Pon, 6 cze 2005 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Dlaczego badanie UFO to przygoda z największą tajemnicą współczesnego świata?
Kilka słów refleksji oficera okrętu NAUTILUS
Zajmowanie się zjawiskiem niezidentyfikowanych obiektów latających (z ang.UFO) to najcudowniejsze zajęcie na świecie. Jego wyjątkowość polega na tym,że mimo tego, że jest w 100% prawdziwe, to mało kto w nie wierzy. Osoba, która zaczęła interesować się UFO szybko pojmie, jak ogromnym urokiem jest poruszanie się ulicą i spoglądanie na ludzi, dla których ta - bodaj jedna z najważniejszych informacji - jest kompletną bzdurą.
Tylko film MATRIX braci Wachowskich oddaje fantastyczną irracjonalność tej sytuacji. Bohaterowie filmu są bowiem w elitarnej grupie, która zna prawdę o świecie... Z wiedzą o UFO jest tak samo, ale można wyróżnić dodatkowo kilka etapów. Na początku człowiek chce wszystkich przekonywać do tego, że jest to prawda, pokazywać zdjęcia, filmy, brać za łeb i ciągnąć do świadków, którzy widzieli to zjawisko. To złudzenie, że wobec przekonujących dowodów i relacji po prostu trzeba przyjąć istnienie UFO za fakt. Ale to tylko złudzenie, bo są ludzie, którzy nigdy nie przyjmą tego faktu do wiadomości. Potem się obojętnieje i w zasadzie sytuacja staje się coraz bardziej zabawna. Po obejrzeniu tysięcy zdjęć, filmów, wysłuchaniu setek świadków nabiera się dystansu, a złośliwy rechot tak zwanych "twardo stąpających po ziemi sceptyków" nabiera właściwego, zabawnego wymiaru.
Wyobraźmy sobie jednak, że uda nam się kogoś przekonać do tego, że po naszym niebie poruszają się obiekty niewiadomego pochodzenia, które nie zostały zbudowane ręką ludzką. Trudne? Prawie niewyobrażalnie, ale... czasami się udaje. Skutecznie przekonują raporty wojskowe i policyjne, ale tu nie ma reguły. No dobrze, uwierzył w UFO... Ale wtedy czeka nas jeszcze większe wyzwanie - jak przekonać taką osobę do tego, że zdarzają się porwania przez UFO? Że UFO to nie tylko rozmazane kropki latające po niebie, ale realne obiekty ważące często po kilkaset ton, w których są obce istoty? Jak wytłumaczyć fakt, że nie pisze o tym ten Pan Mądrala z Wyborczej, albo ten znany wszystkowiedzący ekspert z telewizji?
Sam miałem z tym kłopoty, więc znakomicie to rozumiem. Bliskie Spotkania III stopnia - bo tak w terminologii fachowej nazywa się spotkania z załogantami obiektów UFO - mają podobny przebieg. Miałem okazję zapoznać się z dziesiątkami tego typu przypadków i zauważyłem, że przykładanie naszych pojęć i naszej miary do tego zjawiska jest wielkim błędem.
Przepaść jaka dzieli ludzi od tej "drugiej strony" sprawia, że te spotkania nie przypominają niczego, co znamy. Jak to wygląda? Przedstawię klasyczną relację związaną z podróżą samochodem, którą miałem okazję badać osobiście.
Wyobraźcie sobie, że jedziecie razem z rodziną autem, jest noc i nagle dostrzegacie dziwny obiekt na niebie. Traf chce, że nikogo nie ma na drodze... Zatrzymujecie samochód, obserwujecie przez chwilę jasno świecący obiekt, który zataczając lekki łuk znika w chmurach, wsiadacie do samochodu i czym prędzej odjeżdżacie. Jakaż szkoda, że nie było aparatu fotograficznego! Pierwsze zdziwienie jest po dotarciu do domu. Okazało się, że droga do domu, którą zawsze pokonujecie w godzinę, tym razem zajęła Wam prawie pięć godzin! Świadkowie, którzy przeżyli to niebywałe zjawisko znane pod nazwą "missing time" wręcz nie mogli uwierzyć, jak to się stało, że gdzieś po drodze "zgubili" cztery godziny! Dodatkowym elementem wskazującym na "przygodę z UFO" jest monotonność krajobrazu podczas powrotu do domu.
Przykładem jest choćby relacja kierowcy z zachodniej Polski, który wracając do bazy jechał drogą, która wydawała się nie mieć końca. Kolejnym elementem jest brak innych pojazdów na drodze, po prostu zadziwiająca pustka. Wyjaśnienie tego zjawiska jest bardzo proste: powrót do domu jest sztucznie wyreżyserowanym przedstawieniem, które nigdy się nie wydarzyło i które zostało w cudowny sposób wtłoczone do naszej pamięci. Jak oni to robią? Nie mam pojęcia. Na pewno mają jednak na względzie dobro świadka, gdyż w ten sposób pozbawiają go wielu trudnych momentów, bezsennych nocy, krępujących wspomnień. Jedną z najbardziej niezwykłych i jednocześnie klasycznych historii związanych z uprowadzeniami wydarzyła się w 1997 roku, a jej bohaterem był kierowca ciężarówki. Pan Krzysztof nie był natarczywy, przez telefon brzmiał bardzo wiarygodnie. Po kilku miesiącach zdecydowałem się go odwiedzić. W obecności rodziny - która zresztą solidarnie potwierdzała jego słowa - opowiedział najdziwniejszy dzień swojego życia. Było to późną wiosną, w czasie silnej burzy. Wracał do domu samochodem ciężarowym, którym kierował razem ze swoim zmiennikiem. Ze względu na silny wiatr i deszcz postanowili zaparkować na poboczu drogi i przeczekać burzę. Pamięta dwie rzeczy: po pierwsze zachciało im się spać, po drugie przed samochodem opadał jasny obiekt przypominający księżyc w pełni. Obudził się na fotelu pasażera, samochód poruszał się na pierwszym biegu, a na miejscu kierowcy siedział jego kolega zmiennik, który cały czas spał. Ważny był jeszcze jeden drobiazg... obaj mieli koszule założone na lewą stronę. Kiedy Pan Krzysztof zatrzymał samochód i obudził kolegę, nie mógł uwierzyć w to, co zobaczył. Samochód stał na polnej drodze oddalonej od miejsca ich postoju o kilkadziesiąt kilometrów! W czasie ich snu minęło kilka godzin, dodatkowo akumulator był rozładowany prawie do zera. Po powrocie do domu obaj kierowcy zauważyli dziwne znaki na szyi, przypominające trójkąty z czerwonych kropek, które po pewnym czasie znikły. Zaczęli mieć także ciekawe sny, obaj podobne. Oto są prowadzeni przez kogoś wysokiego i bardzo mądrego do jasnego obiektu, tam jest centralnie ustawiony, jasno oświetlony stół.... Wspomnienia nie były szczególnie przykre, ale czuli nieokreślony niepokój. Z czasem doszła do nich ta prawda, że ten niezwykły dzień mógł mieć inny przebieg, niż początkowo myśleli. Obiecałem panu Krzysztofowi, że kiedyś przeprowadzę seans hipnozy, który pozwoli poznać przebieg tych kilku najdziwniejszych godzin jego życia... Takich historii mógłbym przytaczać setki. Wyłania się z nich fascynujący obraz naszego świata, który posiada drugie, ukryte oblicze. Oto Ziemia jest odwiedzana przez istoty z innych planet i wymiarów, które masowo odwiedzają naszą planetę. Ich możliwości przekraczają wyobraźnię twórców S-F, ich działania często przypominają starożytną magię, choć niewątpliwie mamy do czynienia z nowoczesnymi technologiami. Wyglądają różnie, niektórzy w zaskakujący sposób przypominają ludzi. Wszyscy wydają się przestrzegać kodeksu kilku zasad, której pierwsza i nadrzędna brzmi: "żadnych oficjalnych kontaktów z ludźmi, mają nie wiedzieć!". To moje podejrzenia, ale musi istnieć uniwersalne prawo wszechświata zabraniające ingerowania w samoistny byt, jakim jest choćby nasza cywilizacja. Najciekawsze są te kontakty z UFO, podczas których dochodzi do rozmowy z załogą tych niezwykłych obiektów. Uczestnicy takich Bliskich Spotkań Trzeciego Stopnia opowiadają, że "Obcy" uważają naszą rasę za barbarzyńskich dzikusów, zabijających inne istoty żywe i siebie nawzajem, nieświadomych istnienia duszy i Boga, nie interesujących się najważniejszymi zagadnieniami, jak choćby pytaniem o sens życia. Ziemię często nazywają "Planetą Bólu i Łez", a na ludzi patrzą z troską i współczuciem. Nie wszystko jednak wygląda tak różowo! Zdarzają się także spotkania z pojazdami UFO, na pokładzie których ludzie zetknęli się z nieprzyjemnymi, szarymi istotami, które traktują ludzi instrumentalnie, a zdarza się, że przeprowadzają nieprzyjemne eksperymenty. Uważam jednak, że także i w przypadku tych istot istnieją nieprzekraczalne zasady, które zabraniają na przykład zabijania ludzi bądź ich trwałego kaleczania. Pozwala to postawić tezę, że gdzieś tam, na poziomie bardziej rozwiniętych cywilizacji, które opanowały sztukę przekraczania barier, które stwarza przestrzeń i czas, istnieje kodeks postępowania, któremu muszą się podporządkować wszystkie"rasy inteligentnych istot". Być może taki moment czeka także i nas...
Wiem, że dla wielu osób tego typu rozważania brzmią niczym bajdurzenia fantasty, ale nic na to nie poradzę - świat jest bardziej skomplikowany, niż myślicie, Ladies and Gentelman! A na koniec dam Wam dobrą radę, którą przekazali "Obcy" jednemu mężczyźnie, który znalazł się na pokładzie UFO. Rozmowa - jak to często się zdarza - była prowadzona telepatycznie. Mężczyzna zapytał ich, jak to tam u nich jest, w tych innych światach, gdzie jest tyle cywilizacji i zamieszkałych światów, które przecież kontaktują się nawzajem. Odpowiedź była zaskakująca: obserwuj to, co się dzieje na Ziemi, choć jesteście na początku drogi. Pomiędzy nami jest tak samo, tylko w większej skali! Było to kilka lat temu i informacje o przyszłej Zjednoczonej Europie wydawały mi się bajką dla naiwnych dzieci...
Pon, 6 cze 2005 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.