Dziś jest:
Sobota, 23 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 6858x | Ocen: 0
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5
UFO JAKO 'KSIĘŻYC Z PLUSEM'? NIEZWYKŁA MANIFESTACJA NA NIEBIE W 1951 ROKU
To tajemnicze zjawisko występuje bardzo rzadko, ale pojawia się w momentach przełomowych i zawsze jest znakiem dla tych, którzy je obserwują. Na pokładzie okrętu Nautilus funkcjonuje jako „Znaki na Niebie” i zawsze jest zawahanie, czy zaszeregować je do katalogu „UFO” czy „manifestacje energii duchowych”. Być może jedno jest połączone z drugim.
Polega ono na tym, że nagle na niebie pojawia się gigantyczny znak, który wyklucza przypadkowe ułożenie chmur, smug, cieni itp. Patrząc na niebo ludzie są przekonani, że oto sam stwórca wszechświata postanowił dać znak żyjącym na małej planecie w Układzie Słonecznym. Świadkowie często padają na kolana i przerażani rozpoczynają modlitwy. W archiwum FN jest zaledwie kilka opisów tego typu manifestacji, ale oto pojawiła się kolejna.
Na pokład okrętu Nautilus zadzwoniła 73-letnia czytelniczka serwisu, która latem 1951 roku jako czteroletnie dziecko obserwowała nieprawdopodobny widok na nocnym niebie, który do dziś nie pozwala jej o tym zapomnieć. Miało to miejsce w wiosce Chybie (k. Ustronia).
Był letni dzień 1951 roku, ok. godziny 23.00, kiedy nagle prawie całe niebo wypełnił gigantyczny… Księżyc. Świadek ocenia, że był „pięć razy większy niż normalnie”. Jego barwa była mglisto-błękitna, ale najciekawszym elementem był równoramienny krzyż przypominający znak ‘plus’, który wypełniał tarczę Księżyca. Był jeszcze jeden element tego dziwnego Księżyca – w dół, w górę, w lewo i w prawo odchodziły od niego trzy jasne kreski, co razem przypominało hostię. Dwóch czytelników serwisu FN przysłało wykonane grafiki, jak to niezwykłe zjawisko mogło wyglądać.
Autorka relacji opisuje, że na widok ‘hostii na niebie’ ludzie padli na kolana i zaczęli się modlić. Wcześniej zaalarmowani okrzykami zdziwienia sąsiadów wybiegli z chałup, aby oglądać nocny spektakl. Ale nie tylko mieszkańcy Chybia mieli okazję obserwować nieprawdopodobny „Księżyc z plusem”. Widzieli go także robotnicy z Bielska-Białej, bo także takie informacje dotarły do świadka tamtych wydarzeń, czyli czytelniczki serwisu FN.
Ale to nie wszystko. Już jako osoba dorosła autorka relacji zwróciła się do księży w kościele w Chybiu z prośba, aby udostępnili księgi parafialne z 1951 roku, aby można było ustalić, co na temat tego wydarzenia napisał ówczesny proboszcz, gdyż jest oczywiste, że coś musiał napisać. W odpowiedzi usłyszała, że – cytat – „kościół nie chce mieć z tym nic wspólnego”.
Jak interpretuje dziś to zjawisko 73-letnia czytelniczka serwisów FN? Jako hologram, za którym mogło stać zjawisko UFO. To bardzo prawdopodobna hipoteza.
Jednocześnie autorka relacji apeluje do innych świadków ‘Księżyca z plusem’ o zgłaszanie się do Fundacji Nautilus, bo jest jasne, że świadków musiało być wielu.
Poniżej rozmowa ze świadkiem przeprowadzona z Bazy FN.
W materiale pojawia się jeszcze jeden wątek historii z archiwum FN. Chodzi o wydarzenie z maja 2001 roku, kiedy dwóch grzybiarzy w lesie niedaleko miejscowości Gołąbki (kuj.-pom.) ok. 7.00 rano byli świadkami czegoś niepojętego. Nagle w lesie pomiędzy drzewami pojawił potężny panoramiczny ekran o przekątnej kilku metrów, na którym pojawili się kolarze uczestniczący w jakimś wyścigu. Obraz był fantastycznie wyraźny, choć czarno-biały. Nie było słychać żadnego dźwięku. Obaj uczestnicy tego wydarzenia byli przekonani, że jakaś tajemnicza siła wyświetliła im na tym ekranie fragment wyścigu Tour de France (takie mieli przeświadczenie).
Przez chwilę obserwowali niezwykły ekran, a potem rzucili koszyki z grzybami na ziemię i zaczęli uciekać, aby jak najszybciej wybiec z lasu. Podczas rozmowy z ekipą FN w 2001 zgodnie relacjonowali, że w trakcie tej ucieczki słyszeli i widzieli, jak coś niewidocznego przemieszczało się po wierzchołkach drzew. Widzieli spadające gałęzie i uginające się czubki sosen i świerków, choć nie widać było samego obiektu.
Dwóch czytelników serwisu FN na naszą prośbę wykonało grafiki przedstawiające tę sytuację. Prezentujemy je poniżej.
Fantastycznie ciekawa relacja, która wzbogaci nasze archiwum o kolejny opis „znaku na niebie”. Mamy ich zaledwie kilkanaście, gdyż to zjawisko niezwykle rzadkie. Warto obejrzeć jeszcze jedną relację o tym niezwykłym zjawisku, która dotyczy tego, co stało się z niebem nad siedzibą Adolfa Hitlera 23 sierpnia 1939 roku, kiedy był podpisywany pakt „Ribbentrop-Mołotow”, który zapoczątkował Drugą Wojnę Światową.
Jeden ze świadków tego wydarzenia dokładnie opisywał to, co działo się tego dnia na niebie nad alpejską rezydencją Berghof Adolfa Hitlera. Ponieważ źle sypiał, zazwyczaj kładł się dopiero nad ranem. Jeden z bliskich współpracowników Hitlera tak wspominał tamtą sierpniową noc:
„Staliśmy z Hitlerem na tarasie Berghofu i podziwialiśmy rzadkie zjawisko. Wyjątkowo jaskrawa zorza polarna przez całą godzinę zalewała czerwonym światłem położony po przeciwnej stronie legendarny Untersberg, podczas gdy niebo grało wszystkimi kolorami tęczy. (...) Nasze twarze i ręce były nienaturalnie zabarwione na czerwono. Widowisko to wywołało nastrój dziwnej zadumy. Nagle Hitler powiedział, zwracając się do jednego ze swych adiutantów wojskowych: »to zapowiada wiele krwi. Tym razem nie obejdzie się bez użycia siły”.
Poniżej materiał z naszego Archiwum.
Ostatnio do naszego archiwum trafiły jeszcze dwa opisy dziwnych „znaków na niebie”, które zapowiadały tragiczne wydarzenia. Oto przykład takiego znaku na Wołyniem w 1943 roku.
„Dermanka w gminie Ludwipol, rodzinna miejscowość Antoniny Woźniak, leżała na lewym brzegu rzeki Słucz, 3 km od granicy polsko-sowieckiej. Na Wołyniu był wtedy jeszcze względny spokój, który w niewielkim stopniu mąciły rozrzucane ulotki z napisem „Utiekajtie Lachi, poka prozne drohi”. Później, tuż przed rzezią, pojawiły się też inne symptomy. –
Jednego wieczoru przyszła do nas sąsiadka i zawołała na dwór. Pokazała na niebo. Było na nim coś niezwykłego: wielka błyszcząca miotła, pochylona na ukos. Mówiło się, że to zły znak - że nas wszystkich wymiecie. Widać też było takie dziwne napisy, których nikt nie był w stanie odczytać. Innym razem widzieliśmy też czerwony słup, jakby łączący niebo z ziemią. „To chyba nasz koniec” - powtarzali ludzie.” („Czasem dumam nad moim Wołyniem”). http://wolyn.org/index.php/informacje/972-jak-nasza-wies-mordowali-to-bylo-boze-cialo.
Te dziwne „znaki na niebie” potwierdzają relacje innych osób, kilka z nich spisał Sławomir Tomasz Roch.
„To było chyba latem 1943 r.! Pamiętam bardzo dobrze, że moja najstarsza siostra Maria, zauważyła na niebieskim, pięknym niebie, duży napis białymi literami. Było właśnie bezchmurne południe i świeciło piękne słońce, a napis umieszczony był pod słońcem, które świeciło nad nim. Kiedy więc po chwili, wszyscy już z wielkim przejęciem, patrzyliśmy na te litery, to widzieliśmy je w słonecznej światłości. Napis był bardzo wyraźny, Maria zaczęła więc czytać z wielkim zainteresowaniem. W tym czasie moja mama i pozostałe moje rodzeństwo w tym także ja, wybiegliśmy na schody naszego domu i widząc ten napis, niektórzy zaczęli głośno płakać i lamentować. To musiało przeszkodzić naszej siostrze, musiało ją rozproszyć tak, że nie zdążyła przeczytać całego napisu i nie zrozumiała o co chodziło w tej informacji, bowiem po chwili napis znikł tak nagle jakby ktoś gąbką starł tablicę szkolną. Moja siostra miała potem do nas wszystkich pretensje z tego powodu i mówiła tak: „Czegoście tak lamentowali, byłabym wszystko przeczytała i wam potem opowiedziała, a tak ja nie wiem sama do końca, o co chodziło i wy też się teraz nie dowiecie.”
„Pamiętam, jak pewnego dnia, gdy już było po zachodzie słońca, gdy kończył się dzień i zapadał powoli zmrok, moja rodzina i ja sama również oraz wszyscy sąsiedzi z naszej kolonii zobaczyliśmy na niebie: „Duży słup ognisty!” Spróbuję go teraz opisać tak jak go zapamiętałam: „To był bardzo dobrze widoczny, ciemno czerwony, po prostu ognisty słup w kształcie długiego, grubego prostokąta, wyglądał jak belka w stodole, z tym że bardzo krwista. Ten słup świecił bardzo wyraźnie na tle czarnego nieba. Słup był pionowy i tkwił w miejscu, nie przemieszczał się, pokazał się ale nie spalał. Ten słup ukazał się w innym miejscu niż wcześniejszy napis, całkiem innym. Dziś nie pamiętam, czy słup łączył się z ziemią. Pamiętam, że ten słup trwał na niebie około 10 minut od momentu kiedy ja go zobaczyłam. Mogę powiedzieć z całym przekonaniem i wiarą, że zarówno wcześniejszy napis na niebie złożony z dwóch linijek, a potem ten krwisty słup, to nie było złudzenie, ja widziałam to naprawdę!” Poza tym znak ten oglądała cała moja rodzina oraz wielu ludzi z naszej wioski, słyszałam na przykład rozmowy, podczas których nasi niektórzy sąsiedzi pytani w tej sprawie, zapewniali nas że także wyraźnie widzieli ten krwisty słup na niebie.”
Archiwum FN, 2020
/Fundacja Nautilus dziękuje czytelnikom za wykonanie pięknych grafik do tej publikacji/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 6858x | Ocen: 0
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie