Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 13640x | Ocen: 3
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
KOT BRONIŁ DOMOWNIKÓW PRZED NIEWIDZIALNYM BYTEM
Historia trafiła do nas w nietypowy sposób. Opowiedział ją bowiem jeden pracowników firmy, której właścicielem jest jeden z naszych kolegów z FN. Wszystko miało miejsce kilka lat temu w domu jego mamy. Jej sąsiad S. był człowiekiem bardzo złym, przez wiele lat urządzał awantury i burdy własnej rodzinie i sąsiadom, bardzo często była wzywana policja. Szczególnie ten człowiek nienawidził mamy autora tej historii, gdyż to ona najczęściej wzywała policję, kiedy ten agresywny człowiek jej wygrażał. Wielokrotnie głośno jej groził, że się z nią „rozprawi”. Pewnego dnia w stanie upojenia alkoholowego zadławił się jedzeniem (tak stwierdziła ekspertyza policji) i zmarł samotnie w swoim mieszkaniu. Ale to był początek dramatycznych wydarzeń, które tak opisał świadek, syn kobiety zaatakowanej przez ducha:
„[...] To zaczęło się praktycznie drugiego dnia po śmierci S. Moja mama została obudzona w nocy, gdyż najpierw słyszała szept tuż przy swoim uchu, a następnie została silnie uderzona w twarz. Miała nawet wyraźny ślad po uderzeniu dłonią. Oczywiście w tym czasie w pokoju nikogo nie było. Ale to był początek. Potem coraz częściej zaczęła słyszeć w nocy wyraźne szeptanie przez męski głos, ktoś mówił jej imię i słyszała coś jeszcze - bardzo dziwny świszczący oddech, który rozpoznała natychmiast.
Zrozumiała, że duch S. postanowił się zemścić. Nie wierzyłem mamie, ale wszystko się zmieniło wtedy, kiedy na jej prośbę zostałem w domu na noc. Mój ojciec nie żyje od wielu lat i mama mieszka samotnie w mieszkaniu, co oczywiście bardzo ją przerażało, że ma być sama z tym duchem w nocy. Postanowiłem spędzić noc w mieszkaniu rodziców.
Spałem w moim dawnym pokoju. Było około 1.00 w nocy, nie mogłem zasnąć, pisałem coś na laptopie. Nagle usłyszałem wyraźne kroki w przedpokoju. Przez chwilę myślałem, że to mama, ale usłyszałem bardzo dziwny świst przypominający oddech chorego człowieka. Ktoś stał w pobliżu drzwi do mojego pokoju. Wbiegłem do przedpokoju i zapaliłem światło – nie było nikogo, a dopiero po chwili ze swojego pokoju wybiegła mama i pytała, czy słyszałem to, o czym ona mówiła. Zrozumiałem, że mówi prawdę. Mama poprosiła swoją siostrę o to, aby na kilka miesięcy przeprowadziła się do jej domu, gdyż ona sama nie jest w stanie zasnąć ze strachu przed tym duchem.
Ja ze względu na rodzinę i pracę w innym mieście nie mogłem tego zrobić, ale wiedziałem, że mama nie może sama spędzać nocy, gdyż duch tego człowieka na pewno ją ponownie zaatakuje. I tak ciocia zamieszkała w domu moich rodziców. W czasie kolejnych nocy razem z siostrą widziały wiele razy przesuwającą się ciemną sylwetkę w mieszkaniu, obie także słyszały w nocy w mieszkaniu bardzo charakterystyczny odgłos oddychania starszego i chorego na astmę mężczyzny, który charakteryzował zmarłego S. i który ja słyszałem także.
Przez miesiąc każdej nocy słychać było w nocy kroki, przesuwały się meble w kuchni, a także potrafił się sam w środku nocy włączyć telewizor.
I wtedy do domu mamy przybłąkał się kot. Taki zwykły kot dachowiec, był wychudzony i początkowo bał się podejść do człowieka, ale z każdym dniem stawał się coraz bardziej śmiały i w pewnym momencie wyraźnie uznał, że ma nowy dom.
Mama nigdy nie przepadała za kotami, gdyż u nas zawsze były pieski, ale akurat rok wcześniej pożegnała ukochaną suczkę i obiecała sobie, że już nigdy nie weźmie psa, aby nie przeżywać więcej jego śmierci. Ten kot był jednak tak bardzo sympatyczny, że szybko wkupił się w łaski i stał się trzecim domownikiem oprócz mamy i siostry. Okazało się także, że ten niesamowity kotek widzi tego ducha, ale po kolei.
Któregoś wieczoru, kiedy mama z ciocią szykowały kolację, kot zaczął zachowywać się bardzo dziwnie. Był zjeżony, patrzył się przerażony w kierunku drzwi wejściowych do kuchni, jak opowiadała mama - cały się trząsł. Patrzył nieruchomo w coś, co stało w drzwiach. Wtedy mama i ciocia usłyszały ten dźwięk, którego tak bardzo się bały, czyli świst wciąganego powietrza przez zmarłego S. Nagle kot podbiegł do mamy, a w tym samym momencie w jej kierunku zaczęły same lecieć talerze z półki. Obie kobiety wybiegły z domu, a mama zadzwoniła do mnie. Następną noc spędziłem w domu rodziców, ale nic się więcej nie zdarzyło. Dwa dni później doszło do kolejnego ataku ducha.
Moja mama w obawie przed tym, co może się wydarzyć w nocy, wstawiła łóżko siostry do swojego pokoju i spały praktycznie obok siebie. Kot miał już taki zwyczaj, że kładł się na łóżko mamy i tam spał. Tej nocy zrobił tak samo. Była godzina druga, kiedy mamę i ciocię obudził dźwięk prychającego kota. W pokoju było dostatecznie widno od świateł latarni na drodze przed domem, że widać było kota, który stał na krawędzi łóżka i wydawał z siebie jakieś dziwne odgłosy patrząc się w pusty kąt pokoju.
Nie było najmniejszych wątpliwości, że kot próbował przegonić tego ducha i nie dopuścić go do tego, aby dotarł do mamy. Ciocia i mama równocześnie zobaczyły, że w rogu pokoju stoi ciemna postać mężczyzny, ale ani ciocia ani mama nie były w stanie wydobyć z siebie głosu – po prostu były jak sparaliżowane. I wtedy wydarzyła się rzecz, o której chciałem wam opowiedzieć. Coś niewidzialnego pochwyciło kota i rzuciło nim o ścianę. Zwierzak zapiszczał, ale ponownie wskoczył na łóżko w to samo miejsce i znowu wydawał z siebie te dziwne odgłosy patrząc w kąt pokoju przyjmując taką samą postawę. Jego zachowanie było próbą odstraszenia niewidzialnego przeciwnika.
Wtedy mamie udało się zapalić światło i dosłownie - jak opowiadały obie - w tym samym momencie rozległ się w kuchni odgłos pękającego szkła. Okazało się, że coś zrzuciło na podłogę ogromną wazę, która rozbiła się w drobny mak. Mama zadzwoniła do mnie płacząc o drugiej w nocy, że mimo obecności siostry ma już dosyć tego domu. Bohaterem tej nocy został jednak ten kot, który próbował ratować swoich domowników przed złym duchem. Następnego dnia do domu został wezwany ksiądz, który wyświęcił cały dom i odmówił jakieś modlitwy, które były po łacinie. Od tego czasu nic więcej się nie wydarzyło. Kot każdej nocy przychodzi do mamy i wskakuje spać na jej łóżko, choć jego normalne zachowanie pokazuje, że duch przestał nawiedzać dom mamy. Zmieniła się także atmosfera w mieszkaniu, jest wręcz inne powietrze.
Nie wiem, czy kiedyś spotkaliście się z takim przypadkiem, aby duch zaatakował kota, ale historia ta wydarzyła się naprawdę, a świadkami tych wydarzeń była moja mama i ciocia. Kot jest uwielbiany przez wszystkich i traktowany jest niczym strażnik, którego spokój oznacza, że nie ma w pobliżu niczego niewidzialnego, co może być niebezpieczne. Wiem, że wiele osób nie wierzy w duchy, bo ja także nie wierzyłem i uważałem to za jakieś ludzkie fantazje. Teraz wszystko się zmieniło i po tym, co sam widziałem nie mam wątpliwości, że jest życie po śmierci i duchy zmarłych osób mogą atakować żyjących, a nawet zwierzęta.
[…] proszę was o to, że jeśli zdecydujecie się opublikować mój list, to nie podawajcie imion i nazwisk, choć dane są do waszej wiadomości.
Pozdrawiam
L. […dane do wiad. Red.]
Są naszymi małymi, futrzanymi przyjaciółmi, którzy swoim uroczym zachowaniem potrafią trochę ubarwić nam szarość życia. Koty mają jednak jeszcze wiele innych cech, które sprawiają, że mają ów dodatkowy zmysł, widzą więcej, niż mogą dostrzec nasze, ludzkie oczy.
Przejrzeliśmy korespondencje do FN i wybraliśmy kilka historii, w których jako jeden z bohaterów pojawia się kot. Oto pierwsza z nich.
From: Przemysław […]
Sent: Tuesday, February 04, 2014 1:09 AM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Tajemniczy kot
Witam.
Jestem czytelnikiem Państwa Fundacji od ładnych kilku lat i znam wiele historii tu przeczytanych. Piszę, by przedstawić sytuację, która wydarzyła się kilka dni temu mojej mamie. Mama w nocy obudziła się i nad swoją głową zobaczyła kota. Mówi, że zachowywał się on dziwnie, jednak nie robił jej nic złego. Po pewnym czasie zeskoczył on i przeszedł do korytarza i ślad po nim zaginął. Niby w tym nic dziwnego, jednak...u nas w domu nigdy kotów nie było. Mama twierdzi, że kot był niezwykle piękny i miał nieproporcjonalnie duży ogon. Nadmienię, że w lipcu ub. roku zmarł mój dziadek, czyli tata mamy. Czy możliwym jest że dusza dziadka przybrała taką formę i po prostu nas odwiedziła? Mama zarzeka się, że to prawda i że nic nie ubarwia, zresztą nigdy rano, kiedy opowiadała o tym, nie była tak przestraszona. Proszę o wytłumaczenie co to mogło być?
Pozdrawiam
Przemek
From: Joanna […]
Sent: Sunday, April 14, 2013 10:27 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Strażnicy
Witam serdecznie,
Od najmłodszych lat wiele widziałam, czułam, słyszałam i na przestrzeni lat nazbierało się sporo historii na pozór niewytłumaczalnych, więc z chęcią opisałabym te najciekawsze, ale może na początku rozwinę najstarszą.
Kiedy miałam około czterech lat rodzice pierwszy raz zabrali mnie na cmentarz w dzień Wszystkich Świętych. Właśnie wtedy ujrzałam starszą kobietę w jasnej sukni siedzącą ze spuszczoną głową na nagrobku. Ręce złożone na podołku, sterczące białe włosy i twarz wyrażająca żal, postać była w połowie przezroczysta, toteż, jako dziecko, byłam przekonana, że jest to czyjaś babcia.
Później gwałtownie zaczynałam się dusić, towarzyszyło temu specyficzne uczucie nacisku na klatkę piersiową oraz zamglony widok. Z biegiem lat sprawa coraz bardziej mnie dziwiła, myślałam o zatruciu dymem ze zniczy czy czymś bardziej logicznym, ale "uciekające powietrze" i widok ludzi siedzących na nagrobkach w ten jedyny dzień nie ustępowały.
Pamiętam jakby to było wczoraj gdy szłam z babcią pod rękę, dookoła było mnóstwo ludzi, wszyscy śpiewali "Dobry Jezu", dostrzegłam najpierw kobietę w jasnej, podartej sukni, potem dziewczynkę z burzą kędziorków, a następnie prawie zemdlałam kiedy ujrzałam to coś przy ogrodzeniu cmentarza.
Miało około 150cm wysokości i wyglądało jak drewniany kot z kaprawymi, przymrużonymi oczyskami. Byłam święcie przekonana, że to tylko wyobraźnia, dlatego mrugnęłam raz - nie zniknęło, mrugnęłam drugi - dalej stało i chyba się uśmiechało do mnie. Następnie prawie zemdlałam, gdyż zaczęłam się dusić.
W czasach licealnych poznałam paru ludzi, którym opowiedziałam, co mi się w życiu przytrafiło i przytrafia. Pewien bardzo miły pan określił tego "kota" mianem strażnika cmentarza, bo niby każde takie miejsce swego ma i są po to by odpędzać istoty mieniące się "czerwonym blaskiem".
Odkąd "informuję" stworzenie o moim pokojowym wejściu na teren cmentarza przed samą bramą - wszystko jest w porządku oprócz tego dziwnego uczucia, że ktoś za mną idzie.
Pozdrawiam,
J.
I jeszcze jedna historia.
madesłane do FN
[...] KIEDYŚ OJCIEC MOJEGO KOLEGI OPOWIADAŁ MI ŻE MIESZKAŁ POD ZAMOŚCIEM W ŻDANOWIE. PO WOJNIE W TEJ MIEJSCOWOŚCI CZĘSTO LUDZIE MÓWILI ABY NIE WCHODZIĆ DO LASU BO TAM ZNALEZIONO GROBY WIELU POMORDOWANYCH ŻYDÓW I TAM STRASZY. OJCIEC KUMPLA JAK BYŁ MŁODY ODPROWADZAŁ PO ZABAWIE KOLEŻANKĘ DO DOMU A ŻE BYŁO BARDZO PÓŹNO TO ONA POPROSIŁA GO ŻEBY PRZESPAŁ SIĘ U NIEJ W STODOLE I DOPIERO O ŚWICIE NIECH IDZIE DO DOMU.ALE ON POSTANOWIŁ PRZEJŚĆ PRZEZ LAS BO POWIEDZIAŁ ŻE W TEN SPOSÓB ZAOSZCZĘDZI DUŻO DROGI I ZA 1 GODZ BĘDZIE W DOMU.
MÓWI ŻE KIEDY BYŁ W POŁOWIE LASU ZERWAŁ SIĘ STRASZNY WIATR (CHOCIAŻ BYŁ PIĘKNY WIECZÓR)DRZEWKA DOSŁOWNIE PRZEGINAŁY SIĘ DO ZIEMI A ON NIE WIEDZIAŁ CZY WRACAĆ CZY IŚĆ DALEJ BO MIAŁ JUŻ POŁOWĘ DROGI ZA SOBĄ.
WIDZIAŁ CZARNEGO KOTA KTÓRY SZEDŁ PRZED NIM I GŁOŚNO MIAŁCZAŁ A ON PRÓBOWAŁ GO ODPĘDZIĆ ALE TEN KOT NIE DAWAŁ ZA WYGRANĄ - CAŁY CZAS SZEDŁ PRZED NIM. KIEDY OPUSZCZAŁ LAS, WIATR USTAŁ I KOTA JUŻ NIE BYŁO. MÓWIŁ, ŻE STRASZNIE SIĘ PRZESTRASZYŁ.
Na koniec musimy wspomnieć o kocie, który odwiedza naszą Bazę FN. Jest to kot mieszkający na stałe u naszych sąsiadów, ale wyraźnie traktuje teren i budynek naszej Bazy jak swój drugi dom.
Kiedy tylko nasz samochód staje przed bramą wjazdową na teren FN, kot biegnie z daleka miaucząc i wykonuje wtedy bardzo zabawne skoki. Zawsze jest dla nas zagadką, jak ten zwierzak jest w stanie tak błyskawicznie zorientować się, że na teren Bazy dotarł ktoś z załogi FN. Sprawia wrażenie, jakby wiedział o tym już wcześniej i po prostu na nas czekał.
Potem siada na samochodzie i sprawia wrażenie, że jest strażnikiem tego terenu. Uwielbiamy tego kota... jest członkiem "naszej załogi".
Komentarze: 0
Wyświetleń: 13640x | Ocen: 3
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie