Dziś jest:
Czwartek, 28 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 27599x | Ocen: 5
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
CZY TO MOŻLIWE, ŻEBY BYŁ TO JEDYNIE ZBIEG OKOLICZNOŚCI?
Fundacja Nautilus jest niezwykłą organizacją pozarządową, której celem statutowym jest wysłuchiwanie w Polsce i na świecie historii zwykłych ludzi, którzy w swoim życiu doświadczyli czegoś, co wykracza poza stan naszej wiedzy, a często i wyobraźni. Oczywiście zjawiska typu UFO czy duchy jak najbardziej nas interesują, ale o wiele bardziej fascynujące są opowieści zwykłych ludzi o wydarzeniach z ich życia, podczas których ujawniła się potężna siła, której istnienie jest poza wszelką wątpliwością. Można tę siłę nazywać Bogiem, można przeznaczeniem, można w inny sposób, ale pewne jest jedno - to najpotężniejsza siła w całym wszechświecie. O wiele potężniejsza niż na przykład wybuchy jądrowe wewnątrz gwiazd, gdyż potrafi ona dokonywać rzeczy pozornie niemożliwych, przy których rozerwanie na strzępy gwiazdy jest banałem...
Okoliczności poznania szczegółów tej historii były także wyjątkowe. Przebywamy akurat w Katowicach, gdzie trwa impreza „Pasjonaty” w katowickim spodku. Różni pasjonaci prezentują swoje hobby - są modelarze wykonujący modele samolotów, miłośnicy zbierania meteorytów, gier logicznych, a nawet stepowania. Organizator imprezy zaprosił nas do uczestniczenia w „Pasjonatach” słusznie uznając, że jest to w końcu najczystsza pasja z możliwych. Robimy to rzadko, ale tym razem zgodziliśmy się i tak oto w katowickim spodku pojawiła się nasza ekipa. Kiedy podchodzili do naszego stoiska zwiedzający i pytali:
- A jaka jest wasza pasja? - odpowiadaliśmy zupełnie poważnie, że jest nią zbieranie, dokumentowanie i spisywanie ludzkich historii. Nie tylko o UFO czy nawiedzonych domach, ale także na przykład o spotkaniach z nieznanym aspektem naszego życia, który objawia się czasami swoją przejmującą tajemnicą wręcz paraliżując i obezwładniając. Ludzie często uśmiechali się jedynie wyraźnie nie do końca rozumiejąc, jaka jest waga naszej pasji, jak bardzo ona dotyka wielkiej tajemnicy ludzkiego życia. Tego dnia mieliśmy mieć okazję wysłuchania jednej z ciekawszych historii, którą koniecznie muszą także poznać czytelnicy serwisu FN.
Nasz pojazd dostał zgodę na to, aby stał przez całą noc tuż pod słynnym „Katowickim Spodkiem”. Wieczorem ustawiliśmy obok naszego flagowego okrętu stół i krzesła, po czym rozpoczęliśmy kolację na wielkim, pustym placu w cieniu największego spodka w Polsce. Tego typu kolacje w nieprawdopodobnych miejscach to część starej tradycji załogi Nautilusa... w każdym razie było niezwykle klimatycznie i jak zawsze bardzo miło. W pewnym momencie do naszego obozu podszedł jeden z wystawców razem ze swoim synem zaciekawiony małym przyjęciem w tak osobliwym miejscu, jak plac obok Katowickiego Spodka. Zaprosiliśmy ich do dołączenia do naszej ekipy. Zaczęliśmy rozmawiać.
Nasz kolega z FN opowiadał o tym, jak na całym świecie wysłuchuje historii o spotkaniach z UFO, które pokazują, jak bardzo prawdziwe i ważne jest to zjawisko. Ludzie nie rozumieją, że informacja o odwiedzających Ziemię dziwnych pojazdach z obcymi istotami jest najważniejszą informacją dla ludzkości od czasu, kiedy człowiek zrobił pierwszy krok na naszej planecie. Mówiliśmy także o Bogu, o sensie życia, o tym, że poprzez wysłuchiwanie zwykłych ludzkich historii odsłaniamy jakąś wielką tajemnicę celu naszego istnienia, dotykamy jakiegoś absolutu, o którym mówią wszystkie religie. Nagle nasz gość oświadczył, że w jego życiu zdarzyła się właśnie taka historia i koniecznie musimy jej wysłuchać. Jego syn natychmiast dodał, że mimo swojego racjonalnego podejścia do życia i studiowania na politechnice, on także do dziś nie może uwierzyć w to, co przytrafiło się jego ojcu, choć musi absolutnie wszystko potwierdzić, gdyż zdarzyło się naprawdę.
Ta nieprawdopodobna historia zaczęła się banalnie. Rodzina wybiera się w niedzielę do kościoła. Odcinek pomiędzy domem a kościołem pokonują samochodem. Kiedy samochód zatrzymuje się na parkingu w pobliżu kościoła, dochodzi do nieszczęśliwego wypadku. Z opisu naszego rozmówcy wynika, że jego najmłodsza córka (14 lat) postanowiła wysiąść w trakcie, kiedy samochód poruszał się hamując.
Dzieci często są bardzo niecierpliwe i nie bacząc na niebezpieczeństwo wypadku chcą jak najszybciej wysiąść z jadącego przecież jeszcze auta. I doszło do nieszczęścia - jej noga trafiła pod tylne koło samochodu prowadzonego przez ojca. Dziewczynka zaczęła krzyczeć z bólu i leżeć na ziemi trzymając się za stopę. Jej ojciec natychmiast wsadził ranną córkę do samochodu i tak szybko jak to tylko możliwe pojechał z nią na ostry dyżur do szpitala. Opowiadał nam, że jadąc miał do siebie wręcz niewyobrażalny żal o to, że nie upilnował własnego dziecka, które jego lekkomyślność może przypłacić kalectwem.
W szpitalu natychmiast wykonano zdjęcia rentgenowskie stopy dziewczynki, a ona sama została zabrana przez przejętych czymś wyraźnie lekarzy.
W czasie czekania na szpitalnym korytarzu ojciec przeżywał jeden z najgorszych momentów w swoim życiu. Czas dłużył się w nieskończoność. Wreszcie pojawił się lekarz, który trzymał w ręku kliszę ze zdjęciem nogi dziewczynki i poprosił ojca na chwilę rozmowy „w cztery oczy”.
- Wtedy mój świat się zawalił - opowiadał nam mężczyzna - byłem pewien, że usłyszę coś strasznego, że popełniłem przestępstwo doprowadzając do wypadku własnego dziecka, przez głowę przeleciała mi nawet myśl, że zostanę aresztowany...
Lekarz przez dłuższą chwilę milczał patrząc się na ojca dziewczynki, po czym podniósł do góry zdjęcie i pokazał coś, w co... po prostu trudno było uwierzyć. Okazało się bowiem, że kość nogi dziewczynki była zaatakowana przez nowotwór! Koło samochodu w niepojęty dla ludzkiej wyobraźni sposób w pewien sposób „wskazało” coś, co mogłoby być tysiąc razy groźniejsze od zwykłego uszkodzenia mechanicznego. Dziecko natychmiast trafiło na specjalistyczne badania. Kilka dni później została przeprowadzona operacja usunięcia chorej tkanki z kości.
Ojciec dziecka mówił, że sam także zrobił zdjęcia nogi córki. Na nich widać było ślad opony samochodu (!) na skórze od koła, które przejechała po nodze dziewczynki i zostawiła wgniecenie na kości. Ślad ten był dokładnie w miejscu, gdzie potem chirurdzy przeprowadzili operację.
Okazało się, że nowotwór był we wstępnej fazie, nie zdążył się jeszcze uzłośliwić, choć brakowało do tego dosłownie tygodni. Tkanka kości zaatakowanej przez chorobę miała kolor brunatny, czyli była to ostatnia faza przed tym, zanim nowotwór zamieni się w złośliwy.
- Ten wypadek uratował pana córce życie... Gdyby tego dnia do niego nie doszło, gdyby nie wykonano zdjęcia nogi pana córki, na pewno byłoby już za późno na wszelką terapię. Powinien pan dziękować Bogu za to, że tego dnia doszło do tego wypadku!
Słuchaliśmy tej historii w zadumie i w skupieniu. Nasz rozmówca także zamyślił się, po czym powiedział, że kilka dni później doszło do jeszcze jednego dziwnego wydarzenia, które jego zdaniem stanowi w jakiś niepojęty sposób dalszy ciąg tego wydarzenia. Jak opowiadał - nigdy nie był jakoś szczególnie wierzący. Ot, chodził do kościoła jak wszyscy, ale był to raczej rytuał, a nie jakaś wielka potrzeba wynikająca z wiary. Jednak dramatyczne wydarzenia związane z jego własnym dzieckiem sprawiły, że zdecydował się na zaskakujący krok. Poszedł do proboszcza i powiedział, że chce zamówić mszę w intencji wyzdrowienia córki. Proboszcz przejrzał notes i powiedział, że jedynym wolnym terminem jest „następna środa, o siódmej rano”. Ojciec oczywiście natychmiast się zgodził. Na mszy pojawiła się z synem i żoną.
W czasie każdej mszy jest odczytywany fragment Pisma Świętego z Nowego Testamentu. Jest on ustalany odgórnie przez kurię kościoła i w całej Polsce we wszystkich kościołach tego samego dnia jest czytany ten sam fragment. Ksiądz prowadzący mszę nie może sobie dowolnie „dobierać” fragmentu Pisma Świętego pod mszę - po prostu jest to obligatoryjny przykaz władz kościelnych, aby tekst Nowego Testamentu był danego dnia ten sam we wszystkich świątyniach.
Ale tego dnia zdarzył się przypadek, który sprawił, że w oczach ojca pojawiły się łzy. Oto podczas mszy w intencji jego chorej na nowotwór córki został odczytany fragment Dziejów Apostolskich o... uzdrowieniu chromego (kulejącego) od urodzenia. Obecna w kościele rodzina przez chwilę nie mogła uwierzyć w to, co słyszy z ambony - jak opowiedział nam ojciec dziecka - był to po prostu szok! Oto ten fragment Nowego Testamentu:
Dz 3, 1-10 Uzdrowienie chromego od urodzenia
Czytanie z Dziejów Apostolskich
Gdy Piotr i Jan wchodzili do świątyni na modlitwę o godzinie dziewiątej, wnoszono właśnie pewnego człowieka, chromego od urodzenia. Kładziono go codziennie przy bramie świątyni, zwanej Piękną, aby wstępujących do świątyni prosił o jałmużnę. Ten, zobaczywszy Piotra i Jana, gdy mieli wejść do świątyni, prosił ich o jałmużnę.
Lecz Piotr wraz z Janem przypatrzywszy mu się powiedzieli: «Spójrz na nas». A on patrzył na nich, oczekując od nich jałmużny. Piotr powiedział: «Nie mam srebra ani złota, ale co mam, to ci daję: W imię Jezusa Chrystusa Nazarejczyka, chodź!» I ująwszy go za prawą rękę, podniósł go. Natychmiast też odzyskał władzę w nogach i stopach. Zerwał się i stanął na nogach, skacząc i wielbiąc Boga.
A cały lud zobaczył go chodzącego i chwalącego Boga. I rozpoznawali w nim tego człowieka, który siadał przy Pięknej Bramie świątyni, aby żebrać, i ogarnęło ich zdumienie i zachwyt z powodu tego, co go spotkało.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 27599x | Ocen: 5
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie