Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 8666x | Ocen: 0
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5
TAJEMNICA HISTORII MORMONÓW – NIEZWYKŁE WĄTKI ZNANE Z TEMATYKI BADANIA UFO
TAJEMNICA HISTORII MORMONÓW – NIEZWYKŁE WĄTKI ZNANE Z TEMATYKI BADANIA UFO
Czytając historię Josepha Smitha można odnieść wrażenie, że jest to scenariusz kolejnej części przygód Indiana Jonesa pomieszany z relacjami o Bliskich Spotkaniach Trzeciego Stopnia z UFO. Twórca i założyciel Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich opisywał swoje spotkania ‘z aniołami’, ale ludzie interesujący się UFO praktycznie natychmiast zorientują się, że owi aniołowie prawdopodobnie przybyli na Ziemię w pojazdach, których zdjęcia i filmy prezentujemy w serwisie FN.
W 2015 roku na kongresie MUFON w Las Vegas jeden z naszych amerykańskich kolegów powiedział, że Mormoni to najbardziej ufologiczny kościół ze wszystkich na tej planecie. I już choćby to jest wystarczającym powodem do tego, aby się nim zająć na pokładzie okrętu Nautilus.
Bo naprawdę czegokolwiek nie dotknąć w historii założyciela Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, to natychmiast przypominają się fragmenty relacji ludzi, którzy przeżyli Bliskie Spotkania Trzeciego Stopnia z UFO.
Historia Mormonów jest równie tajemnicza, co fascynująca z punktu widzenia takiej organizacji pozarządowej, jak Fundacja Nautilus. Zanim wyjaśnimy, dlaczego ta sprawa pojawiła się na naszym okręcie - kilka najważniejszych informacji.
Mormonizm to tak naprawdę kilka Kościołów powstałych po tym, co rzekomo przeżył niejaki Joseph Smith, który po serii objawień jest traktowany i uznany przez wiernych za proroka. Poniżej jeden z obrazów z wikipedii, na którym namalowano tego niezwykłego człowieka.
Nie ma sensu zbyt długo rozpisywać się o jego życiu, bo starczyłoby to na kilka scenariuszy filmów przygodowych. Wystarczy wspomnieć, że Joseph Smith Junior urodził się 23 grudnia 1805 w Sharon w stanie Vermont, a zmarł 27 czerwca 1844 w Carthage w stanie Illinois.
Dla wyznawców jest prorokiem i męczennikiem. Dla przeciwników był szarlatanem wykorzystującym naiwność wiernych. Był pierwszym mormońskim kandydatem na prezydenta. Zamierzał wystartować w roku 1844 w wyborach prezydenta Stanów Zjednoczonych, z programem zniesienia niewolnictwa. Choć jego śmierć nie miała związku z kampanią prezydencką, był pierwszym kandydatem zabitym podczas kampanii prezydenckiej.
Większość mormonów skupia Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich (ang. The Church of Jesus Christ of Latter-day Saints – w krajach anglojęzycznych przyjął się skrót LDS). LDS liczy około 16,1 mln wiernych w 160 krajach świata. Jest to też jedyny odłam mormonizmu obecny w Polsce.
Drugim liczebnie wyznaniem mormońskim jest Społeczność Chrystusa (do roku 2001: Zreorganizowany Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich) licząca około 250 tys. wiernych w 50 krajach. Istnieje też wiele innych, mniej licznych odłamów mormońskich odwołujących się do dogmatów i elementów tradycji mormońskiej. Wspólnoty te szacunkowo zrzeszają łącznie od 100 do 200 tys. wiernych.
Mormoni są w USA prawdziwą potęgą na mapie kościołów czy ruchów religijnych. Do Kościoła przynależy obecnie ponad 14 milionów osób, z których większość mieszka poza granicami Stanów Zjednoczonych. W samych Stanach Zjednoczonych znajduje się zaś na czwartej pozycji (!) pod względem liczby członków spośród wszystkich kościołów. Od skromnych początków, kiedy to w 1830 roku zaledwie sześć osób spotkało się w drewnianym domu w stanie Nowy Jork, liczba członków i wpływy Kościoła ciągle rosną.
Skąd nazwa „Mormoni”?
Nazwa „mormonizm” pochodzi od Mormona, który według wyznawców kościoła kiedyś żył na Ziemi i spisał historię ludów zamieszkujących w dawnych czasach kontynenty amerykańskie. Zrobił to w sposób szczególny – na złotych tablicach, a i to jeszcze w języku, do którego odczytania potrzebne były specjalne kamienie.
Księga Mormona według przekazu samego Josepha Smitha miała być pierwotnie spisana w nieznanym współczesnej nauce języku reformowanym egipskim. Następnie według wiernych tego wyznania drogą objawienia została przetłumaczona przez Josepha Smitha na język angielski. Księga Mormona po raz pierwszy ukazała się drukiem w marcu 1830.
Mormoni wierzą, że Bóg porozumiewa się z ludźmi poprzez żyjących proroków. Odrzucają oni powszechnie uznawany przez większość wyznań chrześcijańskich dogmat, że objawienie zakończyło się wraz ze śmiercią ostatniego z apostołów. Ich zdaniem objawieniem było to, co przeżył twórca kościoła Joseph Smith. I tak dochodzimy do najciekawszej sprawy, czyli tego, co opisywał jako swoją historię dotarcia do tzw. „Złotych Tablic”. To właśnie wtedy pojawiają się wątki, które wszystkich czytających serwis FN mogą dosłownie ściąć z nóg.
Historia „Złotych Tablic” jak z periodyku „Flying Source Review”
Według doktryny mormońskiej wczesną wiosną 1820 roku, jako 14-letni chłopiec, modląc się w lesie, niedaleko swego rodzinnego domu w Manchesterze, w stanie Nowy Jork, doznał wizji religijnej. Najpierw opanowała go zła moc, a następnie ukazali mu się Bóg Ojciec i Syn Boży – Jezus Chrystus, którzy go oswobodzili i przekazali mu, aby na razie nie przystępował do żadnego z Kościołów, ponieważ wszystkie tkwią w błędzie, a on później zostanie powiadomiony co ma uczynić.
Joseph Smith miał wtedy 14 lat i próbował opowiedzieć o swoim spotkaniu innym protestanckim duchownym z kościołów już funkcjonujących w USA, ale nikt nie traktował jego słów poważnie. Mówili mu, że objawienia owszem – były, ale skończyły się w I-szym wieku naszej ery. Ale to był dopiero początek jego przygody.
Około trzy i pół roku później miał już 17 lat. 21 września 1823 – w sypialni rodzinnego domu w Palmyrze, gdy gorliwie modlił się, a wszyscy już spali, miał ukazać mu się prorok Moroni jako jasna, promieniująca światłem postać. Przekazał mu bardzo ciekawą i konkretną wiadomość.
Oto na pobliskim wzgórzu Cumorah jest ukryta rzecz bardzo osobliwa - złote płyty z wyrytymi na nich inskrypcjami w języku reformowanym egipskim. Spotkanie ze świetlistą postacią powtórzyło się jeszcze dwukrotnie, czyli w sumie miał z nią trzy spotkania.
Co ciekawe następnego dnia ów Moroni pokazał mu te płyty, aby go upewnić, że nie jest to żart czy kłamstwo. Moroni zastrzegł jednak, że Smith otrzyma te płyty dopiero po 4 latach. O wszystkim Joseph Smith opowiedział najbliższym, którzy – jak twierdzą Mormoni - przyjęli jego opowieść życzliwie, bo wierzyli w wizje i anioły i chętnie słuchali jego opowieści o złotych płytach.
Przez trzy kolejne lata, zawsze 22 września, Smith pojawiał się na wzgórzu Cumorah, a Moroni utwierdzał go w obietnicy przekazania płyt. I wreszcie nadszedł ten dzień.
22 września 1827 roku anioł Moroni przekazał złote płyty Smithowi. No tak, ale jak je odczytać? I tu pojawia się kolejny, zdumiewający element tej historii. Do tłumaczenia wykorzystał otrzymane od Boga wraz z płytami Urim i Tummim oraz posiadany już wcześniej „kamień widzącego”. Tak ten kamień rzekomo wyglądał, choć w sieci jest wiele wersji tego "urządzenia tłumaczącego staroegipski".
Smith tłumaczył, że był pod wpływem „boskiego natchnienia”, kiedy przetłumaczył ich tekst na język angielski. Pierwsze tłumaczenie zaginęło wykradzione przez Lucy Harris, która nie uwierzyła w historię Księgi Mormona i twierdziła, że jeśli historia jest prawdziwa, Joseph Smith jeszcze raz przetłumaczy ten tekst bez zmian w treści. Smith rozpoczął ponowne dodając w nim wstęp, w którym wyjaśniał, że pierwsze tłumaczenie zostało dokonane na podstawie skażonych płyt Lehiego, a teraz tłumaczył z doskonałych pod względem treści płyt Nefiego – miało to tłumaczyć różnice treści pomiędzy obiema wersjami. Tak przetłumaczony tekst zawarł w Księdze Mormona po raz pierwszy opublikowanej 26 marca 1830 roku.
W historii Josepha Smitha pojawiają się kolejne spotkania z „boskimi istotami”. 15 maja 1829 Josephowi Smithowi i Oliverowi Cowdery’emu miał ukazać się Jan Chrzciciel by – cytat – „przywrócić kapłaństwo Aarona”. Odwiedzali go prawie wszyscy „z górnej półki”.
Niedługo później mieli się mu ukazać apostołowie Piotr, Jakub i Jan by – cytat – „przywrócić kapłaństwo Melchizedeka”. Zdaniem Smitha, kapłaństwo Aarona miało umożliwić wiernym dostęp do chrztu dla odpuszczenia grzechów, a kapłaństwo Melchizedeka – dostęp wiernym do wszystkich obrzędów i duchowych błogosławieństw Kościoła. Po tym wydarzeniu Joseph Smith ochrzcił Olivera Cowdery’ego, a następnie Cowdery ochrzcił Smitha. To już był tylko krok od założenia kościoła.
6 kwietnia 1830, niecałe dwa tygodnie po opublikowaniu Księgi Mormona, Joseph Smith wraz z pięcioma przyjaciółmi, na farmie Petera Whitmera w małej wsi Fayette w stanie Nowy Jork, w obecności około 60 osób, założył Kościół Chrystusa, wkrótce nazwany Kościołem Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Joseph Smith został jego przywódcą i został nazwany „wizjonerem, tłumaczem, prorokiem, apostołem Jezusa Chrystusa i starszym Kościoła”.
Ale to nie koniec „wiadomości od boskich istot”.
Latem 1830 roku Joseph Smith miał otrzymać objawienie by podjął się opracowania wersji Biblii. Nie tłumaczył on z jakiegoś języka na angielski ani nie posługiwał się żadnym manuskryptem biblijnym w językach oryginalnych. Smith czytał fragmenty przekładu Biblii króla Jakuba, a następnie dokonywał przeróbek i interpolacji jej tekstu na podstawie – cytat – „otrzymywanego natchnienia”.
Co się stało z ze złotymi płytami? Odpowiedź założyciela kościoła była wręcz rozbrajająco szczera – Joseph Smith musiał je oddać Moroniemu, gdyż inaczej było zbyt duże ryzyko, że je straci. Na koniec tego krótkiego wstępu o Mormonach warto wspomnieć o bardzo efektownej śmierci Josepha Smitha.
Od wielu lat prorok miał jeden poważną słabość, która okazała się jednocześnie poważnym kłopotem – miał wiele żon, co w USA było zabronione. 27 czerwca 1844 roku w areszcie Carthage w wyniku naporu grupy przeciwników i byłych członków Kościoła sprzeciwiających się wielożeństwu i innym doktrynom mormonów doszło do strzelaniny na skutek której zginął Hyrum, a Joseph Smith w samoobronie z rewolweru postrzelił kilka osób. Potem Joseph Smith został zabity. Zginął niczym bohater awanturniczych filmów akcji rodem z Holywood.
Mormoni od początku "na celowniku" pasjonatów UFO!
Było jasne, że to nie jest tuzinkowa historia i zawiera w sobie rzeczy, które są tzw. „jazdą obowiązkową” w opisach Bliskich Spotkań Trzeciego Stopnia. Bardzo dobrze jest to ukazana w jednym z odcinków znakomitej serii „Starożytni Kosmici”.
Na początku pokazana jest scena pojawienia się 21 września 1823 w pokoju niezwykłej postaci, czyli anioła Moroni. Cały opis można by śmiało bez żadnych poprawek umieścić jako modelowy przykład Bliskiego Spotkania Trzeciego Stopnia z UFO w ramach zjawiska tzw. „nocnych gości”. Najpierw pojawienie się silnego światła, potem nagle ze światła wychodzi postać, przedstawia się jako Moroni – znamy te obrazy dobrze z relacji o spotkaniach z UFO. Ale potem jest rzecz wręcz dziwaczna – do tłumaczenia ksiąg są potrzebne dwa kamienie, które mają dziwaczne nazwy: urim i tummim.
Mormoni wierzą, że w sprawę zaangażował się sam Bóg (I!) i to on przygotował dla Smitha kilka specjalnych narzędzi. Dwa z nich nosiły nazwę urim i tummim — była to para specjalnych kamieni lub „interpretorów”, które Józef odnalazł wraz z płytami. Mormoni przypominają, że poodobne narzędzia były używane przez proroków ze Starego Testamentu (zob. II Ks. Mojżeszowa 28:30). Józef, przy pomocy tych kamieni, tłumaczył i dyktował gotowy zapis swoim skrybom. W tym procesie pomógł mu także inny kamień, zwany kamieniem widzącego. Joseph Smith świadczył, że przetłumaczył tę księgę jedynie „dzięki darowi i mocy Boga” („Book of Mormon Translation”, Gospel Topics, topics.lds.org).
Fragment „Starożytnych Kosmitów” o wątkach ufologicznych zawartych w tej niezwykłej historii można obejrzeć poniżej (niestety tylko w wersji angielskiej).
Planet jest wiele, Bogów jest wiele…!
Innym ciekawym elementem wierzeń mormonów jest przekonanie o istnieniu wielu różnych bogów. Nasz świat jest tylko jednym z bilionów podobnych, a każdy z nich ma swojego boskiego opiekuna. Ziemia została stworzona na skutek swego rodzaju konwentu „naczelnych Bogów” niedaleko gwiazdy Kolob. To tam powstał plan zaludnienia Ziemi. Na tym tle doszło do konfliktu między Jezusem a Lucyferem, którzy według mormonów byli braćmi. Wtedy też doszło do podziału ludzi – ci, którzy poparli Lucyfera (około jednej trzeciej) zostali demonami. Ci, którzy poszli za Jezusem otrzymali białe rysy twarzy. Ci, którzy zostali neutralni za swą bierność zostali ukarani czarnym kolorem skóry.
O Mormonach, ale i o problemie z Bogiem na Ziemi – rozmowa na pokładzie okrętu Nautilus 9 maja 2021
Czy wreszcie możemy porozmawiać? Masz chwilę?
Tak i od razu bardzo przepraszam, że to tak długo trwało, ale naprawdę kwiecień i maj 2021 u mnie jest istną kumulacją przeróżnych pilnych spraw, więc pewne ważne rzeczy muszą jeszcze chwilę poczekać. Tak jest z publikacją o Wylatowie i wizycie w Bazie FN p. Beaty Migas czy o historii jasnowidza Nazara i jego wypowiedzi na temat obiektu z projektu KONTAKT. Wiem, że wiele osób na to czeka, ale niestety – ja się nie sklonuję, a i tak od lat śpię tylko dwie godziny na dobę, o czym wiedzą ludzie z pokładu okrętu Nautilus, ale i to nie wystarcza… W każdym razie jest jak jest. Najpierw nagramy tę rozmowę o Mormonach, potem krótką o Wylatowie, a potem o Zdanach i projekcie Kontakt. Potem zostaną spisane i umieszczone w serwisie. Cały czas uważam, że konwencja takiej właśnie luźnej rozmowy pozwala lepiej wyjaśnić wiele trudnych spraw. Lepiej, niż zwykły tekst z nawet najlepszymi grafikami. Tak po prostu jest.
Dobrze. W takim razie Mormoni. Skąd nagle u ciebie zainteresowanie Mormonami?
To nie tak – ja uważnie przyglądam się im od dawna i po prostu odbiera mi mowę z wrażenia, kiedy czytam o historii założyciela Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, bo to jest tak, jakbym czytał scenariusz do kolejnej części filmu Indiana Jones… Jest tam wszystko – szukanie skarbów, pogonie, strzelaniny, tajemnicze artefakty, spotkanie z postaciami z innego świata – dosłownie Indiana Jones, tyle że do szóstej potęgi. A przecież mówimy o jednym z najważniejszych kościołów w USA – jednym z amerykańskiej „wielkiej czwórki”.
Które rzeczy ciebie najbardziej zainteresowały?
Oczywiście wątki moim zdaniem jednoznacznie związane z fenomenem UFO, ale do tego zaraz przejdziemy. W historii Mormonów są rzeczy, które w obecnym młodzieżowym slangu w Polsce można śmiało określić słowem „grubo!”.
Jakie na przykład?
Jakie? No cóż… wystarczy powiedzieć, że kiedyś Mormoni uważali ciemną skórę za karę za grzechy, a Lucyfer był ich zdaniem bratem Jezusa. Z tą ewolucją poglądów na osoby o ciemnym kolorze skóry to jest w ogóle ciekawa sprawa. Kiedyś według Mormonów kolor skóry to kara za grzechy. Urodziłeś się biały? To nagroda. Urodziłeś się czarny? Sory, ale niestety to kara… Kiedyś gdzieś przeczytałem, że u Mormonów panuje przekonanie, że kolor skóry można rozjaśnić poprzez żarliwą wiarę... Ciekawie było także kiedyś na samym początku tej religii postrzegane porzucenie kościoła. Także przeczytałem, że wierzono, że czyniąc tak niegodziwy akt można nabrać ciemnej karnacji i tym samym trafić do grupy, które została ukarana. Pytanie tylko, przez kogo? Miłosiernego Boga?! Groza tych rozważań jest na tyle duża, że lepiej tutaj postawić kropkę.
Ale sprawa Boga w religiach…
Zaraz do tego wrócimy, tylko skończę wątek tego, jak Mormoni wycofali się z tej całej historii, która sprawiła, że w USA pojawiły się oskarżenia o rasizm wobec osób czarnoskórych. W 1978 r. Prezydent i Prorok Kościoła Mormonów ogłosił, że doznał objawienia od samego Boga, a ten powiedział mu, że czarni nie mogą być dłużej odsądzani od wiary mormońskiej. Tak się ciekawie złożyło, że jego wypowiedź zbiegła się w czasie z potężną awanturą w amerykańskich mediach, kiedy wokół Mormonów coraz bardziej pojawiały się głosy, że jest to kościół tylko dla białych. Można by pewnie opowiadać godzinami o samym życiu Josepha Smitha, jego kontaktach z masonami, słabością do kobiet i poligamii, ale… nie to jest w końcu dla nas najciekawsze jako osób zajmujących się tematyką zjawisk niewyjaśnionych, a w końcu przecież to jest domena okrętu Nautilus. Absolutnym topem dla mnie są wątki jednoznacznie łączące się z UFO. Nie mam co do tego cienia wątpliwości!
Do UFO jeszcze wrócimy, ale… jak… dlaczego znowu zainteresowałeś się Mormonami?
Tak jak wspomniałem – ta sprawa od wielu lat nie dawała mi spokoju, ale wróciła z ogromną siłą po obejrzeniu znakomitego dokumentu w kanale NETFLIX „Morderstwo wśród Mormonów”. Polecam go naprawdę każdemu – to prawdziwe mistrzostwo świata dokumentu telewizyjnego, a mówię to jako miłośnik filmów dokumentalnych. Ja dosłownie oglądałem go z zapartym tchem od początku do końca w jeden wieczór. I znowu przypomniałem sobie kiedyś, jak bardzo byłem poruszony czytając Księgę Mormona. A tu może zaznaczę, że w czasach studiów przeczytałem ją całą.
/poniżej zwiastun serii na NETFLIX „Morderstwo wśród Mormonów”/
Czy wierzysz, że Joseph Smith naprawdę przeżył to, co opowiadał?
To pytanie kluczowe, można powiedzieć „pytanie za milion dolarów”. Czy rzeczywiście Joseph Smith, pierwszy prorok i założyciel Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich gdzieś pod ziemią w stanie Nowy Jork znalazł złote tablice pokryte pismem z epoki faraonów? Czy faktycznie miejsce ukrycia płyt wskazała mu świetlista istota o imieniu Mormoni? Czy to wymyślił i zmanipulował wszystko i wszystkich, czy to wydarzyło się naprawdę?
Jakie jest twoje zdanie?
No cóż… nie wierzę, że ten facet to wymyślił. To był prosty człowiek, który miał kłopoty z poprawnym wysławianiem się, że ta słynna Księga Mormona na której zbudowano cały kościół jest dziełem tak złożonym i wręcz misternym, że ten facet by nie dał rady to wszystko… nie ma szans. To jest jak z idiotycznym, parszywym kłamstwem o Witoldzie Wawrzonku, który normalnie całymi dniami naprawiał w domu zepsute telewizory w Lublinie, ale nagle ukrywał przed bliskimi, że jest hipnotyzerem o sile nieznanej historii ludzkiego gatunku i zahipnotyzował Wolskiego, dzieci Popiołków które widziały pojazd UFO nad Emilcinem, zrobił ślad na polanie w miejscu nad którym wisiało UFO, który był widoczny nawet wtedy, kiedy ja w 1991 roku do Emilcina przyjechałem… Ale okazuje się, że w takie idiotyzmy są skłonni uwierzyć setki ludzi, ale to inna sprawa. W każdym razie on tego nie zrobił.
W jaki sposób w takim razie powstała Księga Mormona?
Moim zdaniem nie jest to oszustwo, ale rodzaj albo eksperymentu, albo rzeczywistego przekazu i – o zgrozo – nawet zawierającego prawdziwy opis wydarzeń… ale zanim odpowiem na twoje pytanie pozwól, że jeszcze opowiem o moich poszukiwaniach. Oczywiście bardzo interesowały mnie wątki historii Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich, które w sposób jednoznaczny pokazywały, że w tej historii mogły mieć udział istoty, które jak dobrze wiemy tak licznie przybywają na Ziemię w pojazdach ukrytych za skrótem UFO. I takich wątków jest sporo. Szukałem osób, które znają się na historii Mormonów i które o tym opowiadają w sieci. Znalazłem takiego człowieka – to Artur Wójtowicz prowadzący blog w serwisie youtube.com, który Mormonom poświęcił cały cykl swoich programów. Obejrzałem wszystkie, a następnie się z nim skontaktowałem. Jeden z odcinków jego wideo-bloga zainteresował mnie szczególnie.
Który?
Ten, który nazwał „Archeologia Mormońska”. Tam pojawia się wiele wątków, o których wspominają amerykańscy badacze UFO. Jeden z najciekawszych jest związany z tym, że Bogowie mieszkają nie tyle gdzie w niebie i latają z aniołami, ale po prostu ich miejscem życia jest planeta o nazwie Kolob. W tym, co pan Artur zaprezentował zaciekawił mnie także niezwykle wątek tego, że ludzie przed narodzeniem byli Bogami, ale teraz są ludźmi, a potem jak umrą, to staną się Bogami, ale już na innych planetach. Miałem wrażenie, że słucham fragmentów relacji ludzi po spotkaniach z załogami pojazdów UFO, kiedy ci opowiadali im, że istnieje wędrówka dusz i dusze mogą odradzać się nie tylko w różnych częściach kuli ziemskiej, ale także na różnych planetach. Trudno naprawdę mówić o przypadku.
Czy możemy pokazać ten odcinek wideo-bloga pana Artura?
Oczywiście. Proponuję nawet pokazać dwa odcinki – ten pierwszy, w którym wprowadza temat Mormonów, a także ten z wątkami, które powinny zainteresować miłośników tematu obecności na Ziemi obcych cywilizacji, a w końcu tym tak naprawdę jest temat UFO. Latające obiekty czasami fotografowane czy nagrywane to didaskalia tematu… dobrze wiemy, że oni tutaj są obecni w stopniu wręcz niebywałym.
/poniżej pierwszy odcinek wideo-bloga Artura Wójtowicza „Kim był Joseph Smith? Kim są mormoni?”
/i jeszcze odcinek, o którym RB mówił jako o najważniejszym z punktu widzenia UFO, czyli „Archeologia Mormońska”/
Powiedziałeś, że skontaktowałeś się z autorem bloga. Co mu powiedziałeś?
Rozmawialiśmy dosłownie chwilę… wyjaśniłem mu, dlaczego zdecydowałem się zająć mu czas i z niepokojem czekałem, jak zareaguje na hasło „UFO”. Dobrze wiem, jak postrzegany jest ten temat, a zwłaszcza wśród ludzi, którzy z tego czy innego powodu zajmują się religiami, kulturami itp. Mówiąc w największym skrócie – uważają ludzi zajmujących się UFO jeśli nie za nawiedzeńców, to przynajmniej za niegroźnych dziwaków… Ale dzielnie zniósł tę wiadomość. /śmiech/
Czy dopuszczał możliwość, że obcy z innych cywilizacji odwiedzający Ziemię ingerowali w nasze religie, a nawet je stworzyli?
Myślę, że… myślę, że nawet się nad tym specjalnie nie zastanawiał. Ale nie ma to znaczenia. Wyraziłem mu uznanie za jego podejście do tematu, sposób narracji. Powiedziałem, że powinien zainteresować się kilkoma sprawami związanymi z UFO z Archiwum FN, bo temat Mormonów i temat UFO jest moim zdaniem powiązany jednoznacznie. Osoby, które śledzą projekt KONTAKT w naszym serwisie zaręczam, że czytając materiały o życiu Josepha Smitha kilka razy jak to się popularnie mówi „spadną z krzesła”. Jestem w kontakcie z panem Arturem i mam dziwne wrażenie, że sprawa Mormonów poruszana przez niego w blogu będzie miała swój ciąg dalszy. Na pewno postaram się z nim zrobić coś w rodzaju połączenia na żywo w LIVESTREAM z pokładu okrętu Nautilus. Nie wiem dlaczego, ale ten temat historii Mormonów jest dla mnie ważny. Myślę o nim. Wracam do niego. Nie jest to przypadek… odganiam go jak natrętną muchę, ale on wraca.
Co myślisz o Mormonach?
W jakim sensie?
No… jak ich oceniasz, jak postrzegasz ich społeczność?
To w pewien sposób niezwykli ludzie. Nie piją alkoholu, nawet kawy… Są wręcz legendy o ich uczciwości, przywiązaniu do wartości rodzinnych. Są pracowici i pięknie śpiewają religijne pieśni. Wiem, bo zacząłem śledzić ich wewnętrzne kanały wideo. Ale oczywiście najbardziej fascynuje mnie to, że spokojnie przełykają informację, że założyciel ich kościoła wykopał z ziemi złote tablice zapisane Bóg raczy wiedzieć dlaczego w języku staro-egipskim, a następnie wziął dwa kamienie podarowane przez świetliste postacie z Plejad i przy ich pomocy przetłumaczył je na angielski. One zaś opisywały, jak to starożytne ludy przybyły do Ameryki… Powiedzieć, że jest to rekord świata to tak, jakby nic nie powiedzieć. A tymczasem przecież w to ze śmiertelną powagą wierzy… to jest czwarty kościół w USA. Tu nie ma żartów.
Czy wierzą w reinkarnację?
Oczywiście, że nie, ale… No właśnie, jednocześnie wierzą, że ludzie po śmierci mogą stać się bogami, którzy chodzą po obcych planetach. Jeśli to nie jest wiara w reinkarnację, to ja mam pytanie: co w takim razie ją jest?! Ale brak wiedzy o wędrówce dusz to najpoważniejszy problem dla 99,9 procent kościołów chrześcijańskich. Ja cały czas powtarzam do znudzenia – ani światowy terroryzm, ani pandemie, ani nawet szybkie zamienienie planety w jeden wielki zanieczyszczony i niezdatny do życia ściek nie są takim problemem jak to, że wiedza duchowa jest traktowana w kategorii wiary. Cały czas tłumaczę, że ludzie są absolutnie pewni, że albo są gadającym mięsem czyli mieszaniną węglowodorów, kilku metali rzadkich i wody, albo – co jest równie druzgocące dla Ziemi – zakładają wizję tyleż naiwną, co rozbrajającą – żyjesz, umierasz, dajesz szusa do raju i tam po wieczny czas fruwasz z całym legionem dusz babć, dziadków, jakiś kolegów, którzy w młodości utonęli, a teraz tam na ciebie czekają, ciebie witają i jesteś w raju. Skoro tak, to Ziemia jako bryła przemierzająca kosmos interesuje ciebie mniej niż zeszłoroczny śnieg. I co z tego, że przez przeludnienie za chwilę będzie brakować wszędzie wody? To już nie będzie twój problem, ani twoich dzieci, a wnuki… trochę się pomęczą i też doszlusują do ciebie do rajskiego ogrodu. To narzuca dramatycznie paskudną filozofię życiową, która mówi: celem jest raj, a ty wykorzystuj Ziemię ile wlezie, bierz, wybieraj i niczym się nie przejmuj. Moim zdaniem wszelkie drapieżnicze nacjonalizmy, którymi teraz tak zachłystują się ludzie wokół, bo – cytuję za moim kolegą – gonią wielką trójkę, czyli „Żyda, Araba terrosystę i zboczeńca” tak naprawdę są możliwe tylko dzięki temu, że zabawa na Ziemi jest jedynie przystankiem do gigantycznego Las Vegas wiecznej przyjemności i szczęścia, czyli raju.
Ale my wiemy, że tak nie jest.
Oczywiście, że tak nie jest.
Ale wiesz dobrze o tym, że w Polsce 99 procent ludzi nie wierzy w to, co… piszemy w serwisach FN i co ty mówisz?
No może tak źle nie jest, ale myślę, że… 90 procent nie wierzy w to za grosz - to na pewno.
Jak to zmienić? Acha, a jeszcze miałam zapytać o Islam, co na ten temat…
Islam na razie zostawmy na inną okazję, OK? To mocny temat i chętnie na ten temat porozmawiam, ale tym razem o tych Mormonach mieliśmy… Wiesz, że bardzo chciałem napisać o ludziach, którzy w ogóle nie wierzą w istnienie duszy, energii duchowych?! Dla nich jak stoi Ferrari przed domem, to stoi. Jak w pokoju niczego nie ma bo nic nie widać, to niczego nie ma i nikt takiego nie przekona, że w pokoju może być duch osoby zmarłej fizycznie, bo „przecież nie ma żadnych dowodów” i tak dalej… Ta postawa jest także bardzo popularna i niestety równie błędna, jak myślenie „życie – śmierć – wieczna laba”. W pewien sposób zdumiewają mnie ci ludzie, bo dla mnie istnienie energii duchowych jest oczywiste i nie potrzeba stać na czele potężnej machiny zwanej FN, aby to sobie uzmysłowić. Ale – jak się okazuje – można. Wystarczy tylko chcieć! /śmiech/
Ostatnio ktoś przysłał link do wideo-bloga innego autora, który nawet o Tobie i fundacji wspomniał. Oglądałeś go?
Tak, obejrzałem.
Możemy go pokazać przy okazji tej rozmowy?
Jak najbardziej. Oczywiście… nawet byłoby to wskazane.
Zenon Kalafaticz ATEIŚCI "No i gdzie te Ufoki"?
Jak oceniasz to, co mówi autor bloga?
Po pierwsze widzę, że naprawdę orientuje się w temacie UFO. To rzadko się zdarza, ale autor tego bloga wyraźnie interesuje się UFO. To miłe, że docenił fakt, że od lat walczę z wariackimi teoriami spiskowymi, które są nowotworem w środowisku ezoterycznym sprawiającym, że osoby postronne patrzą na ludzi zajmujących się tematyką nieznanego jak na stado wariatów… i niestety bardzo często słusznie. Ale o tym może innym razem… w każdym razie jest to wyraźnie człowiek, który nie wierzy w żadne tam „bajeczki o bogach”, bo jak co chwila podkreśla wierzy w naukę. No zgoda, tylko że… jak by to powiedzieć… /śmiech/
Robert, ale przecież wielu ufologów to zaciekli ateiści. Prawda?
Ależ oczywiście. Takim człowiekiem był na przykład Zbigniew Blania-Bolnar. Znałem go naprawdę na tyle dobrze, że od razu zorientowałem się, że do tematyki UFO pchnęła go przede wszystkim wręcz nienawiść do kościoła i ludzi wierzących, że „Jezusik chodził po wodzie”. Pamiętam, jak mi tak mówił… Ta jego bezgraniczne przekonanie, że boga nie ma czy nie istnieje żadna dusza, a są jedynie obcy z UFO pojawia się w wielu jego tekstach. Potem był wybuch bomby jądrowej w jego świecie i pojawienie się Emilcina i historii spotkania Jana Wolskiego z istotami z UFO, ale wcześniej bardzo często w wywiadach mówił, że żadnego boga nie ma… ot, kupa mięsa gada czyli człowiek gada, ale potem kupa mięsa przestaje gadać i go nie ma. Proste? Proste.
/wywiad ze Zbigniewem Blanią-Bolnarem „Boga nie ma!” ARCHIWUM FN/
Interesował się UFO i zdania nie zmienił?
Nawet o jotę – do końca życia odrzucał wszelkie historie z UFO, gdzie tylko pojawiała się jakakolwiek wzmianka o tym, co mówili obcy. A dobrze wiesz, że obcy przybywający na Ziemię mówią tylko o jednym…
O duchowości?
O duchowości. Po pewnym czasie Blania odrzucał z tego powodu dosłownie wszystko! A wracając do obcych – wiemy dobrze, że nie interesują ich nasze Iphone`y, samochody Tesli czy te śmieszne rakiety na przetworzony olej skalny w coś, co nazwane jest przezabawnie „paliwem rakietowym”… Nasza technologia w porównaniu z tym, czym oni dysponują jest żenująca, podobnie jak nauka czy wiedza. Oni mówią tylko o jednym: nie zrobicie kroku do przodu w czymkolwiek, jeśli nie zaczniecie traktować duchowości jako wiedzy, a nie żadnej wiary. Macie duszę, jest potężna kreacja odpowiedziana za wszechświat, którą można na siłę nazwać tym, co wy nazywacie bogiem, ale przede wszystkim jest wędrówka dusz, czyli reinkarnacja. Ja napisałem o tym ostatni odcinek Dziennika Pokładowego… tam wyjaśniłem problem związany z tym, co kryje za sobą wiedza o UFO.
HOUSTON, MAMY PROBLEM... CZYLI CO OZNACZA DLA LUDZKOŚCI, ŻE UFO ISTNIEJE! – wpis w Dzienniku Pokładowym 20 kwietnia 2021
Nie wiedziałam, że Blania-Bolnar był takim ateistą… nie rozmawialiśmy nigdy o tym.
Nieprawda. Mówiłem ci o tym kiedyś, ale… to bez znaczenia. Blania-Bolnar wpadł w pułapkę tego, ze wszedł ze swoimi poglądami naprawdę głęboko w tematykę UFO. I się potwornie rozczarował, bo tam dosłownie człowieka natychmiast z każdej strony zalewa istna rzeka informacji o tym, co mówią obcy. A oni nie mówią „duchowości nie ma, duszy nie ma – jesteś parującym i gadającym zlepkiem różnych związków chemicznych”, ale mówią wprost przeciwnie… Pamiętam, że Blania-Bolnar dosłownie się wściekał i mówił mi, że – cytuję – wszystkie te historie to fałsz, a tylko Emilcin jest prawdziwy. Początkowo myślałem, że żartuje, ale moje ostatnie rozmowy z nim tuż przed śmiercią upewniły mnie, że faktycznie uznawał tylko i wyłącznie historię spotkania z UFO Jana Wolskiego za jedyną na świecie, prawdziwą i wiarygodną, a resztę odrzucał, a nawet wręcz zwalczał, jak chociażby przypadek Billego Meiera. Kiedy mu mówiłem, że byłem u Meiera wiele razy i nie ma takiej siły – on naprawdę ma kontakt z UFO, to machał rękami mówiąc, że jeszcze chwila, a uwierzę w „Jezusa chodzącego po wodzie”. Pamiętam tę naszą rozmowę.
A Jezus chodził po wodzie?
Był awatarem, więc myślę, że nie miał z tym żadnego problemu.
Patrzysz na zegarek…
Tak, bo czas nas goni. Może na koniec…
Jak podsumujesz temat Mormonów?
To jest temat w pewien sposób zamknięty. Można oczywiście godzinami opowiadać o barwnym życiu pana Smitha czy różnych ciekawostkach, jakiś wątkach wolnomularskich, jego oszustwach, a nawet dla niektórych ludzi wręcz dziwactwach tego najbardziej tajemniczego ze wszystkich chrześcijańskich kościołów, ale i tak do niczego nie dojdziemy. Mam nadzieję, że w tej naszej rozmowie poruszyłem przynajmniej kilka ciekawych wątków, które sprawią, że nasi czytelnicy już nigdy nie będą patrzeć na Mormonów tak, jak wcześniej. A ja cały czas mam takie przeczucie, że ten temat z jakiegoś powodu jest ważny. Właśnie tu i teraz. I miał się pojawić teraz na pokładzie okrętu Nautilus, tylko… niestety nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, dlaczego. Ale to dziwne przeczucie mnie nie opuszcza! /śmiech/
Dziękuję za rozmowę.
BAZA FN, 9 maja 2021
Komentarze: 0
Wyświetleń: 8666x | Ocen: 0
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie