Dziś jest:
Niedziela, 22 grudnia 2024
Twierdzenie, że Ziemia to jedyny zaludniony świat w nieskończonej przestrzeni jest równie absurdalne jak przekonanie, iż na całym polu prosa wyrośnie tylko jedno ziarenko.
/Metrodor, filozof grecki z IV wieku p.n.e./
Komentarze: 0
Wyświetleń: 30332x | Ocen: 3
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Strumień światła przenikał ścianę. Wtedy pojawiła się postać!
Na pokład Nautilusa trafiła relacja, którą warto przedstawić z kilku powodów. Po lekturze opisu całego wydarzenia przypomniała nam się historia, którą mieliśmy okazję dokumentować w 1999 roku. Jest wiele podobieństw, o których za chwilę. Najpierw e-mail przysłany do FN przez czytelniczkę serwisu.
-----Original Message-----
From: […]
Sent: Thursday, February 23, 2012 9:57 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: wymazana pamięć
Witam,
Chciałabym podzielić się z Wami pewną historią, która przydarzyła się, kiedy miałam ok. 12 lat, a więc około 16 lat temu. Na wstępie chciałam zaznaczyć, że moje imię oraz adres mailowy proszę pozostawić jedynie do informacji Redakcji. Dzielę się z Wami tą historią, ponieważ nie daje mi ona spokoju od wielu lat, a sama nie jestem dość dobrze zorientowana w temacie, który poruszę, nie potrafię więc być może wyciągnąć właściwych wniosków, ani obiektywnie ocenić tego, co pamiętam.
Miałam około dwunastu lat, kiedy wraz z dziadkami pojechałam latem w odwiedziny do rodziny mojego dziadka, na wieś w województwie lubelskim. Nazwy tej wsi na razie nie chcę podawać. Dla dziadka była to podróż sentymentalna i emocjonalna, nie był w domu swojego dzieciństwa od lat, a jego wspomnienia dotyczące miejsc i ludzi z dzieciństwa były dla niego często bolesne. Ani ja, ani moja babcia nie byłyśmy wcześniej w domu rodzinnym dziadka. Zatrzymaliśmy się na wsi, w starym domu, w którym mieszkali ojczym mojego dziadka, staruszek, który leżał w łóżku, w kuchni ( co wówczas bardzo mnie zdziwiło), nie mógł już chodzić ani mówić, przyrodnia siostra mojego dziadka, wówczas około pięćdziesięciokilkuletnia, bardzo gościnna i energiczna oraz jej syn, dwudziestokilkuletni kawaler. Ciocia wraz z synem, Piotrem, zajmowali się gospodarstwem. Byłam wówczas pierwszy raz na wsi, i - co istotne ze względu na tą historię - zaskoczyły mnie bardzo duże odległości pomiędzy domami, oddzielonymi od siebie olbrzymimi polami. Przez pierwszych kilka dni wszystko było w jak najlepszym porządku. Ciocia i Piotr ze względu na ciężką pracę chodzili późno spać, koło godziny 24,00, wtedy wszyscy siadaliśmy przy stole w kuchni i jeszcze długo rozmawialiśmy, a dziadek z ciocią wspominali okres dzieciństwa. Dom był jednopiętrowy : na parterze była kuchnia z której wchodziło się do pokoju, w którym spałam razem z dziadkami, na dwóch złączonych ze sobą łóżkach. Na piętrze spała ciocia oraz Piotrek. Którejś nocy, po kolejnym rodzinnym "posiedzeniu", kilkanaście minut po tym , jak wszyscy rozeszli się do pokojów, wydarzyło się coś niezwykłego. Okno od kuchni oraz od przylegającego pokoju, który zajmowałam wraz z dziadkami wychodził na ulicę przed domem. Było ok. 1,00 w nocy, kiedy nagle przez okno wpadła bardzo jasna łuna światła, a ponieważ dopiero kładliśmy się spać, od razu ją zauważyliśmy. Światło było dość dziwne, ulica nie była oświetlona w nocy, przed domem nie było żadnej lampy, a światło było ostre i jasne, niemal białe, jak z olbrzymiego reflektora. Pamiętam, że pomyślałam w pierwszym odruchu, że pod same okna musiała podjechać ciężarówka lub może kilka aut, i one dają takie światło świecąc prosto w okno reflektorami - niemal jednocześnie do pojawienia się światła usłyszeliśmy przeraźliwy skowyt psa, wilczura, który na noc zostawał na podwórzu .
Zachowanie psa było przerażające, pies nie szczekał ani nie warczał - dziwnie piszczał, skowyczał, pamiętam, że dźwięk był przerażający. Na dół zbiegła ciocia z Piotrkiem, wszyscy byliśmy na nogach, babcia nie pozwoliła mi podejść do okna - w oknie w kuchni stali ciocia z Piotrkiem, ciocia mówiła, ze nie ma pojęcia co się dzieje, skąd takie światło , oraz , że zwierzęta się dziwnie zachowują. Nie pamiętam wiele szczegółów, byłam przestraszona, tym bardziej, ze widziałam , ze dorosłe osoby wokół mnie także są przestraszone i zdezorientowane. Wszystko trwało dość długo, jak na tak dziwną sytuację, myślę, ze około 5 - 10 minut - nienaturalnie jasne światło, skowyt psa, krzątanina ludzi w domu, - byłam naprawdę bardzo przestraszona. Wtedy babcia, która nie chciała, żebym się bała, powiedziała, żebym położyła się do łóżka, i że położy się ze mną. Położyłyśmy się, w kuchni musiała być ciocia z Piotrkiem, w pokoju zostaliśmy w trójkę : ja i babcia leżałyśmy w łóżku, babcia chciała mnie uspokoić, a dziadek stał zupełnie nieruchomo przy oknie, widziałam go bardzo dokładnie w strumieniu jasnego światła.
I wtedy stała się rzecz najbardziej dla mnie niezrozumiała, myślę o tym od lat, i nie potrafię pozbyć się dziwnego uczucia niepokoju, choć minęło już wiele lat - patrzyłam na postać dziadka patrzącego przez okno, kiedy nagle w pokoju pojawiła się postać - tyłem do mnie, pomiędzy mną a dziadkiem stojącym przy oknie, postać jakby człowieka , ale dziwnie się poruszająca, powoli, i była duża, znacznie wyższa, cała jakby większa, - powoli zaczęła podchodzić do dziadka, a ja chciałam dziadka ostrzec, powiedzieć, żeby się odwrócił, i nagle zrozumiałam, że nie mogę się poruszyć ani wypowiedzieć ani słowa, byłam kompletnie sparaliżowana, choć myślałam zupełnie trzeźwo - to najbardziej dziwne uczucie, jakiego doświadczyłam : byłam przestraszona, chciałam zareagować, krzyknąć, spojrzeć na babcię - byłam całkowicie przytomna, ale całkowicie sparaliżowana, nie mogłam się poruszyć ani nic powiedzieć. Postać wyciągnęła rękę i położyła ja na ramieniu dziadka, i nagle poczułam, jak zapadam się w głąb, spadam w coś miękkiego, dziwnego, chciałam krzyknąć, ale zapadałam się tylko i nic nie mogłam zrobić. Kolejna rzeczą jaką pamiętam był już poranek.
I pamiętam dziwne rozmowy dziadków i cioci z Piotrem, których nie chcieli, żebym słyszała, przerażona zaczęłam pytać ich co się stało, co z tą postacią, powiedziałam dziadkowi, ze pamiętam, jak podchodziła do niego, jak kładła mu rękę na ramieniu, pytałam ich o światło i o psa - otóż nikt z nas, zupełnie nikt nie pamiętał niczego od tej samej mniej więcej chwili - pamiętaliśmy światło, zachowanie zwierząt, bieganie od okna do okna - każdy z nas tak samo - ale od pewnej chwili nie pamiętaliśmy już zupełnie niczego więcej, po prostu zupełnie zdezorientowani obudziliśmy się rano, tak, jakby ktoś wymazał nam pamięć. Więcej nikt nie chciał poruszać ze mną tego tematu, a ja też nie lubiłam o tym myśleć, wspomnienie tamtej nocy budzi we mnie od lat dziwne uczucie niepokoju. Nie widziałam, co było źródłem tego światła. Nie pamiętam też już zapewne wielu szczegółów. Wiem jednak, że wydarzyło się coś , czego nie rozumiem, i czego nigdy nie zapomnę, wiem, że nie mogłam nagle zasnąć, bo przerażony człowiek nie ucina sobie nagle drzemki w środku zamieszania, drżąc ze strachu, wiem, ze tego, co pamiętam i co doświadczyłam doświadczyły wszystkie pozostałe osoby w domu i wiem, że jakimś cudem nie pamiętamy pozostałej części nocy. Wiem, że przytrafiło nam się wtedy cos dziwnego. Nigdy więcej nie rozmawialiśmy ze sobą na ten temat. Przez kolejne dni nie działo się już zupełnie nic dziwnego.
Kiedy byłam młodsza, nie lubiłam o tym myśleć. Od kilku lat dziwna ciekawość przerasta powoli uczucie strachu, tym bardziej, ze całe to wydarzenie wiązało się i nadal wiąże z dwoma największymi lękami : całkowitym paraliżem ciała i mowy przy zupełnej przytomności umysłu oraz poczuciem braku kontroli nad własną pamięcią.
To światło, które wpadało przez okno - znam je jeszcze skądś. Moje pierwsze wspomnienie, którym zamęczałam rodziców, dziadków – jest noc, jestem w lesie , jest pięknie – patrzę na gwiazdy i na księżyc i czuję niemożliwy wręcz smutek, dławiące uczucie tęsknoty, niewypowiedziany żal. Dookoła mech, drzewa, jakby mała polanka, i właśnie to światło, padające jakby z boku – ale znajome , nie przerażało mnie wtedy jednak, było mi jakby znajome. Pamiętam ten las, tą polankę dość dokładnie, i to uczucie dziwnej tęsknoty, kiedy patrzyłam w niebo – wszystko wtedy wokół mnie było oświetlone takim właśnie światłem – bardzo jasnym, białym, trudnym do opisania. Jako dziecko wypytywałam wszystkich, czy byliśmy kiedyś w takim miejscu, kiedy byłam malutka, i może jakoś potrafię to pamiętać - nikt jednak nie pamiętał ani takiego miejsca, ani takiej sytuacji. ( Miałam taka małą obsesję na punkcie tego wspomnienia - Jak miałam kilkanaście lat zobaczył teledysk Enigmy – nie był to obraz z mojego wspomnienia, ale miał taki specyficzny klimat, pomyślałam – zawsze staram się wszystko tłumaczyć racjonalnie – ze być może jako malutkie dziecko zobaczyłam ten obraz w jakimś teledysku, więc przeglądałam teledyski Enigmy w nadziei, że rozwiążę sama tajemnice tego wspomnienia. Niestety to się nie udało).
Moi dziadkowie nie żyją od kilku lat. Z siostrą dziadka oraz z jej synem nie utrzymuję kontaktów, ale ponieważ są oni jedynymi osobami, z którymi mogłabym porozmawiać o tym, co się wówczas wydarzyło, podjęłam próby skontaktowania się z nimi.
Napisałam to do Was, bo kilka razy wchodziłam na Waszą stronę internetową i pomyślałam, że być może będziecie mogli przynajmniej odpowiedzieć, czy kiedykolwiek spotkaliście się z czymś takim. Kiedyś czytałam o paraliżu sennym, ale nie wiem, czy może on objąć kilka osób jednocześnie, oraz czy przydarza się ludziom, którzy jeszcze nie położyli się spać.
Zdaję sobie sprawę z tego, że to co napisałam, może się wydać niewiarygodne. Poza swoją pamięcią nie mam żadnych dowodów na to, co opisałam, mogę Was jednak zapewnić, ze jestem prawie trzydziestoletnią, „przytomną” kobietą, i mam – mówiąc dość delikatnie – obojętny stosunek do wszelkich paranormalnych historii, dlatego tym bardziej wspomnienie tamtej nocy nie daje mi spokoju. W swoim życiu przeżyłam jeszcze trzy sytuacje, których nie potrafię w żaden sposób wytłumaczyć, ale mówiąc całkiem szczerze - nie wiem, czy opowiadanie ich jest rozsądne, może innym razem. Bardzo proszę, aby moje imię oraz adres mailowy pozostały tylko do Waszej informacji – bardzo zależy mi na anonimowości, w moim zawodzie i w moim środowisku nie byłoby to chyba dobrze przyjęte. Jednocześnie liczę na jakikolwiek odzew z Waszej strony – przyznaję, że opowiedzenie tej historii nie było dla mnie łatwe.
Serdecznie pozdrawiam
[…]
W 1999 roku mieliśmy okazję rozmawiać z kobietą, która była obecna przy śmierci swojego brata w domu rodziców. Był on w bardzo ciężkim stanie ze względu na chorobę nowotworową.
Rodzina wiedziała, że to mogą być jego ostatnie godziny i ustanowiła dyżury, czyli każdy członek rodziny przez kilka godzin był przy chorym. Oto fragment relacji, którą wtedy nagraliśmy w formie audio.
„… była noc, kilka minut po trzeciej. Ja już nie miałam siły płakać, więc nawet udało mi się zasnąć w pokoju obok, ale to była bardzo krótki i niespokojny sen. W pewnym momencie obudziłam się, gdyż usłyszałam jakiś trzask. To było jak wyładowanie elektryczne, a w każdym razie bardzo podobne do tego. Nagle zobaczyłam, że ściana dzieląca mnie od pokoju brata faluje i znika, po czym nagle cały pokój rozjaśniło światło. Nie potrafię powiedzieć, gdzie było źródło tego światła. Ale ono po prostu było wszędzie w tym pokoju.
Chciałam coś powiedzieć, ale byłam sparaliżowana. I wtedy zobaczyłam, że z góry spływa coś na kształt płomienia. Ten płomień zatrzymał się koło brata, a następnie przybrał wyraźnie ludzką, o ludzkiej sylwetce. Nie byłam w stanie ani się poruszyć, ani cokolwiek powiedzieć. Nie potrafię powiedzieć, ile to trwało. Nagle wszystko znikło, a ja odzyskałam możliwość ruchu. Wbiegłam do pokoju brata, który już nie żył.
Kiedy opowiadałam o tym mojej rodzinie to oni uznali, że miałam sen z udziałem brata, który chciał mi przekazać informację o swojej śmierci. Ja jednak uważam, że to nie był sen, a wszystko widziałam na jawie. Pamiętam bowiem, że mogłam poruszać oczami i widziałam, jak światło przenikało meble w moim pokoju, bo zdziwiłam się nawet, że nie widać żadnych cieni. Tego typu myślenie nie jest możliwe w czasie snu, więc to na pewno nie był sen. Mimo upływu lat nie potrafię tego wytłumaczyć w żaden sposób[…]
Komentarze: 0
Wyświetleń: 30332x | Ocen: 3
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
DRONY NAD USA
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie