Dziś jest:
Czwartek, 28 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 6724x | Ocen: 10
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
JAKO KILKULETNIE DZIECKO PRZEŻYŁ ŚMIERĆ KLINICZNĄ
Historie związane ze śmiercią kliniczną to „perła w koronie” naszego archiwum zawierającego informacje o tym, jak jest „po drugiej stronie światła”. Ludzie opisują rzeczy, których naprawdę nie mogliby sobie „ot tak, po prostu wymyśleć”, mówią o cudownym świetle, otaczającej miłości i zrozumienia, ale także o tym, że będąc zawieszonym „gdzieś wyżej” mogli obserwować jakieś sceny, które działy się na dole. Oni w tym czasie byli nieprzytomni i nie mieli szans widzieć tego własnymi oczami i słyszeć własnymi uszami. Po powrocie ze stanu śmierci klinicznej okazuje się, że wszystko co opisują zgadza się co do joty.
- Skąd o tym wiesz? Przecież leżałeś kilkadziesiąt metrów dalej, a opisujesz tę scenę tak, jakbyś był w tym pokoju… to nieprawdopodobne!
Tymczasem człowiek przeżywający śmierć kliniczną „był w tym pokoju”, ale w postaci swojego ciała astralnego. Fascynujące, że mógł wtedy „myśleć, czuć, rozglądać się”.
Uwielbiamy historie związane ze śmiercią kliniczną i temat ten regularnie powraca w serwisie FN. Ostatnio opublikowaliśmy relację naszego czytelnika, który przeżył śmierć kliniczną jako kilkuletnie dziecko. Wszystko pamiętał wyraźnie, jakby „wszystko wydarzyło się niedawno”, choć minęło ponad 50 lat.
I oto tuż po tej publikacji otrzymujemy e-mail.
[…] Witam serdecznie,
Właśnie obejrzałem na youtube film : "moja historia śmierci klinicznej, które przeżyłem jako dziecko".
Przydarzyło mi się to samo w wieku około 5/6 lat. Teraz mam 40 lat i pamiętam wszystko tak jakby to było wczoraj. Jeśli jesteście zainteresowani mogę o tym napisać […]
Pozdrawiam serdecznie
Oczywiście poprosiliśmy o opis całego zdarzenia. Jest to nieprawdopodobnie ciekawy i zawiera wiele „żelaznych elementów śmierci klinicznej” znanych z literatury światowej. Ta historia jest naszym zdaniem tak ważna, że postanowiliśmy przedstawić ją całą w tej publikacji.
Dzień dobry,
Dobrze to opisze to zdarzenie w kilku słowach. Miałem wtedy około 5 lat. Mieszkałem z mamą i bratem młodszym o półtora roku w budynku, który położony był w bezpośredniej bliskości lasu. Nie był to jakiś bardzo gęsty las ale było sporo sosen i dębów zwłaszcza takich młodych dębów. Od małego lubiłem wchodzić na drzewa. Była w tym jakaś magia. Wystarczyło, że wdrapałem się choć metr nad ziemie i już byłem w siódmym niebie.
Tamtego dnia nie wchodziłem na drzewo, jednak to co się stało, wywróciło mi tamten świat jaki miałem do góry nogami, bo mimo iż nie wdrapałem się na drzewo zobaczyłem świat z zupełnie innej perspektywy. Chociaż wrażenia wizualne były chyba mniej istotne w porównaniu z całą resztą.
Tamtego dnia mama zrobiła pranie , które w tamtych czasach wieszało się na polu, zwyczajnie wieszając pranie na sznurku miedzy drzewami. Jakoś nigdy nikt nam niczego nie ukradł, no ale świat się zmienia i dzisiaj ludzie nie zostawili by swojego prania na sznurku „w lesie”.
No więc mama wieszała pranie, a ja postanowiłem się czymś zająć. Zamiast pomóc wieszać pranie :) postanowiłem ze sam się pozawieszam na tym sznurku…
Było ich tam kilka rozciągniętych miedzy drzewami i wybrałem taki do jakiego sięgnąłem. Wpadło mi do głowy, że złapie się sznurka rękoma, po czym podskoczę i zarzucę nogi na sznurek i powiszę sobie jak leniwiec.
Z tego co pamiętam nie zastanawiałem się ani sekundy tylko jak pomyślałem tak zrobiłem. Trzymając się rękami za sznurek podskoczyłem zarzucając obie nogi na sznurek jednak nie było mi dane poczuć tego co czują w takim położeniu leniwce dlatego ze…sznurek w jednej sekundzie nie wytrzymał i strzelił. Grawitacja szybko sprowadziła mnie na ziemie na która upadłem spadając na plecy. Nie było to zbyt przyjemne, powiedział bym nawet że z mojego dziecięcego punktu widzenia było traumatyczne, dlatego że po upadku na plecy nie mogłem złapać oddechu.
Oczywiście teraz jako dorosły wiedział bym ze za kilka sekund ponownie uda złapać mi się oddech jednak wtedy pamiętam, że od razu pomyślałem, że się uduszę. Myśl tą nagle przerwały mi… światła!
Nagle poczułem jakbym jechał w nocy samochodem leżąc na tylnym siedzeniu. Po mojej lewej i prawej stronie przesuwały się światła, jakby lampy, po prostu miałem wrażenie, że jadę autem w nocy i mijamy co sekundę lampy stojące przy drodze.
Nie uciekały one z dużą szybkością jak by to miało miejsce w szybko jadącym aucie, ale płynęły dość spokojnie, powiedział bym majestatycznie. Używając innej metafory mógłbym pokusić się o porównanie do ciemnego tunelu ze światłami które mijałem.
Trwało to krótką chwile po czym ustało i zbliżyłem się do jakiegoś światła, z tym że tu jest kłopot, bo światło to nie było takim zwykłym światłem, tzn. źródłem oświetlenia. To światło odczułem ewidentnie i bez wątpienia jako jakiś byt. To co wtedy poczułem nie da się opisać zwykłymi słowami. Strach przed tym ze nie uda mi się złapać powietrza dawno minął. Światło ku jakiemu „stanąłem” sprawiło że poczułem …to jest naprawdę ciężkie do wypowiedzenia i ujęcia słowami.
Wyobraźcie sobie jak w wieku dziecięcym kochacie swoją matkę. Matka, jej miłość do dziecka i wasza miłość do niej jest przecież tak mocna że nie da się jej opisać i nic tego nie może przebić jednak to co ja wtedy poczułem … To tak jakby miłość matki porównać do kropli wody, to ja wtedy wskoczyłem do basenu w którym każda kropla wody była miłością matki. Po prostu stan nie do opisania. Ocean szczęśliwości, akceptacji i wielkiej bezgranicznej bezwarunkowej miłości.
W następnej chwili zdarzyło się coś, czego długo nie mogłem wytłumaczyć jako dorastający człowiek. To co opisze zwykłemu człowiekowi wyda się jak zupełna abstrakcją…
Nagle zdaje sobie sprawę z tego ze…widzę moją mamę z góry, mamę która trzyma kogoś na rękach.
To jakieś dziecko. W następnej sekundzie rozpoznaję w tym dziecku…siebie!
Kiedy to zrozumiałem popatrzyłem jeszcze raz z niedowierzaniem ale.. i tutaj ciekawe, bo nie było we mnie żadnego strachu, żadnych negatywnych emocji. No i patrzę tak sobie na moją mamę która trzyma mnie na swoich rękach i wtedy zdaje sobie z czegoś sprawę. Mysle sobie ..zaraz zaraz…jeśli ja jestem tam na dole to…dlaczego patrzę z góry..? Zaraz zaraz to gdzie ja jestem …tam na dole u mamy na jej rękach czy tutaj kilka metrów nad ziemią..? Kiedy zadałem sobie to pytanie zachciałem spojrzeć na siebie, na tego siebie gdzie w tym momencie mam swoją świadomość tj. kilka metrów nad ziemią.
I tu kolejny „cyrk”…Po tym jak zachciałem się rozglądnąć zdałem sobie sprawę, ze widzę 360 stopni w tym samym czasie. To jest ciężkie do wytłumaczenia.. po prostu nie musiałem ruszać głową, bo widziałem 360 stopni jednocześnie. Pamiętam, ze widziałem jak „ocieram się” po prawej stronie o kore sosny jednocześnie patrzyłem na siebie tam na dole i mamę, jednocześnie widziałem co jest na dole, na górze, po lewej stronie i z tyłu mnie.
W następnej chwili pamiętam, że zza budynku w którym mieszkałem wyszła nasza sąsiadka z czwartego piętra. Pamiętam, że sobie na nią chwilę popatrzyłem, po czym znowu zaczął się ten tunel z lampami - innymi słowy podróż samochodem na tylnym siedzeniu w nocy z mijającymi latarniami.
Trwało to chwilę, po czym jak przez mgłe zaczynam dostrzegać postać mamy, ale już z bliska nie tam z góry…
Moja mama woła do mnie Jacek.. Jacek! Wszystko dobrze? WIdzę ją już wyraźnie, łapie oddech i wszystko zaczyna być po staremu, tylko ze teoretycznie…
Każdemu kto wczyta się w moja historie pomyśli – to musiałeś bardzo się ucieszyć, jak już złapałeś oddech, jak odzyskałeś swoja mamę, brata i swoje dawne życie. Po tym jak mama powiesiła to pranie poszliśmy do domu, mama jeszcze zapytała ze dwa razy, czy na pewno wszystko dobrze, czy dobrze się czuję. Ja odpowiedziałem, że tak chociaż wcale tak nie było…
Pamiętam, że mama po przyjściu do domu zaczęła krzątać się w kuchni, a ja poszedłem do siebie, do innego pokoju, schowałem się za firankę koło kaloryfera i ..zacząłem płakać!
Poczułem, że coś straciłem. Nie mogłem przeżyć tego, że tego co było już nie ma. To było takie cudowne, a tak szybko się skończyło. Dlaczego się skończyło..? Może z mojego powodu.. może zrobiłem coś źle..?
Szukałem winy w sobie. Analizowałem, co to było i jak do tego wrócić. To był ciężki czas, tym bardziej że nikomu o tym nie mówiłem. Do dzisiaj zastanawiam się, dlaczego nikomu nic nie powiedziałem. Myślę, ze po prostu nie wiedziałem, że mogę o tym opowiedzieć mamie, nie wiedziałem jakich słów użyć, no bo przecież teraz jako dorosły czterdziestoletni człowiek też mam z tym problem, to co dopiero dziecko 5 letnie…
Długo nie mogłem się z tym pogodzić, że to odeszło. To dziwne, bo dla małego dziecka ten świat w którym żyje nie ma żadnych wad. Dziecko nie widzi patologii systemu, w jakim żyjemy. Dla mnie dzieciństwo było cudowne. Miałem (i mam nadal) kochająca mamę, brata i cudowny świat zabawy, nie było żadnych problemów, a jednak to co się stało sprawiło ze poczułem że tak naprawdę to tam jest życie, a tutaj to chyba jestem za karę.
OD FN
Trzeba przyznać – cudowna historia, która zawiera także mało znane elementy (przykładem może być opis widzenia – jak wyraził się nasz czytelnik – 360 stopni). Brak słów do opisanie miłości promieniującej ze światła, tęsknota „za tamtym światem”, a także myśl, że prawdziwe szczęście może być tylko i wyłącznie tam, a nie tutaj… Wiele fragmentów relacji naszego czytelnika pojawia się w relacjach innych ludzi, którzy to przeżyli (światło jako istota, bezgraniczna miłość, tęsknota za powrotem do tamtego świata itp.). Znajdziemy je także w kultowym filmie „Life after Life”, który prezentujemy poniżej. Jeśli ktoś nie widział tego filmu, to naprawdę warto poświęcić godzinę i spokojnie go obejrzeć.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 6724x | Ocen: 10
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie