Dziś jest:
Sobota, 23 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 6683x | Ocen: 0
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5
BÓG W RELIGIACH MIŁOŚCIWY? OWSZEM, ALE TAKŻE… BEZWZGLĘDNY, ZAWISTNY I MŚCIWY!
Nazwiesz go niewłaściwie? No niestety, zero szans na zbawienie i raj… Znasz jego imię i mile połechtasz jego próżność nazywając właściwie? A, to inna rozmowa – twoja droga do raju jest niczym wielopasmowa autostrada! Przedstawiamy bardzo ciekawą korespondencję naszego kolegi z projektu „REGUŁY GRY”.
Jak wiecie zajmujemy się ustalaniem reguł związanych z duchowością na postawie konkretnych historii, które nasza fundacja zebrała przez ostatnie trzydzieści lat. Mamy dziesiątki tysięcy elementów, czyli ludzkich opowieści o śmierci, życiu i spotkaniach ludzi z tym tajemniczym światem związanym z sensem ludzkiego istnienia. Nie opieramy się o żadne święte pisma, ani o żadne „absolutnie wiarygodne przekazy”. Kierujemy się wskazaniami Buddy, który kiedyś powiedział słowa przeszywające swoją mądrością:
Nie wierzcie w jakiekolwiek przekazy tylko dlatego, że przez długi czas obowiązywały w wielu krajach. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że wielu ludzi od dawna to powtarza. Nie akceptujcie niczego tylko z tego powodu, że ktoś inny to powiedział, że popiera to swym autorytetem jakiś mędrzec albo kapłan lub że jest to napisane w jakimś świętym piśmie. Nie wierzcie w coś tylko dlatego, że brzmi prawdopodobnie. Nie wierzcie w wizje lub wyobrażenia, które uważacie za zesłane przez Boga. Miejcie zaufanie do tego, co uznaliście za prawdziwe po długim sprawdzaniu, do tego, co przynosi powodzenie wam i innym.
Wizja świata na podstawie zebranego przez nas materiału przez 30 lat (!) jest jednoznaczna – człowiek ma duszę, która ulega reinkarnacji i poprzez kolejne wcielenia zyskuje doświadczenie, które ją wzbogaca i udoskonala. Czy jest życie po śmierci? Oczywiście – to wynika z istnienia duszy. Czy jest bóg? Bez dwóch zdań, choć wszystko wskazuje na to, że ludzki umysł tego nie jest w stanie ogarnąć, czym on jest… więc lepiej nawet nie próbować. Jest jakaś potęga, która to wszystko „trzyma w ryzach” i która ustaliła reguły gry, ale próby jego zrozumienia są poza ludzkimi możliwościami.
Jesteśmy pozytywnie nastawieni do wszystkich głównych religii na Ziemi, gdyż uważamy, że – znacie naszą filozofię od 30 lat – wszystkie prowadzą do tego samego źródła czyli do – jeśli sobie tego życzycie i tak chcecie tę potęgę nazywać – boga (z małej lub dużej litery - nie ma problemu).
Chodzi o to, aby być lepszym człowiekiem. Lepszym chrześcijaninem, lepszym żydem, lepszym muzułmaninem czy buddystą. Ateizm też jest jakąś ścieżką prowadzącą do źródła, choć naszym zdaniem opartą o błędne przesłanki… ale zostawmy go na razie na boku.
Obserwujemy dyskusje w sieci poświęcone zagadnieniom, którymi się zajmujemy. Szczególnie fascynujące są spory grup w ramach ścieżki chrześcijańskiej. Ci wierzą w to, ci w to. Dla tego nazwiesz Chrystusa tak? A, no to nazwałeś źle i o zbawieniu kolego możesz zapomnieć. Dlaczego? Bo tak i już. Masz szansę poznać prawdziwe imię boskości, a jak nazwiesz źle – odpadasz z gry o zbawienie.
Boskość w tym wszystkim jest zaborcza, bezwzględna i nieprawdopodobnie mściwa. Przypomina wręcz psychopatycznego despotę, dla którego ważne są rzeczy, które dla zwykłych ludzi są drobiazgami, które nie wpływają na nic istotnego.
Nasi koledzy z Projektu REGUŁY GRY śledzą takie dyskusje w polskiej sieci www. Powiedzieć, że te spory są fascynujące, to jak nic nie powiedzieć… One są porywające. Nie będziemy podawać żadnych szczegółów, nazwisk czy konkretnych grup, gdyż nie chcemy tych ludzi urazić. Szanujemy ich zaangażowanie i wiedzę np. wszelkich aspektów Pisma Świętego na poziomie poza zasięgiem zwykłych ludzi. Ale nie sposób się bezgranicznie zdziwić wizją świata, boga i ludzi, który zaczyna się kształtować wtedy, kiedy zaczyna się traktować każde zdanie ze Starego i Nowego Testamentu jako ostateczne i końcowe wyjaśnienie wszystkiego. Do czego to prowadzi? Posłuchajcie sobie materiałów na youtube.com
Nie będziemy podawali żadnych konkretnych linków. Nie będzie żadnych szczegółów, które pozwoliły by zidentyfikować taką osobę. Przeczytajcie jednak korespondencję z autorem wideobloga na youtube.com, który bardzo dobrze pokazuje sytuację, w jakiej znalazło się Chrześcijaństwo.
Wszystko zaczęło się od naszego niewinnego e-maila z pytaniem do tego człowieka.
From: […]
Sent: Tuesday, January 28, 2020 7:37 PM
To: […]
Subject: pytanie
Witam,
Czy mogę zadać pytanie dotyczące spraw podstawowych e-mailem?
Pzdr
[…]
Odpowiedź przyszła szybko. Była krótka.
From: […]
Sent: Tuesday, January 28, 2020 7:53 PM
To: […]
Subject: Re: pytanie
Pytaj
I kolega zapytał.
From: […]
Sent: Tuesday, January 28, 2020 8:58 PM
To: […]
Subject: RE: pytanie
To pytam.
Nie pytam o to, dlaczego ów Bóg Starego Testamentu przypomina psychopatę, który jest mściwy, jak nazwie się go „lekko inaczej” niż sobie wymyślił.
Ja mam imię, ale jak ktoś zwróci się do mnie inaczej po prostu się miło uśmiecham i wybaczam, że ktoś się pomylił, bo… to nieistotny drobiazg.
Tymczasem Bóg Starego Testamentu nie ma żadnych wątpliwości i skrupułów. No mercy! Inaczej się do mnie zwracasz synku? No to przegrałeś grę ;) Już życie wieczne straciłeś synku – jakbyś gadał właściwe imię, to lecisz do raju. Złe? No to Game over! ;) Groza tego założenia i wyobrażenia pełnego miłości Boga dosłownie odbiera mowę. Ale ja nie o tym.
Mam pytanie. Nie trzeba znać na pamięć niejednoznacznych i mglistych wersetów sprzed tysięcy lat…
Proszę sobie wyobrazić następującą sytuację. Konkretną. Rzeczywistą. Wymierną.
Jeden szpital. Jeden oddział położniczy. Konkretny przykład, który sam widziałem. Na jednej Sali rodzi się chłopiec. Na Sali obok rodzi się drugi chłopiec. Dwie różne matki.
Ten pierwszy? Zdrowy, piękny – prawdziwy szczęściarz. 10 na 10 punktów. Rodzice? Bogaci. Dobrzy ludzie. Zdrowie? Znakomite. Uroda? Wybitna. Rośnie pięknie i zdrowo. Jest dobrym chłopcem. Kończy szkołę. Tatuś i Mamusia kochają… ma życie jak z bajki.
A drugi? Urodził się z rakiem kości – ot tak mu się trafiło. Przez trzy lata do swojej straszliwej śmierci cierpi w sposób niewyobrażalny. Noc nie grzeszy, bo nie ma nawet szansy zgrzeszyć. Jest przerażonym dzieckiem, w którym gaśnie życie. Cierpi niewyobrażalnie. 24 godziny na dobę – środki przeciwbólowe niewiele pomagają… Płaczą jego rodzice, płaczą nawet pielęgniarki i lekarze. Płakałem ja. Wszyscy płakali. Po trzech latach ten dzieciaczek zmarł. Był pogodzony z losem – na samo wspomnienie tego cudownego dziecka przechodzi mnie dreszcz. Nie miał szansy zgrzeszyć. Cały czas pod kroplówkami. Cały czas ciągła chemia za chemią. Przegrał walkę o życie.
I odszedł w ramionach zapłakanych rodziców.
I teraz pytanie.
Jak wytłumaczyć to życie z punktu widzenia Boga Starego Testamentu? Za co rozliczać to dzieciątko? Co ono złego zrobiło? Jakie grzechy poczyniło?! Litości…
Dlaczego jedno dziecko dostaje premię zdrowia i cudownej rodziny, a drugie – ot tak na starcie – dostaje prezent w postaci raka kości. I jeszcze jeden przykład.
To jest tak, jakby naszym celem był bieg na sto metrów. Nagroda? Zbawienie.
Ale jedni biegną w strojach sportowych NIKE. Dobiegają mety. Są szczęśliwi. I „hyc!” w wieczne życie.
Ale drudzy? No niestety… koło ruletki kręconej przez Stwórcę akurat im wypadło na numerze „rak kości” w wieku lat 2. To jest tak, jakby im kazano owe 100 metrów biec w stroju nurka głębinowego.
Owa niezwykła niesprawiedliwość w momencie startu w biegu na sto metrów pokazuje, że jest w tym o wiele większa tajemnica, niż sięga wyobraźnia wszystkich interpretatorów świętych wersetów „jota w jote” z Nowego i Starego. Po prostu widać, że jest to coś, z czym ta cała misterna konstrukcja sobie nie radzi.
Tajemnica dziecka umierającego na raka kości w wieku trzech lat jest bilion razy ciekawszą kwestią niż dywagacje o imionach takich czy siakich. Jest poza skalą.
Śmierć tego niewinnego dziecka jest najbardziej ważna. Jest najważniejsza.
Ja mam odpowiedź wyjaśniającą sens śmierci tego dziecka bez zasłaniania się jakimiś „tajemnicami cierpienia” świadczącymi o bezsilności. A Pan?
Miłego wieczoru
[…]
Zdjęcie małej dziewczynki cierpiącej w agonii poruszyło internautów. Umieścił je na swoim profilu facebookowym ojciec małej Jessiki, żeby pokazać, jak wygląda "prawdziwa twarz raka".
Andy Whelan zrobił zdjęcie umierającej na nowotwór córce. Twarz dziewczynki wykrzywia grymas cierpienia. Na jej chorobliwie wychudzonym ciele widoczne są żyły. Napięte mięśnie nie pozwalają spokojnie leżeć i wypoczywać. Zdjęcie było udostępniane ponad 11 tysięcy razy.
Andy podpisał fotografię:
To najtrudniejsze zdjęcie, jakie przyszło mi zrobić. Jest na nim moja czteroletnia córka. Kilka dni temu dostała diagnozę, według której zostało jej kilka tygodni życia, po batalii z rakiem, jaką toczyła przez ponad dwanaście miesięcy. Ta fotografia została zrobiona w chwili, kiedy my, jako rodzice, nie mogliśmy dać jej żadnego wsparcia [...], kiedy stawiała czoła temu rozdzierającemu bólowi w samotności. Niestety, to nie jest rzadki widok dla naszej rodziny [...] widzimy to regularnie, każdego dnia i nocy, obecnie coraz częściej. To jest prawdziwa twarz raka. Żyły mojej małej dziewczynki wychodzą spod jej skóry, samotna łza spływa z policzka, jej ciało jest zesztywniałe, a jej twarz wykrzywiona z bólu.
Nerwiak płodowy
U Jessiki ponad rok temu zdiagnozowano nerwiaka płodowego (neuroblastoma, nerwiak zarodkowy). Ten nowotwór złośliwy występuje tylko u dzieci. Rozwija się z niedojrzałych komórek układu współczulnego, który należy do autonomicznego układu nerwowego. Reakcje tego układu są niezależne od woli. Wystarczy przypomnieć sobie, co dzieje się z ludzkim organizmem w stresujących sytuacjach - najczęściej można zaobserwować szybsze krążenie krwi, przyspieszone bicie serca, napięcie mięśni, rozszerzenie źrenic. Oznacza to, że układ współczulny mobilizuje ciało do tego, żeby mogło sprawniej zareagować na stresową sytuację. Najczęściej nerwiak płodowy pojawia się w okolicy przykręgosłupowej lub w nadnerczu.
Często neuroblastoma jest trudna do zdiagnozowania, ponieważ jej objawy mylone są z objawami innych chorób. Dziecko cierpiące na nią może chudnąć, mieć uciążliwy kaszel, duszności i bóle klatki piersiowej. Często objawem towarzyszącym temu nowotworowi jest też anemia.
Leczenie przede wszystkim powinno rozpocząć się od wycięcia guza. Chory zostaje też poddany chemioterapii i radioterapii. Najtrudniej wyleczyć nerwiaka, który jest umiejscowiony w obrębie jamy brzusznej.
Trudna diagnoza
Guz u Jessiki znajdował się w nadnerczach. Na początku, kiedy dziewczynka skarżyła się na bóle rąk i ramion, lekarze zdiagnozowali u niej zapalenie kości i stawów. Po 10 tygodniach leczenia zbliżał się termin wypisania dziewczynki. Lekarze, widząc stan, w jakim znajdowała się Jessica, zdecydowali się na ponowne przeprowadzenie badań. Andy wspomina:
Jessica płakała z bólu po nocach. Jedna z pielęgniarek powiedziała o tym lekarzowi, więc ten zdecydował się zbadać jej brzuch, żeby upewnić się, czy rzeczywiście dolegają jej wyłącznie zaparcia.
To wtedy lekarz wykrył guza umiejscowionego w nadnerczach dziewczynki. Lekarze zaordynowali chemioterapię. Po wyczerpującej 3-miesięcznej kuracji przeprowadzono kontrolne badania. Wyniki nie były pocieszające. Okazało się, że guz wciąż miał te same rozmiary, a leczenie nie wpłynęło na niego w żaden sposób. Lekarze podjęli kolejną próbę i wdrożyli nową kurację.
Jessica przebywała w szpitalu już tak długo, że zaczęła zaprzyjaźniać się z innymi dziećmi z oddziału, a także z personelem medycznym. Andy wspomina, że podczas nielicznych nocy spędzonych w domu dziewczynce zdarzało się tęsknić za znajomymi z oddziału.
Najgorsze rokowania
Po kolejnych kilku miesiącach stan Jessiki uległ poprawie. Jej włosy zaczęły odrastać, a ona miała więcej energii niż zazwyczaj. Jednak, kiedy druga terapia dobiegła końca, okazało się, że w żaden sposób nie wpłynęła ona na guz. Co prawda nowotwór nie powiększył się, lecz także ani trochę się nie zmniejszył. Andy wspomina, że był wstrząśnięty brakiem dobrych informacji:
To był szok. Jessica wyglądała wtedy bardzo dobrze i trudno było uwierzyć, że jej stan nie polepszył się.
Po jakimś czasie lekarze zauważyli, że dziewczynka ma przerzuty - nowotwór zajmował kolejne obszary jej ciała. Kolejne terapie wydawały się bezsensowne - dla Jessiki nie było już ratunku. Dziecku pozostało tylko kilka tygodni życia. Andy pamięta, że ta wiadomość nim wstrząsnęła:
Kiedy to usłyszałem, czułem się, jakby pękło mi serce i ktoś wypompował całe powietrze z moich płuc.
Trochę normalności
Rodzice podjęli trudną decyzję - chcieli, żeby dziewczynka przeżyła swoje ostatnie dni jak normalne dziecko, zamiast powoli gasnąć w szpitalu, wyczerpana kolejnymi badaniami. Z pomocą fundacji zaczęli zbierać pieniądze, które miały pomóc w ufundowaniu córce kolejnych atrakcji.
W słusznej sprawie
Choć dzielenie się tak prywatnym i bolesnym momentem z życia własnego dziecka może być oburzające, ojcem Jessiki kierowały wyższe pobudki. W swoim poście Andy wyjaśnił, że zdjęcie nie miało na celu urazić czy zasmucić kogoś. Chodziło mu o to, żeby szerzyć wiedzę o nowotworach dziecięcych. Ojciec Jessiki wierzy w to, że ludzie zszokowani zdjęciem w przyszłości będą zwracać większą uwagę na cierpienie dzieci chorych na raka i być może będą chętniej im pomagać.
Odpowiedź przyszła błyskawicznie. I była bardzo ciekawa…
From: […]
Sent: Tuesday, January 28, 2020 9:34 PM
To: […]
Subject: Re: pytanie
Przede wszystkim Bóg nie zsyła chorób!
One nie są skutkiem jego działań, wręcz przeciwnie, to skutek działań Jego przeciwników (Łukasza 13:16).
Można co najwyżej spytać dlaczego Bóg nie zakończy tych zbrodniczych działań, tylko je toleruje.
Dobra wiadomość jest taka, że koniec jest zaplanowany i nic, ani nikt go nie odwlecze, ale tez nikt i nic go nie przyspieszy.
Wszystko dzieje się w odpowiednim, z góry wyznaczonym czasie.
Na koniec jest zapowiedziany sąd, na którym ci co są odpowiedzialni za zło, w tym także za choroby poniosą karę, a ci co cierpieli doznają ukojenia (Łukasza 16:19-25).
Co ciekawe, na sądzie za swoje zbrodnie odpowiedzą także ludzie udający lekarzy, a faktycznie odpowiedzialni za większość chorób.
Być może nie jesteś świadomy, że większość chorób to skutek a nie przypadek.
Jeśli chodzi o ST to ingerencja Boga była po to by zakończyć zło jakie tam panowało. Bóg eliminował narody, które składały ludzie w tym także dzieci na ofiary.
Ludzie się burzą, bo nie wiedzą jak wielkie zło zostało w ten sposób powstrzymane. Tak samo prawo mojżeszowe, choć dziś wydaje się surowe, to wówczas było złagodzeniem praw obowiązujących w sąsiednich narodach, ale nawet mieszkańcy Sodomy i Gomory staną na sąd i jeśli ktoś tam nie zasługiwał na śmierć to na sądzie zostanie wyłowiony i dostanie życie.
Pozdrawiam
[…]
I odpowiedź naszego kolegi z zespołu „Reguły Gry”.
From: […]
Sent: Tuesday, January 28, 2020 10:10 PM
To: […]
Subject: RE: pytanie
Przeczytałem Pana odpowiedź trzy razy.
I poza filozoficznymi dywagacjami i oczywiście żelazną „żonglerką cytatami Pisma Świętego” nie zawiera ona odpowiedzi na podstawowe pytanie, które zadałem w sposób jasny: dlaczego Bóg daje ludziom tak różne warunki startu? Skąd ta rażąca niesprawiedliwość? Czy to oznacza, że owszem – gramy w grę o zbawienie – ale jedni mają lepsze karty od drugich?! ;)
Dlaczego jedni są zdrowi, piękni i mają szczęśliwe życie, a drudzy po trzech latach niewyobrażalnych cierpień umierają na raka?! Co ma z tym wspólnego ten cały sąd na zakończenie biegu? Co ma z tym wspólnego „choroba jako skutek”?!
Widać wyraźnie, że w momencie narodzin są różne warunki. Jedni mają łatwiej, drudzy mają pod górkę. Żonglowanie wersetami z pisma nie prowadzi do niczego poza jakimiś zupełnie – to moja opinia – sfiksowanymi wizjami boskiej sprawiedliwości.
Jeden chłopiec – zdrowy.
Drugi chłopiec – chory.
Jeden w wieku trzech lat – żyje i ma cudowne życie.
Drugi – po trzech latach cierpienia umiera. Bez grzechu, bo nie miał nawet szansy zgrzeszyć przykuty do łóżka i rurki doprowadzającej chemię do żyły…
Piszę to nie dlatego, że oczekuję od Pana odpowiedzi. Piszę szczerze… mam […] lata i miałem okazję rozmawiać o tej kwestii z ludźmi, którzy wizję świata budują na Starym i Nowym Testamencie.
I niestety – ten umierający dzieciaczek na raka jest – powtarzam – sto miliardów bardziej ważny i ciekawy niż to, czy imię ma być takie, siakie czy owakie…
Zajmuję się badaniem sensu życia i praw związanych z życiem po śmierci od trzydziestu lat na podstawie nie interpretacji niejednoznacznych, mglistych czy wręcz cudacznych wersetów, ale konkretnych przypadków z życia. Przykład 3 letniego dziecka po trzech latach cierpienia i łez umierającego na raka powinien być dla Pana sto bilionów bardziej ważny niż imię. Bóg nie jest psychopatą, zawistnym i mściwym, który jak „się go źle nazwie”, to się obraża i łubudu w otchłań nicości… Mam nadzieję, że ten e-mail będzie przez Pana zapamiętany, gdyż – w ciemno zakładam – jest inny niż wszystkie e-maile, które dostał Pan do tej pory. Nie interesuje mnie Pismo Święte, gdyż te werstety były pisane przed tysiącami lat i mają się nijak do problemu, który poruszyłem w moim emailu.
Pozdrawiam
[…]
Mamy nadzieję, że ta korespondencja - trzeba przyznać pełna emocji - jest dla wszystkich ciekawa i pokazuje problem polegający na rozmowach z ludźmi, którzy idą jedną ze ścieżek prowadzących do wiedzy o duchowości (wiedzy, a nie wiary!). Piszemy to bardzo delikatnie, gdyż naprawdę nie chcemy nikogo urazić – nie taki jest nasz cel. Jesteśmy jednak w bardzo trudnym momencie dziejów ludzkości związanym z religiami na Ziemi. Zajmie kilkaset lat, zanim ludzkość zacznie postrzegać duchowość w kategoriach wiedzy, a nie wiary.
PROJEKT REGUŁY GRY FN
Komentarze: 0
Wyświetleń: 6683x | Ocen: 0
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie