewien radomski fotograf zaproponował mi współpracę, więc postanowiłem urządzić ciemnię i laboratorium na strychu. Trzeba było tam przy okazji posprzątać. Mój zmarły w 1966 r. dziadek był sędzią i na strychu była wielka biblioteka dzieł prawniczych zarówno po rosyjsku, jak i po polsku, z którą nie wiedziałem co zrobić, a żaden antykwariat się nią nie interesował. Nie miałem więc innego wyjścia jak je spalić, bo skupy makulatury też nie chciały tego rodzaju, na ogół oprawionych w skórę książek. Ułożyłem wielki stos w ogrodzie, polałem naftą i stałem tam z grabiami przewracając kartki, aby się lepiej paliły. Przyglądał się temu mój syn, który wtedy miał ok. 4 lata. W pewnym momencie, gdy zaczęły się przewracać kartki dzieła po rosyjsku, powiedział:
"Znam tę książkę... i tamtą też, i tamtą... Znam je wszystkie, czytałem je ciągle, gdy byłem duży."
"Tak? - zapytałem
- A kiedy to było?"
"Bardzo dawno - odrzekł - byłem wtedy taki duży jak ty".
"A o czym one są, pamiętasz? - zapytałem.
"O różnych rzeczach - odpowiedział Igor - o tym czego nie wolno robić, o tym co ktoś dostanie jak robi brzydkie rzeczy i jak robi coś, czego się nie powinno robić, bo dobrzy ludzie tego nie robią."
"Ale te książki są napisane inaczej niż my rozmawiamy, w innym języku" - powiedziałem.
Spojrzał na mnie dziwnie i wykrztusił: "Ja gawarił pa ruski".
Poczułem mrówki na grzbiecie. W tym momencie żona wyszła z domu, aby nas zawołać na obiad i koncentracja Igora prysła. Próbowaliśmy potem kilka razy nawiązywać do jego wspomnień, ale bezskutecznie. Twierdził jedynie, że zna te książki i że je czytał. Postanowiłem więc zrobić inny eksperyment. Pewnego dnia poszliśmy na spacer i zaprowadziłem go do sądu. Gdy znaleźliśmy się wewnątrz, powiedział:
"To nie jest dobre miejsce".
"Dlaczego?" - zapytałem.
"Nie wiem, ale nie lubię tego miejsca. Byłem tu wiele razy i nie chcę tu przychodzić".
Próbowałem z niego coś wyciągnąć, ale nie chciał mówić.
Igor do 6 roku życia był bardzo małomówny, podobnie jak mój dziadek, który w domu odzywał się rzadko, krótkimi zdaniami. Do tej pory jest bardzo szczupły jak on i posiada wiele dolegliwości, na które cierpiał dziadek, gdy wrócił w maju 1945 roku ze zsyłki na Ural. Jest niesamowicie sprawiedliwy, prawy i wprost do przesady przestrzega wszelkich przepisów i praw. Je bardzo mało oraz ma bardzo wiele innych cech, które miał dziadek, m.in. wielki talent malarski i architektoniczny oraz wprost obsesyjną pracowitość. Urodził się w 1973 roku, w 7 lat po jego śmierci.
Pozdrawiam serdecznie, Piotr
Komentarze: 0
Wyświetleń: 44006x | Ocen: 7
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 4/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie