Dziś jest:
Czwartek, 28 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 13792x | Ocen: 3
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 4/5
NIEZWYKŁY PRZYPADEK NAWIEDZONEGO DOMU
To zawsze wygląda bardzo podobnie. Nagle zdumieni, przerażeni rodzice zauważają, że ich dziecko zaczyna rozmawiać z kimś niewidzialnym. Tak, tak… znamy to – tu zawsze padają argumenty o „dziecięcej fantazji”, o „typowej skłonności małych dzieci do wymyślania nieistniejących kolegów” i tak dalej, ale to naprawdę nie ma nic wspólnego z tzw. psychologicznym aspektem psychiki małego dziecka. To są historie związane jak najbardziej ze zjawiskiem bytów niewidzialnych, które nawiązują kontakt z małymi dziećmi.
Warto opowiedzieć o najnowszym przypadku takiej właśnie historii, która miała miejsce kilkanaście dni temu. Przytrafiła się ona jednemu z warszawskich dziennikarzy, zaprzyjaźnionego z pokładem Nautilusa, który był zdecydowanie mało wierzący w sprawy „duchów czy nawiedzonych domów”. Jego podejście do tych spraw jednak diametralnie się zmieniło po tym, co miał okazję zobaczyć na własne oczy.
Według jego relacji podróżował samochodem razem z rodziną (żoną i dwójka małych dzieci) drogą pomiędzy Nasielskiem i Sochocinem (ok. 50 km na północ od Warszawy).
Była sobota 27 września 2014 roku, godzina ok. 13.00. Jego uwagę przykuły ruiny starego dworku, niezwykle malownicze, które znajdowały się w odległości ok. 100 metrów od drogi. Wyglądały na tyle intrygująco, że postanowił na chwilę obejrzeć to miejsce z bliska i wykonać kilka pamiątkowych fotografii. Po zatrzymaniu samochodu w pobliżu ruin cała jego rodzina korzystała z chwilowego przystanku, a dwaj synowie (2 l. i 3 l.) podbiegli do ruin dworku. Oto zdjęcie tego właśnie miejsca:
/zdjęcia pochodzą z mapy GOOGLE/
Przez myśl mu oczywiście nawet nie przeszło, że ten obiekt może być „nawiedzony”, gdyż – co niezwykle istotne – do tego dnia trudno mu było uwierzyć w istnienie czegoś tak irracjonalnego, jak duchy czy zjawy. Wszystko to działo się w ciągu dnia, przy pięknej słonecznej pogodzie. Pierwszym sygnałem, że w tej okolicy „coś jest nie tak” było przemożne uczucie, że ktoś ich obserwuje. Wokół nie było żywej duszy, a jednak to dziwne uczucie było niezwykle silne, wręcz sprawiało, że nie sposób było zachować spokój.
Zarówno ten dziennikarz, jak i jego żona, rozglądali się wokół szukając kogokolwiek, lecz wokół była absolutnie pusta przestrzeń. Wtedy stała się kolejna absolutnie niewytłumaczalna rzecz. Oboje z żoną poczuli nagle niezwykłą wibrację powietrza, która – jak opisywał to świadek – „po prostu ich przeniknęła”. Wrażenie było tak osobliwe, że nawet trudno było znaleźć właściwe słowa, aby je opisać.
Potem jednak młodszy z synów (2 l.) zaczął rozmawiać z jakimś niewidzialnym bytem. Wyraźnie odpowiadał mu na pytania, gdyż albo gwałtownie potakiwał głową, albo zaprzeczał. Kiedy prowadził tę dziwną konwersację patrzył się w absolutnie pustą przestrzeń! Przerażeni tym widokiem rodzice postanowili jak najszybciej opuścić tamto miejsce. Na pytanie „z kim rozmawiałeś?” ich mały synek odpowiedział, że z „tym panem, który tam stał”.
Opis tego mężczyzny podany przez dziecko nie był zbyt precyzyjny, gdyż chłopczyk ma dopiero dwa lata. Z jego słów wynikało jedynie, że ten pan „był wysoki” i że pytał m.in. o to, dlaczego tu przyjechali. Historia ta bardzo wystraszyła tę rodzinę. Nie mają oni cienia wątpliwości, że ich syn naprawdę rozmawiał z kimś niewidzialnym.
Dziecko po raz pierwszy zachowywało się w ten sposób, nigdy nie prowadziło rozmów „z pustą przestrzenią”, nigdy także nie wymyślało sobie „niewidocznych kolegów”.
Kilka lat temu identyczną historię opisaliśmy na łamach portalu FN. Wtedy mała dziewczynka (2.5 roku) zaczęła rozmawiać w domu z jakimś „niewidocznym panem”. Mieliśmy okazję być w domu tej rodziny i na własne oczy przekonać się, że historia jest prawdziwa wręcz w przejmujący sposób. Oto klatka z filmu nagranego przez matkę tej dziewczynki telefonem komórkowym. Niestety, rodzice dziewczynki zabronili nam prezentowania materiałów wideo w obawie, że ktoś mógłby rozpoznać ich córkę...
Dialog w trakcie tej sceny był mniej więcej taki:
Dziewczynka (pokazuje rączką na pustą ścianę): - O, tam stoi ten pan!
Matka dziewczynki: Córeczko, tutaj nikogo nie ma!
Dziewczynka: Nie, stoi ten pan… o tu stoi!
Mamy dokładną lokalizację tego miejsca. Ponieważ można założyć z ogromnym prawdopodobieństwem, że ruiny tego dworku mają swojego „stałego i niewidzialnego mieszkańca”, warto jest w tamtym miejscu przeprowadzić pewien eksperyment. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, za kilka tygodni spróbujemy nagrać na specjalistyczną kamerę owego „wysokiego pana tak chętnie wchodzącego w konwersacje z małymi dziećmi”...
Z ostatnich tygodni warto wspomnieć o dość ciekawym wątku, który pojawił się w biograficznej książce o słynnej włoskiej dziennikarce Orianie Fallaci. Autorka książki Cristina de Stefano ujwaniła w wywiadzie, że kiedy zaczęła zbierać materiały do tej książki, Oriana Fallaci zaczęła ją… straszyć!
Oto fragment tego wywiadu:
Pani zamiast sadzić drzewo napisała o niej książkę. I to wbrew jej woli. Taka biografia jest jak sekcja. Grzebała Pani w jej wspomnieniach, cytatach, w pamięci jej znajomych, a ona nie mogła się bronić.
- Mówiła o sobie, że jest trochę czarownicą. Jej prababcia została spalona na stosie za czary. Kiedy zaczęłam zbierać materiały do tej książki, Oriana Fallaci zaczęła mnie straszyć. Co noc śnił mi się ten sam koszmar. Pojawiała się w nim ona, wściekła, wrzeszczała na mnie, przeklinała i pokazywała swój dziennik. Kiedy nachylałam się nad nim, znikały litery. Ona nigdy nie napisała żadnego dziennika. Jej książki opierały się na jej życiu, opisywała w nich swoje miłości, ludzi, których spotkała, ale nigdy nie spisywała swoich przeżyć. Bardzo żałuję, że tego nie robiła.
Stała się Pani obsesją?
- Rosła góra informacji, a ja nie wiedziałam jak to wszystko uporządkować. Mój mąż miał dosyć tego, że bez przerwy mówię o Fallaci. Dwa razy chciałam się poddać. Pisałam do swojego agenta, że nie dam rady, że ja tego nie napiszę. Pewnej nocy przyśniła mi się Fallaci. Była w tym śnie milcząca, maleńka, zmęczona. Wzięłam ją na ręce jak dziecko i powiedziałam, że jej nie skrzywdzę. Potem zaczęłam pisać i poszło to bardzo szybko. Napisałam tę książkę w jedno lato.
Na koniec kilka najnowszych grafik Mirka - naszego oficera z pokładu Nautilusa, któremu wyraźnie podoba się tegoroczna, piękna i ciepła polska jesień…
Komentarze: 0
Wyświetleń: 13792x | Ocen: 3
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 4/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie