Dziś jest:
Sobota, 23 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 7764x | Ocen: 17
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
NAUKOWCY NA TROPIE BOGA
Na pokład okrętu Nautilus dotarła ciekawa wiadomość od czytelnika z linkiem do tekstu o tym, że naukowcy są na tropie Boga.
http://anonhq.com/stunning-discoveries-have-scientists-confirming-the-existence-of-god/
Czy nauka może udowodnić istnienie Boga? Czy naukowcy uważani powszechnie za „wielkich zwolenników ateizmu” mogą zmienić zdanie? Czy można dostrzec istnienie „wielkiego stwórcy wszechświata” w dalekich galaktykach?
W 2004 roku, angielski filozof i najbardziej znany na świecie wojujący ateista Antony Flew nagle zrobił numer swoim miłośnikom i ku ich rozpaczy oświadczył, że cyt. „jakaś inteligencja musiała stworzyć wszechświat”. Flew powiedział:
"Moje myślenie o Bogu bardzo różni się od Boga chrześcijańskiego i czy Boga islamu, ponieważ obaj ci bogowie to jacyś despoci, niczym Saddam Husajn w wymierzę kosmicznym. Myślę raczej o bycie, , który posiada inteligencję i cel. Badania łańcucha DNA wykazały, że tak złożona konstrukcja prowadząca do powstania życia musiała być prowadzona przez jakąś inteligencję, przez jakiś rozumny byt”.
Tu mała dygresja - Antony Flew ma absolutną rację. Pisał już o tym Isaac Newton (1642-1737), angielski fizyk, który stwierdził:
„Ten jakże piękny układ Słońca, planet i komet mógł powstać tylko z zamiaru i władzy rozumnej i potężnej Istoty". Albert Einstein (1879-1955) zdecydowanie odrzucał, jako fałszywe i ograniczające nasze możliwości poznawcze, przekonanie, że istnieje tylko to, co poznajemy naszymi zmysłami. Pisał: „Moja religijność polega na pokornym podziwie Ducha nieskończenie nas przewyższającego, który objawia się w najmniejszych szczegółach, jakie jesteśmy w stanie zrozumieć naszą kruchą i słabą inteligencją. Fundamentem mojej wiary w Boga jest głębokie i wzruszające przekonanie o obecności najwyższej racjonalnej Mocy, która się objawia we Wszechświecie". A laureat Nagrody Nobla, belgijski chemik Ilia Prigogine (1917-2003) stwierdził: „Prawdopodobieństwo, że struktury organiczne i bardzo precyzyjnie zharmonizowane reakcje typowe dla organizmów żywych zostały wygenerowane przez przypadek, wynosi zero".
Jak to najłatwiej zrozumieć? Na pokładzie Nautilusa w trakcie rozmów o Bogu przywoływany jest zawsze znakomity (!) przykład pokazujący, że nie może powstać coś z… niczego.
Światowej sławy brytyjski astronom, matematyk i astrofizyk Fred Hoyle stwierdził, że "Wiara ateistów w to, że nie ma Boga oraz w przypadkowe powstanie pierwszej żyjącej komórki, jest tak absurdalna i nielogiczna jak przekonanie, że po przejściu trąby powietrznej przez składowisko złomu powstanie w pełni złożony, gotowy do lotu boeing 747
(por. Fred Hoyle, Hoyle on evolu-tion, „Naturę", Vol. 294, No. 5837, No-vember 12,1981, s. 105).
Czyli najpierw przez złomowisko przechodzi tornado…
… a potem na skutek szczęśliwego zbiegu okoliczności powstaje 747. Co ważne – z zatankowanymi zbiornikami paliwa!
W tekście w serwisie http://anonhq.com dowiadujemy się, że izraelski naukowiec Gerald Schroeder, z MIT (Massachusetts Institute of Technology), fizyk z ponad trzydziestoletnim doświadczeniem stwierdził, że nauka udowodniła istnienie Boga, a dokładnie opisano to w… Księdze Rodzaju.
W 2015 roku, obraz rejestrowany przez specjalistyczne teleskopy NASA wywołał dyskusję, że Bóg został odkryty 17.000 lat świetlnych od Ziemi.
"Nuklearno-spektroskopowy teleskop Array agencji kosmicznej NuSTAR poszukiwał pulsara (lub gwiazdy neutronowej) o nazwie PSR B1509-58. Kiedy naukowcy zobaczyli obraz na ekranach monitorów dostrzegli coś na kształt dłoni. Natychmiast to zdjęcie okrzyknięto „ręką Boga”. To tak naprawdę resztki gwiazdy supernowej, które zostały odrzucone przez grawitację i wyrzucone w przestrzeń kosmiczną jako ogromna chmura kosmicznej materii” .
Przez ostatnie ćwierć wieku Fundacja Nautilus zebrała dosłownie tysiące relacji z całego świata, które pokazują spotkania ludzi z niepoznanymi i niewytłumaczalnymi zjawiskami. Część z tych relacji prowadzi nas na ważny ślad istnienia potężnej siły, która jest w stanie sprawić, że na naszej drodze stanie „ten, a nie inny człowiek”. Ta sama siła jest w stanie spowodować, że nagle na niebie pojawia się znak, który jest skierowany do „tej, a nie innej osoby”. Niewątpliwie jest to ważny ślad, rodzaj dowodu w śledztwie, które od lat prowadzimy w sprawie tego, czym jest „owa potężna siła”. Bo to, że jest, wiemy od dawna. Czy tę siłę wszystkie skłócone i nienawidzące się nawzajem religie nazywają „Bogiem wszechmogącym”? Niewątpliwie. Czy właściwie rozumieją naturę owej siły? Raczej należy wątpić. Czy kiedyś nauka udowodni jej istnienie? Bez dwóch zdań tak będzie. Kiedy? Na pewno nie za sto lat, ale już za tysiąc… pewnie tak.
Na koniec tej publikacji o „naukowcach na tropie Boga” wiadomość, która przyszła na pokład okrętu Nautilus w ostatnich godzinach. Czy w takich „niezwykłych zbiegach okoliczności” nie kryje się coś, co przerasta wszystkich naukowców tego świata razem wziętych? Zresztą – w naszym Archiwum FN mamy przypadki jeszcze mocniejsze i świadczące niezbicie o tym, że jest jakaś nieogarnięta ludzkim umysłem potęga, która może wpływać na ludzkie życie w wymiarze „konkretnych, pozornie przypadkowych zdarzeń”. Do tego tematu wrócimy, a już teraz treść wiadomości przysłanej na pokład okrętu Nautilus:
-----Original Message-----
From: [dane do wiad. FN]
Sent: Tuesday, November 29, 2016 1:53 PM
To: nautilus@nautilus.org.pl
Subject: Pomoc w trudnej sytuacji
Witam,
To co mi się przytrafiło wczoraj, w jednym z ostatnich dni listopada 2016 moim zdaniem wychodzi poza obszar zjawisk statystycznych i przewidywalnych, a jest 100 % dowodem na ingerencję sił wyższych. Ale po kolei. Zdarzyło się tak, że kilka dni temu złamał mi się ząb. Złamał się fatalnie, tak że przeczuwałem, że dentystka będzie mi go musiała usunąć. Umówiony na wyznaczoną godzinę tknięty przeczuciem podjechałem na drugi koniec miasta pół godziny przed czasem. Ponieważ tego dnia pogoda była mroźna i większość aut utknęło na oblodzonej nawierzchni, zostałem od razu przyjęty, bo klienci zrezygnowali z wizyt. Tymczasem, po otrzymaniu znieczulenia, zaczęła się moja "przygoda". Zęba za nic na świecie moja dentystka nie potrafiła usunąć. Po prawie 40 minutach walki spocona oznajmiła, że odpuszcza. Wypisała mi skierowanie na chirurgię szczękową.
Byłem w kiepskim stanie, znieczulenie przestawało powoli działać Bolała mnie cała głowa i było z minuty na minutę coraz gorzej. W recepcji dowiedziałem się gdzie być może o tej porze ( godz. 19a) może przyjmie mnie chirurg w prywatnej klinice. Nastawiłem GPSa w telefonie i ruszyłem na poszukiwanie. Okropnie oblodzona nawierzchnia, samochody poruszające się 10 km/h lub wolniej. Ból coraz silniejszy. Otworzyłem okno w kabinie, żeby zimny wiatr (było -5 st.) złagodził trochę pulsowanie w mojej żuchwie. Znikąd pomocy, GPS zgłupiał i nie potrafi mi wskazać gdzie jest poszukiwana ulica przy której miała znajdować się ta klinika.
Ogólnie moja sytuacja była kiepska i zacząłem prosić Boga o pomoc. Powiedziałem Mu, że oddaję to moje cierpienie w jego ręce ale niech mi pomoże z tego wyjść obronną ręką. W tym momencie na jakiejś małej oblodzonej uliczce widzę zarys sylwetki, Podjechałem nieco bliżej, mężczyzna w średnim wieku. Pytam go czy wie gdzie jest ta klinika przy poszukiwanej przeze mnie ulicy. Człowiek mówi mi, że nie tylko wie ale jeśli chcę to może mi osobiście ją pokazać. I teraz zaczyna się najciekawszy rozdział mojej opowieści. Mój pasażer, bo zaprosiłem Go do auta, przedstawił mi się - jestem stomatologiem, chirurgiem szczękowym i jeśli pan pozwoli to panu pomogę. Moje zdumienie przerosło w tym momencie ból, który jakby zelżał pod wpływem usłyszanych słów. Nie mogę panu jednak pomóc osobiście - kontynuuje mój pasażer, bo mój gabinet jest bardzo daleko stąd ale zatelefonuję do tej kliniki i dowiem się czy pana przyjmą. Wykonał jeden telefon i okazało się, że tam nie pracują już chirurdzy szczękowi.
Tymczasem wykonał drugi telefon do swojego kolegi chirurga, który mieszkał w odległej dzielnicy. Ten zgodził się mnie przyjąć i powiedział, że będzie na mnie czekać. Pożegnaliśmy się i nawet nie wiem gdzie i jak, ale mój Opiekun odszedł. Podróż na drugi koniec miasta była koszmarna, ból oraz okropny korek na oblodzonych drogach sprawił, że dotarłem do gabinetu ok. 20ej. Wszystko jednak dobiegło do szczęśliwego końca. Tym razem Opatrzność skierowała mnie do profesjonalisty, który w ciągu 10 minut zakończył moją traumę. Nie komentował całego zajścia, był to po prostu szczęśliwy finał mojego nieszczęśliwego wieczoru. Jednak na całe życie mam świadomość, że nie jesteśmy tu na ziemi sami i tylko trzeba poprosić, a będzie nam dane.
Pozdrawiam, Corsair (załogant)
I już na koniec – wszyscy stali czytelnicy serwisu FN znają nasze zdanie o religiach (i ateizmie, bo to też jest swoista religia). Mówimy zawsze:
Jest jedno centrum, do którego idziemy różnymi ścieżkami. Każda ścieżka prowadzi w tym samym kierunku, a jest ich wiele, gdyż każda z nich pozwala nam się czegoś nauczyć. Istnieje wędrówka dusz, więc ta sama istota ludzka czasami jest na ścieżce zwanej ateizm, a czasami na ścieżce chrześcijaństwo. Nie chodzi o to, aby na siłę zmieniać ścieżki lub na siłę przeciągać ludzi z jednej ścieżki na inną… Chodzi o to, aby być coraz bardziej doskonałym światłem, które zbliża się w ten sposób do światła centrum, do którego prowadzą wszystkie ścieżki.
Zapraszamy do wzięcia udziału w naszej ECHO-SONDZIE. Pytanie dotyczy tego, która wielka światowa religia powinna usłyszeć kwestię znaną z rozdawania Oscarów:
„And the winner is…”
... oczywiście to pokazuje absurd świata, w którym przyszło nam żyć, gdzie wiedzę o duszy, Awatarach i Kreacji (Bogu) traktuje się na takiej samej zasadzie jak różne metody zagrania roli w filmie. Jedna musi wygrać z inną, bo akurat ta według ludzi "jest lepsza".
Komentarze: 0
Wyświetleń: 7764x | Ocen: 17
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie