Dziś jest:
Sobota, 23 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 5843x | Ocen: 0
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5
ICH OBECNOŚĆ - WYWIAD Z RAYMONDEM E. FOWLEREM
Wywiad z Raymondem E. Fowlerem
Raymond E. Fowler jest jednym z najwybitniejszych badaczy zjawiska
NOLi, znanym głównie z badania przypadku Betty Ann (Andreasson)
Luca, które opisał w trzech kolejnych książkach uważanych za punkt
zwrotny w rozważaniach na temat wzięć przez załogantów NOLi (The
Andreasson Affair, 1979; The Andreasson Affair - Phase Two, 1982; The
Watchers; The Secret Design Behind the UFO Abduction, 1990). Po
zakończeniu służby w siłach powietrznych USA na początku lat
pięćdziesiątych wstąpił do NICAP (National Investigation Committee on
Aerial Phenomena - Krajowy Komitet ds. Badania Zjawisk Powietrznych)
i zbadał klasyczną już dziś obserwację NOLi, której John Fuller poświęcił
książkę Incident at Exeter („Zdarzenie w Exeter”). W 1971 roku Fowler
został przewodniczącym stanowego oddziału MUFONu (Mutual UFO
Network - Wspólna Sieć ds. Badania NOLi) obejmującego Massa-chusetts
oraz członkiem CUFOS-u (Center for UFO Studies - Centrum Badań
NOLi). Ostatnio zaczął doświadczać podobnych przeżyć do wzięć Betty
(Andreasson) Luca, które opisał częściowo w swojej ostatniej książce The
Wafchers („Obserwatorzy”).
W wywiadzie udzielonemu naszemu pismu (amerykańskiemu dwumiesięcznikowi UFO, z
którego zaczerpnęliśmy niniejszy wywiad, nr 4, vol. 6, 1991) Fowler opowiada o swoich
przeżyciach, których doświadczył od czasu ukazania się The Watchers, oraz implikacjach, jakie
wynikają zarówno z jego badań, jak i innych badaczy.
UFO: Dlaczego ostatnią książkę poświęconą przypadkowi Betty Andreasson Luca zatytułował
pan The Watchers? Czyżby za jej wzięciami kryło się coś więcej?
Fowler: Ostatnią książkę opisującą dalsze przeżycia Betty Andreasson Luca nazwałem The
Watchers z trzech powodów. Po pierwsze, jeśli się potraktuje dosłownie jej przeżycie, wówczas
stanie się jasne, że rzekome „posłanie” zostało ostatecznie przekazane. Po drugie, jest to ostatnia
książka na temat jej przypadku, jeśli chodzi o moją osobę, jako że poważnie wątpię, abym
zdobył się na pisanie następnej. Choć muszę szczerze przyznać, że podobnie myślałem po
napisaniu drugiej części (The Andreasson Affair - Phase Two). Tak więc, kto wie?
Na pewno nie będzie to wynikało z braku materiału, jako że Betty i Bob Luca, podobnie jak
wielu innych wziętych, nadal doświadczają różnych zjawisk paranormalnych i jak sądzę,
przeżyją jeszcze niejedno wzięcie. Badając wzięcia przekonałem się, że w przypadku wielu osób
te przeżycia są nie kończącą się historią.
Po trzecie, publiczne ujawnienie moich własnych przeżyć wpłynęło destrukcyjnie na moją
rodzinę oraz życie religijne. „Sen” o wzięciu połączony z pojawieniem się po nocy, w tym
samym okresie czasu, blizn na mojej nodze oraz Betty ramieniu wyglądających jak po biopsji
uświadomił mi z ogromną siłą rzeczywistość tego wszystkiego, co wydarzyło się w moim życiu
od czasu dzieciństwa. To wszystko tak przestraszyło moją żonę, że musiała zwrócić się do
specjalisty z prośbę o pomoc i poradę. Moja decyzja ujawnienia tych przeżyć opinii publicznej
zaniepokoiła nawet moich synów i córki. Odniosłem wrażenie, że potraktowano to jako swego
rodzaju ekscentryczny kaprys z mojej strony. To sprawiło, że w chwili obecnej mam wielką
ochotę usunięcia się w cień i zajęcie się tym bardziej prywatnie.
Nie znaczy to oczywiście, że skończyłem definitywnie z prezentacją materiałów dotyczących
przypadku Betty Adreasson, jako że wiele rzeczy zostało nie powiedzianych z uwagi na
ograniczenia, jakie wynikają ze sposobu dokumentowania badań w książce przeznaczonej dla
szerokiej opinii publicznej. Zanim przejdę w częściowy stan spoczynku w dziedzinie badań
zjawiska NOLi, chciałbym zrealizować kilka przedsięwzięć, które zaplanowałem. Po pierwsze,
chciałbym przygotować trzy pokazy na kasecie video prezentujące namalowane przez Betty
obrazy przedstawiające jej przeżycia. Będą one obejmowały I, II i III (The Watchers) fazę badań.
Mój komentarz wzbogacony będzie fragmentami nagrań seansów hipnotycznych.
Po drugie, chciałbym wydać transkrypcje seansów hipnotycznych z przeznaczeniem dla
zainteresowanych badaczy, które zawierają wiele informacji, które nie znalazły się w książkach
(mogę również nagrać większość odpowiedniego materiału na kasety i udostępnić go badaczom).
Zagadkowa blizna, którą Fowler odkrył pewnego ranka na swojej nodze.
Po trzecie, jeśli obecne starania dotyczące sprzedaży praw do wznowienia książek
Andreasson Affair i The Andreasson Affair - Phase Two nie powiodą się, mam zamiar sprawić,
aby książki te stały się dostępne dla zainteresowanych z wykorzystaniem techniki desk-top.
Są to ambitne zamierzenia w świetle wielu innych moich zainteresowań. W ten sposób będę
mógł jednak dopełnić swoje wieloletnie badania przypadków wzięć, zanim oddam się bardziej
prywatnemu życiu.
UFO: Czy od czasu ukazania się The Watchers miał pan jakieś inne przeżycia, o których
chciałby pan opowiedzieć? Mógłby pan je opisać w skrócie, czy raczej wolałby pan raczej nie
mówić o nich?
Fowler: Po opublikowaniu The Watchers, badacz zjawiska UFO i zarazem mój przyjaciel, David
Webb, powiedział mi, abym zapisywał wszystkie zdarzenia, które mogą mieć związek ze
zjawiskiem NOLi. Zacząłem notować je od 1990 roku. W rejestrze tym umieszczam także
informacje pochodzące od członków rodziny, którzy czytali tę książkę. Kilku z nich powiedziało
mi, że Oni też doświadczyli zjawisk paranormalnych. Jeden z nich miał nawet przed laty sen
przypominający wzięcie.
W tym samym okresie czasu, kiedy osoba ta miała ten sen, na jej nodze pojawiła się blizna -
dokładnie w tym samym miejscu, gdzie moja. W świetle tej relacji pojawienie się blizny na
mojej nodze, która przedstawiona jest na zdjęciu w książce, dotąd niezrozumiałe, stało się jasne.
Blizna tej osoby pojawiła się również nagle, jak moja. Kiedy to się stało, nie mogła zrozumieć,
jak to znamię mogło pojawić się na ciele bez upływu krwi. Obecnie osoba ta zastanawia się czy
nie ma to związku z owym snem.
Zanotowałem wiele zdarzeń. Niektóre miały miejsce w przeszłości i trafiły do mojej
świadomości w formie przebłysków pamięci. Do innych doszło po wydaniu The Watchers.
Wiele z nich, a może i wszystkie, mogę być równie dobrze produktami ubocznymi paranoi, która
czasami nawiedza typowego wziętego.
UFO: W pewnym momencie, kiedy był pan w stanie hipnozy, zaczął Pan płakać i szlochać, nie
będąc w stanie prawie mówić. Wiemy, że jest to typowy objaw u wziętych, ale jak pan sam to
traktuje? Opisywał pan coś, co uważał pan za piękne, ale jednocześnie był pan bardzo
zaniepokojony. Czy to było coś w rodzaju religijnego katharsis?
Fowler: Rzadko płaczę i tych kilka razy, kiedy to się zdarzyło, dotyczyło sytuacji z mojego
życia prywatnego. Jestem znany z bezemocyjnego, logicznego podchodzenia do wielu spraw.
Tym, co spowodowało, że płakałem podczas hipnozy (w czasie przeżywania tego, co określam
jako doznanie „Wielkiej Sali”), było wypełniające mnie uczucie miłości, które emanowało ze
świetlistej istoty. Było ono tak silne i wszechogarniające, że dosłownie nie byłem w stanie
wydusić z siebie słowa. Powiedziano mi, że coś cudownego wydarzy się w przyszłości i że w
pewien sposób stanie się to za moje sprawą. Pamiętam, że kiedy obudziłem się następnego ranka,
wciąż wypełniało mnie to cudowne uczucie, które starałem się utrwalić w pamięci.
Kilka razy w życiu zdarzyło mi się doznać tego krótkotrwałego, ulotnego uczucia. Raz było to
w czasie, kiedy będąc nastolatkiem leżałem w łóżku i doświadczyłem nawrócenia się na wiarę
chrześcijańską. Drugim razem doznałem go również w czasie, kiedy byłem nastolatkiem.
Zdarzyło się to w chwili, kiedy zamierzałem zrobić coś, co było moralnie złe. W owym
momencie ktoś przejął kontrolę nade mną i bardzo łagodnie przemówił do mnie i młodej damy,
która była ze mną. Absolutnie nie byłem w stanie kontrolować tego, co wypowiadały moje usta.
Ogólnie mówiąc, powiedziano nam, dlaczego to, co zamierzamy zrobić, jest złe. To zdarzenie
wystra-szyło bardzo tę młodą kobietę i sprawiło, że czułem się zawstydzony.
Następnym razem doznałem go, kiedy modliłem się wraz z żoną zaraz po naszym ślubie.
Ostatnim razem przytrafiło mi się podobne 8 listopada 1990 roku.
UFO: Zarówno Pan, jak i Betty Andreasson Luca jesteście chrześcijanami, dla których ten typ
przeżyć ma podtekst religijny. Czy proroctwa mówiące o Apokalipsie rodzą w panu
jakiekolwiek skojarzenia z Obserwatorami? Czy uważa pan, że świat, jaki znamy dzisiaj, jest
skazany z powodu zagrożeń, przed którymi ostrzegają nas Obserwatorzy, takich jak wojna
jądrowa czy klęska ekologiczna?
Fowler: Betty rzeczywiście wierzy, że przeżycia, których doświadczyła, mają anielski charakter
i są w zgodzie z jej chrześcijańskim światopoglądem, który obejmuje między innymi proroctwo
dotyczące Apokalipsy oraz ponowne nadejście Chrystusa.
Chciałbym wierzyć, że taki związek istnieje i że pojawianie się NOLi zarówno w przeszłości,
jak i obecnie, ma bezpośredni związek z tradycją judeo-chrześcijańską. Oczywiście można
powiedzieć, że gdyby to, co widuje się dzisiaj, zaobserwowano w czasach biblijnych,
zinterpretowano by to w kontekście religijnym. l odwrotnie, gdyby niektóre z wydarzeń
biblijnych byłyby relacjonowane dzisiaj, byłyby z pewnością sklasyfikowane w ramach zjawiska
NOLi.
Jeżeli taki związek nie istnieje, to muszę przyznać, że w ramach obecnej teologii chrześcijańskiej,
trudno byłoby znaleźć miejsce dla NOLi. Problem NOLi i wynikające z niego
implikacje stanowi znacznie większe wyzwanie niż rewolucja kopernikańska.
Kościół, wprawdzie z bólami, ale przetrwał tę rewolucję. Czeka go jednak jeszcze wiele
dalszych na drodze ekspansji jego geocentrycznej teologii, których z całą pewnością dozna w
zetknięciu z rodziną innych istot. Jeżeli doktryna chrześcijańska oparta jest na prawdzie, to z
pewnością przetrwa i to największe z wyzwań.
UFO: Czy chciałby pan przekazać coś od siebie? Może jakiś końcowy komentarz?
Fowler: Dziękuję za tę możliwość swobodnego wypowiedzenia się. To, co muszę powiedzieć,
jest skierowane przede wszystkim do osób mocno zaangażowanych w badanie zjawiska NOLi.
Po pierwsze, chcę podkreślić, że jestem badaczem, który po prostu bada i stara się najlepiej, jak
potrafi, obiektywnie dokumentować raporty na jego temat. Chcę także zaznaczyć, że
sporządzanie przeze mnie szczegółowych raportów bądź pisanie książki niekoniecznie oznacza,
że podzielam interpretacje świadków odnośnie ich przeżyć. Podkreślam to szczególnie, jako że
niektórzy błędnie uważają, że je podzielam.
Chciałbym ponadto zwrócić uwagę na coś, co moim zdaniem może być główną pułapką
czyhającą na wszystkich zajmujących się ufologią. Stwierdziłem mianowicie, że badacze mają
tendencję do interpretowania zjawiska NOLi w kontekście własnych przekonań. Nie ma
najmniejszej wątpliwości, że zjawisko NOLi, z jego wszystkimi intrygującymi aspektami,
istnieje, tak jak istnieje zjawisko grawitacji.
Pomiędzy tymi dwoma zjawiskami istnieje ponadto pewna analogia. W czasach Arystotelesa
wierzono, że kamień spada na ziemię, ponieważ jest przyciągany przez swoje naturalne
środowisko. Spadając leciał coraz szybciej, ponieważ chciał jak najszybciej tam wrócić. W
czasach Keplera uważano, że kamienie spadają na ziemię, ponieważ są pchane ku niej przez
niewidzialne duchy. Później Newton wyjaśniał, że kamienie spadają, ponieważ są przyciągane
przez niewidzialną siłę znajdującą się wewnątrz ziemi. Potem Einstein nauczał, że kamienie
spadają zgodnie z krzywizną przestrzeni. Kto wie, w jaki sposób przyszłe pokolenia będą
opisywały zjawisko grawitacji? Jedyne, czego możemy być pewni, to to, że kamienie spadają.
Grawitacja istnieje. NOLe istnieją, i z czasem, podobnie jak grawitacja, mogą być inaczej
interpretowane.
Niestety, odnosi się to również do sytuacji, z którą mamy do czynienia również dzisiaj. My
badacze zachowujemy się często jak przysłowiowi ślepcy, którzy opisują całego wielbłąda za
pomocą poszczególnych jego części, których dotykają. Musimy być ostrożni, aby nie przeoczyć
tych elementów zjawiska NOLi, które z tych czy innych powodów są nam niewygodne.
Niektórzy mają tendencję do badania obserwacji NOLi i dopasowywania ich do swojego
światopoglądu. Szczegóły przekazywane przez świadków, które nie pasują do poglądów danego
badacza, są często przeoczane lub rozmyślnie usuwane z ich relacji.
Jacques Vallee w swojej ostatniej książce Confronfations („Konfrontacje”) sprawia ufologii
olbrzymią przysługę dokumentując ciemną stronę doniesień na temat NOLi, to jest te, które
mówią o szkodach fizycznych wyrządzanych świadkom. Z kolei Linda Moulton Howe wykazała
przypuszczalny związek między NOLami i okaleczeniami bydła.
Oba te fakty były w dużym stopniu ignorowane i odrzucane przez wielu badaczy. Zasługują
jednak na to, aby włączyć je i badać w ramach całego zjawiska NOLi.
W świetle tych pułapek można zadać sobie pytanie, czy nasze obecne opisy zjawiska NOLi,
podobnie jak opisy grawitacji naszych przodków, nie są odzwierciedleniem naszych błędnych
poglądów wynikających z naszych obecnych technologicznych i kulturowych ograniczeń. Czy
kiedykolwiek dowiemy się, jak jest naprawdę? Myślę, że tak, lecz nie nastąpi to w naszych
czasach.
Jest prawdopodobne, że współczesny wygląd NOLi wraz z ich różnymi cechami jest częścią
ich procesu stymulacyjnego. Dlaczego tak sądzę? Wynika to z mojego własnego spojrzenia na
siebie i moje zaangażowanie w badanie zjawiska NOLi jako na cząstkę tego procesu. Oficjalnie
rozpocząłem badania NOLi w 1963 roku, a ostatnio okazało się, że zjawisko NOLi bada mnie od
roku 1938! Stwierdzenie tego paradoksalnego faktu było niezbyt przyjemnym uczuciem.
Odnoszę wrażenie, że moje nie zaspokojone zainteresowanie NOLami i drobiazgowe badania,
które jak sądziłem, prowadziłem z wewnętrznej potrzeby, są w rzeczywistości częścią procesu
indoktrynacyjnego prowadzonego przez to zjawisko w stosunku do mnie! Jest wielce
prawdopodobne, że to samo może dotyczyć także innych badaczy, którzy są elementami
złożonej łamigłówki składanej w całość przez siły kryjące się za NOLami.
Niewykluczone, że nieświadomie pomagamy w realizacji jakiegoś obcego planu mającego
związek z naszą przyszłością. Miejmy nadzieję, że będzie to, mówiąc ich słowami, „coś dobrego
dla ludzkości”.
* * *
„Dziennik snów” Raymonda Fowlera
Poniższy tekst jest fragmentem dziennika Raymonda Fowlera, w którym opisuje on przeżycia
dotyczące jego własnych wzięć. Jak sam pisze: „Być może są to tylko nocne koszmary, a być może
wspomnienia rzeczywistych zdarzeń przetworzonych przez moje podświadomość w postać snów” -
dodając jednocześnie, że to drugie wyjaśnienie znajduje oparcie w dowodach fizycznych.
8 listopada 1990 roku (wczesny ranek):
Pamiętam fragmenty dziwnego snu, w którym znajduję się w czymś w rodzaju laboratorium.
Człowiek, który je prowadził, był przyjacielem, ale nie mogę sobie przypomnieć, kto to. Nie był
to nikt, kogo znam w normalnym życiu. Żartując powiedział do mnie, że jeśli chcę, podpisze
dokument stwierdzający, że zostałem wzięty przez obce istoty, zaznaczając przy tym, że gotów
jest zrobić to tylko dlatego, że jestem jego przyjacielem. Śmiał się podpisując i podając mi go,
jak gdyby chciał w ten sposób dać mi do zrozumienia, że tak naprawdę nie wierzy, że zostałem
wzięty. Poczułem złość i zapytałem go, czy chciałby zobaczyć obcą istotę. Odparł, że tak.
Zacząłem patrzyć mu prosto w oczy.
W tym samym momencie nagle poczułem ogarniające mnie typowe mrowienie, które czułem
w czasie poprzednich „wizyt w sypialni”*. W tym momencie sen skończył się. Czułem ciśnienie
otaczające całe ciało oraz że unoszę się do góry, a następnie przesuwam poziomo. Nie mogłem
otworzyć oczu. Czułem ożywiające uczucie mrowienia - uczucie ulgi, nieważkości. Czułem,
jakbym unosił się swobodnie w pozycji horyzontalnej. To uczucie było podobne do tego, jakiego
doznałem w czasie, gdy byłem w Dodge Court Big Hali (zdarzenie opisane w The Watchers),
kiedy unosiłem się wewnątrz snopu światła razem z tamtą istotą, z wyjątkiem tego, że nie
mogłem widzieć, lecz mimo to nie bałem się, że spadnę z wysokości.
Nie wiem jak wysoko byłem. Unosiłem się leżąc poziomo, l wówczas powiedziałem do
siebie: „Podążam za nimi, chcę się udać z nimi, ale jednocześnie chcę wracać”. Zatrzymałem się
i zwisłem nieruchomo. Ciągle nie mogłem otworzyć oczu, niemniej przez zamknięte powieki
byłem w stanie dojrzeć niewielką skoncentrowaną jasną plamkę światła.
Było to jak mata zamazana, bezkształtna plama wyglądająca tak, jak wyglądałaby oddalona
żarówka, oglądana przez zamknięte powieki w ciemnym pokoju. Wtedy poczułem, że ktoś mnie
dotyka i trzyma. Poczułem przenikające moje ciało uczucie miłości i zapytałem: „Czy to ty,
mamo?” (Uwaga: niewykluczone, że myślałem, iż zmarłem i bytem dotykany przez moją nie
żyjącą już matkę). Ponownie zacząłem przesuwać się poziomo. Następnie zatrzymałem się i
poczułem, że opadam. Ponownie zatrzymałem się i w tym samym momencie zacząłem odczuwać
ciężar ciała i odbierać inne wrażenia. Zacząłem czuć obecność rąk i nóg, lecz były one
sparaliżowane, poza tym całe ciało wypełniało uczucie mrowienia.
Wiedziałem, że leżę teraz w łóżku i staram się oprzytomnieć. Nie wierzyłem, że to był sen,
ponieważ zdawałem sobie sprawę, że leżę w łóżku. Wiedziałem, że nie mogę się ruszyć.
Wiedziałem, że staram się uwolnić z tego dziwnego stanu półświadomości. Powoli, lecz z całą
wyrazistością dotarło do mnie, że to część mojego umysłu mówiła mi, że nie mogę się ruszyć.
Czułem, że jeżeli wytężę swój umysł, to będę mógł otworzyć oczy i poruszać rękoma i nogami.
Wytężyłem umysł, aby to uczynić, i w końcu zdołałem otworzyć oczy.
Zdałem sobie wówczas sprawę, że leżę na plecach w bardzo dziwnej pozycji. Miałem silnie
skrzyżowane na klatce piersiowej nogi (nigdy nie śpię w tej pozycji). Teraz, kiedy mogłem
poruszać kończynami, wytężyłem umysł, aby przesunąć je, i w końcu, powoli, udało mi się.
Kiedy je unosiłem, czułem, jakby nic nie ważyły, jakby same się wznosiły. Ledwie czułem, że są
częścią mojego ciała.
Nagle zacząłem zastanawiać się, czy doświadczyłem wzięcia, czy też jestem w stanie
przedśmiertnym. Wtedy z jakiegoś powodu z powrotem zgiąłem ręce i nogi i zamknąłem oczy.
Nadal czułem mrowienie. Powiedziałem w myślach: „Chcę iść z tobą ponownie. Chcę cię
widzieć. Chcę wrócić”. Czułem, jak część mnie stara się ponownie unieść pionowo. Czułem się
całkowicie rozluźniony. To było uczucie bliskie uczuciu swobody, lecz nie mogłem iść. Znowu
powoli otworzyłem oczy i spróbowałem poruszyć rękoma i nogami. Leżałem tam przez chwilę,
nie będąc w stanie bądź nie mając ochoty ruszać się. Byłem zadowolony i starałem się zachować
to uczucie mrowienia.
Po chwili powoli, lecz zdecydowanie uniosłem ręce znad tułowia. Było to tak, jak gdyby czas
zwolnił, a ja poruszam się w zwolnionym tempie. To samo uczyniłem z nogami, kiedy uczucie
mrowienia powoli ustąpiło. Powiedziałem sobie, że muszę zapamiętać to niezwykłe
doświadczenie. Sięgnąłem po pudełko Kleenexu leżące u mojego wezgłowia i położyłem je na
szafce, aby przypominało mi to przeżycie.
Zanotowałem, że zegarek wskazywał 2.23. Powoli wstałem z łóżka i poszedłem na wpół
drzemiąc wziąć prysznic. Po drodze zatrzymałem się i popatrzyłem na niebo poprzez okno
pracowni, i ponownie zadałem sobie pytanie, czy przeżyłem wzięcie. Spojrzałem na zegar w
pracowni: wskazywał 2.26. Wziąłem prysznic i wróciłem do łóżka. Zegar w sypialni wskazywał
2.28. Zastanawiałem się, czy powinienem spróbować ponownie wejść w ten stan świadomości.
Położyłem się na plecach i skrzyżowałem tak samo, jak przedtem ręce i nogi i zacząłem
myśleć o śmierci i o tym, że mogę już nie wyjść z tego stanu, jeśli mi się uda. Coś powiedziało
mi, abym położył się w mojej normalnej pozycji i zasnął. Zrobiłem tak. Kiedy obudziłem się
rano, pamiętałem dokładnie wszystko to, co opisałem powyżej. Wziąłem blok papieru i
zanotowałem wszystko, co pamiętałem na wypadek, gdyby okazało się to ważne w przyszłości.
29 marca 1991 roku (wczesny ranek):
Ostatniej nocy, we wczesnych godzinach rannych (nie pamiętam dokładnie, o której to było),
miałem bardzo realistyczny sen. Nagle ujrzałem siebie leżącego w jasnym pomieszczeniu w
obecności trzech istot. Jedna z nich wyglądała jak człowiek. Pochylała się nade mną. Pozostali
dwaj byli typowymi szarakami, chociaż jeden z nich był niższy od drugiego. Nie pamiętam, w co
była ubrana istota o ludzkim wyglądzie ani jak wyglądała, a także co robiła lub mówiła,
pamiętam jednak, że ci dwaj szaracy mieli na sobie przylegające do ciała białe kombinezony.
Ten niższy uspokajał mnie, mówiąc mi, że nic mi nie będzie. Sprawiał wrażenie sympatycznego.
Wyższy patrzył jedynie na mnie. Miałem uczucie, że znam wszystkich trzech, i że nie lubię tego
wyższego.
To, co mnie obudziło (w śnie), to było uczucie, że coś jest wprowadzane do prawej dziurki
mojego nosa. Pamiętam, że widziałem jednego z nich, jak trzymał przyrząd w kształcie długiej
igły zakończonej małym, zakrzywionym w prawo haczykiem. Potem mogłem już tylko czuć i nie
widzieć. Nie mogłem się poruszać i leżałem.
Coś zostało wprowadzone do mojego nosa i spowodowało jego rozwarcie. Z początku czułem
ból, a potem odrętwienie, mimo że wciąż był rozszerzany. Wtedy poczułem krew, która zaczęta
płynąć z prawej dziurki. Czułem się całkowicie bezradny i pomyślałem, że to ponad moje siły.
Nastawiłem się na najgorsze. W chwilę potem to coś zostało usunięte z nosa. Stwierdziłem, że
mogę teraz poruszać prawą ręką, ponieważ natychmiast dotknąłem nią nosa, aby go obmacać, i
poczułem wypływającą zeń w dalszym ciągu krew.
Następną rzeczą, którą pamiętam, było otwarcie oczu i stwierdzenie obecności niższego
szaraka, który ponownie uspokajał mnie. Czułem, że był opiekuńczy i przyjaźnie nastawiony.
Leżałem nie mogąc się poruszyć, lecz mimo to nie czułem strachu ani nie chciałem stamtąd
uciec. Zapytał mnie, czy chcę coś zobaczyć. Wydaje mi się, że to była książka lub jakiś szkic
przedstawiający zabieg, który został na mnie przeprowadzony. Sięgnąłem po to i ledwie na to
spojrzałem, kiedy z prawej strony wszedł wyższy szarak i zobaczył mnie z tym. Zapytał
gniewnie, kto mi to dał, kierując złość na niższego szaraka. Słyszałem i rozpoznałem jego głos w
swojej głowie. Jego głos różnił się od głosu niższego szaraka. Był ostry, nieprzyjemny i bardzo
chłodny.
Ujrzałem coś, co wyglądało jak papierowy lub plastikowy kubek wody stojący na meblu
podobnym do stołu usytuowanym obok miejsca, w którym leżałem w pozycji półleżącej.
Zacząłem wstawać. Zapytałem, czy mogę wypić łyk wody, gdyż czułem ogromne pragnienie.
Wyższy szarak spojrzał na mnie i powiedział bardzo stanowczo: „Nie”.
Następną rzeczą, którą pamiętam, było to, że obudziłem się z czegoś, co było bardzo
realistycznym koszmarem. Czułem, że muszę go pamiętać, w związku z czym sięgnąłem ręką po
pudełko Kleenexu i położyłem je na szafce, aby rano przypomniało mi o nim.
Wstałem rano ciągle pamiętając ten sen. Kiedy ubrałem się, sięgnąłem ręką pod poduszkę, aby
włożyć pod nią piżamę i wówczas z przerażeniem odkryłem na niej kilka kropel krwi. Wziąłem
papier i zanotowałem wszystko, co pamiętałem z tego snu. Obejrzałem swój nos, ale nie
stwierdziłem żadnych oznak krwawienia ani niczego nienormalnego. Jednak z powodu realności
snu i krwi na poduszce, czułem, że to zdarzenie powinno być zarejestrowane, przynajmniej to, co
pamiętałem. Niestety, obawiam się, że kiedy przebudziłem się na dobre, pewne fragmenty tego
snu uleciały z mojej świadomości. Jestem pewny, że wydarzyło się więcej, lecz niestety nie
jestem w stanie sobie tego przypomnieć.
[...]
Przypisy:
* Rodzaj przeżycia związanego z wzięciami, w którym obce istoty pojawiają się nocą w domu świadka, w
jego sypialni, skąd zwykle zabierają go na pokład swojego pojazdu, gdzie poddają go różnym badaniom (w
języku angielskim nosi on nazwę bedroom visitations).
Amerykański dwumiesięcznik UFO nr 4, vol. 6,1991
Komentarze: 0
Wyświetleń: 5843x | Ocen: 0
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie