Dziś jest:
Niedziela, 22 grudnia 2024
Twierdzenie, że Ziemia to jedyny zaludniony świat w nieskończonej przestrzeni jest równie absurdalne jak przekonanie, iż na całym polu prosa wyrośnie tylko jedno ziarenko.
/Metrodor, filozof grecki z IV wieku p.n.e./
Komentarze: 0
Wyświetleń: 15908x | Ocen: 2
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
PRAWDZIWA HISTORIA O REINKARNACJI I NIEZWYKŁYM ŚNIE
Uwielbiamy takie historie. Powodów jest kilka. Pierwszy i najważniejszy – wiemy dobrze, że reinkarnacja jest faktem. Piszemy o tym od lat otwartym i jasnym tekstem, bez żadnego „zmiękczania”, że jest to jedna z wielu teorii itp. Szkoda naszego czasu, ludzkie życie jest zbyt krótkie – reinkarnacja jest faktem i jeśli są jeszcze osoby czytające ten serwis i nie wiedzące tego, to piszemy to na wszelki wypadek jeszcze raz. I pisać będziemy jeszcze sto tysięcy razy, ale… wróćmy do tej historii.
Prezentowaliśmy ją kiedyś na stronach wiele lat temu, ale jeden z czytelników napisał wczoraj (7 marca) e-mail i przypomniał postać bardzo szacowną i szanowaną na pokładzie okrętu Nautilus, p. Piotra Listkiewicza z Australii. To on kiedyś przysłał nam tę historię, a my trzymamy ją w naszym Archiwum FN na bardzo ważnej półce!
Absolutnie wierzymy, że jest prawdziwa. Dlaczego? Mieliśmy... bardzo, bardzo osobiste doświadczenia z potężną istotą, która żyła na Ziemi w ludzkim ciele i która potrafiła manifestować się pojedynczym ludziom w dowolnym punkcie naszej kuli ziemskiej. O, słyszymy głosy protestu… ktoś w to nie wierzy… ale to – Panie i Panowie – nie ma najmniejszego znaczenia, czy ktoś wierzy, czy nie. Bo... no cóż... bo to jest prawda i sami na własne oczy i na własne uszy mieliśmy okazję się o tym przekonać. I tu na razie stawiamy kropkę!
A teraz historia, którą dostaliśmy w prezencie od p. Piotra. Dotyczy ona czasów mrocznych, ale dzisiaj w wielu punktach naszego globu też jest „czas ołowiu”. Nasza planeta - wbrew opinii wielu ludzi zapatrzonych w smartfony i przygotowywany lot na Marsa – jest na buraczano-kapuścianym poziomie prymitywów do piątej potęgi… ale to na marginesie. A teraz historia.
Pewna młoda Niemka naraziła się nazistom i trafiła do Rawensbruck w czasie wojny, gdzie przez długi czas poddawana była niesamowicie bolesnym eksperymentom medycznym. Pod koniec 1943 roku miała tak dosyć, że postanowiła rzucić się na ogrodzenie pod napięciem i w ten sposób popełnić samobójstwo, skracając w ten sposób - zgodnie z jej mniemaniem - swoje cierpienia.
Przez ten cały czas zastanawiała się za co tak cierpi, ale nie mogła znaleźć żadnej winy w swoim krótkim życiu. Pewnego wieczoru udała, że kładzie się spać w baraku, miała poczekać parę godzin i około północy wymknąć się na dziedziniec, aby wykonać swój zamiar. Jednakże była zmęczona i mimo wysiłków, żeby nie zasnąć, w końcu zapadła w sen.
Przyśnił jej się stary mężczyzna w białym turbanie ubrany na biało, który uśmiechając się z czułością powiedział jej, żeby nigdy nie próbowała samobójstwa. Na dręczące ją pytanie początkowo nie chciał udzielić odpowiedzi, ale gdy nalegała, powiedział: "Chodź ze mną", po czym sceneria zmieniła się i oboje znaleźli się w jakichś lochach, gdzie wielu nagich ludzi było torturowane przez zakapturzonych mnichów oraz półnagich pachołków.
Jeden z zakonników był szczególnie okrutny i wyraźnie czerpał przyjemność z zadawania własnoręcznie wyszukanych tortur. "O Boże, gdzie jesteśmy" - zapytała kobieta, a dziadek w turbanie odrzekł: "W kazamatach hiszpańskiej inkwizycji, zaś ten tam, który tak bardzo lubi męczyć ludzi, to ty." W tym momencie sceneria znowu się zmieniła i znaleźli się w tym samym miejscu co poprzednio. Starzec powiedział: "Ale nie martw się córko, to jeszcze potrwa tylko parę dni". I rzeczywiście - trzeciego dnia już jej nie zabrali do szpitala, zaś po tygodniu została zwolniona z obozu.
W połowie 1945 roku wyemigrowała do Południowej Afryki wraz z liczną grupą Niemców. Na początku lat 50' poznała pewną rodzinę i po jakimś czasie została zaproszona na obiad. Gdy weszła do pokoju stołowego, na ścianie zobaczyła dużą fotografię starego człowieka ubranego na biało w białym turbanie, którego natychmiast poznała. "Kto to jest?!" - zawołała. Wyjaśniono jej, że jest to mistrz Sawan Singh, który odszedł z tego świata w 1948 roku.
Ostatnio opublikowaliśmy kilka tekstów o reinkarnacji, gdzie było jasno zasugerowane, że dzieci same wybierają rodziców. I potem czytaliśmy pokładając się ze śmiechu komentarze, że… Jak to?! Czyli niby dzieci wybierają sobie rodziców alkoholików, którzy to potem je biją, znęcają się nad nimi, a często zabijają?! Co za bzdura! – pisali ludzie, a my prawie płakaliśmy ze śmiechu. I to nawet nie z tego, że ludzie nie mają pojęcia o tzw. regułach związanych z duchowością i wędrówką duszy, ale mają wizję „wielkiego hipermarketu w niebie”. Widzą to mniej więcej tak:
Oto jest istota, która wybiera się na ziemię i ma do wyboru rodziców. Co wybiera? Pełen wypas. A więc: będzie ładna, rodzice zamożni, nie uderzą, dadzą pieniądze, a i sporo zabawy będzie przy okazji!
Niestety, a może "stety" proszę Państwa... jest zupełnie inaczej!
To, co jest dobre dla ciała, nie jest dobre dla naszego rozwoju duchowego, dla naszej duszy. Kiedy patrzymy na „dostatnich, zdrowych i pięknych” myślimy: a to szczęściarze! I jest to prawda, i nie jest. Ludzkie życie jest bowiem jedynie jednym, małym ogniwem w długim łańcuchu i nie ma żadnej gwarancji, czy w przyszłym wcieleniu, aby zrozumieć, co to znaczy „ból i prawdziwe łzy”, wielki „władca karmy i ludzkiego losu” nie wybierze nam życia, kiedy będziemy mogli zweryfikować na sobie tę lekcję. Tylko na własnym doświadczeniu można się czegoś nauczyć, zrozumieć. Nie ma innej drogi. Nie ma drogi "na skróty". Potem w wyższych światach jest to już niepotrzebne, ale my jesteśmy dopiero w "zerówce", a - trzymając się tego porównania - mówimy o absolutorium na wyższej uczelni. Z takich właśnie "wyższych światów" przybywają do nas istoty w swoich lśniących pojazdach, ale to inna sprawa, zasługująca na odzielny tekst.
To dzięki owym „bolesnym wcieleniom” dusza robi postęp, staje się doskonalsza, uczy się czegoś - miłości, współczucia... to są te rzeczy, to są właśnie te najważniejsze rzeczy!
Życie „opływające w luksusy i mega-fart” oczywiście jest także jakąś lekcją, także nas czegoś nauczy. Czego? A choćby tego, że ten wspaniały dom, super-samochód, ba – nawet jacht wielki jak góra lodowa! – to wszystko w pewnym momencie musimy zostawić i udać się do światła. Ludzie „kochający te wszystkie wspaniałe rzeczy” bronią się przed tym momentem, próbują go odwlec ile się da, ale on i tak przychodzi… i wtedy ból jest nie do zniesienia. Jak to?! Tyle pracowałam/pracowałem, tyle wyrzeczeń, tyle zarwanych nocy, przepracowanych pozornie wolnych dni i wszystko po to, żeby umrzeć i to zostawić?! Nie wszyscy zdają ten egzamin. Znacie takie przypadki? Znacie na pewno tak samo dobrze, jak my… ;)
/dla naszej duszy cierpienie i niedostatek oznacza rozwój i doskonalenie się - dla ciała odwrotnie! - ARCHIWUM FN/
I jeszcze fragment pewnego przekazu, od „potęgi”, która jeszcze nie tak dawno chodziła po tej ziemi w ludzkim ciele. Kim był ten człowiek? To bez znaczenia. Oto jego słowa, które odnoszą się do naszych rodziców i bardzo nam pasują do tego tekstu.
[...] Mówię ci: Twoi rodzice są Bogiem - a ty myślisz - „O Boże, oni mają być Bogiem, po tym wszystkim, co robią swoim dzieciom? jak to możliwe?” Sądząc w ten sposób, wiele przeoczasz.
Twoja matka, jak by nie była dla ciebie złą, nosiła cię jednak dziewięć miesięcy pod sercem i dała ci ciało. Twój ojciec dał ci różne predyspozycje. Ciało jest wielkim dobrem. Zawdzięczasz je swoim rodzicom. Twoi rodzice, jak by nie byli dla ciebie źli, stworzyli twój los w tym życiu. Również to masz im do zawdzięczenia. Bądź wdzięczny, ale nie przywiązuj się do nich.
Jeśli żywisz do nich trwały gniew, pokazujesz tym samym, że jesteś z nimi związany, albo że nie znasz prawidłowości rządzących życiem. Twoi rodzice są tylko organami wykonawczymi. Cierpienie, które ciebie spotyka, sprowadziłeś sam na siebie, poprzez swoje czyny w poprzednim życiu. Nikt, oprócz ciebie nie jest tu odpowiedzialny.
Przyjmuj zatem wszystko, co przez twoich rodziców i od nich otrzymałeś, z wdzięcznością i ucz się z tego. Chodzi przecież tylko o ciebie. Ucz się, ucz się, ucz się. Proś Boga o przewodnictwo, a wtedy nawet bardzo trudne dzieciństwo może stać się drogą ku wspaniałej promenadzie. Wszystko jest dla ciebie przygotowane.
Na koniec jeszcze apel! Szukamy tekstu, szukamy książki, szukamy Biblii po aramejsku – czekamy na wszelkie informacje w tej sprawie. Mamy ok. dwudziestu adresów e-mailowych wykorzystujących przeróżne loginy (!), ale powiedzmy, że… prosimy o wiadomości w sprawie poszukiwania tego tekstu wysłane na adres: redakcjafn@onet.eu
---------------------------------------------------------------------------------------
Z POCZTY DO FN …. I jeszcze jedno, co powinno FN zainteresować. To fragment z listu czytelnika z ostatniego "Czwarty wymiar":
Natknąłem się w Indiach na bardzo ciekawą pozycję do studiowania - biblię przetłumaczoną bezpośrednio ze starożytnego aramejskiego (a nie z greckiego czy łacińskiego). Trzeba przyznać, że to zupełnie inna historia Chrystusa, o wiele bliższa hinduskiej tradycji duchowej. Została przetłumaczona przez lingwistów doskonale znających aramejski, szczególnie ten starożytny.
Szkoda, że nasi kościelni hierarchowie w Nicei w 325 roku zezwolili na tak wielką niedokładność przekładu. Można przypuszczać, że zrobili to, aby zachować swoją uprzywilejowaną pozycję. Ciekawe, czy obecny papież zgodziłby się na tak poważną korektę Pisma Świętego. Dobrze byłoby, aby ludzie się dowiedzieli co naprawdę Chrystus mówił i robił, by nie otrzymywali informacji, których autorzy czy interpelatorzy kierowali się względami politycznymi lub społecznymi.
Podobnie odmienna jest wersja tłumaczenia z aramejskiego modlitwy "Ojcze Nasz" wydana w formie e-booka. Znajduje się tam pełna, wielopoziomowa analiza każdego słowa wymodlonego przez Chrystusa o jakże innym znaczeniu i większej głębi od wersji powtarzanej w naszych kościołach.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 15908x | Ocen: 2
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
DRONY NAD USA
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie