Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024

Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy... 
/Albert Einstein/

Komentarze: 0
Wyświetleń: 7778x | Ocen: 9

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5


Nie, 15 paź 2017 12:34   
Autor: FN, źródło: Margo11   

FENOMEN KONTAKTÓW ZE ŚWIATEM NIEWIDZIALNYM HELENY BŁAWATSKIEJ

Fenomen twórczości Heleny Bławatskiej zdumiewa do dziś: obszerne tomy powstawały w niezwykle krótkim czasie, zaskakując szerokim zakresem interdyscyplinarnej wiedzy i głębią przemyśleń. Tymczasem ona sama twierdziła, że jedynie kopiuje energetyczne teksty, w dodatku… odwrócone, jak w lustrzanym odbiciu. Czy ten tajemniczy zapis, istniejący w niewidocznych dla przeciętnego człowieka częstotliwościach, stanowi matrycę stron www?  


 Na przełomie XIX i XX wieku aktywnie działało Towarzystwo Teozoficzne, założone w 1875 roku w Nowym Jorku przez rosyjską ezoteryczkę Helenę Pietrowną Bławatską (1831-1891). Powołując się na misję powierzoną jej przez ukrytych w Himalajach mahatmów – mędrców rządzących światem, Bławatska głosiła istnienie bezosobowego Boga, wiecznych cyklów natury, reinkarnacji, karmy i możliwości uzyskiwania duchowych mocy – koncepcji wywodzących się z hinduskich i buddyjskich tradycji religijnych, dostosowanych do wrażliwości ludzi Zachodu. Jej następczyni – Annie Besant (1847-1933) powiązała te poglądy z gnostycką wizją chrześcijaństwa[1]

Bławatska miała umiejętności jasnowidzenia i kontaktowania się z innymi wymiarami. Twierdziła, że to właśnie duchowi mistrzowie z tybetańskiej Szambali podyktowali jej Izydę odsłoniętą (1877) oraz Tajemną doktrynę (1888). Według ezoterycznej tradycji Istoty te osiągnęły doskonałość w wyniku wytrwałej pracy nad sobą w trakcie wielu wcieleń, ale z miłości do ludzi pozostają na Ziemi, by im pomagać.


W pierwszej z tych książek, liczącej 1300 stron Bławatska z wielkim znawstwem analizowała ezoteryczną wiedzę, zawartą w różnych systemach religijnych. Takie dzieło wymaga długoletnich studiów religioznawczych i ogromnej wiedzy, której nie mogła posiadać. Twierdziła, że gdy potrzebowała informacji z jakiejś książki koncentrowała się, a przed jej oczyma ukazywało się astralne – dziś byśmy je nazwali wirtualnym – odbicie danej stronicy. Gdy po pewnym czasie sprawdzono poprawność cytatów, wszystko się zgadzało.


Zjawisko to wyjaśnia angielski ezoteryk Artur E. Powell: „Widzenie astralne różni się zdecydowanie od widzenia fizycznego i jest o wiele rozleglejsze. Oznacza to, że za pomocą wzroku astralnego widzi się przedmiot ze wszystkich stron równocześnie i dostrzega każdą cząstkę wewnątrz bryły, tak jakby była ona na jej powierzchni. Jednocześnie widzi się bez zniekształceń, spowodowanych perspektywą. […] patrząc na zamkniętą książkę, widzimy każdą stronę oddzielnie, a nie przez strony poprzednie czy po niej następujące”. […] Zjawisko odtworzenia odbitek można wywołać tworząc w myśli doskonałe wyobrażenie przedmiotu, który ma być skopiowany, a następnie skupiając wokół niego odpowiednią ilość materii astralnej i fizycznej. Przeprowadzenie tego działania wymaga dużej zdolności koncentracji, ponieważ cząstkę odtworzonego przedmiotu (wewnątrz niego, jak i na zewnątrz) należy trzymać równocześnie w polu uwagi”[2].

Tajemna doktryna z kolei jest komentarzem do Księgi Dzyan – ezoterycznego dzieła, ukrytego podobno w tybetańskim klasztorze. Ta dwutomowa księga, licząca ponad dwa tysiące stron, przedstawia ewolucję kosmiczną i stworzenie człowieka. Bławatska miała do niej dotrzeć w trakcie siedmioletniego pobierania nauk w Tybecie. W Tajemnej doktrynie dowodziła, że cały Kosmos jest żywą jednością a każda istota nosi iskrę Absolutu. Wszechświat ulega ciągłej ewolucji: celem człowieka jest osiągnięcie doskonałości, jaką zdobyli Mistrzowie. We wstępie Bławatska pisze: „Cel tej pracy można określić następująco: autor chce udowodnić, że Przyroda nie jest przypadkową kombinacją atomów i wskazać człowiekowi należne mu miejsce w schemacie Wszechświata. Trzeba uratować przed całkowitym wypaczeniem prastare prawdy, stanowiące fundament wszystkich religii, uchylić bodaj częściowo zasłonę nad istotą podstawowej wspólnoty, która nas wszystkich zrodziła…”.

Książkę tę teozofka napisała w niewiarygodnie szybkim czasie – każdy tom zajął jej zaledwie parę miesięcy – w dodatku po angielsku, który znała o wiele gorzej od rosyjskiego. Zawiera ona niezwykle bogaty, erudycyjny materiał: historię, filozofię, mity, poezję, a także wzory matematyczne, sugerujące – przed Einsteinem! – istnienie „ognistego dżina” uwięzionego w jądrze atomu. Współcześnie do napisania takiej pracy byłby potrzebny cały zespół naukowo-badawczy i redaktorski! Co ciekawe, proszona o objaśnienie a nawet zwykłe odczytanie tych wzorów, Bławatska nie potrafiła tego zrobić. Nic więc dziwnego, że treść i tempo powstania tych książek wzbudziły powszechne zdumienie i sensację. Siostra autorki, Wiera Żelichowska pisze: „Dziwi mnie najbardziej fenomen jej głębokiej, nieoczekiwanej wszechwiedzy, która spadła na nią dosłownie jak z nieba…”


Bławatska pisała do siostry: „Nie wierzysz mi, że mówię prawdę o swoich nauczycielach, uważasz ich za postacie zmyślone… Ale czyż nie rozumiesz, że bez ich pomocy nie mogłabym pisać o tak złożonych materiach? Cóż wiemy obie – ja i Ty – o metafizyce, o starożytnych religiach i filozofiach, o psychologii i różnych innych mądrościach? Przecież razem pobierałyśmy nauki i Ty zawsze byłaś ode mnie lepsza… A teraz spójrz, o czym piszę i uczeni ludzie, profesorowie, czytają i chwalą… Mówię Ci najszczerszą prawdę: ukazują się przede mną obrazy, starożytne manuskrypty, jakieś liczby, a ja tylko spisuję to wszystko i pisze mi się tak lekko, że to nie praca, lecz największa rozkosz…”[3].

Bławatska twierdziła, że teksty takie widzi jak w lustrzanym odbiciu: dla ich odczytania i zrozumienia sensu potrzebna była koncentracja i dobry trening. Stąd myliła się czasem, zapisując odwrotnie, na przykład liczbę „23” zamiast „32”. Ciekawe, że genialny malarz i rzeźbiarz Leonardo da Vinci, którego wynalazki wykraczały poza ówczesna wiedzę, także sporządzał swoje notatki jakby w lustrzanym odbiciu. Może więc nie był to wcale rodzaj szyfru, którym celowo zapisywał informacje z obawy przed niepowołanymi czytelnikami, ale po prostu… odbicie wirtualnych tekstów, pochodzących z tego samego źródła, z którego czerpała Bławatska?

I ten fenomen potrafi objaśnić Arthur E. Powell: „Uderzającym przykładem łatwego popełnienia błędu w warunkach świata astralnego jest odwrócenie liczby, którą widzący ma odczytać: powiedzmy 139 zamiast 931. Uczeń, ćwiczący pod okiem doświadczonego Mistrza, w zasadzie nie powinien popełnić tego błędu – chyba, że jest niedbały lub pracuje w dużym pośpiechu – ponieważ przechodzi przez długi i urozmaicony kurs poprawnego widzenia[4].

Osobiście nie mam wątpliwości, że Helena Bławatska posiadła tajemną wiedzę i techniki jej odbierania. W latach siedemdziesiątych zeszłego wieku, jako nastolatka zaczęłam interesować się różnymi paranormalnymi fenomenami, które obserwowałam także u siebie. Niestety, nie wydawano wówczas książek na ten temat: w sezonie ogórkowym prasa od czasu do czasu bawiła czytelników „trójkątem bermudzkim” i „latającymi talerzami”. Byłam więc szczęśliwa, gdy w biblioteczce stryja-lekarza wygrzebałam przedwojenną broszurę Bławatskiej. Znalazłam w niej między innymi opis techniki… wychodzenia z własnego ciała w celu podróży astralnych! Oczywiście postanowiłam ją wypróbować.

Pewnego wieczoru, gdy byłam sama w pokoju, a rodzice oglądali telewizję w drugim, zgasiłam światło, usiadłam wygodnie w fotelu, położyłam ramiona na jego oparciach i zaczęłam się relaksować. Po jakimś czasie – zgodnie z instrukcją Bławatskiej – przeniosłam świadomość do moich rąk i zaczęłam wyobrażać sobie, że powoli, milimetr po milimetrze, zaczynają się unosić w górę. Początkowo nic się nie działo, jednak po kilku minutach moje ciało zaczęło dziwnie wibrować i nie było to wcale przyjemne uczucie! Odniosłam wrażenie, że moje ręce są oklejone ciężkim plastrem i ktoś ten plaster zaczyna powoli odrywać. Jednocześnie poczułam, że ręce – mimo, że spoczywały na oparciach fotela – unoszą się do góry. Zaczęłam wysuwać się ze swojego ciała fizycznego, jak dłoń z rękawiczki! Serce zaczęło mi łomotać w oszalałym tempie, ciało ogarnęły nieprzyjemne wibracje i wtedy… do pokoju weszła moja mama. Zapaliła światło i narobiła krzyku: według jej relacji byłam blada jak trup, z czołem mokrym od potu i cała się trzęsłam! Dostałam krople walerianowe i absolutny zakaz podobnych eksperymentów. Wy też nie eksperymentujcie w prowizorycznych warunkach: gdybym już znalazła się poza ciałem fizycznym a mama zaczęła by mnie cucić, mogłoby się to skończyć nawet zapaścią. Z czasem doświadczyłam fascynujących podróży poza ciałem, ale… to już zupełnie inna historia.

Opracowano na podstawie: Małgorzata Stępień, Dusza Książki, Bydgoszcz 2016 

 


[1] Nowa Encyklopedia Powszechna PWN, Warszawa 1996, t. 6, s. 362,

[2] A. E. Powell, Ciało astralne, Warszawa 1995, s. 163, 170-171.

[3] A. Sarachanowa, Fenomen Heleny Bławackiej, „Nieznany Świat”, 2/1992 r., str. 9-11.

[4] A. E. Powell, Ciało astralne, Warszawa 1995, s. 164.

Komentarze: 0
Wyświetleń: 7778x | Ocen: 9

Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5


Nie, 15 paź 2017 12:34   
Autor: FN, źródło: Margo11   



* Komentarze są chwilowo wyłączone.

Wejście na pokład

Wiadomość z okrętu Nautilus

ONI WRACAJĄ W SNACH I DAJĄ ZNAKI... polecamy przeczytanie tekstu w dziale XXI PIĘTRO w serwisie FN .... ....

UFO24

więcej na: emilcin.com

Sob, 3 luty 2024 14:19 | Z POCZTY DO FN: [...] Mam obecnie 50 lat wiec juz długo nie bedzie mnie na tym świecie albo bede mial skleroze. 44 lata temu mieszkałam w Bytomiujednyna rozrywka wieczorem dla nas był wtedy jedno okno na ostatnim pietrze i akwarium nie umiałem jeszcze czytać ,zreszta ksiażki wtedy były nie dostepne.byliśmy tak biedni ze nie mieliśmy ani radia ani telewizora matka miała wykształcenie podstawowe ojczym tez pewnego dnia jesienią ojczym zobaczył swiatlo za oknem dysk poruszający sie powoli...

Artykułem interesują się

Poniżej lista Załogantów, których zainteresował ten artykuł. Możesz kliknąć na nazwę Załoganta, aby się z nim skontaktować.

Dziennik Pokładowy

Sobota, 27 stycznia 2024 | Piszę datę w tytule tego wpisu w Dzienniku Pokładowym i zamiast rok 2024 napisałem 2023. Oczywiście po chwili się poprawiłem, ale ta moja pomyłka pokazała, że czas biegnie błyskawicznie. Ostatnie 4 miesiące od mojego odejścia z pracy minęły jak dosłownie 4 dni. Nie mogę w to uwierzyć, że ostatnią audycję miałem dwa miesiące temu, a ostatni wpis w Dzienniku Pokładowym zrobiłem… rok temu...

czytaj dalej

FILM FN

EMILCIN - materiał archiwalny

archiwum filmów

Archiwalne audycje FN

Playlista:

rozwiń playlistę




Właściwe, pełne archiwum audycji w przygotowaniu...
Będzie dostępne już wkrótce!

Poleć znajomemu

Poleć nasz serwis swojemu znajomemu. Podaj emaila znajomego, a zostanie wysłane do niego zaproszenie.

Najnowsze w serwisie

Wyświetl: Działy Chronologicznie | Max:

Najnowsze artykuły:

Najnowsze w XXI Piętro:

Najnowsze w FN24:

Najnowsze Pytania do FN:

Ostatnie porady w Szalupie Ratunkowej:

Najnowsze w Dzienniku Pokładowym:

Najnowsze recenzje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: OKRĘT NAUTILUS - pokład on-line:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: Projekt Messing - najnowsze informacje:

Najnowsze w KAJUTA ZAŁOGI: PROJEKTY FUNDACJI NAUTILUS:

Informacja dotycząca cookies: Ta strona wykorzystuje ciasteczka (cookies) w celu logowania i utrzymywania sesji Użytkownika. Jeśli już zapoznałeś się z tą informacją, kliknij tutaj, aby ją zamknąć.