Dziś jest:
Środa, 22 stycznia 2025
Twierdzenie, że Ziemia to jedyny zaludniony świat w nieskończonej przestrzeni jest równie absurdalne jak przekonanie, iż na całym polu prosa wyrośnie tylko jedno ziarenko.
/Metrodor, filozof grecki z IV wieku p.n.e./
Komentarze: 0
Wyświetleń: 30493x | Ocen: 2
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
TRZECIE OKO JEST NASZĄ ‘BRAMĄ’ DO ZOBACZENIA INNEGO ŚWIATA
Nasz bardzo dobry znajomy - znakomity zresztą jasnowidz - powiedział kiedyś, że całą swoją energię do widzenia przyszłości lub przeszłości czerpie z punktu na czole. Nie potrafił tego wyjaśnić dokładnie, ale jego zdaniem całe widzenie „pozazmysłowe” idzie właśnie przez to miejsce, co on czuje wręcz fizycznie. W czasie wizji nagle występuje silne mrowienie "na jego czole".
W Indiach nazywany jest ten punkt Trzecim Okiem, które jest czakrą (miejscem wymiany energii w ludzkim ciele) o nazwie adźńa - znajdującej się na czole pomiędzy brwiami. Jest bramą prowadzącą do innych rzeczywistości i przestrzenią wyższej świadomości.
Temat „trzeciego oka” powrócił w e-mailu od naszego czytelnika. Uznaliśmy go za wart publikacji w serwisie FN.
Witam
Kilkukrotnie na stronach Państwa serwisu pojawiały się artykuły dotyczące czakry trzeciego oka i związanych z nią zdolności postrzegania pozazmysłowego, jasnowidzenia itp. Trafiłem dziś na ciekawy przypadek, który może wzbogacić Państwa materiały w tym temacie.
Zacząłem ostatnio słuchać audiobooka jednej z najważniejszych książek XX w., poruszającego świadectwa zbrodniczej działalności systemu komunistycznego w ZSRR- "Achripelagu GUŁag" Aleksandra Sołżenicyna. W pewnym momencie trafiłem na fragment, który spisałem dokładnie ze słuchu i zamieszczam poniżej (z niewielkim fragmentem przed, żeby lepiej zrozumieć kontekst zjawiska):
(…) po czym otworzył mi celę nr 67. Przestąpiłem próg i drzwi natychmiast zamknęły się za mną. Chociaż po wieczornym dzwonku minął dopiero kwadrans, ale czas przeznaczony tylko na sen dla więźniów śledczych tak jest kruchy, niepewny i tak go mało, że mieszkańcy 67 celi w momencie mojego nadejścia już spali na swoich metalowych łóżkach, trzymając ręce na kołdrach. Skrzyp otwieranych drzwi sprawił, że wszyscy trzej wzdrygnęli się natychmiast i podnieśli głowy. Oni też wyczekiwali, kogo dziś wezwą na przesłuchanie. I te 3 głowy poderwane z przestrachem, te 3 niegolone, wymięte, wybladłe twarze wydały mi się tak ludzkie, tak miłe, że zastygłem obejmując materac i uśmiechając się, jakby mnie kto uszczęśliwił. Oni też się uśmiechali. I jak też człowiek zdążył zapomnieć o podobnym wyrazie twarzy, a wszystkiego tydzień minął.
- Z wolności? - zapytali mnie. To zwykle pierwsze pytanie zadawane nowicjuszowi.
- Nie - odpowiedziałem. To zwykle pierwsza odpowiedź nowicjusza. Chodziło im o to, że na pewno aresztowany byłem niedawno, a więc przychodzę z wolności. Ja zaś po 96 godzinach śledztwa wcale nie uważałem, że przychodzę z wolności, bo to czy nie jestem już doświadczonym aresztantem? A jednak byłem przybyszem z wolności i staruszek bez brody, o czarnych, bardzo ruchliwych brwiach już wypytywał mnie o wojenne i polityczne nowiny. Niebywałe! Chociaż były to ostatnie dni lutego, ale oni nic nie wiedzieli ani o konferencji w Jałcie, ani o odcięciu Prus Wschodnich, ani w ogóle o naszym natarciu pod Warszawą w połowie stycznia, ani nawet o grudniowym żałosnym odwrocie aliantów. W myśl instrukcji więzień śledczy nie powinien nic wiedzieć o świecie zewnętrznym i oto oni niczego nie wiedzieli.
Gotów byłem pół nocy snuć im teraz moje relacje z taką dumą, jakby wszystkie zwycięstwa i okrążenia były moim własnym udziałem. Ale dyżurny strażnik wniósł właśnie łóżko dla mnie i trzeba było rozstawić je bez hałasu. Pomagał mi chłopak w moim wieku, też wojskowy. Jego lotniczy frencz i pilotka wisiały na słupku łóżka.
Zagadnął mnie on jeszcze wcześniej niż staruszek, ale nie chodziło mu o wojnę tylko o tytoń. Ale pomimo że dusza mi się rwała do moich nowych przyjaciół, i mimo ze tak mało padło słów w ciągu paru minut, czymś obcym mi powiało od tego rówieśnika i towarzysza bojów, więc zamknąłem się przed nim raz na zawsze. Jeszcze nie znałem słów "kapuś" czyli "kwoka", ani tego że w każdej celi powinna być chociaż jedna. Jeszcze w ogóle nie zdążyłem zdać sobie sprawy, że ten człowiek, Kramarenko, jakoś mi się nie podoba, a już poszła w ruch we mnie wewnętrzna fotokomórka, magiczne oko co sprawiło, że na zawsze zamknąłem się przed tym człowiekiem.
Nie wspominałbym o tym wypadku, gdyby był odosobniony, ale działanie tego wewnętrznego oka magicznego wkrótce już ze zdziwieniem, radością i lękiem odkryłem w sobie jako stałą, naturalną właściwość. Mijały lata, leżałem na tych samych marach, naszorowałem w tym samym szeregu, pracowałem w tych samych brygadach z wieloma setkami ludzi i zawsze to tajemnicze oko magiczne, którego istnienie nie było żadną moją zasługą, wprawiało się samo w ruch, zanim jeszcze pomyślałem o nim. Zaczynało działać na widok ludzkiej twarzy, oczu, przy pierwszych dźwiękach głosu i albo kazało mi się otwierać przed tym człowiekiem na oścież, albo tylko uchylać mu szparki, albo zamykać się na głucho.
Było to zawsze przeczucie tak nieomylne, że wszystkie gorączkowe zabiegi pełnomocników operacyjnych dookoła werbunku konfidentów zaczęły mi się wydawać mysią krzątaniną. Przecież to, że człowiek podjął się roli zdrajcy, zawsze odbija się wyraziście na twarzy, w głosie. Niektórzy osiągnęli już, zdawałoby się, wyjątkową zręczność w kamuflażu, a jednak coś nieczystego wychodzi na jaw. I odwrotnie. Moje oko magiczne pozwalało mi rozpoznawać tych, którym od pierwszej chwili znajomości można dać zajrzeć w największą głąb i zwierzyć tajemnice, za które ścina się łby. Mam za sobą 8 lat więzienia, 3 lata zesłania, jeszcze 6 lat nielegalnego pisarstwa. Nie były to wcale lata bardziej bezpieczne i w ciągu tych całych 17 lat zwierzałem się nieostrożnie dziesiątkom ludzi i ani razu się nie potknąłem. Nigdzie nie czytałem o czymś podobnym i to, co tu piszę, przeznaczone jest dla amatorów psychologii. Wydaje mi się, że takie wewnętrzne dyspozycje ma wielu z nas, ale jako wychowankowie epoki racjonalizmu i techniki lekceważymy tę cudowną właściwość i nie pozwalamy jej się w nas rozwinąć. (…)
(Dodam tylko, że w dalszej części opowieści Kramarenko istotnie okazał się konfidentem i współwięźniowie musieli na niego uważać.)
Moim skromnym zdaniem, to bez dwóch zdań opis użycia czakry 3 oka, nawet Sołżenicyn używa podobnego nazewnictwa ("magiczne oko"). To chbya niezby częsty przypadek w literaturze pięknej tak jawnego i jednoznacznego opisu zjawiska postrzegania za pomocą 6 czakry.
Postrzeganie pozazmysłowe to jeden ciekay wątek w powyższym fragmencie. Drugi to cechy człowieka "wypisane" na jego twarzy, które mogą zostać odczytane przez osoby uwrażliwione pozazmysłowo. A zwróciło to moją uwagę po przeczytaniu fragmentów "Mojego widzenia świata" o. Czesława Klimuszko.
"A oto jak opisuje on swe doznania związane z oglądaniem fotografii: ,,(...) na pierwszy rzut oka uwydatnia się dość wyraźnie na zdjęciu danego człowieka jego inteligencja, zdolności specjalizacyjne, cechy moralne, aktualny stan zdrowia, ślady ciężkich przeżyć z przeszłości. Niekiedy są zauważalne jego skłonności i predyspozycje psychiczne, zamiłowania i hobby. I na tym w zasadzie kończą się spostrzeżenia i możliwości czytania z samej fotografii. Ale równocześnie podczas czytania fotografii wyłania się jeszcze cały szereg innych zjawisk powiązanych z danym człowiekiem. Jego dom, rozkład mieszkania, osoby bliskie i wszelkie wydarzenia życiowe, jakie zaistnieją w przyszłości.
Zjawiska te zachodzą niewątpliwie już poza zasięgiem informacyjnym samej fotografii, czyli nie dają się wyczytać z samego zdjęcia.
Nawiązanie kontaktu z osobą zaginioną, obojętnie żywą czy umarłą, w oparciu jedynie o treści wyczytane z samej fotografii, byłoby rzeczą absolutnie niemożliwą. Tutaj muszą wkraczać z pomocą wyższe siły psychiczne, za pomocą których wzrok mego ducha sięga tam, dokąd wzrok zmysłowy nie sięga. (...) W tych przypadkach fotografia jest tylko bodźcem wprowadzającym w ruch owe energie, jest ona również. pomostem, łączącym mnie z człowiekiem oddalonym przestrzenią, czasem, a nawet śmiercią. Jest ona jakby kontaktową gałką, za pomocą której włącza się aparat psychotelewizyjny o niezmiernie szerokim zasięgu i różnorodności fal. (...) Jest ona jedynie stymulatorem wprawiającym w ruch nasz mechanizm telepatyczny."
Pozdrawiam
stały czytelnik serwisu Nautilus
Komentarze: 0
Wyświetleń: 30493x | Ocen: 2
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
HENRYK BRONOWICKI O UFO w 1984
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie