Śr, 10 sie 2005 00:00
Autor: FN, źródło: FN
Ludzie i samochody, które znikają - oto relacja nadesłana do naszej redakcji po pierwszej publikacji
o autostopowiczach-widmach
Oto relacja, którą przysłał do naszej redakcji Eugeniusz Leciej ze Stowarzyszenia Badań Kamiennych Kręgów. Relację zamieszczamy bez skrótów.
"To zdarzenie miało miejsce w 2000 r. w Beltane w nocy z 30 kwietnia/1 maja w kamiennych kręgach w Węsiorach. Jak co roku robiliśmy uroczystości związane z tym świętem, byliśmy sporą, bo około 60-osobową grupą wówczas. Nic nie wskazywało wcześniej, że będziemy mieli takie atrakcje podczas powrotu do domów. Wracaliśmy z kręgów około godz. 2:00 w nocy, ujechałem może z 5 km gdy w światłach reflektorów zauważyłem idącą poboczem staruszkę w chuścinie na głowie i kufajce ( to taka kurtka ocieplana za komuny), szła dosyć dziarsko. Pomyślałem sobie "co ta stara kobieta o tej porze robi na drodze" ( było to około 4 km przed Borucinem na drodze Sulęczyno - Kartuzy), odruchowo zjechałem na lewą stronę pustej o tej porze drogi. Pomyślałem sobie "zjadę, bo jeszcze skręci mi gwałtownie w lewo i wjadę na nią". Włosy mi stanęły dęba gdy byłem może z 10 m od niej, gdy na moich oczach się... rozpłynęła! Ujechałem może z 100m - widzę jadącego mężczyznę na starym rowerze damce, tez ubrany w kufajkę i czapkę uszankę, jechał trochę zygzakiem. Zdziwiła mnie kufajka i czapka uszanka, przecież był już maj, było ciepło, odruchowy zjazd na lewa stronę, myśl, jakiś nawalony chłop, jeszcze wjedzie mi pod auto i problem. Ponowne zdziwienie - rozpłynął się w powietrzu 10m przed samochodem. Jedziemy dalej, wjeżdżam do Borucina, pierwsze 3 zabudowania, świeci samotna latarnia. Poboczem po lewej stronie idzie odświętnie brana para około 35 lat, tak ich oceniłem, idą śpiesznie - pomyślałem - idą z jakiejś libacji do domu, prawie z nimi się równam i powoli się rozpływają w powietrzu. Nie ukrywam, czułem się nieswojo, koleżanki i kolega jadący ze mną spali jak zabici, nie mogłem ich dobudzić. Jedziemy dalej, minąłem Borucino i kolejne wsie, minąłem Kartuzy i kolejno Żukowo, jadę w kierunku Gdyni. Minąłem Miszewo, jestem 2 km przed stacją benzynową, tu jest długi na 2 km odcinek prostej drogi, jadę szybko 120km/godz. Widzę kontur i światła pozycyjne dużego samochodu ciężarowego. Zbliżam się i widzę, że jest to potężna cysterna tylko jakaś inna jak te, które znałem, była koloru oksydowanego metalu jakby wypolerowana. Postanowiłem ją wyprzedzić, jechała tez szybko około setki, droga wolna, wykonuję manewr wyprzedzania, jadę lewym pasem ruchu, dziób mojego samochodu równa się z tyłem cysterny i nagle moje auto jakby pruje cysternę na moich oczach rozrywa się na płaty, które odpadają w czerń przestrzeni, krzyczę na siedzącą obok koleżankę "patrz co się dzieje!". A ona mówi, że nic nie widzi, woła do mnie "nie drzyj się tak przecież nic nie ma!". Zjechałem na prawy pas i mówię do niej, że ja to widziałem, zacząłem się zastanawiać, czy nie uległem halucynacji, ale nie, do dzisiaj pamiętam to zdarzenie.
Na drugi dzień w południe dzwoni do mnie kolega ze stowarzyszenia naszego i krzyczy w słuchawkę, że już nikt go nie zaciągnie w kręgi nawet traktorem, krzyczy na mnie ze powinienem był go uprzedzić że będą takie zdarzenia, to on by w życiu nie pojechał do Węsior. Gdy ochłonął to opowiedział mi swoja historię: wjechał już do Gdańska ul. Kartuską i w dolnej części tej ulicy może z 200m od centrum nagle z bocznej ulicy wyjeżdża TIR, którego wcześniej nie było, nie miał szans uniknąć kolizji, odruchowo skręcił w torowisko tramwajowe, ale i tak uderzył w tylne koło naczepy i przeleciał przez widmo, krzycząc z przerażenia. Antoni od tego czasu nie był w kręgach.
Trzecie zdarzenie. Na Beltane przyjechała cała rodzina z 3-letnią dziewczynką, oni wyjechali wcześniej około północy i minęli już wieś Borucino, nagle z polnej drogi wyjechał samochód osobowy, jak go okreslił kierowca Poloneza ojciec rodziny, jakiś zabytkowy samochód sprzed II wojny światowej, odruchowo uciekł na lewą stronę i zatrzymał się chcąc opieprzyć wiejskiego kierowcę, ale zdziwiony zobaczył, że nie ma żadnego samochodu.
Te trzy zdarzenia coś mówią. Powtarzają się co swięto Beltane, ale za każdym razem inaczej.
Od redakcji: Beltane - to ostatnie święto wiosenne. Jest ono opozycją do Samhain. Oba te święta dzielą rok na dwie połowy. Obchody Beltane - rozpoczynają się 30 kwietnia rozpaleniem ognisk, tak zwanych Ogni Bela (od Bel, Beli, lub Belinus nazwa celtyckiego boga światła). Ogniska te rozpala się na wzgórzach, mają one mieć moc uzdrawiająca i chronić przed złem i niebezpieczeństwem. Rytuału dopełniają tańce i skoki przez ogień. Stawiane są tego dnia także "Maypole", tak zwane słupy majowe. Są one przystrojone czerwonymi i białymi wstążkami, symbolizują przemianę Dziewicy w Matkę (czerwone stążki symbolizują krew, jaka pojawia się przy utracie dziewictwa). Święto to czci wspólnotę i uzupełniające się pierwiastki kobiecy i męski. W tradycji Germańskiej nazywa się ono Noc Walpurgii/
Śr, 10 sie 2005 00:00
Autor: FN, źródło: FN
* Komentarze są chwilowo wyłączone.