Dziś jest:
Czwartek, 28 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 15651x | Ocen: 22
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
REINKARNACJA – LUDZIE LICZĄ I IM SIĘ… NIE ZGADZA RACHUNEK!
Wszyscy żyjemy w kraju, w którym przytłaczająca większość ma dość jasną wizję tego, co jest z życiem, śmiercią i „po śmierci”. W największym uproszczeniu możemy powiedzieć tak: duszę stwarza Bóg, to ona „czysta i z kontem zerowym” rodzi się jako dziecko. Potem są albo grzechy, albo dobre uczynki. Następnie w momencie śmierci fizycznej jest sąd lub może jakaś ocena: bilans wypada dobrze? Idziemy do nieba. Źle? Maszerujemy do piekła. Ani zbyt dobrze, ani zbyt źle? Nasz kierunek do czyściec.
Ten model „życia, śmierci i sensu życia” natrafia nawet nie na poważny problem, ale wręcz na wielki betonowy mur, który wiąże się z pytaniem: zgoda, ale co z dzieckiem, które w wieku lat 5 umiera po wielu latach zmagania się z chorobą nowotworową? Jakie są grzechy tego dziecka? Dlaczego inne dziecko urodzone w tym samym szpitalu i tego samego dnia dalej sobie żyje w zdrowiu i szczęściu?!
To zwolennicy powyższego modelu znajdują cały wachlarz odpowiedzi, wśród których jedna jest ciekawsza od drugiej. Bardzo często pojawia się argument „bo Bóg takie dzieci bardziej kocha (?!) i tą chorobą nowotworową je wyróżnił”. Nawet jeśli przyjmiemy to absurdalne wyjaśnienie, to i tak pojawia się kolejne pytanie: skoro tak jest i Bóg jedne dzieci wyróżnia „obdarzając je śmiertelną chorobą”, a inne nie, to dlaczego w tym punkcie jest tak niesprawiedliwy i nie daje tego „wyróżnienia” wszystkim po równo? Tego typu dywagacje kończą się zawsze radą, aby takie rzeczy „zostawić Bogu, bo to tajemnica” i takich pytań nie zadawać, bo i po co? Tego typu dyskusje przerabialiśmy wiele razy podczas przeróżnych konfrontacji teorii o „sensie życia i wyjaśnieniom niesprawiedliwego obdzielania zdrowiem i urodą przez Stwórcę”.
Stanowisko Fundacji Nautilus jest jasne – nie ma co dyskutować o reinkarnacji, gdyż ona jest jak prawo ciążenia. Co to znaczy? Że po prostu jest. Świadczy o tym zebrany przez nas materiał przez ostatnie 25 lat. Tysiące opowieści dzieci pamiętające swoje poprzednie wcielenia w zasadzie dla nas zamknęło temat związany z pytaniem „jedno życie czy wiele żyć”. Wielokrotnie w sposób jednoznaczny stawialiśmy tę sprawę.
Ostatni bardzo ważny tekst o grożącym naszej cywilizacji przeludnieniu pokazał, że ludzie z naszej kultury mają poważny problem ze zrozumieniem istoty reinkarnacji, liczą na kalkulatorze liczbę „żyć i dusz” i nijak im się nie zgadza rachunek.
Skoro bowiem na samym początku ludzkości byli Adam i Ewa, potem małe plemię, potem większe, aż wreszcie mamy w tej chwili Ziemię z 7,3 miliarda ludzi. Jeśli założymy, że istnieje swoista „fabryka dusz”, które potem wchodzą w ciała dzieci – nie ma żadnego problemu. Taśma produkująca nowe dusze nie ma żadnych ograniczeń – na Ziemi może być nas nawet i 130 miliardów i nie będzie żadnego problemu.
Ale jeśli jest reinkarnacja, to… coś jest nie tak z rachunkiem! Ten problem wyraźnie pojawił się w pytaniach do FN.
[PYTANIA DO FN] Nawiązując do artykułu o przeludnieniu Ziemi - mam pytanie, które też nie bardzo potrafię prawidłowo sformułować - ale spróbujmy...
Czy ilość liczba istnień jest skończona? Co mam na myśli - skoro kiedyś ludzi na Ziemi było mniej (przyjmijmy że był taki okres, gdzie ludzi było te 500 tyś.) teraz jest dużo więcej, czy oznacza to, że kiedyś musieliśmy czekać dłużej na swoje następne wcielenie? Oczywiście można też inkarnować się na innych planetach - ale jeśli tak jest (a jest;) czy oznacza to, że "dzięki" przeludnieniu na Ziemi - inne planety mogą się "odludniać" ?
[…] Dla przeciwników reinkarnacji zapytam, gdzie idą wszystkie dusze po śmierci? Przypominam że w ciągu najbliższych 100 lat 7mld dusz opuści ziemię! Czyli za tysiąc lat to będą setki miliardów potem biliony i tak można mnożyć. Tak czy inaczej, gdzieś zrobi się bardzo tłoczno szczególnie jak docelowo nie będzie śmierci...
Czy ja dobrze liczę? Skoro na Ziemi jest teraz ponad 7 miliardów ludzi, to gdzie się oni inkarnują i ci co już byli także? Tych ludzi jest za dużo, żeby wszyscy byli wcześniej na Ziemi. Jak to wyjaśnicie?
Cały problem ze zrozumieniem istoty reinkarnacji i „świata duchowego” wynika z bardzo prostego błędu ludzi, którzy są przyzwyczajeni do postrzegania świata w sposób „tam musi być podobnie do tego, co widzę wokół”. A więc jeśli coś jest, to jest „policzalne”, bo jak inaczej? Jeśli jest ilość dusz na ziemi, to jest to „jakaś liczba”. Tu oczywiście liczy się ludzi pomijając zwierzęta, bo tu „nie wiadomo”, a także całą resztą. Jaką resztę? O tym za chwilę.
Aby wytłumaczyć sprawę „ilości dusz” trzeba spróbować zrozumieć tzw. holograficzny model wszechświata. Trochę na ten temat mówił nieżyjący już (niestety!) Marc Davenport. Oto jego wykład z naszego archiwum.Powróćmy jednak do problemu „reinkarnacji i ilości dusz”. Z zebranej przez Fundację Nautilus wiedzy wyłania się dość zaskakujący i trudny nawet do wyobrażenia obraz owego „przemieszczania się dusz przez kolejne inkarnacje czyli wcielenia”. Te wędrowanie nie odbywa się tylko pomiędzy poszczególnymi krajami i kontynentami, nie tylko w układzie „teraźniejszość – przyszłość” (zgodnie z naszym, intuicyjnym rozumieniem czasu), ale może się odbywać „w drugą stronę”, czyli na przykład z teraźniejszości w przeszłość lub z przyszłości w przeszłość!
Już to natrafiamy na problem, które nasz linearny umysł nie ogarnia i natychmiast mamy bunt „zdrowego rozsądku”: jak to w przeszłość? Przeszłość już była, jak ulubiony odcinek serialu w telewizji, a teraz idzie „coś innego”. Okazuje się jednak, że tam „nie istnieje czas” w naszym rozumieniu. Czas w ogóle jest złudzeniem i nie jest zjawiskiem liniowym! Ale to i tak nic wobec tego, co ustaliliśmy dalej.
Wędrówki dusz mogą następować pomiędzy różnymi światami, a więc nie tylko np. „z Francji do Polski”, ale także pomiędzy różnymi planetami, a także światami równoległymi do naszej rzeczywistości, których jest nieskończenie wiele. Jak wyglądają te światy równoległe? Mogą to być rzeczywistości podobne do naszej, w której jednak nie jesteśmy „synem znanego milionera”, ale „umierającym z głodu małym murzyńskim dzieckiem”. Dlaczego tak? Gdyż takie doświadczenie jest nam potrzebne do tego, aby zrozumieć, na czym polega cierpienie… i dzięki temu stać się bardziej doskonałym.
I tu dochodzimy do kolejnego, bardzo trudnego momentu: po co jest ta cała reinkarnacja? Otóż jej celem jest doskonalenie się duszy, nabieranie większego zrozumienia dla sensu miłości, szczęścia, dobrobytu, nędzy, zdrowia, choroby itp. I tu mamy kolejny problem naszego linearnego myślenia: jeśli ktoś jeździ samochodem za pół miliona to znaczy, że jest „o niebo dalej” od tego, który jeździ autem za tysiąc złotych. To jasne. Ale „jakiś rozwój duchowy”? Kto o zdrowych zmysłach zamieni dobry, przyzwoity sportowy samochód na jakieś „mgliste doświadczenia z chorobą, cierpieniem czy stratą”? Ten cały rozwój duchowy jest nam „na kij potrzebny”, a liczy się udany związek, dobra zabawa, wypchany portfel, dobry i wypasiony samochód, a także – rzecz jasne – duże, robiące wrażenie lokum. Reszta niech się buja! I niech nikt nie zawraca nam głowy jakimiś "głupotami o reinkarnacji"!
Tak chce 99% ludzi wokół nas. Ale niestety – jest moment, kiedy każdy z nich posiadające te wyśnione „atrybuty szczęścia” nagle ku swojemu bezgranicznemu zdumieniu wszystko zostawia i idzie tam, gdzie nie może zabrać „absolutnie nic”.
Okazuje się, że te wszystkie przedmioty to nie były „jego przedmioty”, a jedynie rzeczy, które zostały mu „łaskawie wypożyczone na tę krótką podróż”. Co zabiera w takim razie tam? Jedynie swoje doświadczenia i to, jak wiele się nauczył o takich pogardzanych i wyśmiewanych przez takiego człowieka pojęciach jak miłość, cierpienie, poszanowanie dla życia innych istot…
Ale wróćmy do naszych ustaleń w sprawie ilości dusz. To, że ludzie mają dusze – to jest nawet do przełknięcia dla wielu, ale już „dusza w zwierzętach” już gorzej. No bo jak? Spojrzysz w oczy psu i widzisz całą paletę uczuć znanych nam: miłość, radość, uwielbienie itp. Dusza siedzi w nim jak nic!
Ptaki? Tu już gorzej. Gady?! Owady?! O niedoczekanie –to zwykłe „biologiczne roboty” bez duszy. Tymczasem wszystko co się rusza i żyje ma duszę, która uczestniczy w tym samym wielkiej podróży do doskonałości co ludzie. Owszem, jesteśmy na tej drodze o wiele dalej jak oni, ale kiedyś byliśmy tam, gdzie oni… I znowu nasz umysł się buntuje: ja miałbym być jakimś „kotkiem”? Niedoczekanie! Tymczasem kiedy obserwuje się ludzi poddających się tak zwanej regresji hipnotycznej i cofa do kolejnych wcieleń na początku opisują oni życia „jako ludzie”, ale potem zdarza się, że pamiętają swoje życie jako… zwierzęta! Materiał zebrany przez nas absolutnie potwierdza tezę, że zdarzają się przejścia ze świata zwierzęcego do „świata ludzi”. Nie wierzycie? Wasze prawo, ale my mamy także prawo do przedstawiania wniosków w sprawie ustalania zasad „wszechświata”. Kolejny krok jest jednak jeszcze trudniejszy.
Jest taki cytat, który jest bardzo znany w Indiach, który teraz warto zacytować:
Bóg śpi w kamieniu, oddycha w roślinie, śni w zwierzęciu i budzi się w człowieku.
[starohinduskie]
Wszystko wskazuje na to, że każdy przedmiot, każdy minerał, każdy kamień ma także „duszę”, która rozpoczyna wielką wędrówkę do światła i doskonałości. Zabierze miliony lat, kiedy kamień rozpadnie się i zamieni w małą kijankę, potem w owada, potem… mamy nadzieję, że widzicie teraz ogrom tego, co nas otacza. To nie są żadne „miliardy istot”, gdyż słowo „miliardy” nawet w promilu nie oddaje tego, co rozumiemy pod hasłem „wielości dusz”. Wystarczy stanąć na brzegu morza i spojrzeć na piasek na plaży złożony z małych ziarenek piasku. Każde takie ziarenko ma coś w rodzaju duszy, która rozpoczyna wędrówkę do światła i kiedyś uda się jej stać czymś, co będzie potrafiło „odczuwać ból i radość”. Miną miliardy miliardów lat, ale w tej grze… czas nie istnieje, bo nie ma charakteru liniowego!
Człowiek ma naturalną chęć „bycia wyróżnionym” i znajdowania się w elitarnej grupie, która maszeruje do nieba. Jest 7,3 miliarda? Sporo, ale „jakoś się pomieścimy”. Jeśli jednak nagle założymy, że tych istot dążących do „nieba jako światła i doskonałości” jest praktycznie nieskończenie wiele, wtedy nam się „to trochę przestaje podobać” i odrzucamy ideę holograficznego wszechświata i reinkarnacji, gdyż nie lubimy być „w takim tłumie”.
Jeśli jednak doczytaliście ten artykuł aż do tych słów, więc z pewnością szukacie w serwisie FN odpowiedzi, jakie jest zdanie ludzi od 25 lat na całym świecie szukających odpowiedzi na proste pytania o „sens życia i prawdę o życiu po śmierci”. I taki właśnie obraz wyłania się z naszych ustaleń. To zresztą pokazuje, że każdy kamień podniesiony przez człowieka dostaje od niego „część małej energii”, która może mu pomóc w wędrówce dalej. O roślinach czy zwierzętach nawet nie ma co wspominać… Jesteśmy otoczeni bilionami istot uczestniczącymi w tej samej grze co my, której reguły ustaliło coś potężnego i nieskończenie sprawiedliwego. Co? Niech każdy nazywa to jak chce (na przykład Bogiem), ale nie ma wątpliwości – jest to jakaś niewypowiedziana potęga.
I na koniec – przeludnienie powoduje ciekawy efekt, które my nazywany z braku lepszego pomysłu - „zasysaniem istot z niższych światów”. Nie tylko świata zwierząt, ale także innych światów podobnych do ziemi, których jest nieskończenie wiele w innych wymiarach, ale niższych od naszego. Efekt tego jest taki, że niemożliwa jest naturalna wędrówka dusz w ramach jednej wspólnoty i praktycznie zatrzymany jest rozwój duchowy cywilizacji planetarnej. To kolejny trudny temat, wart dogłębnego omówienia, ale… pozwólcie, że dziś już na tym postawimy kropkę.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 15651x | Ocen: 22
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie