Dziś jest:
Środa, 27 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 26705x | Ocen: 2
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Żyć w nawiedzonym domu to koszmar, którego trudno opisać słowami.
Ile w Polsce jest domów nawiedzonych przez duchy? Nikt tego nie policzy, bo oczywiście nie ma takich statystyk. Z samej korespondencji do Fundacji Nautilus można jednak się domyślać, że jest to liczba znacząca. Mieszkańcy takich domów przeżywają dramat, którego trudno opisać. Nie chodzi tylko o to, że ich noce są ciągłym „czuwaniem”, czy to jest ta noc, kiedy znów objawi się niewidzialna siła. Najgorsze jest także to, że nie ma z kim o tym dramacie porozmawiać, nie ma się nawet komu tak po ludzku wyżalić. Sąsiedzi czy przyjaciele zawsze mogą sprowadzić wszystko do drwin i złośliwych sugestii, aby odwiedzić psychiatrę. Znamy osoby, które skorzystały z tej rady, a nawet zaprosiły do domu lekarza zajmującego się chorobami psychicznymi. Zrobili to celowo, aby on na własnej skórze przekonał się, co to znaczy „nawiedzony dom”.
Już po dziesięciu minutach lekarz w popłochu uciekał z mieszkania, gdzie jakaś niewidzialna siła rzuciła w jego kierunku jakimś przedmiotem – to autentyczna historia, bardzo zabawna, choć jednocześnie smutna. Pokazuje ona bowiem samotność ludzi, którzy muszą się zmierzyć z tym zjawiskiem. Pozostaje jeszcze kościół. Wizyta osoby duchownej czasami okazuje się skuteczna, choć tu też trzeba mieć dużo szczęścia, aby trafić na właściwego kapłana. Musi on mieć odpowiednią wiedzę, musi być świadomy, jak radzić sobie z niewidzialnym bytem, który potrafi zamienić życie domowników w koszmar.
Czas przedstawić historię p. Joanny, która dość szczegółowo opisała swoje zmagania z duchem zmarłego mężczyzny, który kiedyś mieszkał w zajmowanym przez jej rodzinę domu.
Sent: Saturday, February 09, 2013 7:11 PM
Subject: Lokator z zaświatów
Droga Redakcjo,
Z Polski wyjechałam 7 lat temu, natomiast wydarzenia, o których piszę, miały miejsce jeszcze 2 lata przed wyjazdem. Rodzice kilkanaście lat temu kupili dom wolnostojący. Nie był ani stary, ani nowy. Ładny, przestrzenny i nowocześnie urządzony. Nikt nie pomyślałby, ze niestety dom jest nawiedzony. Pierwsze lata w domu minęły spokojnie, choć kuzynka, która tam przebywała podczas naszych wyjazdów na wakacje skarżyła się, ze słyszała ciężkie kroki w nocy i widziała postać mężczyzny. Ten człowiek czasem przyglądał się jej śpiącym dzieciom, a czasem po prostu stal w pustym pokoju, odwrócony tyłem i po chwili znikał. Bała się być tam sama z dwójką małych dzieci i całymi nocami paliła światło, aż któregoś lata odmówiła pilnowania posesji. Tato ignorował jej skargi i mawiał, że jest nienormalna. Nie chciał żebym ja i mama się bały tych opowieści.
Po jakimś czasie to zaczęło zdarzać się również mnie. Zaczęłam słyszeć w nocy ciężkie kroki u rodziców w sypialni i jakby suwanie po podłodze czegoś ciężkiego. Tak, jakby ktoś robił na górze przemeblowanie i przesuwał ciężkie szafy. Moja sypialnia była wtedy pod nimi i byłam zdziwiona, bo rodzice nigdy wcześniej nie krzątali się po pokoju o 2-giej nad ranem. Ja natomiast wyłączałam muzykę o takiej porze i próbowałam zasnąć. Te kroki i suwania dały się słyszeć dość często. Pytałam rodziców, czy to oni tak hałasują, ale zaprzeczali.
Wtedy jeszcze nie wiązałam tego z obecnością kogoś z zaświatów. Byłam zdezorientowana. Któregoś razu weszłam do innego pokoju na parterze i zmierzałam po omacku do włącznika światła, który był przy drugich drzwiach na końcu pokoju. Naraz drzwi się powoli otworzyły, blady strumień światła z ulicy wpadł do pokoju i do środka wszedł bezszelestnie mężczyzna.
Jedną ręką podparł swe biodro, drugą zakrył włącznik i znieruchomiał. Jakby sprawdzał, co zrobię, jeśli zechcę włączyć światło, a on trzyma rękę na włączniku. Stałam tak patrząc na niego z odległości nie więcej jak dwóch metrów, a strach paraliżował mnie coraz bardziej, bo choć wciąż było zbyt ciemno by zobaczyć jego twarz, to jednak dokładny zarys sylwetki nie pasował mi do mojego taty - jedynego mężczyzny mieszkającego w naszym domu.
O tym, co było dalej, nie chcę mówić. Nadmienię tylko, ze uciekałam i krzyczałam. Potem zrobiło mi się słabo. Rodzice cucili mnie w kuchni, mówili coś o przywidzeniach, ale ja twardo broniłam swego stanowiska. Temu mężczyźnie przypatrywałam się ponad 10 sekund, nie było mowy o przywidzeniu. Nigdy później mi się nie ukazał, ale za to zaczęłam słyszeć jego kroki w innych pokojach, a także zamykające się drzwi, podczas gdy rodzice spali. Takie rzeczy działy się tylko nocami i nieregularnie. Czasem było cicho przez tydzień, a potem znów się zaczynało w którąś noc i trwało po kilka, kilkanaście minut, następnie spokój na jakiś czas. Raz usłyszałam spadający pierścionek do umywalki w łazience, gdy akurat z niej wyszłam, choć rano był na półce tam, gdzie go zostawiłam.
To wszystko zamieniło moje życie w koszmar, przestałam spać sama w pokoju. Rodzice dalej wszystkiemu zaprzeczali, winili moją wyobraźnię itp. Kilka miesięcy temu zadzwoniłam do taty i po raz pierwszy po tylu latach poprosiłam go o szczerość, bo nie wierzyłam, ze on nigdy nic w tym domu nie przeżył, a minęło już sporo lat, od kiedy tam nie mieszkam. Tato od razu przyznał się, że do dziś słyszy kroki na górze w sypialni, lecz tylko jak siedzi na dole. Nigdy nie widział tego mężczyzny, ale słyszał kilka razy, jak ktoś rąbał drewno w piwnicy. Kiedy poszedł na dół, nie zauważył nic niepokojącego, a siekiera stała w miejscu, gdzie ją wcześniej zostawił.
Tato spytał mnie też o opis sylwetki tego pana i powiedział, że zgadza się on ze zdjęciem zmarłego właściciela, które znalazł, jak wyrzucał stary kredens z kuchni. Właściciel był łysy, miał lekko odstające uszy, średnią budowę ciała. Był to dla mnie kolejny szok, bo znaliśmy tylko jego żonę, która oprowadzała nas po domu. Jej mąż zmarł kilka lat wcześniej. Z mamą w ogóle na ten temat nie mogę porozmawiać. Ona po prostu chyba widziała i słyszała najmniej z nas wszystkich, choć tato mówił, że od jakiegoś czasu mama nie chce w nocy schodzić sama na dół do toalety, nie pozwala opuszczać w oknach antywłamaniowych rolet, choć kiedyś nie przeszkadzało jej, jak było całkowicie ciemno. Teraz zasypia wyłącznie w blasku latarni. Kiedy próbowałam nawiązać do tematu, zaprzeczyła i z jakimś napięciem skierowała rozmowę na inny tor. Droga Redakcjo, pisze o tym, bo wciąż boję się wizyt w domu rodziców i nie zostaje tam w nocy. Był ksiądz, modlił się, skrapiał wszystkie pomieszczenia wodą święconą, ale tato nigdy nie chciał wezwać egzorcysty. Ciągle powtarza, ze trzeba się modlić o duszę w czyśćcu, co też zawsze robimy. Moim głównym pytaniem jest: jak sobie radzić w sytuacji, jeśli się usłyszy te kroki lub ujrzy zarys sylwetki? Czy gdybym umiała kiedyś przezwyciężyć strach, to czy jest bezpieczna próba komunikacji i zadanie pytania, jaki on ma cel, by latami chodzić po domu, który od dawna nie należy do niego?
Jeden z księży, który udziela porad on-line powiedział, żebym zdobyła się na odwagę i zapytała wprost, natomiast tato odradza, bo w jego opinii nikt nie wie czy to dobry, czy też zły duch i twierdzi, ze nie wolno podchodzić ani o nic pytać. Tato duchów się nie boi, potrafi z tym żyć, domu nie sprzeda, nie szuka pomocy, mama unika tematu, a ja chciałabym czuć się swobodnie i tam nocować, gdy przyjeżdżam. Proszę mi doradzić, kto ma rację: ksiądz czy tato? Jak zakończyć ten koszmar? Z góry serdecznie dziękuje za przeczytanie mojego listu i pozdrawiam.
Joanna
O wypowiedź w tej sprawie poprosiliśmy naszego kolegę z pokładu Nautilusa.
Sprawa nie jest prosta. Każdy przypadek domu, w którym jest duch, jest inny. Zdarza się, że interwencja dobrego egzorcysty pomaga, w innych wypadkach nie daje nic. Z naszych obserwacji i badania tego typu sytuacji wynika, że bardzo często duchy zmarłych osób nie są świadome tego, że… nie żyją. Trudno to wyjaśnić, bo rozum natychmiast się buntuje: jak to? Musi być świadomy swojej śmierci! Ale nie jest tak. Duchy nie mają takiej samej świadomości, jak my – są w rodzaju letargu idealnie przypominającymi nasze sny. W czasie snu czasami jesteśmy świadomi tego, że śnimy, a czasami nie. To jest podobna sytuacja.
Czy jest to groźne? Uciążliwe dla domowników w stopniu niewyobrażalnym, ale nie jest aż tak groźne, bo energia duchów nie jest nieograniczona. Stąd występowanie tych manifestacji nie jest codziennie, ale musi minąć jakiś czas, aby duch zebrał odpowiednią energię do wizualizacji, przemieszczania przedmiotów. Po tamtej stronie nie istnieje czas w naszym rozumieniu, ale w każdym razie sytuacja jest naprawdę poważna, kiedy okazuje się, że w domu jest demon. To jest zupełnie inna liga, zupełnie inna historia, niż duch babci „chodzący po poddaszu”. Wtedy trzeba czasami kilku osób obdarzonych siłę mediumiczną, aby stoczyć prawdziwą walkę ze złem. Byłem świadkiem takiej sytuacji i nawet nie ma sensu tego opisywać, co widziałem. Każdy opis będzie banalny, a i tak ludzie którzy się z tym nie zetknęli, nie zrozumieją, o czym piszę. Zdumiewające jest to, jak skuteczne są egzorcyzmy kościelne! Tylko muszą to być prawdziwe egzorcyzmy, a nie wizyta proboszcza, który nigdy nie miał z tym do czynienia. Kościół ma naprawdę znakomitych ludzi, ale ich pojawienie się nie jest proste i musi być naprawdę poważna sytuacja, aby… w każdym razie jest specjalna procedura, bardzo skrupulatnie przestrzegana przez egzorcystów. To jest świat, którego nie widać, który pozornie nie istnieje, ale swojemu najgorszemu wrogowi nigdy bym nie życzył, aby kiedykolwiek zetknął się z tym światem. Rozmawiałem z dziesiątkami ludzi, którzy zmagali się z tym problemem. Zawsze robi na mnie wrażenie to, jak opowiadają o swojej chęci walki i bezradności. Jak bowiem walczyć z czymś, czego nie widać? Z niewidzialną siłą, która zagnieździła się w domu. Staramy się takim ludziom pomagać, ale to jest jak poruszanie się po polu minowym. Wszyscy mniej więcej wiedzą, jak to wszystko wygląda, ale człowiek naprawdę musi uważać, bo są to niebezpieczne historie. Także dla tych, którzy chcą tym biednym ludziom pomagać.
Na koniec jeszcze historia, która pojawiła się na stronach poznańskiego wydania Gazety Wyborczej.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 26705x | Ocen: 2
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie