Dziś jest:
Czwartek, 21 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 9697x | Ocen: 4
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
TAJEMNICZE ZAGUBIENIE W CZASIE I PRZESTRZENI
W czasach audycji Nautilus Radia Zet po jednym z programów do redakcji zgłosił się pewien lekarz z małego miasteczka w południowej Polsce. Słuchał audycji i postanowił opowiedzieć niesłuchaną historię, którą przeżył razem z żoną, a także dwójką przyjaciół. Było to na początku lat 70-tych, kiedy jeszcze cała czwórka była studentami. Był maj, piękny i ciepły dzień. To miała być zwykła, majowa wycieczka dwoma kajakami po lokalnej rzeczce, która w najbardziej szerokim odcinku miała ok. 25 metrów. Był to więc raczej mały kanał, a nie rzeka, choć dla wycieczek kajakiem było to miejsce idealne. Wyruszyli wcześnie rano, ok. 5.00
Po przybyciu na miejsce szybko wsiedli do kajaków i wyruszyli w górę rzeczki. Po mniej więcej godzinie nagle zobaczyli przed sobą odcinek rzeki spowity mgłą. Bez najmniejszego oporu wpłynęli w tę mgłę traktując to nawet jako swoiste uatrakcyjnienie całej wycieczki. Mgła była tak gęsta, że – jak sami przyznali - nigdy wcześniej nie widzieli podobnej. Szybko okazało się, że dzieje się coś dziwnego, gdyż… nie byli w stanie dopłynąć do brzegu!
Po ponad godzinie nagle mgła zaczęła się rozpraszać, a oni z bezgranicznym zdziwieniem zauważyli, że są na ogromnym morzu o czarnej jak smoła wodzie, która po włożeniu ręki była przeraźliwie zimna. Niebo było całkowicie ciemne, przypominało obrazy z horrorów. Najgorsze było to, że nie widać było na horyzoncie żadnego lądu! Byli przekonani, że wpłynęli w coś, czego ludzki umysł nie obejmie, czyli na przykład w jakiś inny wymiar czasoprzestrzeni. Przez trzy godziny próbowali płynąć w losowo wybranym kierunku, ale cały czas nie widać było lądu. Jego dziewczyna (późniejsza żona) była przekonana, że zginą. Opowiadała nam, że razem z koleżanką zaczęły się modlić prosząc Boga o to, aby zabrał ich z tego upiornego, dziwnego i martwego morza… Według ich relacji spędzili na tym morzu ok. 8 godzin! Kiedy już byli przekonani, że pozostaną tam na wieki, nagle nad wodą morza pojawiła się w jednym miejscu mgła. Postanowili tam popłynąć w nadziei, że może wpłynięcie we mgłę coś zmieni i tam jest ucieczka od tego upiornego, czarnego morza. Przez kilkanaście minut płynęli we mgle, kiedy nagle dziób jednego z kajaków uderzył w brzeg. Natychmiast wyskoczyli na ląd, a mgła zaczęła się rozpraszać. Ku swojemu bezgranicznemu zdumieniu zobaczyli, że są na brzegu rzeczki, która w tym miejscu ma szerokość… ok. sześciu metrów!
Natychmiast zakończyli wycieczkę i błyskawicznie udali się do domów. I tam spotkała ich kolejna niespodzianka. Trzy osoby miały zegarki na rękach. Wszystkie trzy zegarki późniły się o 45 minut! Potem okazało się, że zarówno lekarz, jak i jego kolega mają z tyłu na szyi dziwne ślady przypominające trójkąt z kropką w środku. Po mniej więcej miesiącu ślady znikły. Przez kilka lat wszyscy uczestnicy dziwnego wydarzenia bali się nawet zbliżyć do tej rzeczki. Kiedy próbowali opowiadać o niezwykłej przygodzie najbliższej rodzinie, spotykały ich jedynie niewybredne żarty i drwiny. Kiedy w 1995 roku opowiadali tę historię widać było w każdym jej punkcie, że mówią prawdę i nie jest to żadna „bujda na resorach dla dziennikarzy”. Oni naprawdę to przeżyli.
Czy to jedyna tego typu opowieść o dziwnym zagubieniu „w czasie i przestrzeni” w miejscu dobrze znanym? Absolutnie nie.
Kolejnym przykładem jest historia z 1981 roku opowiedziana także przez lekarza, ale weterynarii. Został on poproszony przez sąsiadów, aby odwiedził ich gospodarstwo, gdyż jedno ze zwierząt było chore. Relacja tego człowieka jest dokładnie spisana przez autora w naszej Bazie FN i znajduje się wśród tysięcy przeróżnych listów, które przychodziły w tamtych czasach do Nautilusa Radia Zet. Jak wyglądał ten najdziwniejszy w jego życiu wieczór? Ok. godziny 21.00 postanowił pójść do owych sąsiadów z chorym zwierzęciem. Była jasna, oświetlona Księżycem noc – był to styczeń i panował lekki mróz. Postanowił przejść przez pole z łąką, aby skrócić sobie drogę.
Do gospodarstwa z chorym zwierzęciem miał ok. 800 metrów. Drogę znał doskonale, zresztą teren był bardzo dobrze oświetlony przez Księżyc. Po przejściu kilkudziesięciu metrów zauważył, że wszystko wokół „wyglądało trochę inaczej”, a on nie jest w stanie ustalić, w jakim kierunku ma iść. Próbował wielokrotnie kierować się na wybrany na horyzoncie punkt, ale zawsze trafiał… w to samo miejsce. Po kolejnej próbie zakończonej w ten sam sposób uznał, że nie jest to żadne „chwilowe zagubienie”, ale oto znalazł się w jakieś pułapce czasoprzestrzeni. Był przekonany, że być może już nigdy nie uwolni się z tego miejsca i prawdopodobnie tutaj zakończy życie. Po „dziwnym polu oświetlonym Księżycem” błąkał się przez 12 godzin! Nie był ani pod wpływem alkoholu, ani żadnych leków. Pamięta tylko, że nagle Księżyc zniknął, a on stał… przed własnym domem. Potem zorientował się, że jego zegarek na ręku ma opóźnienie o trzy godziny! Nie był w stanie w żaden sposób wyjaśnić tego, co mu się zdarzyło.
O podobnej historii opowiedziała nam czytelniczka naszego serwisu w e-mailu, który dotarł na pokład Nautilusa w ostatnich godzinach.
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Saturday, February 27, 2016 8:46 PM
To: FN
Subject: Dziwny przypadek
Witam serdecznie.
Czytam Was juz wiele lat i dzis pierwszy raz postanowilam do Was napisac i opowiedziec sytuacje ktora przydarzyla sie mojej znajomej i jej siostrze. Gdy były na wakacjach na wsi, bylo to w woj.kieleckim ( mialy wtedy 7 i 11 lat) ich babcia im powiedziala ze moga chodzic wszedzie tylko nie do lasku na wzgorzu bo tam " wodzi" - takiego slowa użyla.
Ten lasek to bylo doslownie pare brzozek, miedzy drzewami duze odstepy, z jednego konca na drugi bylo widac na przeswit. I pewnego dnia tam sie wybraly, jak to dzieci, z ciekawosci i co sie stalo- nie potrafily stamtad wyjsc!
Widzialy swoj dom w dole i co sie zblizaly do wyjscia z lasku to tak jakby sie oddalaly! Biegly caly czas w jedna strone a brzeg lasku sie oddalal w miare jak sie zblizaly.
Minelo juz troche czasu, rodzina zaczela ich szukac, widzialy te osoby przed laskiem lecz oni ich nie widzieli. Mowili ze w lasku nikogo nie bylo. Udalo im sie jakos wyjsc dopiero wieczorem, tak jakby cos " puscilo" i cale zmeczone i zaplakane wrocily do domu. Czy spotkaliscie sie kiedys z czyms takim? Czy mozna to zrzucic na karb dzieciecej wyobrazni? O nazwe miejscowosci moge sie dowiedziec, prosze takze o zachowanie anonimowosci. Pozdrawiam […]
Poprosiliśmy autorkę e-maila o dokładne ustalenie miejsca tego wydarzenia. Odpowiadając na zadane pytanie trzeba powiedzieć, że absolutnie wierzymy w tego typu niezwykłe wydarzenia i nie są to żadne „fajtłapowate zagubienia na polu”, ale coś, co normalnych i w pełni zdrowych ludzi na ciele i umyśle wprawia w stan absolutnego przerażenia. Jak to tłumaczyć?
Naszym zdaniem część z tych historii jest związana ze zjawiskiem UFO. Obcy po Bliskim Spotkaniu III Stopnia z ludźmi czasami wprogramowują (w jakiś niepojęty sposób) w ich pamięć przeżycia, które nigdy nie miały miejsca. Tak było praktycznie na 100 procent z ową czwórką, która nagle na kajakach znalazła się na „czarnym, martwym morzu w dziwnym świecie”. Czy tak można wyjaśnić wszystkie przypadki zagubienia w czasie i przestrzeni? Oczywiście nie sposób odpowiedzieć na to pytanie, gdyż poruszamy się tylko w świecie hipotez i domniemań.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 9697x | Ocen: 4
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie