Dziś jest:
Sobota, 23 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 20204x | Ocen: 28
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Po śmierci bliskiej osoby pojawia się nagle w domu... przedmiot, który do niej należał!
Są relacje, które nie bardzo wiadomo, jak "zaszeregować". Wydają się bowiem tak nierealne, że wręcz buntuje się nasze "intuicyjne postrzeganie rzeczywistości". Warto zaprezentować przykład takiej relacji.
Dotyczy ona fenomenu, który jest dobrze znany na pokładzie Nautilusa, a dotyczy pojawiania się w domu przedmiotów należących do osoby niedawno zmarłej, która była bliska dla kogoś, kto ten przedmiot znalazł. Relacje takie zdarzają się rzadko, ale zawsze sprawiają, że trudno znaleźć na nie racjonalne wytłumaczenie. Oto przykład takiej właśnie historii, która została przysłana do FN w ostatnich tygodniach, choć dotyczy wydarzenia z 2007 roku.
Witam serdecznie
pragnę się z wami podzielić moją historią, w pewien sposób tajemniczą i niewyjaśnioną. Otóż w 2007 roku odeszła moja babcia. Byłam z nią bardzo związana emocjonalnie, bardzo ją kochałam. Jej śmierć była dla mnie ogromną stratą. W dniu pogrzebu ciało babci było wystawione jakiś czas w domu (do dzisiaj na obszarach wiejskich jest to praktykowane), przy którym wszyscy obecni się modlili. Rodzina podchodziła, dotykała rąk, całowała... Nigdy wcześniej nie miałam okazji, ani też takiej potrzeby aby pocałować osobę zmarłą - inaczej było w tym przypadku - miałam nieodpartą chęć pożegnania się z babcią. Podeszłam więc do jej ciała i pocałowałam ją w czoło. Nie zapomnę nigdy tego uczucia. Pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy tuż po tym fakcie była taka "to nie jest babcia". Było to okropne, puste uczucie - tak jak bym pocałowała ścianę, czy cokolwiek innego co nie ma duszy. Nigdy więcej tego nie zrobię.
Ale do rzeczy, bo nie o to chodzi. Otóż podczas ceremonii pogrzebowej w Kościele, wiele rozmyślałam o babci, naszych relacjach i jej życiu. Uświadomiłam sobie, że nie mam od niej żadnej pamiątki, którą mogłabym nosić przy sobie. Przykro mi się zrobiło, myślałam: "kurczę, od Śp. dziadka dostałam dwa stare dolary (które do dzisiaj noszę w portfelu) a od babci nie mam nic".
Pogrzeb odbył się w dniu 25 lipca, czyli dzień św. Krzysztofa (opiekun kierowców i pielgrzymów), tuż przed końcem mszy ksiądz poinformował, iż będzie można poświęcić samochody. Od razu powiedziałam mężowi, że pójdziemy i poświęcimy pod warunkiem, że nic nie będzie trzeba za to zapłacić czyt. dać tzw. ofiarę (ksiądz z tej parafii słynie z materialnego podejścia do życia i generalnie go za to nie lubiłam). Po wyjściu z Kościoła jak tylko zobaczyłam księdza z kropidłem a tuż za nim ministranta z "tacą" na datki, byłam rozgoryczona tym faktem i odpuściłam sobie poświęcenie samochodu.
Dzień pogrzebu mojej babci minął, nazajutrz pojawiłam się w pracy jako pierwsza, przede mną był tylko personel sprzątający. Podeszłam do swojego biurka i pierwsze co przykuło moją uwagę był krzyżyk, który leżał w przyborniku biurkowym (miejsce na długopisy, spinacze itp.) Jestem niesamowitą pedantką i zawsze na moim biurku panuje porządek, wszystko jest równo poukładane. Zatkało mnie. Zapytałam od razu Pań sprzątających, czy przypadkiem nie znalazły może gdzieś takiego krzyżyka i może położyły u mnie na biurku - niestety, żadna z nich nic o tym nie wiedziała. W pracy mam kolegę Krzysztofa - pomyślałam więc, że może jest jakiś bardzo wierzący i przy okazji swoich imienin wręczał swoim współpracownikom takie krzyżyki. Zapytałam go więc - i delikatnie mówiąc, wyśmiał mnie. Później zapytałam wszystkich, którzy obok mnie pracują. Nikt nic nie wiedział, nie widział wcześniej krzyżyka - generalnie nikt sie nie przyznał. W sumie to zrozumiałe, po co ktoś miał by mi dawać krzyżyk i jeszcze to ukrywać. Bez sensu.
Co najdziwniejsze krzyżyk jest dwustronny. Z jednej strony widnieje na nim św. Krzysztof przy którym jest napis " St. Christopher protect us", z drugiej zaś jest Jezus, Maria i św. Józef z napisem " Jesus, Mary and Joseph pray for you".
Jakież moje zdziwienie było jak go dokładnie obejrzałam. Pomyślałam, że to od babci - jeszcze wczoraj myślałam, że nic od niej nie mam i było mi przykro. Nie poświęciłam samochodu, bo byłam zła na księdza, bo przy każdej możliwej okazji, chce aby coś ofiarować, za wykonaną przez niego czynność.
Olśniło mnie, z jednej strony byłam pewna, że to od niej z drugiej, mówiłam sobie, ze to przecież nie możliwe. Tak czy inaczej dzisiaj wierzę, że to prezent od babci - nie jestem w stanie wyjaśnić jak, ale wierzę.
Minęło kilka lat i opowiedziałam sąsiadce mojej babci o tym zdarzeniu. Prosiła abym pokazała jej ten krzyżyk, więc to zrobiłam. Sąsiadka bez wahania oznajmiła, że babcia dostała ten krzyżyk od zakonnic (podczas kółka różańcowego, babcia wraz z sąsiadką chodziły na takie kółka różańcowe raz w tygodniu), które wróciły z pielgrzymki z Rzymu. To by się zgadzało, gdyż na krzyżyku bardzo małymi literkami, gdzieś z boku jest napis "ITALY".
Historia mojego krzyżyka pozostanie nie wyjaśniona. Wierzę natomiast, że jest on od babci i dzięki informacjom na nim zawartych czuję się bezpieczniej.
Pozdrawiam serdecznie
M.
(mój adres proszę zachować dla redakcji)
Komentarze: 0
Wyświetleń: 20204x | Ocen: 28
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie