Śr, 24 sie 2005 00:00
Autor: FN, źródło: FN
„Ta ciężarówka leciała w powietrzu!” – zeznania świadków potwierdzają najbardziej niezwykłą teorię dotyczącą UFO.
Kilkunastu świadków obserwowało przelot w powietrzu potężnej ciężarówki! Samochód wylądował w lesie, wyjechał polną drogą ze zgaszonymi światłami i włączył się do ruchu. Nieopodal w lesie znaleziono potężną dziurę w ziemi. Po raz pierwszy od wielu lat odważamy się postawić pytanie: Czy to możliwe, że po naszych drogach poruszają się pojazdy nie zrobione przez człowieka?
Nie odważaliśmy się pisać o tym od wielu lat z dwóch powodów. Po pierwsze w obawie przed ośmieszeniem, gdyż nawet dla nas (ludzi Fundacji NAUTILUS, którzy naprawdę widzieli niejedno) jest to trudne do zaakceptowania. Po drugie brakowało nam relacji, która mogłaby być na tyle przekonująca (wielu świadków, ślady na ziemi), że można by publicznie poruszyć ten aspekt zjawiska znanego jako UFO, który do tej pory był omijany przez nas dużym łukiem. Uprzedzamy wszystkich, że zachowujemy w tej sprawie dystans i nie będziemy formułowali ocen i wniosków, czy jest to prawda i czy też nie. Ale po kolei.
To nie był zwykły samochód!
Jest 1992 rok. Do redakcji Radia Zet w Warszawie zgłasza się mieszkaniec Poznania, który błaga, aby go nie nagrywać na magnetofon. Mówi, że sprawa jest delikatna, a on sam nie zamierza się ośmieszyć wobec rodziny i swoich kolegów z pracy, prosi o anonimowość. Kim jest? Lekarzem. Po dłuższej chwili decyduje się wyjaśnić w czym rzecz. Kilka lat wcześniej miał niezwykły incydent z samochodem, którym poruszali się bardzo dziwni ludzie mieszkający w bloku naprzeciwko. Wynajmowali mieszkanie przez około miesiąc, próbował ustalić szczegóły, ale właściciel mieszkania mówił o tym niechętnie. Wyglądali o tyle ciekawie, że byli... bardzo podobni do siebie /szczegóły tej historii będą znane już wkrótce/. Któregoś dnia mężczyzna zainteresował się ich samochodem zaparkowanym przed budynkiem. Zauważył, że... nie jest w stanie do niego zbliżyć ręki na odległość mniejszą niż 5 centymetrów! Rzucał na maskę kamienie, ale te swobodnie spadały na ziemię nie dotykając blachy karoserii. Przerażony wrócił do domu i opowiedział o tym incydencie żonie. Było to rano, przed jego wyjściem do pracy. Kiedy wrócił na miejsce samochodu już nie było, a niezwykli ludzie wyprowadzili się z budynku i ślad po nich zaginął. Lekarz proponował, żeby przebadać jego na wykrywaczu kłamstw, a jego żona w pełni potwierdzi tę historię. Wtedy ta opowieść wydała ona się nam zbyt fantastyczna, żeby można było o niej mówić poważnie. Na naszych drogach są auta, które wykazują cechy obcej technologii? Sprawa została opisana i trafiła do naszego archiwum w katalogu „niewiarygodne”. Lekarz miał żal, że został potraktowany jak „kłamca”, ale pogodził się z tym.
Lot ciężarówki nad lasem
Jest rok 2005. Do naszej Fundacji zgłaszają się osoby z okolic Garwolina (ich nazwiska do czasu sporządzenia pełnej dokumentacji pozostaną anonimowe), którzy opowiadają o nieprawdopodobnym wydarzeniu, które miało miejsce dwa lata wcześniej, czyli w 2003 roku.
Kilkunastu chłopców gra w piłkę na miejscowym boisku obok kościoła (piętnastu świadków), jest lipiec 2003 roku. Zaczyna być już coraz ciemniej, kiedy jeden z nich dostrzega niezwykły widok. Oto nad krawędzią lasu na wysokości kilkunastu metrów widać wyraźnie lecący w powietrzu samochód ciężarowy. Poruszał się powoli, wyraźnie się odznaczał obrys samochodu na niebie, auto powoli przemieszczało się nad drzewami. Widać było na ciężarówce zapalone lampki (świadkowie mówią o małych „kulach”), które tym bardziej pokazywały, że jest to samochód ciężarowy. Kule były białego koloru. Chłopcy w milczeniu patrzą na lecący samochód, ale po chwili zaczynają żartować, że jest to pewnie „samochód Coca-Coli”, gdyż właśnie w tym roku pojawiła się reklama koncernu wykorzystująca motyw lecącego samochodu. Tymczasem samochód w całkowitej ciszy porusza się nad lasem, by po chwili zniknąć z pola widzenia. Chłopcy są podekscytowani, opisują szczegóły pojazdu. To nie był TIR, ale także nie minivan. Swoimi rozmiarami przypominał raczej ciężarówkę typu STAR z budą (zapytani o markę świadkowie wymienili Iveco, choć tutaj nie byli pewni). Tego dnia pogoda była wspaniała, idealna widoczność, bezchmurne niebo. Kiedy ciężarówka przemieszczała się nad drzewami, było już „szarawo” – jak opisywali świadkowie. Nie było słychać żadnego dźwięku, nie było też żadnych wątpliwości, że jest to samochód ciężarowy. Widać było ciemne szyby, wrażenie dodatkowo wzmacniały białe światła, które były na zakończeniach obrysów krawędzi samochodu, czyli na kabinie kierowcy i metalowej budzie. To jednak nie koniec tej historii.
Wyjechał z lasu na zgaszonych światłach!
Po tym, jak ciężarówka znikła za drzewami, świadkowie jej przelotu przez dłuższą chwilę rozmawiali o tym, co widzieli. Nie byli w stanie zrozumieć, jak to możliwe, że „samochód leciał”. Jedyne, z czym im się kojarzył ten widok, to słynna świąteczna reklama Coca-coli. Grupa 15 chłopców rozchodzi się i opuszczają boisko idąc małymi grupkami do domów. Boisko położone jest praktycznie w lesie, w okolicy jest niewiele zabudowań. Dwójka z nich (Adam i Marek) ruszają w kierunku domu, przez chwilę idą wzdłuż zabudowań, a już po chwili ruszają drogą przez pole w kierunku lasu. W pewnym momencie słyszą odgłos silnika. W odległości ok. 400 metrów z lasu wyjeżdża ta sama ciężarówka, która pół godziny wcześniej leciała nad lasem! Auto ma zgaszone światła, wyjeżdża z lasu, porusza się powoli. Jedzie drogą zupełnie nieuczęszczaną, używaną jedynie przez rolników do dojazdu traktorem do pola. To jest ten sam pojazd, nie ma co do tego wątpliwości. Tym razem jest już prawie ciemno, ale wyraźnie rozpoznają kształt samochodu. Światła umieszczone na samochodzie są wygaszone, porusza się on w całkowitej ciemności. Obserwują auto aż do chwili, kiedy dojeżdża ono do drogi głównej, która i tak jest raczej podrzędną, drogą dojazdową do posesji. Samochód wjeżdża na drogę i znika za zakrętem. Droga od lasu do drogi dojazdowej to właściwie wyjeżdżona ścieżka w trawie - nie ma szans, żeby akurat tą drogą jechała ciężarówka. Tym bardziej, że akurat tam nie jeżdżą samochody! Obaj chłopcy nie maja wątpliwości, że to była ta sama ciężarówka, która wcześniej poruszała się w powietrzu. Na miejscu sprawdziliśmy dokładnie miejsce, skąd auto wyjechało. Droga prowadzi do... dużej polany w lesie. Na pierwszy rzut oka widać, ze jest to miejsce, w którym praktycznie nie ma powodu, aby przyjechać samochodem ciężarowym. Nie ma tam żadnych zabudowań, do których należałoby jechać właśnie przez las. Jeżeli przyjąć wersję świadków nie ma wątpliwości, że ta ciężarówka musiała gdzieś tutaj... wylądować. Potem na zgaszonych światłach postanowiła dojechać do drogi głównej.
Dziura w środku lasu!
Historia z lecącym samochodem jest tym bardziej interesująca, że w pobliżu „lądowania ciężarówki” w tym roku znaleziono niezwykły otwór, który został odkryty w kwietniu 2005 roku. Była to dziura w ziemi o wymiarach idealnego prostopadłościanu wielkości dużej, samochodowej naczepy (2m x 3m x 5m). Znajdowała się ona na zabagnionym terenie, w miejscu, w które nie sposób było dojechać samochodem. Wykonanie tego było zadziwiające: korzenie były idealnie przycięte niczym jakimś gigantycznym super-nożem, nie widać było najmniejszych śladów pracy urządzeń mechanicznych, wokół dziury nie znajdował się nawet najmniejszy ślad po piachu, który został gdzieś usunięty. Wyglądało to tak, że – jak opowiada jeden ze świadków – „jakby ktoś laserem wyciął taki potężny kształt w ziemi, podniósł go i zdematerializował ziemię”. Piszemy o tym incydencie, choć nie jest jasne, czy akurat ma to jakiś związek z latającym samochodem. Zastanawia jednak to, że dziura znajduje się tak blisko miejsca, gdzie musiała wylądować „latająca ciężarówka”.
Dziwni ludzie z samochodem – z archiwum Nautilusa
W naszym archiwum znajduje się jeszcze kilka historii, które mogą w jakiś sposób pasować do tezy, że czasami na naszych drogach pojawiają się pojazdy, które – powiedzmy – są wyjątkowe. Zdarzenie które chcemy Wam przedstawić miało miejsce w nocy z 2 na 3 sierpnia 2004 roku , o godzinie około 2-giej w nocy. Mieszkaniec Wrocławia Jacek T. razem z żoną i kuzynką podróżowali trasą A4 w kierunku Legnicy, tuż po wyjeździe z miasta Jacek T. wyzerował licznik kilometrów. Byli kilkanaście kilometrów za Wrocławiem, kiedy Anna T. zauważyła mocno świecące światło kilkakrotnie większe i jaśniejsze od gwiazdy. Obiekt sprawiał wrażenie, jakby wisiał nad zachodnią częścią Wrocławia. Zaciekawiło ich to światło i postanowili zatrzymać się na najbliższym parkingu, aby przyjrzeć się temu dokładnie ( parking znajduje się koło miejscowości Jawor, 50km od Wrocławia). Zauważyli, że światło opada i ponownie wznosi się do góry. Po kilku minutach wsiedli do samochodu i ruszyli w dalszą drogę. Wtedy wydarzyła się pierwsza dziwna rzecz – Anna T. natychmiast zasnęła, choć nigdy nie zdarzyło jej się spać w samochodzie. Jacek T. przez chwilę rozmawiał z kuzynką, a ostatnią rzeczą, którą zapamiętał, były światła samochodu ciężarowego jadącego przed nimi, a także dziwne światło za lasem. Prawdopodobnie zapadł w sen! Kiedy się obudził, był 125 kilometrów od miejsca, w którym dostrzegł jasne światło, licznik w samochodzie wskazywał dokładnie 175 kilometrów. Znajdowali się na zupełnym pustkowiu, niedaleko przejścia granicznego Olszyna. Przez kilka minut zastanawiali się, co się stało, a w tym czasie powoli jechali w Olszyny. Jacek T. zdecydował, że najlepiej będzie zawrócić i szukał miejsca, gdzie mógłby to zrobić. I wtedy dostrzegł światła auta, które jechało za nimi. Jacek T. tak opisuje ten samochód: „To było osobowe auto, miało dziwne światła, blade, wyglądał na stary zaniedbany samochód”. W dogodnym miejscu na poboczu Jacek T. zawrócił w kierunku Bolesławca . W momencie zjechania na pobocze zauważył, że auto jadące za nimi również zjechało na pobocze, a kierowca zgasił światła pozycyjne. Kiedy przejeżdżali obok auta Anna T. z przerażeniem zauważyła, że obok samochodu stały dwie identycznie wyglądające postacie, ubrane tak samo w długie czarne płaszcze (!), zaś cechą charakterystyczną było to, że wydawało się, że nie mają... twarzy! Dziwne było także to, że stali absolutnie nieruchomo, wyglądali jak „bracia bliźniacy”.
Kilka pytań
Podsumowanie jest trudne, bo wnioski trochę burzą obraz świata, który sobie zbudowaliśmy. Piętnastu świadków (plus świadkowie pośredni, czyli na przykład członkowie rodzin świadków, którym chłopcy tuż po wydarzeniu opowiedzieli tę historię i którzy gwarantują prawdomówność tych młodych ludzi) - tego nie można zbagatelizować i uznać za zwykły wymysł. Jeśli tak, to w takim razie powstaje pytanie: czy to możliwe, aby ta ciężarówka była produktem obcej technologii? Wiemy, że zjawisko UFO jest w 100% prawdziwe. To nie są żadne zjawiska atmosferyczne, ale wyraźnie pojazdy techniczne wykazujące cechy „techniki wykraczającej poza wszystko, co znamy”. Nic nie stoi wtedy na przeszkodzie, aby podobne pojazdy mogły poruszać się po zwykłych drogach. Jest to hipoteza fantastyczna – przyznaję – ale skoro ją postawiliśmy, to warto także zastanowić się, jaki może być cel takiego działania? Obserwacja ludzi, ludzkich zachowań? A może jakieś działania operacyjne, o których my nie mamy pojęcia? A może to technologia wojskowa, testowana w tak niezwykły sposób? Tej sprawy tak nie zostawimy zwłaszcza, że jest jeszcze wiele wątków, których specjalnie nie poruszyłem w moim tekście. Jeżeli bowiem, jest to prawda, to... popularny serial amerykański X`Files nie był tylko zbiorem absurdalnych fantazji. To się może dziać naprawdę.
Śr, 24 sie 2005 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.