Przez prawie ćwierć wieku zajmowanie się zjawiskiem Niezidentyfikowanych Obiektów Latających zauważyliśmy, że jest pewna prawidłowość. Jeśli jakieś wydarzenie jest prawdziwe, to wraz z upływem lat jego wiarygodność wzrasta, gdyż pojawiają się nowe ślady, nowe wątki, zaskakujące materiały, które wydawałoby się przepadły na amen, a tu proszę – pojawiają się i są kolejnymi ważnymi argumentami świadczącymi o prawdziwości takiego wydarzenia. Taki mechanizm działa od 40 lat z historią z Emilcina, ale to także znakomicie funkcjonuje w przypadku Zdanów.

O tej historii pisaliśmy… trudno nawet policzyć, ile razy. Najważniejsza naszym zdaniem publikacja związana z tzw. „odbiciem drutów wysokiego napięcia” ukazała się w dziesiątą rocznicę Zdanów.

http://www.nautilus.org.pl/artykuly,3049,oto-dowod-na-istnienie-zjawiska-ufo.html

W tym roku pojawiliśmy się w Zdanach, aby po raz kolejny dołączyć do naszej dokumentacji o tej historii kilka elementów. Wbrew pozorom ona cały czas żyje, cały czas jest wiele rzeczy do zrobienia, doświadczeń do wykonania. Pojawiają się także nowe wątki, jakieś drobiazgi, pozornie nie tak ważne, ale potem okazuje się, że to kolejny element brakujący do całości relacji świadka, który tłumaczy, dlaczego „tak bardzo spieszyło mu się do domu” itp. Nie ma cienia wątpliwości – tylko książka musi być finałem tej sprawy, jej zwieńczeniem. I taka książka w zasadzie jest gotowa!

Tym razem dał się we znaki przeraźliwy mróz – naprawdę nie było żartów! Jadąc wcześnie rano do Zdanów rano na termometrze w naszym aucie temperatura na zewnątrz – minus 19 stopni!

Potem było już lepiej.

Ostatnio do naszego kraju dotarła moda na nagrania w „jadącym samochodzie”. Skoro tak, to także my postanowiliśmy przećwiczyć ten wariant… oto efekt naszej pracy w Zdanach.