Dziś jest:
Czwartek, 28 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 3537x | Ocen: 15
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
WOJNA, ŻYCIE, ŚMIERĆ I PRZEZNACZENIE
Zaledwie 15-letnia Danusia Banaszek (ur. 1929) ps. Wira, harcerka Szarych Szeregów, uczestniczyła w Powstaniu Warszawskim jako łączniczka, sanitariuszka i opiekunka cywilnej ludności Stolicy.
Po jego zdławieniu trafiła wraz z bojownikami do obozu przejściowego w Ożarowie, a potem do obozów jenieckich w Sandbostel i Oberlangen w Niemczech. Po wyzwoleniu tego ostatniego przez gen. Maczka, w obawie przed komunistycznymi represjami nowych polskich władz, Danusia zdecydowała się pozostać na Zachodzie. Po pobycie we Włoszech osiadła w Wielkiej Brytanii, gdzie poślubiła poznanego jeszcze w Niemczech Janusza Szlachetko – oficera, który wyzwolony obóz zaopatrywał w prowiant. Po latach, z pomocą dorosłego już syna Jerzego spisała swoje dramatyczne wspomnienia. Nie brak w nich także wątków metafizycznych.
Danusię i jej o trzy lata starszą siostrę Henię samotnie wychowywała matka, przez co były sobie bardzo bliskie. W latach 30. XX wieku dziewczynki podczas zabawy zasadziły sadzonki dębów. „Potem, jak na prawdziwe siostry przystało, zaczęłyśmy się kłócić, który dąbek urośnie wyżej i będzie mocniejszy. Los za nas rozstrzygnął. Mój wyrósł wysoki, lecz krzywy, a drzewko Heni zmarniało i uschło” – wspomina Danusia.
Dziewczynki mieszkały z mamą w wynajętym mieszkaniu w samym centrum Warszawy. „Dom liczył kilkuset mieszkańców i podwórka zawsze tętniły życiem. Główna brama wychodziła na elegancką ulicę, Nowy Świat numer 57”. Miały też działkę z sadem, ogrodem warzywnym i letnim domkiem w Laskach pod Warszawą. Do szkoły dziewczynka chodziła na ulicę Kruczą. Jej beztroskie dzieciństwo skończyło się nagle tuż po 10. urodzinach: wybuchła wojna.
W tajemnicy przed matką i siostrą Danusia wstępuje do Szarych Szeregów, gdzie przybiera pseudonim Wira: uczestniczy w małym sabotażu, roznosząc konspiracyjne ulotki czy malując na murach popularne „Kotwice” – symbole walczącej Polski. Gdy wybucha powstanie warszawskie, rozdziela się z matką i siostrą, które jadą do Lasek. Danusia zostaje przydzielona do harcerskiej poczty polowej. Piątego dnia powstania postanowiła sprawdzić, czy kobiety bezpiecznie opuściły mieszkanie i skulona, pod niemieckim ostrzałem przedarła się przez Świętokrzyską do domu. A tam, w oknie mieszkania ujrzała swą ciotkę Jankę z Lasek.
„Ciotka zaczęła opowiadać. Mama rzeczywiście zabrała Henię do Lasek, ale następnego dnia wróciły, wraz z Janką. To był ostatni moment, żeby dostać się do Warszawy, potem została odcięta. Dzieci Janki zostały w Laskach z jej teściową. Nigdy się nie dowiedziałam, czemu mama i siostra wróciły do Warszawy; myślę, że nie chciały zostawić mnie samej. Przez dwa kolejne dni mama i Henia szukały mnie u koleżanek, ale bez skutku. Janka akurat wyglądała przez okno, kiedy wracały do domu przez duży, otwarty dziedziniec przed budynkiem. Dokładnie wtedy nadleciał sztukas i zanurkował w ich kierunku.
Były całkowicie odsłonięta, strzelec nacisnął cyngiel karabinu maszynowego. Pierwsze kule trafiły mamę w nogi, upadła, nie mogła iść. Henia dostała w rękę, odstrzelił jej dłoń, ale zrobiła jeszcze kilka kroków. Prawie dotarła do domu, gdy kolejna kula przeszyła jej serce.
Kiedy zrobiło się ciemno, Janka wyszła po mamę, ale znalazła zwłoki. Przy pomocy pana Kamińskiego wykopała płytki grób. Owinęli prześcieradłami ciała i przysypali je, czym tylko mogli, wykorzystując gruz. Zginęły czwartego dnia powstania.
Byłam zszokowana i zdruzgotana. Czułam się wyczerpana, więc zgodziłam się zostać na noc z Janką. Przypominam sobie, że wieczorem Janka umyła mi włosy. Zanim położyłyśmy się spać, zaryglowała drzwi prowadzące na klatkę schodową, przez którą wchodziło się do naszego mieszkania. Spałyśmy w jednym łóżku, ja – od ściany. Już zasypiałam, kiedy usłyszałam, że ktoś otwiera drzwi. Przerażona, nasłuchiwałam zbliżających się kroków – ktoś schodził po schodach, po chwili otworzyły się drzwi naszego mieszkania. Potem z wyczerpania albo w z innych powodów usnęłam. Obudziłam się, kiedy już zrobiło się jasno; Janka była w mieszkaniu, wszystko wydawało się takie samo jak poprzedniego dnia.
Powiedziałam jej, co słyszałam, i spytałam, czy ktoś u nas był. Janka słyszała to co ja. Powiedziała, że to moja mama przyszła po mnie, mówiła, że teraz zostałam całkiem sama i że będzie lepiej, jeśli z nią pójdę. Janka kłóciła się z mamą i obiecała, że zaopiekuje się mną, wtedy mama zgodziła się odejść. Jestem pewna, że słyszałam wtedy kroki w mieszkaniu, i głęboko ufam, że Janka mówiła prawdę o duchowej rozmowie z mamą. Wierzę, że mimo iż później wielokrotnie ocierałam się o niebezpieczeństwo, od tamtej pory mama czuwała nade mną i było mi pisane przeżyć.
W dzień wróciłam na posterunek przy Świętokrzyskiej. Nawet nie pomyślałam, by się przebrać i zmienić sandałki na buty bardziej stosowne na wojnę, byłam w rozpaczy. Janka została w mieszkaniu, nie było sposobu żeby wróciła do dzieci do Lasek, bo walki ogarnęły całe miasto. Przez następne dni ciągle płakałam i nie wiedziałam, po co żyję. Nic mnie nie obchodziło, rozpacz była zbyt wielka. Chciałam zginąć w powstaniu. Nigdy sobie nie wyobrażałam, że tak nagle utracę mamę i Henię.
Wspominałam, jak ledwie trzy miesiące wcześniej namówiłam Henię, by poszła ze mną na Starówkę do wróżki. Weszłam pierwsza i wróżka długo mi opowiadała o dalekiej podróż, daleko od ojczyzny i bliskich. Kiedy przyszła kolej na Henię, wróżka mówiła niewiele, same oczywistości, że jest młodą damą i chodzi do szkoły – jakby chciała coś ukryć. Wtedy nie zwróciłam na to uwagi, lecz sięgając myślą wstecz uznałam, że to był jakiś znak. Tak bardzo kochałam Henię, nigdy nie przestałam odczuwać jej braku”.
Obecnie blisko 90-letnia Wira tak podsumowuje swoje wspomnienia: „Czuję gorycz i żal z powodu utraconego dzieciństwa i śmierci najbliższych. Mamie bardzo zależało, bym odebrała staranne wykształcenie, więc żałuję, że to się nie udało. Moi rodacy wcześnie odchodzili, osłabieni w następstwie wojennej traumy, śmierci bliskich, utraty ojczyzny i napięć związanych z koniecznością budowania życia od początku, w obcym kraju. Ja miałam szczęście: urodziłam dwóch synów, a niektóre dziewczęta stały się bezpłodne w wyniku okropności, jakie przeżyły. […] Mimo wszystkich smutków zawsze miałam cel z w życiu. Jestem zadowolona, że dobrze służyłam memu krajowi, walcząc o niezależność, wolność i sprawiedliwość. […] Mój dąb nadal rośnie obok kościoła. Stoi sam, wyciąga ramiona we wszystkie strony, szukając czegoś, czego nigdy nie znajdzie”.
Autor: Margo11
Cytaty za: G. Szlachetko, D. „Wira” Szlachetko, Wira z Powstania, Warszawa 2015, s. 13, 94-97, 308.
ZDJĘCIA: Archiwum FN
ARCHIWUM HISTORII MÓWIONEJ: https://www.1944.pl/archiwum-historii-mowionej/danuta-szlachetko,826.html
Tekst naszej koleżanki Margo11 pokazuje coś, o czym od dawna wiemy: wojna stawia wiele spraw "na krawędzi" i bardzo często można doświadczyć czegoś, co nazywamy "tajemniczym elementem ludzkiego życia, który wykracza poza znane zmysły". Pokazuje także siłę przeznaczenia i ludzkiego losu.
Mieliśmy krótki epizod z tzw. trollingiem w serwisie skutkujący tym, że na skutek działań o charakterze czysto psychiatrycznym jeden z "pacjentów" próbował zmultiplikować minusy w komentarzach, co wyglądało nawet zabawnie (i wymagało ogromnej determinacji ze strony robiącego minusy z rożnych IP), ale sprawa została poprawiona z pozycji oskryptowania. Oceniać komentarze można tylko wtedy, kiedy jest się zalogowanym użytkownikiem.
Zmiany są zresztą o wiele ciekawsze, ale zdradzać wszystkiego nie będziemy, tylko zachęcamy do... odkrywania ich dzięki chodzeniu po różnych zakamarkach naszego okrętu! ;)
Komentarze: 0
Wyświetleń: 3537x | Ocen: 15
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 5/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie