Dziś jest:
Czwartek, 28 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 21300x | Ocen: 5
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
W momentach zagrożenia życia słychać głos… niczym głos dobrego Anioła!
O tym, że są ludzie słyszący nagle „głos z zaświatów”, możemy się dowiedzieć studiując literaturę faktu na wszystkich kontynentach świata. Ludzie różnych kultur, religii, wspólnot i nacji – oni wszyscy opowiadają o niezwykłych sytuacjach związanych z bezpośrednim zagrożeniem życia, kiedy nagle usłyszeli w głowie „niezwykły głos”.
W roku 2001 na stronach FN była opisywana sytuacja, kiedy to młody człowiek tonąc w Wiśle był pewien, że właśnie rozstaje się z życiem, ale nagle usłyszał głos „będziesz żył, nie bój się… nie ruszaj się!” i dzięki temu dość dziwacznej radzie wypłynął na powierzchnię wyciągnięty przez wodny wir.
Świadkowie opisują ten głos jako niezwykle wyraźny, ciepły i dobiegający zewnątrz, jak i z środka. Zapytani, czyj był ów głos – mówią często „Anioł”, „Bóg”, „dobry duch”. Przedstawiamy dwie historie z naszej poczty wewnętrznej. Obie historie zostały wprowadzone do naszego systemu informacji przez czytelników. Oto pierwsza historia.
„Drodzy przyjaciele z Fundacji Nautilus,
Jestem z Wrocławia […] historia dotyczy mnie samego, a wszystko zdarzyło się w 1995 roku w moim domu. W sumie bardzo głupia sprawa – zakrztusiłem się pestką śliwki. Wiem, że brzmi to bardzo głupio i banalnie, ale ja stanąłem na krawędzi życia. W tym czasie byłem w domu sam i nikt nie był w stanie mi pomóc. Nie byłem w stanie złapać tchu, przez chwilę z tym walczyłem, a nagle zrobiło mi się bardzo ciepło i czułem, że tracę świadomość. I wtedy usłyszałem wyraźny głos, raczej męski, choć trudno to tak nazwać. Dobiegał jakby zewsząd, a jednocześnie był we mnie. Ten głos powiedział „Jestem”.
Tylko to słowo, ale ja nagle poczułem ogromny spokój i poczułem, że jestem bezpieczny, bo tam nie byłem sam. Był jeszcze ktoś, ktoś potężny i tak silny, że w jego władaniu było także moje życie. Straciłem przytomność. Obudziłem się w szpitalu. Co się okazało? W mieszkaniu znalazł mnie sąsiad, który akurat tego dnia o tej godzinie i o tej minucie postanowił zapytać mnie, czy chcę kupić garaż, który jemu jest niepotrzebny. Nigdy ani specjalnie nie przyjaźniliśmy się, a tym bardziej nigdy nie bywał w moim domu. Akurat w tamtej chwili jakaś siła, jak później opowiadał, kazała mu wyjść z mieszkania i pójść do mnie, aby zapytać o ten garaż.
Zauważył, że zza drzwi dobiega muzyka, ale nikt nie otwiera. Delikatnie nacisnął klamkę i zobaczył, że w przedpokoju leżę bez przytomności. Mówiąc krótko jego błyskawiczna pomoc uratowała mi życie. Jeszcze minuta, dwie i po prostu już bym był na tamtym świecie. Nie mam wątpliwości, że w tej prostej historii jest zawarta jakaś wielka tajemnica czegoś, co zdecydowało mi się pomóc. Ten głos, który powiedział to jedno słowo „jestem” należał do czegoś nieskończenie dobrego i potężnego. Kiedy usłyszałem słowo „jestem” wiedziałem, że wszystko zakończy się dobrze. Nie potrafię tego wyjaśnić i wiem, że brzmi to może śmiesznie, ale po tamtym zdarzeniu stałem się osobą wierzącą.
Zgadzam się na publikację, ale proszę o zachowanie anonimowości
J.
Druga historia jest związana z dramatycznym wydarzeniem, które początkowo miało być „niewinną zabawą”. W tej historii także jest „zagadkowy głos”.
[...] Już kiedyś do was pisałem w sprawie obserwacji ufo nad Krakowem. Dzisiaj pisze, bo przypomniała mi się historia, jaka mnie spotkała przed kilkoma laty, nie wiem na ile jest "paranormalna", ale wtedy wydała mi się dziwna.
Kilka lat temu, gdy byłem młodszy, czasem zdarzało się założyć z kumplami o coś, zazwyczaj to były pierdoły, ale raz o mało co przez to nie zginąłem. Obok domu jednego są kanały, można do nich wejść bo właz jest otwarty. Uznaliśmy, że to może być fajne miejsce do spotkań i popijaw, bo nikt tam nam nie przeszkadzał, a i ciepło było, szczególnie w zimie. Pewnego razu założyłem się z jednym znajomym, że za trochę pieniędzy wejdę do kanału ściekowego i przejdę kilkanaście metrów. Nie śmierdziało ani nie było tak brudno, zresztą był to okres gdy chciało się imponować swoją odwagą. Tak więc zdjąłem ubranie i prawie nagi weszłem do niego i z obawą zacząłem iść przed siebie. Jednak się przeliczyłem i porwał mnie prąd, pchnął mocno przed siebie. Nie wiem ile popłynąłem, 15 czy 20 metrów, w końcu udało mi się zatrzymać. Byłem przerażony, nie mogłem się skupić, wręcz czułem, że tam zginę w tych ściekach.
Wtedy machinalnie podniosłem głowę do góry i powiedziałem "Jestem z tobą".
Dziwne to było, bo nagle się uspokoiłem, emocje ze mnie uleciały, strach i przerażenie. Spokojnym, miarowym krokiem zacząłem wracać do wyjścia z kanału, nawet prąd wody mi już tak nie przeszkadzał. Zajęło mi to kilka minut, bo jednak w takich sytuacjach i 20 metrów staje się dużą odległością, ale udało mi się. Dopiero gdy wyszedłem na suchy ląd znów powróciły emocje jak i zdałem sobie sprawę jak blisko otarłem się śmierci.
Nie wiem co to było, czy anioł stróż, czy jakiś duch który wtedy mi pomógł, czy jednak reakcja obronna organizmu. Nie wykluczam, że włączył mi się wtedy w pełni instynkt przetrwania, a powiedzenie tych słów służyło temu, bym po prostu nie czuł się sam. Jak już wyszedłem to zdawało mi się jakbym to powiedział... kobiecym głosem, a przynajmniej takie miałem odczucia.
[…]
Komentarze: 0
Wyświetleń: 21300x | Ocen: 5
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie