Dziś jest:
Niedziela, 22 grudnia 2024
Twierdzenie, że Ziemia to jedyny zaludniony świat w nieskończonej przestrzeni jest równie absurdalne jak przekonanie, iż na całym polu prosa wyrośnie tylko jedno ziarenko.
/Metrodor, filozof grecki z IV wieku p.n.e./
Komentarze: 0
Wyświetleń: 9951x | Ocen: 3
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
POLSKIE DROGI POWOLI ZACZYNAJĄ PRZYPOMINAĆ CMENTARNE ALEJKI - CZASAMI DOCHODZI W MIEJSCACH NAGŁEJ ŚMIERCI DO DZIWNYCH WYDARZEŃ
Przydrożne krzyże spotkać można spotkać na każdej polskiej drodze. Tylko w Warszawie na drogach zarządzanych przez Zarząd Dróg Miejskich, a te stanowią 1/3 wszystkich dróg w stolicy, takich miejsc jest około kilkadziesiąt! Ich liczba rośnie lawinowo. Przydrożne krzyże w miejscach wypadku to ewenement naszego polskiego krajobrazu. Nie spotyka się ich podróżując za granicą.
Według statystyk Komendy Głównej Policji w wypadkach samochodowych co roku ginie około 5,5 tys. osób, czyli znika małe polskie miasto. W ostatnich latach widać tendencje wzrostową w liczbie śmiertelnych ofiar na drodze.
– Coraz więcej krzyży ustawianych jest przy drodze. Niektóre z kaskiem motocyklisty, inne z kołem samochodowym, spotkać też można małe nagrobki – informuje Karol Jakubowski, z wydziału prasowego Komendy Głównej Policji. Między Olsztynkiem a Ostródą, kilka metrów od drogi, w miejscu gdzie zginęła cała rodzina, zrobiono jeszcze więcej i ustawiono nawet tradycyjny pomnik nagrobny. Tego typu nowych „cmentarnych alei zamiast dróg” jest więcej.
Na początku września 2015 r. w jednej z podwarszawskich miejscowości zginął tragicznie 19-letni chłopak. Jego nowo zakupiony samochód wypadł z drogi i uderzył w drzewo. Kierowca zginął na miejscu. Przy drodze, gdzie doszło do wypadku, ustawiono krzyż, pojawiły się lampki.
Opis pochodzi od koleżanki ofiary wypadku, która razem z innymi rówieśnikami z klasy zmarłego postanowili pojechać po raz kolejny na miejsce zdarzenia i zapalić kilka zniczy. Było już ciemno, ok. 21.30
Oto fragment jej relacji:
„Było nas 5 osób. Kolega zatrzymał swój samochód około 100 metrów od miejsca wypadku, w którym zginął M. Wysiedliśmy z samochodu i postanowiliśmy iść drugą stroną drogi, gdyż ruch cały czas był bardzo duży. Moja koleżanka zauważyła, że ktoś stoi obok tego krzyża.
Było ciemno, ale wyraźnie było widać, że jest to młody chłopak. Szliśmy dalej, kiedy nagle zobaczyłam, że jest to M.! Było widać jego kurtkę, ale nie było widać nóg!!!!!!! Jego duch nagle zniknął. Widziały to jeszcze trzy osoby z naszej grupy. Narobiłyśmy krzyku i rzuciłyśmy się do ucieczki. Już nigdy więcej nie pojadę na to miejsce, a na samą myśl robi się mi się słabo, że mogłabym znowu coś takiego zobaczyć. Dodam, że wcześniej czytałam wasz serwis, ale nigdy nie przypuszczałam, że sama zobaczę ducha.” […]
Nagła śmierć jest czymś, co pociąga za sobą wiele konsekwencji także w wymiarze „dalszego życia”. Osoba chora na śmiertelną chorobę długo oswaja się z wizją własnej śmierci. Ten moment jest przez nią oczekiwany i przemyślany, co sprawia, że następujące po sobie wydarzenia w momencie śmierci ciała fizycznego nie są aż takim szokiem, jak w przypadku nagłej śmierci. Zdarza się, że w miejscu, gdzie doszło do tragicznego w skutkach wypadku pojawia duch osoby zmarłej, która „nie idzie w stronę światła”, lecz zostaje na ziemi nie mogąc pogodzić się z tym, że właśnie przekroczyła w życiu niezwykłą granicę. Jeszcze jest gorzej, kiedy ktoś świadomie decyduje się na śmierć, czyli popełnia samobójstwo. To wydarzenie bowiem jest zakłóceniem jakiegoś boskiego prawa, które skutkuje tym, że owa istota może w ogóle nie zobaczyć światła, lecz musi zaczekać na ziemi do czasu, kiedy nadejdzie „jej moment”.
Jeden z opisów, który trafił na pokład Nautilusa, zawierał właśnie taką sytuację i także pojawia się motyw "zjawy bez nóg".
„Droga FN!
Chciałam opisać wydarzenie, w którym uczestniczyła moja zmarła trzy lata temu ciocia. Była to osoba wyjątkowa, bo jak to wy byście powiedzieli, miała dar „widzenia osób zmarłych”. W rodzinie wszyscy wiedzieli o tym jej niezwykłym darze i mogłabym do rana opisywać sytuacje, w których ciocia potwierdziła tę niezwykłą umiejętność. Ciocia widziała także kule niewidoczne dla ludzkiego oka, które poruszały się między ludźmi i jej zdaniem były to jakieś energie, które towarzyszą każdemu człowiekowi, ale pozwólcie, że opiszę jedną historię.
W miejscowości, w której moja ciocia mieszkała, był tzw.zakręt śmierci. W tym miejscu kilka razy w ciągu roku dochodziło do tragicznych wypadków, a raz na kilka lat były to wypadku z ofiarami śmiertelnymi. Był rok 1995, kiedy właśnie tam z drogi wypadł mały Fiat 126 i uderzył w drzewo, w wyniku czego śmierć poniosły trzy osoby, rodzice i dziecko. Wszyscy zginęli na miejscu.
Kilka dni później moja ciocia wracała ze sklepu, kiedy zauważyła, że przy palący się świeczkach w miejscu tragedii stoi jakiś mężczyzna. To, co ją najbardziej poruszyło to był fakt, że nie widać było nóg tego człowieka. Według ciotki tak często się zdarza w przypadku duchów. Zaznaczam, że całość tego opisu słyszałam kilka lat temu i pochodzi od mojej ciotki, ale było to mniej więcej tak: ciotka podeszła do tej postaci, która była bardzo smutna i patrzyła się na nią. Zorientowała się, że jest to duch mężczyzny, który zginął w tym miejscu kilka dni wcześniej. Moja ciocia zapytała go, dlaczego nie odszedł do innego świata, a ten duch odpowiedział jej, że on nie umarł, tylko żyje, ale kiedy mówi do ludzi, to oni go nie słyszą. Ciotka zrozumiała, że ma do czynienia z rzadkim przypadkiem, kiedy duch nie chce zaakceptować tego, że nie należy już do świata materii. Ciocia tłumaczyła, że osoby zmarłe są dziwnym stanie, który ona porównałaby do jakiegoś letargu, który nie jest zwykłym stanem naszej świadomości.
Po chwili pomogła temu mężczyźnie w pogodzeniu się z faktem tego, że jego ciało materialne już nie żyje i że on sam powinien wyruszyć w stronę „światła”.
Postaram się kiedyś porozmawiać z moją rodziną na temat tego, co mówiła ciocia o swoich spotkaniach z duchami. Zaręczam, że wszystkie opisane przeze mnie wydarzenia mogą potwierdzić moi rodzice.
Pozdrawiam Fundację
Ania
Na koniec jeszcze jedna, tragiczna historia z naszego archiwum sprzed kilku lat. Chodzi o dziwne wydarzenia w tragicznym pożarze domu w Kamieniu Pomorskim. Chodziło o to, że 16-letnia Magda była widziana po pożarze przez wiele osób i w całej Polsce trwały jej poszukiwania. Potem okazało się, że w spalonym hotelu socjalnym znaleziono ciało, którego DNA jasno wskazało na to, że dziewczynka zginęła w pożarze. Zajęliśmy się tą sprawą i oto przebieg wydarzeń, który udało nam się ustalić i czego dokumentacja trafiła do naszego Archiwum FN.
[Archiwum FN 353.43/454]
Kiedy rozpoczął się pożar, Magda Skórka wydostała się z płonącego budynku i została zabrana kartką pogotowia do szpitala. Ratując się przed płomieniami, wyskoczyła z okna na drugim piętrze budynku. Przez chwilę stała w tłumie, co potwierdziło kilka osób. Policjanci zabrali ją sprzed hotelu o godz. 1.30 w poniedziałek nad ranem, kiedy cały czas szalał żywioł ognia. Eskortujący ją funkcjonariusz zapamiętał dokładnie godzinę. Zostawił dziewczynę na izbie przyjęć szpitala św. Jerzego w Kamieniu Pomorskim.
Było wielu świadków, którzy widzieli ją, jak szła do karetki, a także jak w szpitalu szukała swojej rodziny. Dopiero tam zrozumiała, że nikogo z jej bliskich nie ma, a w pożarze straciła całą rodzinę: 6-letniego brata Patryka i siostry, 8-letnią Miecię i młodszą o 3 lata Martynę. W ogniu zginęła również jej 37-letnia mama.
Mimo upadku z tak dużej wysokości Magda była tylko lekko potłuczona. Narzekała na ból w nodze. W szpitalu panował chaos, karetki jedna po drugiej przywoziły ciężko rannych i poparzonych. Ludzie biegali w pośpiechu. Nikt nie zauważył, że dziewczyna wyszła z izby przyjęć i na miejsce tragedii pojechała karetką. Prawdopodobnie chciała sprawdzić, czy ktoś z jej bliskich przeżył. Jest pewne, że była w całkowitym szoku.
Ze szpitala przy ul. Dziwnowskiej do hotelu na Wolińskiej są około dwa kilometry. Łuna ognia, jaką rozgorzało niebo, zaprowadziła dziewczynę z powrotem pod dom. Tam też po raz ostatni wiedzieli ją świadkowie.
Tragiczną prawdę o dalszych wydarzeniach wreszcie zdecydowali się ujawnić świadkowie, którzy milczeli w obawie przed szokiem, jaki mogła przeżyć jej rodzina, zwłaszcza pani Mieczysława (57 l.), babcia zaginionej Magdy. Według świadków dziewczyna po prostu nagle... wbiegła do płonącego budynku.
- Pobiegła wprost w płomienie! - powiedziała dziennikarzom Izabela Gąsiorowska (31 l.), która mieszka naprzeciwko tego feralnego hotelu.
– Tak, ona mogła to zrobić. Mogła wbiec w ogień, by ratować rodzeństwo i matkę. Jednak policjantom ktoś mówił, że ją rzekomo później widział – opowiada wujek Marty, Piotr Skórka (26 l.).
- Wcześniej nie mówiliśmy o tym głośno, bo nie chcieliśmy rodzinie Magdy odbierać nadziei - wyznaje Izabela Gąsiorowska. - W pewnym momencie zauważyłam, jak z karetki wybiega Magda... Ona pobiegła wprost w płomienie! - dodaje kobieta. Dopiero niedawno kobieta zdecydowała się przerwać milczenie. - Myślałam, że Magdzie jakimś cudem udało się uratować. – mówiła potem.
Opisaliśmy tę historię po to, aby wykluczyć wszelkie podejrzenia, że owej tragicznej nocy był widziany duch dziewczynki. Ci świadkowie, którzy widzieli Magdę żywą opisywali prawdę, gdyż była ona widziana w kilku miejscach, zanim zdecydowała się na swój desperacki i samobójczy krok.
Ale prawdą jest, że Magda była widywana także po tym, jak pożar został całkowicie zagaszony. Relacje świadków mówią wyraźnie, że Magda stała i patrzyła się na ludzi z pewnej odległości, a kiedy ktoś próbował ją odszukać, natychmiast odchodziła i znikała. Jeden z jej znajomych widział ją stojącą przed szpitalem, ale kiedy ruszył w jej kierunku, ona nagle znikła. Oczywiście możemy to wszystko zrzucić na karb ludzkiej wyobraźni, która w każdej przechodzącej dziewczynie każe zobaczyć „poszukiwaną Magdę”, ale przynajmniej dwie obserwacje wskazywały by na to, że ktoś mógł zobaczyć jej ducha.
Do policjantów z Kamienia Pomorskiego zgłaszały się osoby, które opowiadali wyraźnie, że widzieli Magdę, która zawsze na ich widok... odwracała się i odchodziła! Wszelkie próby znalezienia jej potem w okolicy nie przynosiły rezultatu, co rzeczywiście wskazywało by na to, że zmarła tragicznie Magda mogła „nie odejść w stronę światła”, lecz przez jakiś czas jej duch był w pobliżu miejsca tragedii.
/poniżej plakat z poszukiwania Magdy, który jest w Archiwum FN w katalogu dotyczącym dokumentacji tej historii/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 9951x | Ocen: 3
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
DRONY NAD USA
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie