Dziś jest:
Piątek, 22 listopada 2024
Nasze położenie na tej Ziemi wygląda osobliwie, każdy z nas pojawia się mimowolnie i bez zaproszenia, na krótki pobyt bez uświadomionego celu. Nie mogę nadziwić się tej tajemnicy...
/Albert Einstein/
Komentarze: 0
Wyświetleń: 1152x | Ocen: 0
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5
TAJEMNICE UFO – JAK NA PEŁNEJ PRĘDKOŚCI WYKONUJĄ SKRĘT O 90 STOPNI?
W Bazie FN odbyło się spotkanie zespołu projektu ‘Otwarte Niebo’ w sprawie możliwości, które posiadają pojazdy UFO. Wszystko wskazuje na to, że poruszają się w sposób dowolny wykorzystując czasoprzestrzeń, a nawet tworząc wokół pojazdu coś w rodzaju pola, w którym przestają obowiązywać znane nam prawa fizyki. Tę sytuację dobrze pokazują mało znane okoliczności słynnych incydentów z udziałem lotniskowców USS Nimitz i USS Princeton.
Już wkrótce będzie wykład FN na międzynarodowym kongresie UFO (w wersji jedynie wirtualnej z powodów pandemii), na którym będzie nasze wystąpienie. Na prośbę organizatora mamy przedstawić „możliwości poruszania się UFO”. W czasie spotkania w Bazie FN pojawiło się kilka ważnych obserwacji dotyczących możliwości UFO. Oto tylko niektóre z nich:
- potrafią poruszać się z prędkością nawet kilkunastu tysięcy kilometrów na godzinę, po czym stanąć w miejscu bez „zwalniania”
- bez problemu na pełnej prędkości są w stanie wykonywać skręty np. pod kątem 90 stopni, co z punktu widzenia technologii materiałów używanych w naszych statkach powietrznych jest niemożliwe (żaden materiał nie zniesie takich przeciążeń)
- bez najmniejszego problemu znikają, po czym pojawiają się nagle w innej części nieba
- są relacje świadków mówiące o tym, jak UFO zmniejszało lub zwiększało swoją wielkość, co także jest niemożliwe i sprzeczne z tym, co wiemy o fizyce
To tylko niektóre z aspektów tego, co chcemy poruszyć w wykładzie. Ustaliliśmy, że w znacznej części wykład FN będzie poświęcony nieznanym aspektom słynnego incydentu z UFO w kształcie TIC-TACA, znanym także lepiej jako incydent „USS Nimitz i USS Princeton”. Będzie także panel dyskusyjny o zachowaniu świadków obserwacji UFO – tu także chcemy przedstawić własne obserwacje.
Ale najpierw kilka słów o incydencie z UFO, który jest tak głośny na całym świecie, bo potwierdził go Pentagon.
„Nie wiem, czy obiekt pochodził z tego świata” – mówi jeden z pilotów
Poruszanie się z prędkością rzędu 6 tys. km/godz. bez znanego ludzkości silnika czy skrzydeł, niewytłumaczalne zmiany kierunku i skoki, wirowanie wokół własnej osi – tak lecący obiekt namierzyli na Pacyfiku piloci amerykańskich myśliwców F/A-18F SuperHornet. Tym razem jest to jednak coś więcej niż tylko relacje, ale są także filmy. Po latach milczenie przerwali piloci i opowiedzieli o manewrach, których nie jest w stanie wykonać żaden dron czy inny ziemski pojazd latający.
Chad Underwood, emerytowany pilot Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych, w 2019 roku udzielił wywiadu dla „New York Magazine”. Po raz pierwszy publicznie podzielił się swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi incydentu, do którego doszło w listopadzie 2004 roku. Podłużny obiekt bez skrzydeł, który pojawił się w jego celowniku, oficer określił mianem „tic taka” i tak zaczęto nazywać ten niezwykły obiekt UFO.
Nagrania z kamery pokładowej są autentyczne, co potwierdził Pentagon w specjalnym oświadczeniu. Underwoodow przyznał, że UFO wykonywało manewry, które wprawiły w konsternację cały sztab ekspertów US Navy. Powiedział nawet, że absolutnie bierze pod uwagę, że ten obiekt „pochodzi z innego świata”.
UFO pojawia się i błyskawicznie znika
Przenieśmy się na pokład USS Princeton, krążownika rakietowego klasy Ticonderoga, będącego częścią 11 Grupy Uderzeniowej US Navy operującego z lotniskowcem USS Nimitz. Radar dozoru przestrzeni powietrznej AN/SPY-1 zainstalowany na pokładzie krążownika namierza coś, jakiś dziwny pojazd w okolicach wysp Catalina i San Clemente. Przez około dwa tygodnie tajemniczy samolot to znika, to znów się pojawia.
W zasadzie nie wiadomo nawet, ile tego w ogóle jest, jeden z członków obsługi radaru Kevin Day odnotował bowiem 10 listopada 2004 roku od 8 do 10 śladów czegoś lecącego na wysokości 28 tys. stóp (8,5 tys. metrów). To coś namierzyła również załoga samolotu wczesnego ostrzegania Northrop Grumman E-2 Hawkeye, powiadomiona o możliwym zagrożeniu przez dowództwo Princetona.
Dla komputerów ruch obiektu okazał się być niewytłumaczalny, system został tak zaprojektowany, że automatycznie się zrestartował oceniwszy, że odczyty to efekt działania np. specjalnych systemów zakłócających, które mogły być częścią obcej jednostki np. rosyjskiej. Ale szybko to wykluczono – wszystkie parametry systemu radarowego pokazywały, że śledzi on realnie istniejący obiekt. I oczywiście były relacje świadków, którzy taki obiekt widzieli.
14 listopada 2004 doszło do ważnego wydarzenia – obiekt został zauważony przez pilotów. Warunki tego dnia były idealne – morze spokojne, niebo czyste, widoczność doskonała. Komandor David Fravor, dowódca eskadry myśliwskiej „Czarne Asy” i jego skrzydłowy porucznik Jim Slaight, obydwaj lecący myśliwcami F/A-18F Super Hornet, dostrzegli UFO, które zrobiło dla nich prawdziwy pokaz swoich umiejętności. Dziwny obiekt wykonywał niespotykane manewry w powietrzu, a następnie znikł. Zszokowani piloci wrócili na pokład Nimitza.
W tym czasie do swojego lotu treningowego przygotowywał się Underwood. Fravor zatrzymał kolegę i opowiedział mu o tajemniczym obiekcie. Zasugerował też, żeby - cytat – „miał oczy szeroko otwarte”. Underwood wyjaśnił, że ekipa radarowa z USS Princeton zleciła mu właśnie namierzenie tego czegoś.
– Poleciałem w wyznaczony rejon ćwiczebny. W zasadzie niczego szczególnego nie spodziewałem się zobaczyć, ale Princeton miał konkretny obiekt na radarze i chciał, żebyśmy to coś – z braku lepszego wyrazu – upolowali. Nagle na moim radarze zaczął błyskać jakiś punkt – opowiadał Underwood. Coś znajdowało się około 30 kilometrów od niego. Ocenił, że będzie w stanie nagrać zjawisko kamerą działającą w podczerwieni.
Underwood po chwili zbliżył się do UFO i mógł wyraźnie mu się przyjrzeć.
– Najbardziej zaskoczyło mnie to, jak dziwnie zachowywał się ten obiekt. Był nieobliczalny – jego gwałtowne zmiany wysokości czy prędkości były po prostu całkowicie odmienne od rzeczy, które dotąd widziałem – relacjonował. – Samoloty, niezależnie czy załogowe, czy bezzałogowe, niezmiennie podlegają prawom fizyki. Muszą mieć jakieś źródło napędu, tic tac nie wyglądał, jakby miał coś takiego. W ciągu kilku sekund był w stanie zejść z 50 tys. stóp na sto (z około 15 tys. metrów na 30 metrów), a to po prostu nie jest możliwe.
– Gdyby to coś przestrzegało praw fizyki jak normalny obiekt, który można zobaczyć na niebie, jak inny samolot, pocisk manewrujący albo nawet jakiś specjalny projekt, o którym rząd miałby nie mówić – miałoby to dla mnie więcej sensu. Ale ten pojazd nie zachowywał się zgodnie ze znaną nam mechaniką – przekonywał oficer. – Choćby napęd. Zwykle widać silniki emitujące pióropusz ciepła, a ten obiekt tak nie robił. Nagranie z kamery pokazało jakieś źródło ciepła, ale nie było tam smug spalin, żadnego śladu po napędzie .
Pilot wykluczył możliwość spotkania z ptakami, wiadomo, że one tak wysoko i tak szybko nie latają; ani balonem meteorologicznym, gdyż żaden tego typu obiekt nie wykonuje tak gwałtownym ruchów. Ocenił, że nie było to też żadne zjawisko pogodowe, zwracając uwagę, że wystąpiło na radarze oraz że to coś widzieli również inni piloci marynarki, więc nie były to omamy jego i komputerów. Nie wykluczył natomiast, że spotkał jakiś utajniony wysoce zaawansowany technologicznie projekt wojskowy, ale – dowodził – byłby o czymś takim uprzedzony, zwykle bowiem armia informuje o możliwych przypadkowych spotkaniach z tajnymi samolotami.
Underwood przyznał, że do dziś nie wie, co widział, ale też nie chce spekulować na ten temat.
– To nie moja działka, wiem tylko, że coś zobaczyłem. Zresztą widziałem to nie tylko ja, ale również mój dowódca Dave Fravor oraz inny oficer eskadry myśliwców typu Hornet Piechoty Morskiej – podkreślił.
– Ale właśnie to nazywamy UFO – niezidentyfikowany obiekt latający. Obiekt latał, a jak nie mogłem go zidentyfikować, proste. Niech lepsi ode mnie zajmą się matematyczną analizą mojego nagrania i ustalą co to było. Ja byłem tylko osobą, która dostarczyła nagranie – wyjaśnił Underwood.
Nagrań tego czegoś z kamer pokładowych amerykańskich myśliwców jest więcej. Marynarka Wojenna USA opublikowała również filmy z pokładów hornetów Fravora i Slaighta. Oficerowie otrzymali rozkaz od dowództwa USS Princeton przechwycenia pewnego obiektu latającego, który był wcześniej namierzany przez około dwa tygodnie i przekonali się, czy stanowi on zagrożenie dla floty i zbliżających się manewrów. Namiary dał im wspomniany już obserwator Kevin Day, który zapytał przy okazji, czy na pokładzie mają broń operacyjną. Nie mieli.
Piloci szybko dolecieli na miejsce, którego współrzędne otrzymali i okazało się, że mają przed sobą obiekt, który nie przypomina niczego, co wcześniej widzieli i nie zachowuje się jak nic, co wyszło spod ręki człowieka. W czasie poniżej jednej sekundy pojazd wykonał skok z 27 tys. stóp do poziomu morza, a później zanurkował (!) w wodach oceanu i płynął pod powierzchnią. Po chwili UFO wypłynęło na powierzchnię i leciało kilkanaście metrów powyżej fal.
Fravor i Slaight określili, że pojazd ma od 9 do 14 metrów średnicy, do tego żadnych okien, widocznego włazu, skrzydeł czy stateczników i kręci się wokół własnej osi. Fravor zdecydował się zbliżyć do obiektu, w odpowiedzi ten rozpoczął wznoszenie utrzymując dystans do myśliwca, gdy pilot wykonał bardziej zdecydowany ruch, coś wykonało skok do wysokości 6 tys. metrów i zniknęło. Poleciało pod wiatr wiejący na tej wysokości z prędkością ponad 200 km/godz., co praktycznie wyklucza wszystko, co zna technika wojskowa.
– Mój Boże, spójrz na to coś, stary! – powiedział Fravor do kolegi, co słychać na nagraniu. – Przyspieszał w tempie, jakiego nigdy dotąd nie widziałem – przyznał już pod odtajnieniu nagrania. – Wyglądał jak latający tic tac, posiadający niewiarygodne możliwości. Powiedziałbym, że wątpię, by było to podobne do czegoś, co mogą opracować nawet najlepsi producenci sprzętu latającego na Ziemi – ocenił.
Princeton wezwał pilotów do punktu zbornego oddalonego o około 100 km. Po chwili operator ponownie połączył się Fravorem i Slaightem.
– Nie uwierzycie! Ten obiekt znajduje się już w waszym punkcie zbornym – mówił zszokowany. Jak policzono, dziwny pojazd musiał poruszać się z prędkością nawet 6 tys. km/godz. Myśliwce wróciły na pokład lotniskowca USS Nimitz, gdzie piloci po zdaniu raportu stali się obiektem kpin ze strony kolegów. Dowództwo nie zleciło przeprowadzenia dochodzenia.
Fravor służył potem jeszcze kilka lat w Siłach Powietrznych Stanów Zjednoczonych, wykonywał misje między innymi podczas konfliktu w Iraku, ale nigdy nie zapomniał o incydencie na Pacyfiku.
– Nie wiem, co widziałem, wiem na pewno, że chciałbym się czymś takim przelecieć – stwierdził w 2017 roku Fravor, gdy Pentagon zdecydował się na odtajnienie nagrań. Pilot przeszedł na emeryturę w 2006 roku, po 24 latach służby.
Filmy Underwooda, Fravora i Slaighta trafiły do Advanced Aerospace Threat Identification Program, czyli tajnego programu identyfikacji zaawansowanych zagrożeń lotniczych Departamentu Obrony USA, swoistego lotniczego Archiwum X. Eksperci nie byli w stanie określić, co przedstawiają nagrania, uznano tylko, że to „niezidentyfikowane zjawiska powietrzne”.
W sprawie tych incydentów polecamy film z naszego Archiwum FN – tam znakomicie są odtworzone kulisy tego incydentu, a także relacje pilotów.
OD FN
Bardzo ciekawym aspektem naszego wykładu będzie zachowanie świadków. Bardzo często się zdarza, że ludzie odmawiają opowiedzenia o tym, co przeżyli w obawie przed reakcją środowiska. Niestety także mieliśmy do czynienia z sytuacjami, kiedy ktoś przez wiele lat mówił o tym, co widział, a potem nagle zauważył, że nternet ma to do siebie, że po wstukaniu w wyszukiwarkę swojego imienia i nazwiska pojawiają się linki prowadzące do tekstów o manifestacji UFO. Kiedy ponownie dziennikarze do takiej osoby dzwonili z prośbą o wypowiedź wtedy słyszeli „nie mam nic do powiedzenia, proszę nie dzwonić i nie pytać mnie więcej” albo w skrajnych przypadkach „niczego nie widziałem, proszę dać mi spokój”. Taka wypowiedź świadka często jest brana przez durniów jako dowód, że coś tam w ogóle nie miało miejsca, a tymczasem jest to jedynie próba podjęta przez świadka wykonania czegoś zupełnie innego – odstraszenia potencjalnych mediów od pytania o tę sprawę.
Ile razy w ciągu ostatnich lat dostawaliśmy prośbę o usunięcie jakieś rozmowy z kanału youtube, gdyż kiedyś taka osoba udzieliła wypowiedzi i dała zgodę, ale teraz po wielu latach ktoś ze znajomych jej przysłał link z przeświewczym „Ty i UFO?!” i oczywiście natychmiast trzeba czyścić wszelkie ślady swojej relacji o UFO, a w drastycznych przypadkach wręcz całkowicie zaprzeczać, że cokolwiek się widziało. Ale powodem jest nie to, że coś tam nie miało miejsca, tylko że po prostu presja otoczenia traktującego UFO jako „bujdy fantastów” okazała się zbyt wielka.
W czasie wykładu zaprezentujemy kilka przykładów tego typu sytuacji z Polski z przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat.
Komentarze: 0
Wyświetleń: 1152x | Ocen: 0
Oceń: 2/5
Średnia ocena: 0/5
Wejście na pokład
Wiadomość z okrętu Nautilus
UFO24
więcej na: emilcin.com
Artykułem interesują się
Dziennik Pokładowy
FILM FN
EMILCIN - materiał archiwalny
Archiwalne audycje FN
Poleć znajomemu
Najnowsze w serwisie