Nie, 24 kwi 2005 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Są słone, płynęły nawet w największy mróz!
W małej ukrainskiej wiosce pojawiły się łzy płynące z oczu figurki Matki Boskiej
Wszystko zaczęło się 6 stycznia 2005 roku w dzień święta Trzech Króli. W małej ukraińskiej wiosce Niżankowice stoi mały kościół, a w nim znajduje się drewniana figurka Matki Boskiej. Tego dnia młody chłopak Włodzimierz Moroz, który jest ministrantem, jak zwykle robił obchód Kościoła. I wtedy zauważył, że po twarzy figurki Matki Boskiej ściekają łzy. Wypływały one dokładnie z oczu, jak najbardziej przypominały łzy. Chłopak zaalarmował księdza.
"Łzy ciekły prawdziwe, jak u człowieka" - opowiadał chłopak.
Niżankowice to wioska na Ukrainie, gdzie prawie wszyscy mieszkańcy mówią po polsku. Figurka została przywieziona z Polski jako dar dla naszej ukraińskiej Polonii. Jest drewniana, pomalowana farbą, która była odporna na wilgoć. Figurka stała przy ołtarzu, było wykluczone, aby mogło na nią ściekać coś z sufitu zwłaszcza, że łzy ciekły z oczu figurki nawet w największy mróz. Kościół jest nieogrzewany, kiedy było -15C z oczu figurki nadal ściekały strużki przezroczystej cieczy. Ludzie sprawdzali smak płynu i okazało się, że jest słony i przypomina łzy!
Ksiądz Edward Lorenc proboszcz parafii w Dobromiu jest przekonany, że jest to wydarzenie przekraczające ramy zwykłego zjawiska fizycznego.
"To co zobaczyłem, było dla mnie przerażające. Pierwszy raz widziałem łzy na twarzy matki Boskiej i zadałem sobie pytanie, dlaczego? Co się stało? Jaki jest powód tych łez?" - opowiadał ksiądz Lorenc. Udało mu się zebrać zagadkowy płyn z twarzy figurki i jest gotów przekazać go do analizy (Fundacja NAUTILUS nawiąże kontakt z księdzem i pomożemy mu w zbadaniu tej substancji w profesjonalnym labolatorium). Kościół w Niżankowicach pochodzi z XIV wieku, większość wyposażenia stanowią dary wiernych z Polski. Do małej, drewnianej figurki nikt nie przykładał nigdy większej wagi. Od czasu cudu "płaczącej figurki" wieś stała się znana wśród okolicznych parafii.
Interesujące jest to, że najbardziej figurka płakała w dniu śmierci Jana Pawła II, czyli 2 kwietnia 2005 roku. Świadkowie opowiadają, że łzy "wręcz ciekły strużkami po twarzy". I wypływały wyraźnie z oczu!
Interpretacje tego wydarzenia są niejednoznaczne. Większość wiernych uważa, że jest to fatalny znak i coś złego spotka albo Ukrainę, albo cały świat. O tym, co wydarzyło się w Niżankowicach, można było zobaczyć w reportażu TVP3, który był wyemitowany w ramach TELEKURIER-a.
To zjawisko jest chyba jednym z najbardziej zagadkowych i jednocześnie najbardziej wykpiwanych przez naukowców zjawisk, które mieszczą się w kategorii tak zwanych "cudów religijnych". Naukowcy tłumaczą fenomen płaczących figurek Matki Boskiej jako efekt zmian, które zachodzą w drewnie itp. Nagromadzona wilgoć ma doprowadzać do wycieków, które czasami mogą mieć strukturę przypominającą ludzkie łzy. Pozostaje jednak kilka ważnych pytań: dlaczego strużki płyną wyciekają zawsze z oczu? Jak to się dzieje, że po zbadaniu składu cieczy (były takie przypadki) odpowiadają one dokładnie składowi ludzkich łez?
W archiwum NAUTILUSA mamy przypadki ze świata, kiedy to łzy pojawiały się także na figurkach zrobionych z tworzywa sztucznego. Przykładem może być choćby to, co wydarzyło się a Australii w 2003 roku. Oto tekst z naszego archiwum:
"Gdy ponad osiem lat temu zagorzała australijska katoliczka kupowała w Tajlandii figurkę Matki Boskiej, przez myśl jej nie przeszło, że o tej statuetce zrobi się głośno w całym kraju. Bo oto posążek zaczął właśnie ronić łzy, a w kolejce, aby go zobaczyć, stoją tysiące wiernych.
- Dałam za figurkę 82 dolary (ok. 350 zł). Matka Boska wykonana z włókna szklanego od razu przykuła moją uwagę. Po chwili sięgnęłam za portfel - opowiada 47-letnia Patty Powell z miasta Rockingham.
Australijka zdradziła, że po raz pierwszy posążek zaczął płakać w marcu br (2003 przyp. red. Nautilus). I to w chwili, gdy kobieta była w głębokiej depresji. - Na początku trzymałam to w tajemnicy. Ale potem uznałam, że niech inni wierni sami zobaczą ten cud. Nawet proboszcz z naszej parafii otworzył szeroko oczy ze zdumienia, gdy Maryja zaczęła płakać - ciągnie swą opowieść kobieta.
Od tamtej chwili przed domem Australijki ustawiają się kolejki, każdy chce dotknąć cudownej figurki.
- Nie mogę jeszcze oficjalnie skomentować tego wydarzenia. Ale przyznaję, że widok płaczącej Matki Boskiej robi wrażenie - wyznał arcybiskup Perth, Barry Hickey.
A inni wierni, którzy też widzieli statuetkę, przyznają, że czują się "jakby dotknął ich sam Stwórca".
Nie, 24 kwi 2005 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.