Dziś jest:
Sobota, 23 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 8177x | Ocen: 13
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Duchy i żywi ludzie - historie z pogranicza tych dwóch światów.
Od dawna w serwisie FN pojawiają się ostrzeżenia o niebezpieczeństwie zabawy "w wywoływanie duchów", a także przeróżnych gier na cmentarzach, przywoływania duchów, nieodpowiedzialnego używania tabliczek Ouija itp. Cała masa opowieści o duchach nie pozostawia złudzeń: nasz świat przenikają różne niewidzialne energie i byty. To stare opowieści naszych przodków, ale i te współczesne, które wymykają się racjonalnemu wyjaśnieniu. Oto zbiór kilku tego typu opowieści, których autorami są ludzie jak najbardziej poważni. Na początek historia, która przydarzyła się jednemu z moderatorów serwisu FN.
[...] Historia, którą chciałem opowiedzieć wydarzyła się kiedy byłem jeszcze dzieckiem, miałem kilkanaście lat. Stało się to dosyć dawno temu, chodziłem jeszcze do szkoły podstawowej, były wakacje. Miałem kolegę któremu nie wiedząc skąd przyszło do głowy, aby chodzić po parku i szukać po trawnikach drobnych pieniędzy. Powiedział także, żeby przed każdym szukaniem wezwać ducha i prosić go o pomoc w szukaniu. Najdziwniejsze było, że naprawdę zaczęliśmy znajdować jakieś drobniaki i to prawie za każdym razem, dla nas dzieciaków była to frajda. Potem powiedział, że za każdym razem jak skończymy szukać, trzeba ducha odwołać (cały ten pomysł jak twierdził przyśnił mu się w nocy). Więc klepaliśmy jakieś regułki " duchu przybądź i pomóż nam ......itp."
Trwało to około tygodnia. Codziennie chodziliśmy po parku, wykonując ten sam rytuał.
Tego dnia wchodziłem z garstką drobnych do sklepu i nagle poczułem szarpnięcie za włosy, odwróciłem się i zobaczyłem za sobą mężczyznę, bardzo dziwnie mi się przyglądał. Pomyślałem, że to on mnie pociągnął, chociaż nie wiedziałem czemu miałby to robić wchodząc za mną. Zapomniałem o tym, ale po godzinie ścigałem się z górki z tym moim kolegą, kto szybciej zbiegnie na dół na pobliski parking. Byliśmy sami na ulicy, biegliśmy, nagle ja zostałem z tyłu. Jakaś niewidzialna siła złapała mnie za włosy, szarpałem się, a to coś ciągnęło i wlokło mnie do tyłu. Trwało to z minutę. Od tamtej pory już nie wywoływałem duchów dla zabawy. Niewinna gra przerodziła się w coś groźnego dla mnie. Zostało mi to na długo w pamięci i w psychice. Dziwne jest to uczucie po latach, gdy człowiek boi się stanąć nad krawędzią na jakiejś wysokości, myśląc co będzie jak tamto powróci.
Następna historia jest krótka, jednak wymownie świadczy o tym, że człowiek po śmierci nie zawsze odchodzi w stronę światła, lecz czasami zostaje w miejscu które zamieszkiwał. Wiele się słyszało o starych domach, nawiedzonych pałacach czy cmentarzach. Jednak gdy takie rzeczy dzieją się w wieżowcach, które obdarte są z tej dozy tajemniczości warto posłuchać. Czasami też można się zastanowić czy zawsze wiemy, że już nas nie ma na tym świecie. Szczególnie, gdy śmierć jest szybka i niespodziewana, całkowicie bezbolesna.
Tak było z pewną kobietą, która sama mieszkała na siódmym piętrze. Rodzina co jakiś czas ją odwiedzała i gdy pewnego razu jak zawsze złożyli wizytę okazało się, że kobieta nie żyje. Siedziała na fotelu z jabłkiem w dłoni. I na tym jej historia by się skończyła, gdyby nie pewne incydenty, które zaczęły się wydarzać po jej śmierci. I to nie w jej mieszkaniu, ale na różnych piętrach bloku.
Gdy pewna lokatorka, wysypywała często śmieci do zsypu między piętrami późną porą, nie raz słyszała uderzanie w poręcze na schodach. Przestała chodzić o tej godzinie ze śmieciami, bo za którymś razem już naprawdę zaczęła się bać. Powiązała śmierć kobiety z siódmego piętra, z tymi uderzeniami których nigdy wcześniej nie było. I można by było się zastanawiać na powiązaniem tych epizodów, gdyby nie wydarzenie, które nastąpiło później. Inna sąsiadka z dziewiątego piętra przyszła do wymienionej wcześniej i przejęta powiedziała „widziałam ją”. Okazało się, że zjawa pojawiła się w mieszkaniu na dziewiątym piętrze. Stanęła w progu pokoju wewnątrz mieszkania i w milczeniu patrzyła przed siebie. Wyglądała jak za życia, tyle że widać ją było od pasa w górę. Gdy lokatorka z mieszkania powiedziała do zjawy, „czego chcesz” ta po prostu zniknęła. Cała ta sprawa może świadczyć jak bardzo ludzie przywiązują się do danych miejsc. Jeśli ktoś kocha swój dom, to zdarza się, że nawet po śmierci fizycznej zostaje w nim, aby go pilnować przed ludźmi, którzy chcą tam zamieszkać.
Nawiedzony dom lub mieszkanie to nie tylko efekt śmierci lokatora w danym miejscu. Przekonał się o tym jeden z mieszkańców Lublina. Niewinna zabawa w wywoływanie duchów na cmentarzu, czasami może doprowadzić do przyciągnięcia jakiegoś bytu do danej osoby, czy miejsca. Wieczorami takie zabawy urządzała sobie grupka przyjaciół. Od czasu do czasu, na pobliskich grobach w blasku zniczy czytali leksykony duchów i dla zabawy je wywoływali. W gruncie rzeczy nic szczególnego się nie działo, ale atmosfera tajemniczości, była na tyle ciekawa, że kontynuowali swoje spirytystyczne praktyki. Po pewnym czasie w domu jednego z nich, zaczęły dziać się dziwne rzeczy.
„Pamiętam jak matka wiedząc czym się zajmowałem miała do mnie pretensje, że ściągnąłem do domu coś złego. Nie do końca w to wierzyłem. Ale nadszedł czas w którym już nie mogłem zaprzeczyć temu, że coś z tego cmentarza za mną przyszło. Pierwszy poważny objaw czyjejś obecności nastąpił pewnej niedzieli, jak siedzieliśmy w domu i usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Mój ojciec poszedł je otworzyć, lecz za nimi nikogo nie było. Oczywiście pomyśleliśmy, że ktoś sobie zrobił głupi kawał i uciekł. Gdy usiadł z powrotem na fotelu pukanie do drzwi znowu dało o sobie znać, poczułem się dość dziwnie, bo zdałem sobie sprawę, że znowu za tymi drzwiami nikogo nie będzie. Ojciec wstał i poszedł je otworzyć, oczywiście było pusto. Gdy je zamknął to nie zdążył od nich nawet odejść, gdy ktoś znowu zapukał. Wiedziałem, że to ja coś do domu sprowadziłem. Minęło parę dni i wszystko ucichło, aż do chwili, gdy moja matka zaczęła na mnie krzyczeć, coś ty do domu sprowadził. Nie wiedziałem na początku o co jej chodzi, ale uzmysłowiłem sobie to szybko, gdy klamka w kuchni podnosiła się i opadała. To nie było ważne, że było mi przykro skoro nie wiedziałem co z tym zrobić, czułem bezsilność, bo nie wiedziałem jak się pozbyć tego czegoś. Potem zaczęły się jeszcze paraliże senne, może nie zbyt częste, ale w tym stanie miałem wrażenie, jakby ktoś próbował wchodzić do mojego ciała na siłę. Odczuwałem wtedy dziwny ból, jakby ktoś mi wkładał w ciało jakiś tępy przedmiot. Sny stały się nieprzyjemne, czasami w strachu się budziłem. Bawiąc się ogniem, można się poparzyć, teraz to rozumiem. Całe szczęście po jakimś czasie te zjawiska ustąpiły, ale została pamięć i nauka, że są granice których lepiej nie przekraczać. „
(źródło: Google Images)
I nawiązując do tematu , paraliżów sennych. Często sceptycy uważają, że jest to stan ciała znajdującego się w bezdechu i jest to naturalny proces. Nic jednak bardziej błędnego opowiedział o tym pan Tomasz.
„Pewnej nocy obudziłem się na swoim łóżku. W sumie nie wiem dla czego, ale odczułem jakiś dziwny niepokój. Jako że mieszkaliśmy w małym mieszkaniu spałem w jednym pokoju z rodzicami. Jakoś dziwnie się czułem, odwróciłem wzrok w stronę gdzie spała moja matka. Pobliskie latarnie dobrze oświetlały pokój, mieszkanie mieściło się na parterze. Spojrzałem i nie mogłem uwierzyć co widzę. Nad nią stała postać człowieka, bardzo dobrze ją widziałem. Największe przerażenie wzbudziła we mnie twarz tego czegoś. To była ludzka postać z twarzą jakby jaszczurki. To nie był człowiek i nawet nie wiem, co to tak naprawdę było. Gdy ujrzałem jak pochyla się nad moimi rodzicami, krzyknąłem „wynoś się”. To coś gdy zorientowało się, że je widzę, wstało i ruszyło w moją stronę. Nagle przystanęło zatrzymując się obok wiszącego na ścianie obrazu Maryi. Nie wiedziałem, czy nie chce dalej iść, czy nie może, po chwili po prostu zniknęło. Pytałem się matki co się stało, powiedziała, że się przebudziła i nie mogła ruszyć żadną częścią swojego ciała, chociaż była świadoma. Ona nic nie widziała, nie zdawała sobie sprawy z tego co się działo. Paraliż ustąpił zaraz po tym, jak zjawa zniknęła.”
Czytając takie relacje można z całym przekonanie stwierdzić, że stan paraliżu sennego to nie zwykły proces w którym ludzie doznają bezdechu. Jest to ingerencja strony duchowej w nasze życie. Takim przykładem jest wydarzenie które nastąpiło w Chełmie. Matka z córką, spały w jednym pokoju i tej samej nocy obie kobiety, doznały wyżej wymienionych objawów. Możemy powiedzieć tu o zbiorowym paraliżu. Najciekawsze jest jednak to, jak ten stan opisywały. Gdy się przebudziły, miały wrażenie, że coś im siada na piersi, w tym stanie nie potrafiły się ruszyć, pomimo wielkiego strachu jakie je ogarną. Był to tylko jeden taki przypadek, którego doświadczyły, jednak uświadamia on duchowy wymiar takiego zdarzenia.
Na koniec ciekawe zdarzenie które opisywała pani Marta, a miało związek ze snem, śmiercią i w jakimś stopniu podłożem duchowym. Jest to na tyle ciekawe, że śmierć i przejście na drugą stronę jest zapisane w konkretnym terminie.
„Śniło mi się, że byłam w kościele. Przygotowywaliśmy się do ślubu mojej siostry. Ludzie byli ubrani na biało, każdy czekał na pana młodego, lecz go jeszcze nie było. Zaczynaliśmy się niecierpliwić, bo ceremonia się przedłużała. Ksiądz proboszcz stał za ołtarzem bez ruchu. W końcu nie wytrzymałam i podeszłam do niego pytając
- księże proboszczu kiedy będzie ten ślub
Na to on się uśmiechną i powiedział – to nie będzie ślub Marciu, to będzie pogrzeb.
Po tym się obudziłam.
Na drugi dzień ten ksiądz proboszcz zmarł na parafii. Nie chorował, po prostu poszedł wieczorem do swojego pokoju i w spokoju zmarł. Nigdy mi się wcześniej nie śnił, tylko wtedy jak powiedział, że to będzie pogrzeb. Wierzę w to że czasami coś nas ostrzega i informuje wcześniej o tym że ktoś odejdzie. „
Przedstawione tu opowieści ukazują, jak "igranie ze światem zmarłych" potrafi wpłynąć na życie zwykłego człowieka. Życie, śmierć jest wpisane w naszą rzeczywistość, czasami jednak przychodzi nam się zmierzyć z wydarzeniami których nie rozumiemy, a nawet nie do końca wierzymy. W takich chwilach warto posłuchać tych, którzy na własnej skórze doświadczyli tamtej strony. Nie jesteśmy sami, "oni" (ci, którzy są już po drugiej stronie) są czasami blisko nas.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 8177x | Ocen: 13
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie