Dziś jest:
Czwartek, 28 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 85825x | Ocen: 7
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
CZY SYRENY ISTNIEJĄ NAPRAWDĘ?
Rzecznik Krajowej Administracji Oceaniczno-Atmosferycznej Sandy Nixon w rozmowie z tygodnikiem „World News” poinformowała, że problem ten zgłębiało aż 65 ekspertów, a efektem ich pracy było stwierdzenie, że „hybrydy ludzko-rybne żyją na Ziemi”. Dowodzą oni, można je spotkać głównie w ciepłych wodach Karaibów i Morza Śródziemnego, ale obserwowano je również na Pacyfiku i Południowym Atlantyku.
Nixon twierdzi ponadto, że schwytano siedem syren i umieszczono w specjalnym akwarium, gdzie są obserwowane i badane. Osobiście miał je oglądać prezydent Barack Obama. Również kanał Animal Planet wyemitował film Syreny: Ciało znalezione, który potwierdza istnienie morskich humanoidów.
Ponad 70 procent powierzchni naszego globu zajmują morza i oceany. Naukowcy do dziś spekulują, czy – jako ludzie – w trakcie ewolucji wyłoniliśmy się właśnie z wód, przekształcając oskrzela w płuca? Podobne dywagacje dotyczą innych ras: Istot, które przybyły z kosmosu, by przyspieszyć rozwój cywilizacyjny na Ziemi i przekazać nam rozległą wiedzę. Liczne wodne stworzenia: syreny, wodnice, rusałki, najady, nereidy, trytony na dobre zagościły w naszych mitach, legendach i baśniach. Jednak niektórzy naukowcy twierdzą, że w otchłaniach wód istnieją wysoko rozwinięte społeczności, prawdopodobnie związane z cywilizacjami Obcych.
Co ciekawe, ludzka krew ma niemal identyczny skład, jak morska woda! Ta ostatnia, oprócz chloru i sodu zawiera 80 innych cennych pierwiastków, w tym siarkę, miedź, fluor, tytan, stront, mangan, z czego aż 21 – na przykład magnez, potas, wapń, cynk, żelazo, krzem, fosfor, jod jest niezbędnych do życia. Także dla największego z ludzkich organów – naszej skóry, woda morska jest nieoceniona. Tonizuje ją i napina, reguluje jej równowagę kwasowo-zasadową, dzięki czemu staje się bardziej elastyczna. Likwiduje obrzęki, nawilża i wygładza, przyspiesza rozpad tłuszczu, wzmacnia naczynka krwionośne i chroni je przed pękaniem, ułatwia usuwanie toksyn i drenowanie tkanek, poprawia krążenie, dezynfekuje i leczy różne schorzenia. Budowa i skład kryształków soli morskiej są tak skomplikowane, że nie sposób odtworzyć ich w laboratorium.
O wszechstronnych właściwościach wody morskiej przekonał się pewien francuski naukowiec: przez ponad 20 lat utrzymywał w niej żywe serce kurczęcia! Natomiast podczas drugiej wojny światowej, kiedy brakowało krwi do transfuzji, lekarze używali zamiast niej… morskiej wody: nawet poziom jej zasolenia jest zbliżony do tego w naszych płynach tkankowych.
Bardzo podobnie do rybich skrzeli funkcjonują także ludzkie płuca. Zanim przyjdzie na świat, ludzki a także zwierzęcy płód doskonale funkcjonuje w macicznym płynie owodniowym – mimo braku skrzeli. Proces wymiany tlenu i dwutlenku węgla odbywa się poprzez łożysko, łączące krwioobieg matki i dziecka. Wydaje się, że tę pamięć „oddychania” płynem zachowujemy w podświadomości przez całe życie, co ilustrują poniższe badania.
Profesor Rakosh Kafadi z Uniwersytetu w Kalkucie postanowił dowieść, że u zarania dziejów doszło do rozdzielenia gatunku Homo na Homo Sapiens sapiens – ludzi lądowych i Homo sapiens aquaticus – ludzi wodnych. W 1991 roku przeprowadził on eksperyment z 70-letnim joginem Ravindą Mishdą: pod nadzorem kamer przebywał on pod wodą bez żadnego sprzętu wspomagającego oddychanie przez 144 godziny, 16 minut i 22 sekundy! Badania wykazały, że jogin przestawił swe płuca na tryb oddychania skrzelowego: tak, jak ryby pobierał tlen z wody. Ujawnił on, że wiedza jego przodków pozwala oddychać pod wodą każdemu, kto zgłębi tajniki jogi. Profesor Kafadi tak podsumował ten zdumiewający eksperyment: „To jest właśnie dowód, iż my wszyscy, jeśli sobie tylko tego zażyczymy, możemy być istotami dwudysznymi. Jesteśmy dziećmi Wszechoceanu, które dawno temu opanowały ląd”.
Co ciekawe, gdy o tym eksperymencie usłyszał Jorge Paquino – rybak z filipińskiej wioski Luzon, oświadczył, że pod kontrolą badaczy z Amerykańskiego Stowarzyszenia Nurków, bez akwalungu przebywał pod wodą godzinę i pięć minut. Stwierdził ponadto, że „nie wie, dlaczego słona woda jest uważana za niebezpieczną”. Innym razem przesiedział na dnie laguny przez całą dobę, kryjąc się tam przed… bandytami.
Przeprowadzano też eksperymenty medyczne z przeszczepianiem skrzeli zwierzętom i ludziom. Jeden ze znanych rosyjskich pisarzy science-fiction, z wykształcenia prawnik Aleksander R. Bielajew (1884-1942) napisał w1928 roku powieść Człowiek-Amfibia. Na jej podstawie w 1961 roku Władimir Chebotariow i Gienadij Kazańskij nakręcili film pod tym samym tytułem; w Polsce wyświetlano go jako Diabeł morski. Opowiada on o starym profesorze Salvatore, który przeszczepia młodemu człowiekowi skrzela rekina, by ten mógł oddychać także pod wodą.
Jednak Swietłana – młodsza córka pisarza twierdzi, że do napisania książki zainspirowało go autentyczne wydarzenie, opisane w artykule z zagranicznej prasy z połowy lat dwudziestych XX wieku. Relacjonował on proces sądowy, który toczył się w Buenos Aires: lekarz, profesor Salvatore dokonywał na dzieciach – za zgodą ich rodziców – tajemniczych operacji, mających jakiś związek z motywem ichtiandra (gr. ichtys = ryba, andros = człowiek). W toku procesu podkreślano jednak, że Salvatore uratował w ten sposób przed śmiercią setki dzieci i dorosłych, i nie miał ani jednego zgonu. W świetle prawa niczego nie można mu było zarzucić, uznano go więc winnego… boskiej obrazy i skazano na dziesięć lat więzienia.
Podobny eksperyment przeprowadzono zresztą w Rosji: wiosną 1903 roku wojskowy chirurg, kapitan Artiemij Myszkin wszczepił psom rekinie skrzela, dzięki którym mogły oddychać pod wodą. Niestety, wkrótce zmarły po odrzuceniu przeszczepów. Potem wezwano go do Petersburga, gdzie szef Wydziału Specjalnego Uzbrojenia powierzył mu tajne zadanie wszczepienia skrzeli… żołnierzom: mieli oni podkładać miny pod burty wrogich okrętów wojennych. Pierwszym ochotnikiem został młody wojak Ignatij Woropajew, cierpiący na ciężką chorobę płuc: operacja udała się, mężczyzna oddychał zarówno na lądzie, jak i w wodzie, ale wkrótce przeszczep został odrzucony i Woropajew zmarł. Minister obrony poprosił mimo tego o kontynuowanie prac, ale car Mikołaj II (1868-1918) odmówił: „To się udało, ale wbrew woli Boga, a wszystko, co jest Mu przeciwne, jest niebezpieczne”.
Podobne doświadczenia wykonywali naziści na więźniach obozów koncentracyjnych: wkrótce opracowali specjalne preparaty, dzięki którym nurkowie bez powietrza mogli przeżyć pod wodą nawet do 20 minut. We współczesnych nam czasach w Centrum Medycznym Duke University sztuczne skrzela wszczepiono amerykańskiemu akwanaucie Francisowi Faleichikowi. Po udanym eksperymencie z 4-godzinnym przebywaniem pod wodą akwanauta oświadczył, że nie czuł żadnego dyskomfortu. Pozostałą część jego wypowiedzi utajniono, a potem Faleichik mieszkał przez długi czas w wodach oceanu na głębokości trzech kilometrów!
Z kolei sztuczne skrzela skonstruowali i w 1976 roku opatentowali Josef i Celine Bonawentura – pracownicy Naukowo-Badawczego Instytutu Północnej Kalifornii. Były gotowe do produkcji przemysłowej, ale… „my używaliśmy do skrzeli syntetycznego analogu hemoglobiny. Dalej proponowaliśmy zrobić co następuje: w jednej sekcji urządzenia pozyskiwać tlen wprost z wody, a w drugiej odbierać go z „hemoglobiny” przy pomocy prądu elektrycznego. Jednakże wszystkie prawa do naszych wynalazków i dalszych prac wykupiła od nas pewna japońska firma, zajmująca się produkcją syntetycznej krwi. Skrzela jako takie zupełnie ich nie interesowały…”.
A jeśli wodne Istoty, znane nam z mitów i baśni są wynikiem eksperymentów genetycznych przybyszy z kosmosu lub poprzednich cywilizacji, na przykład Atlantów? Mogłyby na to wskazywać dwie przesłanki: pierwsza dotyczy zagadkowych relacji egipskich lekarzy, którzy dokonywali operacji dziwnych hybryd, łączących w sobie ludzkie i zwierzęce części ciała. Przybyły one do państwa faraonów po światowym potopie sprzed 12 tysięcy lat. Druga zaś dotyczy zdumiewającej kolekcji 32 tysięcy glinianych figurek niemieckiego archeologa Waldemara Julsruda (zm. 1969), który w 1944 roku wykopał je na zboczu El Toro w meksykańskim Acambaro. Badania naukowe określiły ich wiek na 3 do 6,5 tysiąca lat ! To swoiste „archiwum” mieści bardzo dokładne i plastyczne wyobrażenia nie tylko wszelkich gatunków dinozaurów i przedpotopowych zwierząt – protoplastów koni, tygrysów czy niedźwiedzi, ale także zagadkowe figurki ludzkich istot dziesiątek ras. Jedne niczym się od nas nie różnią, ale inne są zdeformowane, z dodatkowymi kończynami czy organami: wyglądają tak, jakby były poddane eksperymentom genetycznym! To samo zresztą dotyczy części zwierząt.
Istnieją także relacje naocznych świadków, którzy twierdzą, że widzieli syreny. Dotąd naukowcy podważali te opowieści dowodząc, że musiały to być lwy morskie, foki czy inne stworzenia. I tak, towarzysz Krzysztofa Kolumba (1451-1506) o nazwisku de Neredo zapisał w swym dzienniku: „Niejednokrotnie udawało mi się obserwować takich mężczyzn i takie kobiety, u których wierzchnia część ciała jest podobna do ludzkiej, ale spodnia stanowi silny ogon, jak u ogromnej ryby. Ich głowy wydają się śmiesznie okrągłe, większe od naszych. Włosy mają zielonkawy odcień, są gęste i niejednokrotnie są zaplecione w warkocze albo swobodnie rozpuszczone. W rękach o pięciopalczastych dłoniach widziałem ryby, kraby czy wodorosty – ich pożywienie.
Władców Wód widziano także na Oceanie Indyjskim. Dostrzegano ich wielokrotnie u wybrzeży Portugalii, gdzie dochodziło do wielu spotkań z Nimi, w których uczestniczyli przede wszystkim rybacy. Będąc, jakby nie było, naszymi braćmi, zwracają się do nas w swoim niezrozumiałym języku, podobnym do przeciągłego, melodyjnego śpiewu. I Oni nigdy nam nie zagrażali, a wręcz odwrotnie – poszukiwali z nami kontaktu. Zdumiewa ich zdolność do życia w zimnej wodzie”.
Kolejną relację przedstawił w książce Historia naturalna ryb, wielorybów i innych stworzeń wodnych, opublikowanej w 1646 roku niemiecki przyrodnik Johann Jonetonus. Twierdził on, że trzykrotnie w słoneczny dzień pod sterem statku widział Syreny i ich dzieci, które – podobnie jak ludzkie, rodzą się pojedynczo, a rzadko dwójkami. Z kolei Rusałki „wydają się drobniejszej postury w porównaniu z nami, ale ich muskulatura jest bardziej widoczna, żylasta, niezwykle silna. Lekko zrywały sieci, tak, że trudno je było złowić czy uwięzić”.
Dalej Jonetonus pisze, że syrenie rodziny mieszkają na mieliznach wygrzanych słońcem i ciepłymi prądami, w jaskiniach na rafach. Prowadzą stamtąd ukryte wyjścia na ląd, plantacje wodorostów i zagrody dla ryb. „Gospodarze Wód znają ogień, który rozniecają dla ogrzania się i przygotowania jedzenia w swoich suchych jaskiniach. Znają oni także tkaną odzież, która służy im na lądzie”. Oznaczałoby to, że syreny są inteligentnymi istotami dwudysznymi.
Niezwykła historia, niejako potwierdzająca opisy Jonetonusa, wydarzyła się w lipcu 1932 roku, gdy na wybrzeże Morza Białego dotarła grupa radzieckich badaczy. Wśród nich był 32-letni wówczas ichtiolog Dawid Gierszin, który dekadę później zginął w walkach pod Leningradem. Badacz ten pozostawił córkom notatki, które zatytułował Spotkanie z Przyszłością. Zastrzegł, że nie jest to wytwór fantazji literackiej a relacja z dramatycznego wypadku, jakiemu uległ na dalekiej Północy, gdy spadł z urwiska do wody. Od razu poszedł na dno, wciągnięty przez wir, gdy nagle uratowali go „ludzie-giganci”. „Nie pamiętam jak mnie wyciągnęli z wody i znalazłem się w systemie zamkniętych, jasno oświetlonych przestrzeni, wypełnionych urządzeniami technicznymi nieznanego przeznaczenia. Dobrze zapamiętałem dobrodusznych gigantów w srebrzystych strojach, anatomicznie nie różniących się od nas, bez jakichś rybich ogonów czy płetw, ale mających widoczne skrzela – tak, że mogli oni oddychać w wodnych głębinach, gdzie mieli plantacje jadalnych wodorostów, polowali i wydobywali ropę naftową”.
Gierszin podkreślał, że ludzie ci doskonale wiedzieli, co dzieje się na lądach i biegle władali językiem rosyjskim. Po tygodniu odstawili go w szybkiej kapsule do jego towarzyszy w bazie, ale odmówili spotkania z nimi: upoważnili Gierszina jedynie do poinformowania ludzi z lądu o ich istnieniu w głębinach a także o tym, że mogą otrzymywać energię, metale i tlen w drodze jądrowego rozszczepiania… wody! Niedoszłemu topielcowi zaś uświadomili, że przyszłość ludzkości leży w głębiach oceanów, zasobnych w niewyczerpane bogactwa.
Przez blisko 40 lat podobne relacje zbierał kanadyjski oceanograf Sten Boult: analizując je, doszedł do wniosku, że istnienie podwodnych cywilizacji jest nie tylko możliwe, ale że mają one globalny zasięg. To właśnie z nich wywodzi się lądowa odnoga, która wyrwała się „z kosmosu Wszechoceanu i przeszła w kosmos Przestrzeni, który my dopiero zaczynamy poznawać. Przejawy tego możemy zaobserwować w postaci wszelkich anomalii, jak np. UFO, USO czy niezwykłe obiekty kosmiczne, które według wielu uczonych mają czysto ziemskie pochodzenie. Boult ma nadzieję, że kiedyś obydwa odłamy ludzkiej Homo sapiens będą razem egzystować w pokoju i harmonii, gdy tylko my – „lądowi” porzucimy wojny i rabunkową gospodarkę naszej wspólnej Planety”.
Podmorskie istoty doczekały się już swej nazwy: UMAH – Unknown Mysterious Aquatic Humanoids czyli Nieznane Tajemnicze Wodne Humanoidy. Obserwowane są we wszystkich morskich akwenach globu. W lipcu 2002 roku młody azerbejdżański biznesmen Rustam Karimow wydał przyjęcie dla greckich przyjaciół na swym jachcie pływającym po Morzu Kaspijskim. W nocy wiatr ucichł i wyłączono silnik, by świętować urodziny Karimowa. W budce sternika znajdował się tylko wachtowy stermotorzysta. Któryś z Greków wyszedł na pokład zapalić papierosa. W jasnej poświacie księżyca zauważył dwie ludzkie sylwetki siedzące na małym pontonie, przycumowanym po drugiej stronie pokładu. Poszedł do sterówki i wraz z wachtowym skierowali tam światło reflektora. Istoty – widocznie przestraszone – skoczyły przez burtę do wody. Wachtowy włączył syrenę alarmową ogłaszając „człowiek za burtą” i załoga wraz z gośćmi oraz armatorem wybiegła na pokład, ale przeszukiwanie wody reflektorami nic nie dało. Po podniesieniu z wody pontonu znaleziono kępki wodorostów i dwie duże ryby. Zupełnie, jakby nieznane istoty weszły na ponton z zamiarem posilenia się, w czym przeszkodzili im marynarze.
Rustam wyjaśnił gościom, że byli to najprawdopodobniej Suadamowie – Wodni Ludzie, o których legendy opowiada wiele nacji, zamieszkujących wybrzeża Morza Kaspijskiego: Rosjanie, Kazachowie, Irańczycy, Kałmukowie, Dagestańczycy, Azerowie czy Turkmeni. Grecki kapitan jachtu potwierdził, że podobne stworzenia obserwowano w Morzu Adriatyckim.
Także w początkach lat osiemdziesiątych XX wieku kaspijscy nafciarze informowali o spotkaniach z Wodnymi Ludźmi. W tamtych czasach zdecydowaną większość ropy wydobywano na szelfie, więc estakady i mola biegły daleko w morze – nawet na 50 km od brzegu. Na płyciźnie powstało miasto nafciarzy – Nieftiannyje Kamni. Nadwodne platformy mieściły domy, sklepy, klub a nawet ogrody!
Pewnego dnia jeden z pracowników wieży wiertniczej wracał po zmianie do hotelu robotniczego. Musiał przejść kilka kilometrów, by dotrzeć do tego miasteczka. Nagle za słupem elektrycznym zauważył ludzką sylwetkę, siedzącą w kucki. Mężczyzna był zupełnie nagi, ale jego figura była dziwnie rozmyta, jakby trząsł się z zimna, a twarz zasłaniał słup. Przestraszony robotnik przeszedł na drugą stronę estakady i zaczął powoli iść. Kiedy dzielił ich dystans kilku metrów, skurczona postać prześlizgnęła się pod relingiem i wskoczyła do wody. Wysokość estakady wynosiła w tym miejscu 15 metrów: robotnik podbiegł do relingu, ale w wodzie nikogo nie było... Gdy dotarł do osiedla i opowiedział o zdarzeniu inni nafciarze potwierdzili, że miewali podobne spotkania.
Inny przypadek dotyczy młodej pary, która w ciepłą noc uprawiała seks na plaży. Nie zauważyli, kiedy z morza wyszły trzy nagie postacie i otoczyły ich, obserwując miłosne igraszki. Gdy po chwili dziewczyna je ujrzała, narobiła krzyku. A ten tak przeraził podglądaczy, że natychmiast zniknęli w wodzie. Co ciekawe, para potwierdziła dziwne „rozmazanie” sylwetek stworzeń. Po tym spotkaniu zszokowany chłopak trafił do szpitala psychiatrycznego.
Do spotkań z Wodnymi Ludźmi dochodziło także na krymskim wybrzeżu Morza Czarnego: relacje te mówią o osobach płci męskiej z rękami i nogami, a nie z rybimi ogonami. Wygląda więc na to, że istnieją różne formy czy też rasy morskich humanoidów. Czy powstały one w wyniku manipulacji genetycznych, czy też stanowią bliźniaczą gałąź Homo sapiens? Być może już wkrótce badania naukowców udzielą odpowiedzi na te pytania.
Postaci syren często występowały w sztuce i literaturze. Mała syrenka – bohaterka baśni Andersena, jest jedną z najbardziej ulubionych przez dziewczynki na całym świecie. W Manili na Filipinach istnieje nawet szkoła pływania dla tych, którzy chcą się poruszać jak syreny. Z kolei w Stanach Zjednoczonych co roku odbywa się międzynarodowa parada syren. Czy jednak teraz, gdy legenda zyskała status realnego zjawiska, nawiążemy kontakt z naszymi morskimi braćmi?
tekst: Margo11, FN
Bibliografia:
http://wiadomosci.onet.pl/nauka/syreny-jednak-istnieja/j5bdg
A. Wołodiew, Władcy podwodnych głębin, „Nieznany Świat” nr 3/2012, s. 44-46.
W. Łotochin, Ichtiandry są wśród nas, „Nieznany Świat” nr 3/2012, s. 46-47.
G. Szymański, Szokująca kolekcja Waldemara Julsruda, „Nieznany Świat” nr 2/2012, s. 48-53; G. Szymański, Za i przeciw: wojna dogmatów, „Nieznany Świat” nr 3/2012, s. 24-27, 73; http://www.bible.ca/tracks/tracks-acambaro.htm#photo.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 85825x | Ocen: 7
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie