Nie, 26 luty 2006 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Czy szaman z Kanady znał tajemnicę naszego narodowego wieszcza?
Co ma wspólnego kanadyjski szaman z III częścią "Dziadów" Mickiewicza? Założę się, że tak dziwnej teorii dotyczącej interpretacji tekstu literackiego jeszcze nie czytaliście... najpierw powiem, że uwielbiamy czytać korespondencję od Was, drodzy czytelnicy. To jest wspaniałe, że tyle osób każdego dnia wiele razy wchodzi na strony Nautilusa w poszukiwaniu najnowszych informacji ze świata i Polski i bardzo często jest to początek Waszego serfowania w internecie... widzimy to po statystykach i będziemy się starali jak najbardziej urozmaicić nasze wiadomości. Staramy się zawsze segregować informacje docierające do nas i mamy kilka takich, których nie odważymy się przedstawić ze względu na... właściwie kryteriów jest kilka. Ale w końcu specjalizujemy się w tych nawet „najbardziej niezwykłych”, więc wszystko jest jak najbardziej w porządku .Pomyślałem, że to proroctwo w rankingu „najbardziej dziwacznych proroctw” zajmuje jedno z medalowych miejsc, ale... powinno Was zaciekawić. Czego sprawa dotyczy? Naszego narodowego wieszcza Adama Mickiewicza. Do napisania tego tekstu sprowokowała mnie informacja opublikowana w połowie lutego w amerykańskim serwisie internetowym poświęconemu przepowiedniom. Amerykanie coraz częściej zastanawiają się, kto będzie prezydentem „Walk In”, który ma przeprowadzić świat przez ważny moment.
Kim ma być „Walk In”?
„Walk In” ma być prezydentem USA. Wiemy o tym człowieku niewiele. Ma to być postać niezwykła, bardzo charyzmatyczna, dużego formatu przywódca. „Walk In” ma mieć dużą wiedzę o ludzkiej duchowości, o istotach z kosmosu przybywających na Ziemię, ma wreszcie mieć świadomość „planetarną” i przeprowadzi naszą planetę przez bardzo trudny moment. Tu nie jest jasne, o jaki moment chodzi, ale interpretowane jest to tak, że zapewne chodzi o czekające nas odwrócenie biegunów. Według kalendarza Majów może to nastąpić w 2012 roku i wtedy właśnie jest oczekiwane. Amerykanie nie są pewni, czy chodzi o następnego prezydenta czy może o jeszcze następnego, ale historia opublikowana poniżej może im przyjść z pomocą. Zanim jednak ją przedstawię, to przypomnijmy sobie jeden z najbardziej niezrozumiałych fragmentów dzieł Adama Mickiewicza.
A imię jego czterdzieści i cztery!
To dziwne zdanie znajduje się w III części „Dziadów”, dokładniej mówiąc w „Widzeniu Księdza Piotra”. Bóg zsyła na skromnego kapłana wizję, w której Polska jest przedstawiona jako Chrystus narodów. Wizja Księdza jest pełna symboli, pojawia się Herod, który uosabia cara mordercę i prześladowcę młodzieży polskiej. Zaś Poncjusz Piłat, który „umywa ręce”, to Francja, która patrzy z boku na cierpienia narodu polskiego. Analogią umęczenia Chrystusa na krzyżu są rozbiory – drzewo krzyża powstało z „trzech (…) ludów”, czyli zaborców. Pojawia się również taka oto dziwna strofa:
„Wskrzesiciel narodu,(…)
A imię jego czterdzieści i cztery”
Interpretatorzy dzieł mistrza uważali, że jest to imię przyszłego przywódcy Polaków. Ten cytat wielokrotnie interpretowany miał być symbolem samego Mickiewicza, alegorią Polski później powstańców roku 1944. Tłumaczenie słów „czterdzieści i cztery” budziło kontrowersje i dziś trudno stwierdzić, która z interpretacji jest najwłaściwsza. „Widzenie Księdza Piotra” można odczytywać jako zapowiedź zbawienia ludzkości, którego dokona naród polski po przez swoje cierpienie. Męczeństwo to ma także doprowadzić do uwolnienia Polski spod jarzma zaborców – tak przynajmniej można to interpretować z punktu widzenia historii Polski. Rok 1944 był tragiczny dla Polski, ale... czy rzeczywiście uwolniliśmy się wtedy od jarzma zaborców? Śmiem wątpić. I wtedy pojawiła się ta niezwykła interpretacja.
Mickiewiczowi chodziło o prezydenta USA!
To stało się wtedy, kiedy Fundacja NAUTILUS była gościem nocnej audycji „Jedynka Nocą” (być może w najbliższym czasie powtórzymy taki program). Było około 1-szej w nocy, kiedy do radia zadzwoniła pani Elżbieta, która na stałe mieszka w Kanadzie. Opowiedziała ona historię, którą postanowiliśmy Wam przedstawić.
To było w latach 60-tych, kiedy po raz pierwszy grupa polskich pracowników naukowych przyjechała na sympozjum do Kanady. Wśród nich byłam także ja i jak widać, a dzwonię z Kanady, ten wyjazd zmienił moje życie, ale nie o tym chciałam mówić. Wtedy podczas tego pobytu doszło do dziwnego wydarzenia, o którym powinniście się dowiedzieć, choć zdaję sobie sprawę, że kilka osób może uznać to za żart. Ale żartem nie jest.
Wybraliśmy się na wycieczkę w góry i tam spotkaliśmy obóz kanadyjskich indian, którzy co prawda mieli samochody i telewizory, ale nadal pielęgnowali tradycje przodków. Wśród nich był jeden, który pełnił rolę szamana. Udało mu się trafnie wskazać osobę spośród naszego grona, która miała pewien problem, o którym nie chcę w tej chwili mówić. Dodam tylko, że nie miał szans, aby się o tym dowiedzieć od kogokolwiek wcześniej. Wszyscy po prostu zaniemówili, a wtedy szaman zaproponował, że można mu zadać jedno pytanie, na które odpowie. Wszyscy byli mocno wystraszeni tym, co zademonstrował wcześniej i nikt nie miał pomysłu, jakie można mu zadać pytanie. I wtedy jeden z moich kolegów zadał najgłupsze pytanie, jakie można sobie wyobrazić, bo zapytał, o co chodziło Adamowi Mickiewiczowi, kiedy napisał w Dziadach „a imię jego czterdzieści i cztery”. Zrobiło mi się wstyd, że zapytał o coś tak głupiego, ale ku mojemu zdumieniu szaman zadumał się, zamknął oczy i przez dłuższą chwilę był nieruchomy. Wreszcie otworzył oczy i z pełną powagą odpowiedział tak:
„W czasie, kiedy pisał te słowa, przez jego głowę przebiegały nie jego myśli. Nikt z Twoich rodaków nie rozumie tych słów, a interpretacje są błędne. Świat czeka wielka próba, wielka zmiana. Będzie niezwykły człowiek, prezydent USA, wielki człowiek. On przeprowadzi świat przez tę burzę, pomoże każdemu, kto będzie tylko tego chciał. Będzie to czterdziesty czwarty prezydent Stanów Zjednoczonych. Tak należy interpretować słowa waszego poety. Ten człowiek będzie miał polskie korzenie, to będzie w tym sensie wasz prezydent. To miał na myśli poeta.”
Wtedy zapanowała kompletna cisza. Dodam, że inna przepowiednia dotycząca jednego z nas w pełni się spełniła. Musiałam komuś o tym opowiedzieć, bo jest to naprawdę jedna z najbardziej dziwnych spraw, które wydarzyły się w moim życiu. Wiem, że narażam się na śmieszność, ale trudno.
Od redakcji:
Sprawa jest interesująca z wielu powodów. Po pierwsze mamy w tej chwili 43-go prezydenta USA, a jego następcą będzie właśnie ktoś, kto zostanie 44-tym prezydentem USA. Jeżeli ten człowiek zostanie wybrany na drugą kadencję, to jego prezydentura przypadnie na rok 2012... Mieliśmy nawet ochotę napisać do obu patrii w USA, jacy kandydaci są brani pod uwagę i czy któryś z nich ma mieć polskie korzenie. Na razie udało nam się ustalić, że jakiś związek z Polską może mieć... Hilary Clinton, choć sprawa jest jeszcze do sprawdzenia. Przyznaję, że trudno mi się dopatrzyć w Hilary cech wielkiego światowego przywódcy, ale... plotka głosi, że za prezydentury męża odwiedzała Indie, w tym kilku wielkich hinduskich mędrców. Podobno także wierzy w reinkarnację, co może także być jakimś sygnałem, że przynajmniej intersuje się "tajemnicami prawdziwej natury człowieka". Nasz serwis jest czytany przez kilka tysięcy osób ze Stanów Zjednoczonych (serdecznie pozdrawiamy amerykańską Polonię!!!). W związku z tą dziwaczną przepowiednią mamy do Was prośbę: jeśli będzie Wam cokolwiek wiadomo o kandydacie na urząd prezydenta USA który ma jakiekolwiek powiązania z naszym pięknym krajem – dajcie nam znać!
Nie, 26 luty 2006 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.