Dziś jest:
Sobota, 23 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 7091x | Ocen: 0
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5
INCYDENT W LLANGOLLEN (PÓŁNOCNA WALIA) W 2000 ROKU - WOJSKO PRZEJĘŁO LATAJĄCY DYSK
Brytyjski badacz UFO szuka świadków słynnego lądowania uszkodzonego UFO w kształcie dysku w Llangollen w 2000 roku. Wiadomo, że brytyjska armia ma na ten temat dokumenty, ale nie chce ich ujawnić.
Badacz UFO przesłał apel do mediów o pomoc w znalezieniu świadków tego niezwykłego wydarzenia, od którego właśnie minęło 20 lat.
Russ Kellett, który od 30 lat bada obserwacje UFO i dziwne zjawiska w północnej Walii, uważa, że ktoś w okolicy może pomóc rzucić światło na incydent, który miał miejsce w pobliżu Llangollen 17 grudnia 2000 roku.
Tego dnia policja i inne służby ratunkowe zamknęły ten obszar z powodu pojawienie się UFO w kształcie dysku, który następnie wylądował. Według świadków pojazd wydawał się mieć kłopoty, jego lądowanie było gwałtowne, a lot wskazywał na kłopoty ze stabilizacją. Niestety próba dojścia na miejsce lądowania zakończyła się niepowodzeniem, gdyż miejsce lądowania UFO natychmiast otoczyło wojsko.
Russ Kellett tak opisuje ten dzień: „17 grudnia rano na przełęczy Horseshoe Pass w Llangollen wylądował uszkodzony latający talerz. Policja została natychmiast powiadomiona o tym incydencie, podobnie jak wojsko i straż pożarna. Pamiętam, jak były bramki z żołnierzami, którzy zatrzymywali pojazdy które chciały wjechać na teren, na którym spodek wylądował.
„Dzwoniłem do wszystkich - na policję, do władz lokalnego lotniska, dowództwa sił powietrznych, straży przybrzeżnej i straży pożarnej. Jedyne co usłyszałem od pewnej policjantki, że to mistyfikacja i abym sobie dał spokój. Zapomniała jednak, że ja dotarłem do świadków, którzy widzieli lądujący pojazd... Pozostaje także pytanie: skoro to była mistyfikacja, to co tam robiła armia, policja i straż pożarna?
W zeszłym roku po raz pierwszy opublikowano akta brytyjskiej armii o UFO. Było tam bardzo dużo informacji o Północnej Walii i obserwacjach UFO, ale nawet jednym słowem nie wspomniano o tym incydencie.
Większość obserwacji UFO była efektem pracy specjalnej jednostki RAF, która została powołana po spektakularnych powietrznych spotkaniach z UFO brytyjskich pilotów. Obawiano się, że to sowieci mają technologię pozwalającą utrzymywać pojazdy w kształcie dysku w powietrzu i nimi sterować. Zabawne, że Rosjanie o to samo podejrzewali wojska NATO. Dopiero po latach okazało się, że te pojazdy to coś więcej.
RAF podjął decyzję o likwidacji jednostki w 2009 roku, po dojściu do wniosku, że w ciągu ponad 50 lat w żadnym otrzymanym raporcie nie ujawniono żadnych dowodów na potencjalne zagrożenie ze strony obiektów UFO. Obserwują. Czasami lądują. Ale w żaden sposób nie zagrażają ludziom.
Ostatnie raporty otrzymane przez RAF zostały umieszczone w sieci www dzięki ustawie o wolności informacji. W pierwszej partii dokumentów były bardzo dobrze udokumentowane raporty z 2009 roku o 626 obserwacjach UFO w Wielkiej Brytanii. Obiekty potrafiły latać z oszałamiającymi prędkościami, stawać w miejscu, znikać i pojawiać się w innym miejscu nieba. Lektura raportów pokazuje, że brytyjscy eksperci lotniczy byli absolutnie bezradni i nie byli w stanie nawet prawidłowo zaklasyfikować tych incydentów.
I jeszcze jedna historia, którą przysłał czytelnik serwisu, a która została właśnie opublikowana przez antyradio.pl pod adresem:
6 czerwca 1884 roku, kowboj John W. Ellis i jego trzech pasterzy spostrzegli bardzo jasny rozbłysk na niebie. Tuż po nim coś ciężkiego spadło na ziemię, wzniecając tumany kurzu. Jak opisali to zdarzenie mężczyźni, zobaczyli płonący mechanizm.
Pierwszy do miejsca zderzenia doszedł Alf Williamson. Jak twierdzili świadkowie, mężczyzna podszedł do "pojazdu" zaledwie kilka metrów i natychmiast się zapalił, chociaż płomień go nawet nie dotknął. Jego towarzysze bali się podejść, więc wezwali miejscowego szeryfa.
Jak wspominał inny świadek zdarzenia, szeryf E. W. Rawlins, było ogromnie zdziwiony, gdy po ugaszeniu ognia zobaczył dziwny mechanizm.
Około 35 mil (57 km) na północny zachód od Benkelman w hrabstwie Dundy w dniu 6 czerwca [1884 roku] miało miejsce bardzo przerażające zjawisko. Prawdopodobnie John W. Ellis, trzech pasterzy i kilku kowbojów przyglądało się temu zjawisku. Zostali oni zaskoczeni przez przerażający warczący hałas, który usłyszeli nad swoimi głowami, a ich oczom ukazało się płonące ciało spadające lotem strzały na Ziemię. Obiekt upadł za pobliską skarpą, poza zasięgiem ich wzroku. - opisywała zdarzenie gazeta "Nebraska Nugget".
Szeryf znalazł ogromną ilość odłamków. Jeden przypominał śrubę o szerokości 40 cm i grubości 3 cm, inny koło i mechaniczne części z jakiegoś pojazdu. Wszystkie elementy były strasznie gorące i świeciły. Spaleniu uległo większość trawy wokół nich.
Jeden kawałek, który wyglądał jak brzeszczot i był zrobiony z metalu przypominającego mosiądz, miał około 16 cali (40 cm) szerokości, 3 cale (7,5 cm) grubości i 3,5 stopy (105 cm) długości, został on wykopany przy pomocy łopaty. Ważył nie więcej niż 5 funtów (2,26 kg), był jednak tak mocny i gęsty, jak żaden znany obecnie metal. Wykopano również fragment koła z poobijaną obręczą, o średnicy siedmiu lub ośmiu stóp (2,43 m). Wydawał się on być zrobiony z tego samego materiału i był tak samo nadzwyczajnie lekki.
Miejsce po katastrofie dokładnie zabezpieczono i odcięto od ciekawskich spojrzeń gapiów. Jednak jak twierdzili dziennikarze i osoby dopuszczone do sprawy "mechanizm" przypominał kształtem cylinder i jak sugerowano w artykułach prasowych, wyglądał, jakby pochodził z innej planety.
Na miejsce wezwano wojsko. Jednak 10 czerwca 1887 stało się coś niesłychanego. Po przeraźliwej ulewy mechanizm ... wyparował.
Czym był tajemniczy pojazd, który dotkliwie poparzył jednego z pasterzy?
Ufolodzy do dziś spierają się, czym naprawdę była tajemnicza maszyna z miejscowości Max w amerykańskim stanie Nebraska. Snują także domysły dotyczące jej tajemniczego zniknięcia. Część z nich jest zdania, że ulewa była wynikiem interwencji innego statku obcych, który chciał ratować swoich towarzyszy.
Badacz John Buder twierdzi natomiast, że czas upadku zbiegł się z okresem rozwoju pierwszych sterowców, i to najprawdopodobniej jeden z nich spadł na pole. Istnieje także teoria, że szczątki statku obcych ukryte są po dziś dzień w jednej z szop lub budynków gospodarczych znajdujących się na tym terenie.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 7091x | Ocen: 0
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie